Liczba wyświetleń: 370
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak będzie wyglądała przyszłość, w której każde wasze działanie, każda decyzja, a nawet myśli, będą monitorowane i oceniane? W dobie technologii, które rozwijają się w zawrotnym tempie, stajemy na progu rzeczywistości, w której kredyt społeczny, inspirowany chińskim modelem, może stać się normą. Choć brzmi to jak science fiction, już teraz niektóre plany mają na celu wdrożenie systemów, które mogą wpłynąć na życie każdego obywatela na całym świecie.
Kredyt społeczny jako narzędzie totalnej kontroli
Chiński system kredytu społecznego, choć wciąż budzi kontrowersje, jest już praktycznie w pełni wdrożony w Państwie Środka. Model ten, którego celem jest ocena obywateli na podstawie ich zachowań i postaw społecznych, ma na celu „nagradzanie” „dobrze” zachowujących się ludzi oraz „karanie” tych, którzy nie spełniają oczekiwań państwa, zachowując się „źle”. Nie jest to już jedynie fantazja o totalitarnym państwie, ale rzeczywistość, w której każdy obywatel, niczym na liście kredytowej, ma przypisaną punktację społeczną. Sytuacja Liu Hu, chińskiego dziennikarza, który trafił na czarną listę za ujawnienie korupcji, doskonale obrazuje skutki tego systemu. Utrata punktów kredytu oznacza nie tylko zakaz podróży, ale także drastyczne utrudnienia w życiu codziennym – od rezerwacji hotelu po założenie firmy. Wydaje się to być niemożliwe w demokratycznym Zachodzie, prawda?
A jednak to tylko kwestia czasu. W 2019 roku w książce „Remaking the World – The Age of Global Enlightenment” opracowano plany, które przewidują wprowadzenie podobnych systemów globalnie. Inicjatywa ta, która obejmuje wpływowe osoby z takich organizacji jak ONZ, Google czy WEF, może wkrótce zdominować życie każdej osoby, gdziekolwiek się znajdujesz.
Czy jesteśmy gotowi na rządy sztucznej inteligencji?
O ile chińska wersja kredytu społecznego budzi obawy o prywatność i wolność jednostki, o tyle zachodnia propozycja „Inteligentnej Demokracji” może okazać się równie kontrowersyjna. Co to oznacza w praktyce? W uproszczeniu – władza, w rękach algorytmów i sztucznej inteligencji. Zgodnie z koncepcją zapisaną w książce, sztuczna inteligencja powinna stać się „mózgiem” globalnego zarządzania. Rządy, korporacje, organizacje pozarządowe i obywatele muszą współdziałać na tej samej platformie – a przewodzenie temu procesowi mają algorytmy. W takim systemie nie ma miejsca na tradycyjne wybory, ponieważ technologie predykcyjne, oparte na SI, potrafią przewidzieć przyszłe wyniki z „niespotykaną dokładnością”.
Przykład Kausa Schwaba, założyciela Światowego Forum Ekonomicznego, który w 2017 roku przewidywał, że wybory demokratyczne mogą wkrótce stać się niepotrzebne, bo algorytmy „będą już znały wynik”, nie jest wcale odległą wizją. Tego typu technologie, które mogą nie tylko przewidywać, ale i „produkować” konsensus społeczny, wkrótce staną się fundamentem globalnego zarządzania.
Jak elity mogą wykorzystać AI przeciwko ludzkości?
AI umożliwia zbieranie i analizowanie olbrzymich ilości danych na temat każdego obywatela. Dzięki technologii rozpoznawania twarzy, śledzenia aktywności online czy monitorowania zachowań w przestrzeni publicznej, władze mogą mieć stały dostęp do informacji o każdym z nas. Co gorsza, systemy AI mogą wykorzystywać te dane do oceny, kto jest „lojalny”, a kto „zagrożeniem”.
AI może tworzyć algorytmy, które kierują obywateli ku określonym informacjom i opiniom, skutecznie ograniczając dostęp do innych perspektyw. Algorytmy rekomendacji, które wykorzystują big data, mogą skupić uwagę na wybranych tematach lub zniekształcać rzeczywistość w sposób, który utrudnia obiektywne postrzeganie sytuacji.
Systemy, takie jak wspomniany wcześniej chiński kredyt społeczny, są przykładem na to, jak AI może wykorzystywać zachowania jednostek do tworzenia społecznych hierarchii. Ludzie mogą być „nagradzani” za posłuszeństwo i „karani” za odstępstwo od norm. To nie tylko kontroluje zachowanie, ale również wprowadza atmosferę strachu i autocenzury, co skutkuje brakiem wolności osobistej.
Władze mogą używać AI również do przewidywania wyników wyborów, co skutecznie może doprowadzić do sytuacji, w której demokracja staje się fikcją. Jeśli systemy sztucznej inteligencji potrafią dokładnie przewidzieć preferencje wyborcze, może to prowadzić do manipulacji wyborami i ukierunkowania procesu politycznego, tak by pasował do interesów elit. Ponadto może to prowadzić do sytuacji, w której decyzje polityczne i społeczne są podejmowane przez algorytmy, a nie przez obywateli.
