Liczba wyświetleń: 908
Na debacie prezydenckiej w TV Republika stawiło się dziesięciu kandydatów, a jednemu nie pozwolono wziąć udziału, chociaż przybył. Zabrakło Biejat i Trzaskowskiego. Pojawili się za to Zandberg, Senyszyn, Jakubiak, Woch, Bartoszewicz, Stanowski, Mentzen, Braun, Hołownia i Nawrocki. Pojawił się też Maciak, ale nie został wpuszczony do studia. Debata była wyjątkowo żywa i momentami zabawna, głównie za sprawą Krzysztofa Stanowskiego.
Tematami były bloki zatytułowane Bezpieczeństwo, Gospodarka, Służba zdrowia, Polityka międzynarodowa. Zaczęło się od happeningu Marka Jakubiaka, który przyniósł do studia karton z podobizną Trzaskowskiego. Co ciekawe, w sprawie pewnego nietaktu w tym geście, interweniował Grzegorz Braun. Jakubiak uznał, że w „tekturowym państwie, tekturowy kandydat” wydawał mu się adekwatny, ale Trzaskowskiego później usunął.
Średnio wypadł Artur Bartoszewicz, chociaż temat gospodarki powinien go premiować. Hołownia nie wniósł niczego nowego, chociaż jak zwykle trening w roli prezentera TVN dawał mu trochę nieznośną lekkość obycia z kamerą. Grzegorz Braun był sobą i było zarówno eurofederastach, eurokołchozie, jak i o „Fuhrerinie” von der Layen.
Narrację wielu kandydatów rozbijał Stanowski. Kiedy Bartoszewicz zaproponował budowę lotniskowca, Stanowski przebił go dwoma okrętami tego typu. „Lotniskowce” stały się zresztą znakiem rozpoznawczym kilku wypowiedzi. Jakubiak, który wypadał lepiej, niż Końskich, proponował ich już… siedem.
Ciekawa była dyskusja o euro. Poza Joanną Senyszyn, żaden kandydat nie widzi potrzeby integracji tego typu. Bez sensu była dyskusja o służbie zdrowia, do której prezydent praktycznie nic nie ma. Hołownia, który mówił o „natychmiastowym” zebraniu ekspertów, ma przecież takie możliwości jako ważny koalicjant i marszałek Sejmu, więc przypominało to jego słynną obietnicę o lekarzach dzwoniących z troską do pacjentów z pytaniami o stan ich zdrowia z poprzedniej kampanii.
Hołownia zaczepiał w tym temacie Mentzena, strasząc odpłatną służbą zdrowia i płatnymi studiami. Riposta Sławomira Mentzena była jednak logiczna i dość dla Hołowni bolesna. W sumie debata żywa, momentami zabawna (Stanowski cytujący książkę „Rafał” i spotkanie Trzaskowskiego z rekinami w czasie nurkowania, przed którymi uciekł).
Powoli rozkręcał się Woch, momentami gubiła się Senyszyn, trema trochę zjadała Bartoszewicza. Nieźle wypadał zdroworozsądkowy w wielu elementach Zandberg, ale daleko mu do formy i powiewu świeżości sprzed 4 lat. O „prezydencką” postawę i pewien dystans wobec kontrkandydatów starali się Braun, Mentzen i Nawrocki. Mentzem kilka razy podkreślał, że ma największe szanse na wygranie w II turze z Trzaskowskim, co biorąc pod uwagę poglądy widowni „Republiki” wydaje się zabiegiem dość sprytnym.
Poważny wymiar debaty, zabijał Stanowski, który np. na pytanie o ilość płci wynalazł ich 4 i poparł przykładami: Hołownia – facet z jajami, Trzaskowski – facet bez jaj, Biejat – normalna kobieta i Senyszyn – kobieta z jajami. Ta ostatnia Stanowskiemu nawet za to… podziękowała. W temacie „ilości płci” Braun przypomniał, że za stwierdzenie, że „są tylko dwie płcie i dewiacje”, został w PE ukarany. W sumie niczego nowego nie było, ale „wygrany” na swój sposób był każdy, kto się na debacie stawił.
Źródło: NCzas.info
W mainstreamowych portalach albo cisza, że Maciaka nie wpuścili, albo piszą, że go zabrakło wymieniając obok Biejat i Trzaskowskiego, ale nie piszą dlaczego.
