Pierwsza praca

Opublikowano: 25.09.2024 | Kategorie: Historia, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 1377

Który chłopak kiedyś, a być może i teraz, nie marzył o rowerze? Co prawda, teraz chłopcy chcieliby mieć „Jamahę”, „Beemwicę”, a skromniejsi „górala” ze wszystkimi bajerami. Dla mnie, tuż po wojnie, szczytem marzeń był zwykły rower, nawet używany. Posiadaczem takiego roweru był Tadek Ścibor, mój kolega z ulicy Siedleckiej, który gotów był go sprzedać za 150 zł.

Zacząłem kombinować, jak zdobyć te pieniądze. Wcześniej z chłopakami z mojej ulicy zbieraliśmy forsę na prawdziwą piłkę, bo szmaciankami (obszywanymi w pończochy, kłębkami ścinek z różnych materiałów stanowiących surowiec do produkcji barwnych chodniczków babci Emilowej) a później – gąbkówkami z rozbitych niemieckich czołgów, nie wypadało już grać.

Pieniądze pracowicie zarabialiśmy, wybierając i czyszcząc z zaprawy cegły z wypalonego budynku sokołowskiego magistratu u zbiegu ulic Siedleckiej, Repkowskiej i Długiej. Pan Głązek odkupywał je od nas po 50 groszy za sztukę i zawoził budującym się na sokołowskich ulicach mieszkańcom miasta. W taki sposób pan Witkowski na obrzeżach sokołowskiego getta zbudował pierwszy w Sokołowie zakład naprawy samochodów.

Uzbieraliśmy 100 zł i komisyjnie, w składzie „Cieślik” – Stefan Kupisz, „Jan Duda” – Janek Patejczuk i niżej podpisany „Parpan”, udaliśmy się na ulicę Długą do księgarni pani Sudarowej, gdzie na wystawie leżała nasza upragniona skórzana piłka z czerwoną jajowatą dętką, zakończoną długim wentylem. Zakup uczciliśmy lemoniadą z rozlewni wód gazowanych Stefana Burcharda z Niecieckiej, nabytą za resztę w sklepiku pani Nowakowej przy ulicy Długiej.

Niebawem interes cegłowy się skończył, zaś zbiorowe cele ustąpiły indywidualnym potrzebom. Skupiłem się na zdobyciu środków na zakup roweru od Tadka Ścibora i patefonu od Michała Langowskiego. Mama załatwiła mi pracę odpowiadającą mojej sprawności i temperamentowi. Miałem zgłosić się do pani Leokadii Tyburowej pracującej w Miejskiej Radzie, wielce zasłużonej dla sokołowskiej kultury organizatorki życia teatralnego. Od pani Leokadii dostałem zeszyt z nazwiskami i adresami członków PPR, w którym była informacja o czasie i miejscu zebrania i którą to informację w odpowiedniej rubryce każdy podpisywał. Za ten podpis dostawałem 1 zł. Problem w tym, że członków PPR było niewielu, a i zebrań nie zwoływano często, więc długo musiałem czekać na upragniony rower.

Tadek – wiedząc, że mam zagwarantowaną pracę, wypożyczył mi go do celów służbowych. Po każdym objeździe mieszkań członków PPR musiałem rower odprowadzić na ulicę Siedlecką – by nie osłabić mojej chęci zakupu.

W ciągu jednego dnia objeździłem cały Sokołów i Przeździatkę, a potem bez zbędnych formalności, po wykonaniu pracy otrzymywałem pełne i nieopodatkowane wynagrodzenie. Nie tak jak teraz, papierów garść, a pieniędzy i tak nie dostaniesz.

Gdyby dzisiaj jakiś rezolutny chłopak chciał zarobić na „górala”, jeszcze bardziej by się zmartwił, gdyż spadkobierczyni PPR w Sokołowie, ma chyba mniej członków jak w 1947 roku, a i o zebraniach niewiele wiadomo.

Po kilku miesiącach wizyt w mieszkaniach Bukowickiego, Buchalskiego, Metra, Suchty, Wójcika, Wasia i innych, spłaciłem rower i z fasonem zajechałem na Mały Rynek, pod okno mojej blond – księżniczki, z nadzieją na wspólną wycieczkę pod „Zieloną”, ale powąchałem tylko dym z Wickersa (połączenie roweru z motocyklem), którym odjechał z nią w „siną dal” – Tadek Lipski.

Autorstwo: Wacław Kruszewski
Źródło: Trybuna.info

image_pdfimage_print

TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. Dandi1981 27.09.2024 09:51

    Teraz sa inne czasy dzieci nie organizuja sie w grupy tylko siedza przed komputerami nie wykonuja zadnych prac zeby zarobic na pilke czy rower bo te dostaja od rodzicow za darmo jak wszystko czego potrzebuja a nawet tego nie chce im sie uzywac bo wysikek fizyczny to cos czego unikaja.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.