Liczba wyświetleń: 791
Podczas wywiadu dla Polsatu News szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Dariusz Łukowski, przyznał publicznie, że w przypadku konfliktu zbrojnego Polska dysponuje zapasami amunicji artyleryjskiej wystarczającymi zaledwie na tydzień intensywnych walk. Ta szokująca deklaracja padła w kontekście dyskusji o stanie bezpieczeństwa Polski i gotowości kraju do stawienia czoła potencjalnym zagrożeniom militarnym. Co więcej, w tym samym wywiadzie generał zadeklarował gotowość Polski do przystąpienia do konfliktu zbrojnego w przypadku rosyjskiej agresji na państwa bałtyckie.
Niepokojące wyznanie szefa BBN nabiera szczególnego znaczenia w świetle faktu, że Polska od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę przekazała znaczną część swojego uzbrojenia i amunicji na rzecz ukraińskich sił zbrojnych. Chociaż pomoc ta była niezbędna z punktu widzenia strategicznego i moralnego, doprowadziła do poważnego uszczuplenia polskich zapasów wojskowych.
Przekazanie Ukrainie znacznej części polskiego uzbrojenia, w tym czołgów, systemów obrony przeciwlotniczej i amunicji, było strategiczną decyzją podjętą w obliczu rosyjskiej agresji. Jednakże konsekwencją tej pomocy jest obecne osłabienie własnego potencjału obronnego Polski, co w obliczu napiętej sytuacji w regionie budzi uzasadnione obawy o bezpieczeństwo kraju.
Sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, że zakontraktowane przez Polskę nowoczesne systemy uzbrojenia, które mają zastąpić sprzęt przekazany Ukrainie, dotrą do kraju dopiero za kilka lat. Dotyczy to między innymi czołgów Abrams, myśliwców F-35 czy systemów obrony przeciwlotniczej Patriot. W międzyczasie Polska pozostaje z ograniczonymi zapasami i osłabionym potencjałem obronnym.
Proces zamówienia i dostawy nowoczesnego uzbrojenia jest długotrwały i zwykle zajmuje od 3 do 5 lat. W kontekście obecnych napięć geopolitycznych to niepokojąco długi czas. Rosja, świadoma tych ograniczeń, może potencjalnie wykorzystać ten okres przejściowy do własnych celów strategicznych.
Tymczasem Rosja nie tylko odbudowuje swój potencjał militarny nadszarpnięty w wyniku wojny z Ukrainą, ale także uważnie śledzi publiczne wypowiedzi polskich polityków i wojskowych. Informacja o tygodniowych zapasach amunicji artyleryjskiej czy braku nowoczesnych systemów przeciwlotniczych stanowi dla Kremla niezwykle cenne dane wywiadowcze.
Publiczne ujawnianie informacji o stanie zapasów militarnych i możliwościach obronnych kraju może być strategicznym błędem, dostarczającym przeciwnikowi istotnych danych o słabościach polskiej armii. Jest to szczególnie problematyczne w sytuacji, gdy Polska znajduje się w okresie przejściowym — stare systemy sowieckie zostały już przekazane Ukrainie, a nowe zachodnie jeszcze nie dotarły.
W tej sytuacji jedyną realną gwarancją bezpieczeństwa Polski wydają się być zobowiązania wynikające z artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Jednak i tutaj pojawiają się wątpliwości. Wypowiedzi niektórych amerykańskich polityków sugerujące możliwość ograniczenia zaangażowania USA w obronę Europy budzą uzasadniony niepokój. Dodatkowo, napięcia handlowe między UE a USA oraz plany budowy europejskich struktur obronnych niezależnych od NATO mogą tylko pogłębić te obawy.
Amerykańscy politycy coraz częściej sygnalizują oczekiwanie, że Europa powinna w większym stopniu odpowiadać za własne bezpieczeństwo. Problem polega na tym, że budowa skutecznego europejskiego systemu obronnego to długotrwały proces, wymagający dekad spójnej polityki i znacznych nakładów finansowych.