Co to za debaty jak wpuszczają kandydata co tylko oglądalność zwiększy, bo żeby z wyborów na prezydenta robić sobie żarty -Stanowski to nie jest to obrazą stanowiska prezydenta?
A kandydata, który oddolnie się stara to nie wpuszczają?
Tak samo to, że kandydaci sobie wybierają, gdzie wystąpią, a gdzie nie. Trochę taki teatrzyk dla ludzi połączony z marketingiem – kto się lepiej zaprezentuje i przyciągnie więcej głosów.
Maciaka nie tylko nie wpuszczono, ale również nie podano powodu dla którego OLANO ciepłym moczem głos ponad 100,000 obywateli którzy oddali na niego głos w procesie selekcyjnym.
Zbiegło się to z oszczerczymi zarzutami jakie pojawiły się w necie, sugerującymi rzekome powielanie rosyjskiej propagandy – w myśl zasady, że jak NIE jesteś za promowaniem legalnego mordowania ludzi, czynności zwanej wojną, to jesteś agentem Putina. Oczywista tępa logika Systemu, uprawiana na ogłupianym Narodzie.
Jednak jest to o tyle ciekawe, że przecież podobne tezy, jeżeli nawet nie identyczne, głosi Braun. Co również można by go szkalować i podciągać fałszywie pod prorosyjskość. A jakoś nikt nie miał obiekcji, aby wystąpił. A wobec Maciaka mieli.
To jak to jest, podwójne standardy czy tylko banalne wykonywanie poleceń banksterskich bossów?
Swoją drogą szacun dla Brauna. Jako jedyny wstawił się za Maciakiem, zarówno w trakcie jak i po debacie. Cała reszta milczała jak zaklęta.
Szkoda zachodu. Te wybory to czysta szopka. Nie mówiąc już o tym, że jeśli nagle zacząłby wygrywać, choćby w sondażach, jakiś niewłaściwy kandydat, to by go z miejsca uwalili, tak jak w Rumunii. W Polsce taka procedura nie będzie jednak konieczna.
Zwycięzca też jest znany z góry i będzie nim Trzaskowski. Wynika to z niereformowalnej głupoty tych, którym nie szkoda czasu na wyborcze jasełka. Ludzie ci permanentnie nie pamiętają, co się dzieje, kiedy pełnię władzy ustawodawczej i wykonawczej ma wyłącznie jedna opcja polityczna. W nagrodę natychmiast, kiedy będzie to tylko możliwe, czyli w roku 2026 pozbędą się zbędnych wpływów pod postacią 800+.
Przybędą za to nowi, różnorodni obywatele, których trzeba będzie gdzieś zakwaterować. I którym trzeba będzie wypłacać hojne zapomogi, będące wielokrotnością jałmużny zwanej „zasiłkiem dla bezrobotnych”. Ci, którzy potrafią się modlić, natychmiast powinni zacząć to robić. Modły należy wznosić w intencji niewplątania Bulandy w wojnę, co prezydent, będący równocześnie naczelnym dowódcą sił zbrojnych, może znacząco przyspieszyć.
Ale wszystko to „wyborcy” uświadomią sobie dopiero w chwili, kiedy na konta przestaną wpływać zapomogi na dzieci a na łby zaczną spadać pierwsze rakiety.
Irfy,
Racja. Trzaskowski to piesek globalistów i wiadomo że to on ,,wygra,, A ogłupiały motłoch i tak ni w ząb nie kuma kto naprawdę pociąga za sznurki…No ale ,,przedstawienie,, nadal musi trwać….na ,,TITANIKU,, też orkiestra grała do końca…
Najgorsze jest to że oni wszyscy po za Maciakiem za militaryzacją pieją! Nie widzą problemu w przekraczaniu 3% a nawet 5% PBK na zbrojenia. Dużo ekonomistów o tym pisało i to udowadniali, jednym z nich był Alberto Alesina, ważna praca na ten temat to „Growth in a Time of Debt” tak więc nie są to z powietrza wzięte teorie. A oni jak idioci chcą pchać kasę w czarną militarną dziurą – podczas gdy w kraju nie ma dnia bez zwolnień grupowych…