Liczba wyświetleń: 2572
Na północnym wschodzie Polski kilka krajowych podmiotów łączy siły, aby zyskać konkurencyjność wobec wielkich sieci handlowych.
Jak informuje „Portal Spożywczy”, do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpłynął wniosek o koncentrację polegającą na utworzeniu wspólnego przedsiębiorstwa zakupowego. Siły chcą połączyć Zbigniew Paczóski i SPS Handel, czyli założyciele sieci Topaz, PGS (TopMarket) oraz Powszechna Spółdzielnia Spożywców „Społem” w Białymstoku.
Podmioty te działają na rynku detalicznego handlu spożywczego w Polsce północno-wschodniej i bazują na kapitale krajowym. Samodzielnie każdy z tych podmiotów jest zbyt mały, aby wynegocjować z producentami duże upusty cenowe, dlatego trudno im być konkurencyjnymi wobec wielkich sieci handlowych. Ma to zmienić połączenie sił. Sprawi ono, że wspólnicy zyskają większe rabaty i będą mogli obniżyć ceny w swoich placówkach handlu detalicznego.
Podmioty założycielskie tego sojuszu prowadzą po kilkadziesiąt sklepów w regionie, a niektóre z nich także hurtownie oraz punkty gastronomiczne. W ramach porozumienia zakupowego jest planowane także stworzenie marki własnej obejmującej część asortymentu.
Źródło: NowyObywatel.pl
„Samodzielnie każdy z tych podmiotów jest zbyt mały, aby wynegocjować z producentami duże upusty cenowe” – koncentracja kapitału czyli monopolizacja – czyli jeszcze niższe ceny za np. produkcję rolniczą. To monopolizacja/korporacjonizm/ są dzisiejszą zmorą. Trzeba dążyć do zwiększania konkurencyjności, a nie odwrotnie by ceny były niższe. Kosztem pracy rolnika jeszcze większy zysk dla pośrednika/hurtownika. No pięknie!
Dlatego powinny powstawać regionalne spółdzielnie przy współudziale rolników, tak by miejscowi wiedzieli co i od kogo jedzą.
Albo dotacje i tano, albo absolutny brak dotacji i cena rynkowa. Póki co Żyd się śmieje. Dotacje i drogo, więc Żyd może dwa razy taniej (choć wciąż trzy razy za drogo). Więc do kogo w tej sytuacji Polacy pójdą kupić?
@pikpok, do tego proponuję, by lokalni przedsiębiorcy taniej sprzedawali tej hurtowni, która obsłuży tylko polskie podmioty i drożej BlackRockowi/Vanguardowi (aka. tesco, carrefour, auchan, pierdonka).
Realia – niestety – są takie, że korporacje ponadnarodowe sprowadzają żywność z biednego południa, lub z Azji. Cena – nawet po uwzględnieniu kosztów transportu masowego – jest niższa, niż przy zakupie lokalnym.
Problem krótkoterminowy(za maks. kilkadziesiąt lat) polega na tym, że złotówka traci na wartości: nie jesteśmy potęgą technologiczną, a sprowadzanie „tańszej” żywności wykosi producentów. Europa szykuje obciążenie lokalnych rolników systemem ETS (podatek od CO2 🙂 ).
Problem dlugoterminowy(kilkadziesiąt-kilkaset lat): wyjałowienie gleb.
Obecny obieg materii jest zaburzony: minerały z pola trafiają na talerze, ale potem lądują w morzu. Natury nie da się oszukać dostarczaniem jedynie 5-7 pierwiastków w miejsce wyrwanej całej tablicy Mendelejewa. Opryski tylko odwlekają to, co nieuchronne.
Wg mnie: długofalowe rozwiązanie, to globalna wioska z pełnym recyclingiem-samowystarczalność na poziomie nowoczesnej osady.