Obecna sytuacja bezpieczeństwa Polski jest więc daleka od komfortowej. Z jednej strony kraj stoi przed realnym zagrożeniem, z drugiej — jego możliwości obronne są poważnie ograniczone. W tej sytuacji kluczowe wydaje się przyspieszenie dostaw już zakontraktowanego uzbrojenia, pilne uzupełnienie zapasów amunicji i części zamiennych oraz wzmocnienie obecności sojuszniczej w Polsce i regionie.
W obecnej sytuacji geopolitycznej Polska nie może pozwolić sobie na wieloletnie oczekiwanie na dostawy uzbrojenia. Systemy obronne są potrzebne teraz, a nie za pięć lat, gdy sytuacja międzynarodowa może być już zupełnie inna.
Pozostaje mieć nadzieję, że decydenci odpowiedzialni za bezpieczeństwo państwa podejmą odpowiednie działania, zanim będzie za późno. W przeciwnym razie możemy stanąć w obliczu dramatycznego scenariusza, w którym Polska — mimo sojuszniczych zobowiązań — nie będzie w stanie skutecznie bronić ani siebie, ani swoich sojuszników. Wojna na Ukrainie dobitnie pokazała, jak istotne są zapasy amunicji i sprawny sprzęt bojowy, a deklaracje szefa BBN potwierdzają, że Polska w tej kwestii ma poważne problemy.
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl
Wbrew pozorom jest to bardzo dobra wiadomość. Gdyby amunicji wystarczyło powiedzmy na dwa albo trzy miesiące, to państwu w tym czasie mogłaby się udać przynajmniej częściowa branka. Połączona z wysłaniem na śmierć co najmniej kilkudziesięciu tysięcy nieszczęsnych rekrutów, których udało się ująć i wcielić. A tydzień to akurat tyle, żeby ten domek z krowich placków całkowicie się rozpadł.
W tym czasie państwo nie zdoła wyrządzić zbyt dużych szkód. Zanim wydrukują „karty powołań”, zanim dostarczą je na pocztę, zanim wyślą (listonosze też będą przecież nawiewać), to się skończy amunicja. I wtedy już na luzie zachodni urządzą sobie z carem jakąś nową Jałtę. Owszem, potem będzie ciężko i dziadowsko. Owszem, zapachnie PRL-em. Ale przynajmniej większość obywateli przeżyje i nie będzie żyła na gruzach, do tego z kilkuset tysiącami byłych żołnierzy z PTSD.
Piękna gadka Pana trzygwiazdkowego generała. Godny następca wytresowany na zachodzie a teraz Kierownik BBN czyli Biura Baranów Nieuków. By być generałem we współczesnym świecie nie wystarczy zaliczyć kilka pseudo uczelni wojskowych ale potrzeba znajomości historii 1 i 2 wojny światowej oraz wszystkich konfliktów po 2 drugiej wojnie światowej. Niestety wszystkim Polskim generałom oraz ministrom Obrony Narodowej jest to obce. Tu nie wystarczą dobre chęci i pseudo patriotyzm. Czy Oni mają świadomość tego iż żeby móc wydawać to trzeba najpierw zarobić. Pieniędzy nie da się wymodlić. Nie przyszło Panom do głowy jako polakowi iż nie należy lekkomyślnie wydawać pieniędzy na zakupy amerykańskiego złomu wojskowego.
Od 30 lat oferowałem produkcję wszelkiego sprzętu dla wojska. W Solidarnej Polsce nigdy nie stworzono nawet projektu przepisów dających możliwość, innowacji i możliwości zarabiania konkretnych, większych pieniędzy dla wszystkich chętnych, łącznie z państwem. Potem należy zająć się rzeczywistą i realną możliwą modernizacją armii Polskiej i jej uzbrojenia, ale w większości produkowanego w Polsce. To ludzie Solidarności doprowadzili do wadliwych przepisów dla armii, zniszczyli polską obronność, narzucając polityków ignorantów jako ministrów. Stworzyli szumnie i buńczucznie Akademię Sztuki Wojennej. Co do gwaranta polskiej bytności to armia USA i NATO jest zamknięta na wszelką dyskusję o zmianie doktryny i wymianę posiadanego uzbrojenia na takie, które sprosta zadaniu pokonania wrogiej armii. Ignoranci w USA i NATO nie dopuszczają do siebie myśli, iż dzisiejsza wojna manewrowa na pełną skalę jest w stanie zakończyć się na niekorzyść USA i NATO w ciągu 48 godzin. Armia musi być odpowiednio wyposażona w sprzęt, który z racji swoich cech konstrukcyjnych daje przewagę nad wrogiem.
