Liczba wyświetleń: 1468
Iran wezwał we wtorek 3 września „na dywanik” ambasadora Australii w Teheranie. Poszło o opublikowanie na stronie ambasady na Instagramie artykułu „popierającego prawa osób LGBT+”. Są jeszcze kraje, gdzie tego typu prowokacji się nie przemilcza.
„W związku z publikacją obraźliwych treści sprzecznych ze zwyczajami i kulturą Iranu i muzułmanów, ambasador Australii został wezwany” – napisano w oświadczeniu irańskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Ambasada Australii w Teheranie umieściła swój wpis o „prawach LGBT” w ostatnią niedzielę, 1 września. Od 2010 roku, w ostatni piątek sierpnia każdego roku, w Australii obchodzą dość dziwne „święto” Wear it Purple Day. To coroczny tzw. „dzień świadomości LGBTIQA+” przeznaczony dla „uświadamiania” szczególnie młodych ludzi w Australii. I właśnie z tej okazji pojawił się wpis ambasady.
Czciciele tego „święta” noszą fiolet, aby promować „różnorodność” i społeczności LGBTIQA+. Takie dzień rozpropagowała organizacja studencka, która z tej okazji tworzy różne „prezentacje” i „warsztaty”. Kolor fioletowy ma być sposobem na „zjednoczenie ludzi z różnych środowisk”. Takie dni są wspierane od początku przez władze federalne. Z „eksportem” są jednak problemy…
Próby zarażenia owym australijskim dziełem Islamskiej Republiki spotkały się z krytyką. Ambsada napisała na Instagramie: „Dzisiaj i każdego dnia naszym celem jest tworzenie wspierającego środowiska, w którym każdy, zwłaszcza młode osoby LGBTQI+, może czuć się dumny z bycia sobą”.
W odpowiedzi Ministerstwo Spraw Zagranicznych Iranu „zdecydowanie potępiło działania Ambasady Australii polegające na publikowaniu takich treści” przeznaczonych w dodatku dla Irańczyków. W Iranie homoseksualizm jest przestępstwem i wpis ambasady uznano za naruszenie norm tego państwa.
Autorstwo: BD
Na podstawie: „Le Figaro”
Źródło: NCzas.info
To Australia jeszcze istnieje?!
Zważywszy na ostatnią politykę kagańcowo-szprycową i bezwzględną samoizolację, z medycznego (nie mylić z rockefellerowskim) punktu widzenia Australijczycy dawno powinni wymrzeć, jak nie od szpryc, to od oddychania własnymi spalinami. A tu proszę, taka niespodzianka. Czyżby więc projekt (operacja) pt. „Koronawirus” w Australii nie został skutecznie przeprowadzony?
Chichoczę wesoło. Bo naprawdę jestem ciekaw, w jako sposób „zachodni”, szczególnie ci z Europy, rozwiążą ten wesoły dysonansik. Gdyż wygląda to tak, że albo ich ukochany islam, albo ich ukochani zboczeńcy.
Tych dwóch żywiołów połączyć się nie da. W islamie wszelkie „elgiebety” w najlepszym wypadku mogą trzymać mordy w kubeł i się zbytnio nie wychylać. Jak w Turcji. W najgorszym natomiast są zabierani do szkoły latania. Gdzie pobierają jednorazową lekcję szybownictwa z najwyższego budynku w najbliższej okolicy.
Dlatego naprawdę niezmiernie mnie interesuje, jak w takich Niemczech za przykładowo 10 lat będą wyglądały wszystkie te „parady godności”, czy inne pochody panów przystrojonych w kolorowe piórka? Oraz czy te pochody w ogóle przetrwają te 10 lat. Wraz z biorącymi w nich udział osobnikami.
To jasne, że czas zwyroli jest policzony.
Może trafi im się „okienko” w kolejnym eonie, lub w którymś z kolei, na krótko. O ile z takimi pragnieniami w ogóle będą mogli wytrzymać tak długi czas. W każdym razie będzie to bolesne trzymanie… 😉