Pierwsze problemy koalicji w Niemczech

Opublikowano: 02.06.2025 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 855

6 maja przewodniczący CDU Fryderyk Merz został wybrany przez Bundestag kanclerzem rządu Republiki Federalnej Niemiec – choć dopiero w drugim tajnym głosowaniu posłów. Bo w pierwszym zabrakło mu głosów co najmniej sześciu posłów – albo z własnej partii, albo z sojuszniczej, lewicowej SPD. To wywołało w parlamencie i mediach silną konsternację, kilkugodzinne zamieszanie i chaos.

Nie był to więc wymarzony początek nowego rządu. W drugim głosowaniu, już po kilkugodzinnych zakulisowych rozmowach i usilnych prośbach „demokratów” rządzących i tych „opozycyjnych”, Merza poparło w końcu 325 z grona 618 głosujących deputowanych – o dziewięć więcej niż prawnie wymagana większość 316 (tj. ponad połowa z wszystkich 630 posłów). 289 posłów głosowało przeciw szefowi CDU, jeden poseł wstrzymał się od głosu, a trzy głosy były nieważne. To drugie głosowanie okazało się konieczne, ponieważ po raz pierwszy w historii RFN kandydat na szefa rządu nie uzyskał wymaganej większości w pierwszym głosowaniu. Koalicja CDU-CSU i SPD dysponuje w sumie 328 mandatami, lecz za kandydaturą Merza opowiedziało się za pierwszym razem jedynie 310 posłów, a aż 307 było przeciw. Okazało się wtedy, ku zdumieniu wszystkich, że nie udzieliło mu poparcia aż co najmniej 18 posłów z obu koalicyjnych frakcji: CDU-CSU i SPD. Był to zapewne w decydującej mierze efekt niezadowolenia części deputowanych tych partii z rezultatów koalicyjnych negocjacji i ustaleń oraz z obsady poszczególnych ministerstw. Aby przeprowadzić bezprecedensowe ponowne głosowanie i to jeszcze tego samego dnia, należało szybko zmienić zaplanowany porządek obrad. Ale to wymagało zgody co najmniej dwóch trzecich obecnych na sali posłów. Postchadecy i socjaliści z SPD porozumieli się więc w tej sprawie z eurokomunistycznymi Zielonymi i z pokomunistyczną Lewicą z byłej NRD – żeby tylko uniknąć jakiegokolwiek porozumienia, choćby nieformalnego i cichego, z posłami konserwatywno-narodowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Ależ to żałosne! Sehr demokratisch und dumm!

Poważne obciążenie

W związku z powyższym, ekonomiczny dziennik „Handelsblatt” napisał między innymi: „Porażka z dnia 6 maja jeszcze długo będzie obciążała niemiecką politykę. Nowy rząd zaczął bowiem z poważnym obciążeniem i dopiero widmo przepaści skłoniło posłów do zajęcia wspólnego stanowiska. Ten rząd, który od samego początku chciał emanować powagą i wiarygodnością, teraz wygląda na jakiś oszukańczy. Partie CDU-CSU i SPD obiecywały bowiem »koalicję pracy« [na rzecz kraju], ale kraj nie potrzebuje koalicji partii, które działają przeciwko sobie”. A dziennik „Münchner Merkur” stwierdzał: „Akurat w przeddzień upamiętnienia zakończenia wojny, nad Niemcami na kilka godzin znów pojawił się mroczny cień Weimaru [tj. wieloletniego demokratycznego chaosu Republiki Weimarskiej z lat 1919–1933]. Bezprecedensowa porażka Friedricha Merza w Bundestagu sprawiła, że Republika Federalna Niemiec stanęła nad przepaścią”. Richtig! Natomiast „Frankfurter Allgemeine Zeitung” podkreślał, że „co najmniej 18 posłów partii koalicyjnych nie głosowało na Merza” i „przez to zaszkodzili nie tylko jemu, ale także wszystkim osobom na najwyższych stanowiskach w CDU, CSU i SPD […]. Być może niektórzy z tych, którzy na niego nie zagłosowali, wcale nie chcieli, aby Merz przegrał, a »tylko« chcieli, żeby nie uzyskał pełnej liczby głosów. Ale spowodowali to, że już pierwszego dnia ta koalicja przeżyła polityczną katastrofę […]. Szkody wyrządzone przez tę nieodpowiedzialność można naprawić jedynie wytężoną i skuteczną pracą na rzecz kraju i jego mieszkańców”. Zu Recht!

Tak, zatwierdzenie przez Bundestag nowego kanclerza dopiero w drugim głosowaniu to niewątpliwie pierwsza wizerunkowa porażka Fryderyka Merza, jego partii i całej koalicji. A także pierwsza poważna oznaka słabości jego gabinetu i jego koalicji. Już widać, że ta koalicja, wymuszona wewnętrzną sytuacją polityczną i gospodarczą, będzie musiała mierzyć się w Bundestagu nie tylko z dość silną opozycją z AfD i z ww. partii radykalnie lewicowych, ale także z kilkudziesięcioma niezadowolonymi we własnych partyjnych frakcjach w Bundestagu. Zapewne utrudni to realizację niektórych zapisów koalicyjnej umowy – zwłaszcza tych dotyczących (w istocie kosmetycznego) ograniczenia niektórych zasiłków i innych „świadczeń socjalnych”, uzgodnionego drobnego obniżenia niektórych podatków czy poziomu nielegalnej imigracji. Bo w sprawach „zielonego ładu”, „polityki klimatycznej” i innych neo-sowieckich szaleństw władz UE, w tym władz RFN i tych w Paryżu i unijnej Brukseli, najpewniej żadnych „kontrowersji” i większych sporów nie będzie. Między innymi dlatego, że kolejny rząd RFN jest niestety swoistym politycznym zakładnikiem chorej eurokomunistyczno-zielonej ideologii i partii euro-bolszewickich Zielonych i mocno lewicowej SPD. Sehr schlimm!