W kwestii obronności nie powinniśmy iść w rozbudowę ilości żołnierzy, ale w jakość wyposażenia.
Kieruję się następującymi regułami: 1 Ile kosztuje dany sprzęt. 2 Czy szybko porusza się po drogach utwardzonych i po bezdrożach. 3 Czy widzi przeciwnika w dzień i w nocy oraz z jakiej odległości. 4 Jak silne ciosy jest w stanie zadać przeciwnikowi i z jakiej odległości. 5 Jak silne ciosy przeciwnika może wytrzymać.
Co do konkretnych pojazdów bojowych i eskortowych oraz czołgów na kołach o masie do 40 ton są przewidziane jako podstawa, którą wspomagają pojazdy bojowe i eskortowe oraz czołgi na gąsienicach o masie do 70 ton. Pojazdy na kołach poruszają się z prędkością do 130 km/godz, pojazdy na gąsienicach poruszają się po drogach utwardzonych z prędkością do 110 km/godz, oszczędzając przy tym paliwo ale tylko poruszając się po utwardzonych drogach bo w ciężkim terenie będą spalać paliwo jak inne. Można by było zmniejszyć czas reakcji i przesunąć lżejsze wojska o trakcji kołowej na 80 do 100 km od granicy. Zaś ciężkie o trakcji gąsienicowej na 100 do 120 km od granicy. Tak, by miały czas 40 minut na rozwinięcie szyku bojowego poza granicami miasta. Oczywiście te pojazdy muszą być produkowane w całości w Polsce, gdyż żadna armia nie dysponuje takim sprzętem. Moglibyśmy podjąć produkcję nowego typu uniwersalnego okrętu bojowego oraz nowego typu okrętu desantowego, wyposażonego w 25-metrowy most umożliwiający wyjazd wozów bojowych na zupełnie nieprzygotowany do tego brzeg np. skaliste wybrzeże. Siedemdziesiąt procent kadłuba uniwersalnego okrętu bojowego można by wykorzystać do transportu różnych wyjątkowo zjadliwych chemikaliów lub jako statek ratunkowo-szpitalny. Śmigłowiec bojowy w wersji lądowej i morskiej pokładowej, gdzie jedna z wersji lekki myśliwiec eskortowy posiada zdolność zniszczenia jednocześnie na raz 8 szt śmigłowców USA AH-64 Apache LOngbow.
By je zbudować, potrzebne są prywatne wytwórnie uzbrojenia, które będą nośnikiem innowacji, ale będą też współpracować z państwowymi zakładami w celu zwiększenia wydajności produkcji. Skutek uboczny powstania prywatnych wytwórni uzbrojenia: powstanie minimum dwadzieścia pięć tysięcy nowych wysoko płatnych miejsc pracy. Za eksport części tego sprzętu można by kupić wiele sprzętu dla wojska którego nie damy rady wyprodukować sami.
Myślę iż gdybyśmy rozpoczęli przygotowania do budowy nowego prywatnego przemysłu zbrojeniowego to w roku 2030 rozpoczęly by się pierwsze dostawy sprzętu z seryjnej produkcji.
Ale by to osiągnąć musimy mieć całkiem nowe podejście do wykorzystania sił zbrojnych wyposażonych w uzbrojenie, jakiego nie posiada nikt. Szkoda iż tu na WM nie ma działu uzdrowienie polityki i uzdrowienie Armii. Myślę, że dopóki Polacy nie przyjmą do wiadomości, iż największym przyjacielem Polaka może być drugi Polak, a jeszcze lepiej Polka, bo z tego mogą być tak bardzo potrzebne dzieci i nie koniecznie z prawego łoża, bo najważniejsze, że będą nasze, polskie. Jeśli Polacy tego nie zrozumieją, pozostaje dać na mszę za coś, co kiedyś nosiło miano Polska ale bez żadnych plugawych dopisków i za ludzi ją zamieszkujących. O wszystko trzeba umieć dbać, a szczególnie o ludzi, bo w dzisiejszych warunkach likwidacja Polski będzie ostateczna i nieodwracalna.