AI może zostać użyta do propagowania określonych ideologii i wartości, które są wygodne dla elit. Dzięki algorytmom można skutecznie wyeliminować z przestrzeni publicznej dyskusje na temat alternatywnych rozwiązań społecznych, politycznych czy ekonomicznych, koncentrując uwagę obywateli na jednostronnych narracjach.
Dane — nowa„waluta” w erze cyfrowej kontroli
Aby sztuczna inteligencja mogła skutecznie zarządzać życiem obywateli, potrzebuje ogromnych ilości danych. Co oznacza to w praktyce? Każdy obywatel, każda firma, każdy rząd – wszyscy będą zmuszeni do dostarczania danych, które potem zostaną zebrane, przechowane i poddane analizie. Systemy SI, które opierają się na danych, mogą z łatwością kontrolować nasze życie: od wydawania pozwoleń na podróże po regulowanie naszych zakupów. Jak zauważają autorzy książki „Remaking the World”, dane te będą gromadzone przez tzw. Krajowe Centrum Podejmowania Decyzji i Danych, które ocenią, czy obywatele dostosowują się do globalnych norm.
Dodatkowo zmieniające się standardy, takie jak cele zrównoważonego rozwoju (Agenda 2030) oraz ESG (Environmental, Social & Governance), stanowią podstawę do gromadzenia tych danych. W świecie, w którym zrównoważony rozwój i odpowiedzialność społeczna stają się obowiązkami, wkrótce każda decyzja – czy to dotycząca produkcji, czy konsumpcji – będzie musiała być „zgodna” z globalnymi oczekiwaniami. Niezgodność może oznaczać utratę punktów w systemie kredytu społecznego.
Czy to już koniec demokracji, jaką znamy?
Tym, co czyni tę koncepcję naprawdę niepokojącą, jest fakt, że cała ta transformacja odbywa się bez demokratycznej kontroli. Think tanki i niejawne kluby, które opracowują te plany, działają poza zasięgiem opinii publicznej. Zamiast jawnych debat i głosowań, przyszłość świata ma być kształtowana przez algorytmy i grupy, które mogą, ale nie muszą, reprezentować interesy obywateli.
Stajemy przed pytaniem: czy chcemy żyć w świecie, w którym nasze działania i decyzje są monitorowane, oceniane i kontrolowane przez systemy, które mogą wykraczać poza naszą kontrolę? Czy „inteligentna demokracja” to kolejny krok w stronę utopii, czy może to najgroźniejsza z dystopii, z jaką kiedykolwiek się spotkaliśmy?
Jeśli elity rzeczywiście wykorzystają AI do kontrolowania społeczeństw, może to przyjąć formę „cyfrowej dyktatury”. Wówczas AI nie tylko stanie się narzędziem monitorowania, ale także „filtrowania” rzeczywistość, dostosowując ją do oczekiwań rządzących. I to nie tylko w zakresie polityki czy gospodarki, ale także w obszarze społecznym, gdzie każda jednostka może być poddana ocenie za swoje „czyny” (nawet te najdrobniejsze), a każda jej decyzja podlega weryfikacji pod kątem zgodności z „właściwymi” wartościami.
Chociaż na pierwszy rzut oka takie mechanizmy mogą wydawać się odległe, to w rzeczywistości już teraz mamy do czynienia z sytuacjami, w których technologie, choć pozornie neutralne, zaczynają wpływać na nasze życie w sposób zbliżony do tego, co opisujesz. Przykłady z Chin, gdzie cały system polityczny jest oparty na kredycie społecznym, pokazują, jak technologia może zniekształcić naszą wolność i prowadzić do dehumanizacji społeczeństwa.
Wnioski
Podobnie jak w przypadku innych technologicznych rewolucji, nadchodzi czas, w którym musimy zdecydować, na jakich warunkach zaakceptujemy zmiany. Jeśli nie będziemy czujni, to może się okazać, że w przyszłości to nie my będziemy kontrolować technologię, ale technologia będzie kontrolować nas. Tak jak w Chinach, tak i na całym świecie kredyt społeczny może stać się normą, zmieniając fundamentalnie nasze społeczne, gospodarcze i polityczne podstawy.
To, czy będziemy w stanie zatrzymać ten trend, zależy od nas. Ale czas na decyzje już się kurczy.
Autorstwo: Aurelia
Ilustracja: WolneMedia.net (CC0)
Na podstawie: Kla.tv i inne
Źródło: WolneMedia.net
Jest bardzo mało prawdopodobne aby globalna mafia pasożytdnicza wprowadziła cokolwiek co może być poza jej kontrolą. I tak telewizory, komputery, telefony itd. wszystko jest już smart czyli podłączone do systemu, nawet pewnie takie wibratory mogą obecnie zdawać raporty. A ludziska jak te ,,tresowane małpy” dalej zadowolone choć częściowo świadome boją się podejmować pewnych tematów aby nie podpaść systemowi.