Przepychanki

Podobno licznym posłom i działaczom CDU i bawarskiej CSU nie spodobały się rezultaty marcowych i kwietniowych negocjacji z SPD. A głównie to, że pomimo ciężkiej wyborczej porażki (zaledwie 16,4 proc. głosów), największej w powojennej historii SPD, ta partia otrzymała w zarząd aż siedem ministerstw – tyle samo co zwycięska CDU. W tym dwa ministerstwa z czterech najważniejszych – finansów i obrony. Niezadowolenie wzbudziły też metody działań przewodniczącego Merza i jego partyjnego sztabu w marcu i kwietniu br. Bo pominęli oni przedstawicieli władz kilku ważnych landów przy obsadzie poszczególnych resortów i ponoć nawet nie prowadzili z nimi żadnych konsultacji. A do tego jeszcze doszła krytyka sporej części polityków CDU i CSU dotycząca tzw. reformy hamulca zadłużenia. Czyli bezterminowego zawieszenia dozwolonego w skali roku limitu nowego zadłużenia państwa, co zostało przegłosowane z inicjatywy władz SPD i CDU w marcu br. – jeszcze przez stary Bundestag, ale już po „demokratycznych” wyborach z 23 lutego. Z kolei w przypadku sporej grupy posłów i działaczy SPD, ich niezadowolenie dotyczy ponoć między innymi „niesprawiedliwego” podziału stanowisk, które przypadły tej partii. A także zbyt dominującej roli grona bliskich współpracowników Larsa Klingbeila – od 6 maja wicekanclerza i szefa resortu finansów. Wśród byłych ministrów i wiceministrów z tej „socjaldemokratycznej” partii oraz ich zwolenników panowało duże niezadowolenie z powodu „braku rekompensaty” za ich utracone stanowiska, resorty i wpływy (wg faz.net). Sehr demokratisch also dumm!

W związku z powyższym dziennik „Nürnberger Nachrichten” zauważył, że „wielu znanych polityków, którzy chcieli kontynuować swoją karierę, musiało pożegnać się z polityką. Na przykład [niedawni federalni ministrowie] Karl Lauterbach i Hubertus Heil. A politycy aspirujący [do ważnych stanowisk w rządzie RFN], jak Armin Laschet z CDU i Saskia Esken z SPD, nie dostali szansy, choć zgodnie z tradycyjnymi zasadami powinni byli otrzymać stanowiska ministerialne. Szkoda niektórych z pominiętych kandydatów. Np. Norbert Röttgen z pewnością byłby doskonałym ministrem spraw zagranicznych. Zastosowana przez Merza i Klingbeila metoda [tworzenia gabinetu] jest też niezwykle interesująca, choć ryzykowna. Bo kiedy ostatnio gabinet rządu miał tak wielu członków z doświadczeniem w biznesie? Teraz jest aż ośmiu takich, którzy kierowali firmami”. Jednocześnie ten sam komentarz stwierdzał, że żaden poprzedni gabinet nie miał „tak wielu ministrów bez żadnego wcześniejszego doświadczenia w rządzie”.

To nie koniec napięć

Tak więc koalicyjna współpraca dawnych chadeków z socjalistami zapowiada się jako niełatwa i zapewne pełna potencjalnych sporów i konfliktów. Tym bardziej że narastają problemy gospodarcze, budżetowo-finansowe i zagraniczno-wojenne. A niemal jedyną dobrą dla rządu Niemiec wiadomością pozostaje od kwietnia znaczny spadek liczby wniosków o azyl w Niemczech – złożonych przez przybyszów z Azji, Afryki i innych miłośników niemieckiego socjalu w pierwszym kwartale br. Zanosi się też na dalszy brak szybkiej i wyraźnej poprawy sytuacji gospodarczej. Wydaje się to niemal pewne – przede wszystkim wskutek kurczowego trzymania się przez rządzących polityki „zielonego ładu”, podatków ETS i innych wynalazków i dyrektyw władz UE. W konsekwencji należy więc spodziewać się nadal bardzo wysokich kosztów energii i transportu, a także nadal wysokich i wciąż rosnących kosztów pracy i produkcji, co jeszcze ww. problemy i spory nasili. Ponadto w dłuższej perspektywie prawdopodobnym dodatkowym źródłem napięć w rządzącej koalicji okażą się też przyszłoroczne wybory w landach na obszarze byłej NRD – w Meklemburgii-Pomorzu (rządzonej od lat przez SPD) oraz w Saksonii-Anhalt – rządzonej przez CDU. Bo w obu tych landach może wygrać AfD, o ile wcześniej nie zostanie już całkiem zdelegalizowana i zakazana, a dobre wyniki mogą osiągnąć obie partie pokomunistycznej lewicy.

Autorstwo: Tomasz Myslek
Źródło: NCzas.info

image_pdfimage_print

TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć „Wolne Media” finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji „Wolnych Mediów”. Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.