Liczba wyświetleń: 388
Rządowy projekt nowelizacji „Kodeksu karnego” (druk nr 876) ma rozszerzyć ochronę przed mową nienawiści – dodając do katalogu cech chronionych m.in. niepełnosprawność, wiek, płeć i orientację seksualną. Przewidziano m.in. zaostrzenie kar za przemoc i znieważenie ze względu na te przesłanki. Rzecznik Praw Obywatelskich zaznacza, że celem zmian jest wzmacnianie przepisów antydyskryminacyjnych (od dawna postulowanych m.in. przez organizacje międzynarodowe), jednak jednocześnie ostrzega przed ich nadmiernym zasięgiem. Obecne brzmienie projektu penalizuje bowiem „każde zachowanie, którego kontekst sytuacyjny powiązany jest z […] niepełnosprawnością, wiekiem, płcią lub orientacją seksualną” – i to nawet jeśli uczestnicy czynu wcale nie posiadają tych cech, RPO Marcin Wiącek wskazuje też na ryzyko absurdalnych konsekwencji – np. uznanie użycia przymusu bezpośredniego wobec pacjentów na zwykłym oddziale za przestępstwo z nienawiści ze względu na ich niepełnosprawność.
Tym samym definicja „przestępstwa motywowanego uprzedzeniem” mogłaby objąć nie tylko jawne nienawistne hasła, lecz także szeroki katalog zwykłych wypowiedzi i zachowań związanych z dowolną z chronionych cech. Już teraz eksperci podkreślają, że tak sformułowana norma rodzi niepewność prawną. Może dojść do sytuacji, w której neutralne słowa – na przykład ironiczne uwagi o ludziach starszych czy niewidomych – będą traktowane jak przestępstwo, jeśli tylko ktoś uzna je za nacechowane uprzedzeniem. RPO zgłasza więc obawę, że nowe przepisy mogą prowadzić do nadmiernego ścigania wyrażeń, które do tej pory nie były penalizowane. W praktyce grozi to efektem mrożącym: zarówno obywatele, jak i publicyści mogą zacząć się obawiać wypowiadania odmiennych opinii, żeby przypadkiem nie „naciąć się” na paragraf.
Jednocześnie 5 marca 2025 r. Prokurator Generalny Adam Bodnar wydał Wytyczne w zakresie prowadzenia postępowań o przestępstwa motywowane uprzedzeniami. Mają one podnieść jakość ścigania mowy nienawiści – m.in. nakazują prokuratorom szczególną dbałość o ofiary i precyzyjne uzasadnianie decyzji. W oficjalnym komunikacie podkreślono, że wytyczne mają „zapewnić jak najwyższy poziom profesjonalizmu w prowadzonych postępowaniach” oraz wzmocnić skuteczność zwalczania mowy nienawiści. Prok. Maciej Młynarczyk, współautor projektu, tłumaczy, że celem jest sprawne ściganie przemocy, a nie cenzura: „państwo nie będzie karać za poglądy” – zapewnia. Podkreśla, że procedury są potrzebne, bo część postępowań o nienawiść była dotąd prowadzona niestarannie, nieraz kompromitująco.
Jednak krytycy nowej legislacji i wytycznych ostrzegają, że praktyka może iść znacznie dalej. Wskazują, że rozumienie mowy nienawiści w proponowanych dokumentach stało się bardzo szerokie i niejasne. Mec. Rafał Dorosiński (Instytut Kultury Prawnej Ordo Iuris) zwraca uwagę, że z treści wytycznych wynika, iż prokuratorzy mają badać nie tylko to, co ktoś zrobił, ale wręcz jego przekonania: „dokument zakłada, iż prokuratorzy będą musieli badać poglądy osób oskarżonych o szerzenie nienawistnych wypowiedzi”. Co więcej, jak wyjaśnia Dorosiński, nawet „wypowiedź w trybie oznajmującym” może zostać uznana za nawoływanie do nienawiści: „Nie trzeba do niczego nawoływać wprost, wystarczy wyrazić opinię, która może zostać uznana subiektywnie za nawoływanie”. Innymi słowy – każdy, kto publicznie pochwala czyjeś kontrowersyjne zdanie, ryzykuje postawienie zarzutu szerzenia nienawiści. W efekcie przepis i zalecenia mogą służyć jako narzędzie arbitralnej oceny treści: to, co dziś przejdzie, jutro może zostać uznane za „złamanie prawa” bez jednoznacznej reguły.
Na tle tych zmian Dorosiński mówi wręcz o „popisie tworzenia reguł opartych na mglistych, uznaniowych, ideologicznych kryteriach”, mających stworzyć „mechanizm gnębienia ideowych oponentów i pogrzebać wolność słowa”. W podobnym tonie inni komentatorzy przestrzegają, że skumulowanie nowych zakazów i wytycznych może uruchomić efekt mrożący: ludzie i media zaczną unikać dyskusji na drażliwe tematy, by nie zostać oskarżonymi o przestępstwo. Pojawiają się opinie, że środowiska konserwatywne, a nawet dziennikarze czy blogerzy, mogą poczuć się „zmuszeni” autocenzurą, by nie wpaść w szeroko definiowaną kategorię nawoływania do nienawiści.
Nowelizacja Kodeksu karnego i towarzyszące jej wytyczne PG mają oczywistą intencję – wzmocnić ochronę ofiar dyskryminacji. Jednak już obecna treść projektów oraz zalecenia Bodnara budzą wątpliwości, czy nie za daleko przesunięto granice ingerencji w debatę publiczną. Wielu komentatorów zwraca uwagę, że przepisy formułowane w sposób bardzo ogólny mogą okazać się narzędziem politycznego nadzoru nad słowem. W rezultacie rodzi się pytanie, czy raczej nie grożą one zamknięciem przestrzeni wolnej dyskusji, zamiast jej obronie. Te kontrowersje pokazują, że konieczna jest uważna obserwacja, jak nowe regulacje wpłyną na obywateli i środowiska opiniotwórcze, a także czy nie przekształcą się w niezamierzony „kaganiec” dla wolności słowa.
Autorstwo: Mora
Na podstawie: Orka.Sejm.gov.pl, Gov.pl, BIP.BRPO.gov.pl, Rp.pl, RadioMaryja.pl
Źródło: Nieznane.info