Pirania w Sanie i biegnący bambus nad Lubatówką

Opublikowano: 27.04.2025 | Kategorie: Ekologia i przyroda, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 725

Hydrobiolodzy z zaniepokojeniem zaobserwowali nad rzeką Lubatówką w Polsce (Podkarpacie, okolice Krosna) dzikie zarośla bambusa Bisseta, uznawanego w wielu rejonach świata za obcy gatunek inwazyjny. Niepokój ekologów budzi też pojawienie się w środowisku naturalnym miskanta olbrzymiego. W Sanie wyłowiona była pirania.

W publikacji w „Scientific Reports” po raz pierwszy opisano obecność dzikiej populacji gatunku bambusa Phyllostachys bissetii w Europie. Ostrzeżono też przed możliwą inwazją, jaką spowodować mogą miskanty — wysokie trawy sadzone jako rośliny ozdobne. „Istnieje pilna potrzeba podniesienia świadomości wśród ogrodników, hobbystów, sprzedawców i importerów roślin na temat zagrożeń dla środowiska wynikających z rozprzestrzeniania się roślin inwazyjnych” – zwracają uwagę autorzy artykułu. Bioinwazja jest łatwiejsza do zatrzymania, jeśli wcześnie się ją wykryje i szybko zareaguje.

„Nie podchodźmy niefrasobliwie do roślin, które uprawiamy w ogródku” – zaapelowała w rozmowie z PAP dr hab. Aneta Bylak, prof. Uniwersytetu Rzeszowskiego. Polska hydrobiolog bada głównie ekosystemy rzek karpackich. Z niepokojem opowiedziała, że niektórzy mieszkańcy pozbywają się resztek roślinnych ze swoich ogródków, wyrzucając je nad brzegami pobliskich rzek i potoków, licząc na to, że „woda to zabierze”. Hydrobiolog ostrzegła jednak, że to niefrasobliwe podejście – zwłaszcza, jeśli w ogrodach hoduje się gatunki obce — może być źródłem dużych problemów ekologicznych.

Badaczka wytłumaczyła, że bambus Bisseta pochodzi z Azji i w Europie jest gatunkiem obcym. „Cała grupa gatunków z rodzaju Phyllostachys jest nazywana »running bamboos« – to »bambusy biegnące«, czyli wręcz niemożliwe do zatrzymania” – opisała. Te bambusy pochodzą z Chin, wiele z nich jest mrozoodpornych i z łatwością rozprzestrzeniają się poprzez kłącza podziemne. „Takie bambusy nawet pod asfaltem są w stanie »przejść« na drugą stronę drogi” – zwróciła uwagę prof. Aneta Bylak.

Zaznaczyła, że jeśli ktoś chce hodować te rośliny w ogrodzie — powinien zainstalować bariery korzeniowe, aby bambus nie wymknął się spod kontroli. Uważać trzeba również z resztkami roślin, bo bambus może wyrosnąć nawet z fragmentu łodygi. „Nawet 10-centymetrowy kawałek nadziemnej łodygi może się ponownie ukorzenić” – wyjaśniła ekolog. I zażartowała, że nie ma co liczyć na to, aby w radzeniu sobie z inwazją pomogło nam sprowadzenie pand, dla których bambus jest przysmakiem.

Ryzyko inwazji niesie też uprawa miskanta olbrzymiego — wysokiej trawy ozdobnej. Ta roślina osiąga trzy metry i hodowana jest jako roślina ozdobna. Ekolodzy zauważyli, że kępy miskantów pojawiają się już nad polskimi rzekami.

Badaczka wytłumaczyła, że bambus Bisseta i miskant nie należą jeszcze w Polsce do roślin inwazyjnych, więc można je bez ograniczeń sprzedawać i kupować. Ale – bazując na doświadczeniach innych krajów – być może trzeba będzie je wpisać na listę gatunków obcych inwazyjnych, zanim zdążą się wymknąć spod kontroli. Bambusy i miskanty sadzone są czasem w ogrodach, bo szybko rosną, nie wymagają skomplikowanych zabiegów, wyglądają atrakcyjnie i tworzą zwarte, zielone parawany osłaniające ogród przed oczami przechodniów. To, co dla właścicieli przydomowych ogrodów może być plusem, dla dzikiej przyrody może być wielkim minusem: łatwość namnażania i rozprzestrzeniania się rośliny sprawia, że bioróżnorodność na terenie przez nią opanowanym szybko spada.

Do obcych gatunków inwazyjnych należy również nawłoć kanadyjska, klon jesionolistny, niecierpek gruczołowaty, kolczurka klapowana, a nawet orzech włoski.

Prof. A. Bylak opowiedziała również o obcych gatunkach zwierząt, z którymi zetknęła się w swoich badaniach polskich rzek. Badacze spotkali np. żółwie czerwonolice — które prawdopodobnie znudzeni właściciele uwalniali do środowiska, nie domyślając się, że są one ogromnym zagrożeniem dla bioróżnorodności. „A raz nawet w Sanie złowiliśmy piranię. Na szczęście był to niegroźny gatunek roślinożerny, a poza tym jako pochodzący z tropików, nie przeżyje u nas zimy” – zapewniła.

Prof. Aneta Bylak poinformowała, że za usuwanie obcych gatunków inwazyjnych w Polsce odpowiadają władze samorządowe. To je należy poinformować o zaobserwowaniu gatunków obcych zagrażających bioróżnorodności. Zdjęcie siedliska z geolokalizacją można również wysłać do Instytutu Ochrony Przyrody PAN, który prowadzi ewidencję gatunków obcych.

Autorstwo: Ludwika Tomala (PAP)
Źródło: NaukawPolsce.pl

image_pdfimage_print

TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. Baltazar Bombka 27.04.2025 22:59

    A co z rdestowcem japońskim? Jest tak powszechny że mało kto bierze go już za obcy gatunek inwazyjny.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.