Na dnie

Opublikowano: 12.05.2025 | Kategorie: Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 274

Większości bezdomny kojarzy się z kimś, kogo wyprasza się z tramwaju, bo brzydko pachnie. Kogoś, kto już się poddał i przestał dbać o siebie. Bardzo często ten zapach to wynik zżerającej nogi gangreny. Działacze Kancelarii zawożą takie osoby do szpitali, a te po kilku godzinach wystawiają ich na ulicę.

Jednak istnieje nie tylko bezdomność uliczna. Większość tych, którzy z powodu biedy, choroby, tragedii osobistych straciło dach nad głową, nie żyje na ulicy, tylko w samochodach, przyczepach, na działkach, w piwnicach, suszarniach. Niektórzy śpią na kanapach u znajomych. Większość gdzieś pracuje. Myją się na stacjach benzynowych czy w toaletach centrów handlowych. Dlatego większości bezdomnych nie sposób rozróżnić w tłumie. Ich nie da się policzyć.

Zwykle, kiedy próbujemy ich wyprowadzić z kryzysu, miasto domaga się wskazania, gdzie dana osoba przebywa. A to jest bardzo trudne, bo w większości miejsc, gdzie oni śpią, spać nie wolno. Nigdy nie zapomnę sceny, kiedy pani z OPS zderzyła się z rzeczywistością. Bezdomny umówiony na wizję lokalną wynurzył się z kanału ciepłowniczego i zaprosił urzędniczkę do środka. Ona, spłoszona, odparła, że już wszystko widziała.

Inny bezdomny – człowiek, który stracił wysokie stanowisko w ubezpieczeniach, stracił mieszkanie w kredycie, ale zachował modne ciuchy i wygląd człowieka majętnego – pokazał, że mieszka pod kościołem na ławeczce, bo biura, gdzie wbrew przepisom pomieszkiwał, pokazać nie mógł.

Dlaczego ludzie ulicy – ci, którzy żyją z „parkowania” samochodów, zbierania puszek czy po prostu z żebrania – nie śpią w schroniskach dla bezdomnych? Bo tam nie wpuszczają po alkoholu. Tymczasem człowiek ulicy pije, żeby się znieczulić, żeby przestać widzieć rzucane mu pogardliwe spojrzenia, by zapomnieć o własnym nieszczęściu i poniżeniu. Poznałem kiedyś człowieka, który mieszkał na ławce w parku, a gdy było zimno, spał po klatkach schodowych. Po rozstaniu z ukochaną żoną, która go odrzuciła i wzięła sobie innego, nie potrafił się już pozbierać. Odkąd wygoniła go z domu, sięgnął po alkohol i się totalnie zaniedbał. A spadł z wysokiego konia, bo wcześniej był wysokiej rangi urzędnikiem.

Alkohol bywa przyczyną bezdomności, ale częściej skutkiem załamania, krachu finansowego, licytacji mieszkania, rozpadu rodziny, zawalenia się czyjegoś życia. Wystarczy pogadać z bezdomnymi, aby się dowiedzieć, jak wielu jest wśród nich wartościowych ludzi, wykształconych, zdolnych, którym po prostu przytrafiło się nieszczęście, którzy się załamali i spadli na samo dno.

Większość z nich można by uratować, realizując program „najpierw mieszkanie”. Ale musielibyśmy być trochę bardziej miłosierni.

Autorstwo: Piotr Ikonowicz
Źródło: Trybuna.info

image_pdfimage_print

TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.