Jak dobrze było w PRL-u!

Opublikowano: 14.05.2024 | Kategorie: Historia, Publicystyka, Publikacje WM

Liczba wyświetleń: 1857

Fragment listów od Witka do brata na emigracji sprzed ponad 40 lat.

27.10.1981 r.

Póki co zbieram do kanistra benzynę, aby mieć czym pojechać (i wrócić) do Krakowa. Kryzysowe trudności i kłopoty czynią codzienny żywot nader uciążliwym i nerwowym. Po należne przy jednorazowym tankowaniu 10 litrów benzyny stałem w kolejce od 14:00 do 21:00, co podobno jest jeszcze krótko w porównaniu z dużym miastem, gdzie samochodów też jeździ więcej. Onegdaj Asia na zmianę z teściową stały całą noc pod sklepem z butami, aby nabyć Magdzie buciki na zimę. Kilka dni temu zarejestrowałem się w „zeszycie” w sklepie mięsnym, rezerwując kolejkę po kartkowe mięso — jestem 1000-któryś z kolei, co daje mi szanse uzyskania przydziału (oczywiście po odstaniu ostatniego dnia w kolejce) gdzieś w pierwszej dekadzie listopada.

Buty jeszcze mam ubiegłoroczne, a ubranie udało się Asi kupić w Opatowie: wpadła do sklepu gdy przywieźli towar i złapała pierwsze lepsze — szczęście, że rozmiar akurat, bo inaczej trzeba by szukać takiego, co by się chciał na rozmiar zamienić. Metoda ta jest podobno już gdzieś praktykowana. Buty rzucono w tłum po parze, a wymiana następowała między zainteresowanymi szczęśliwcami. Kufajki nie wymagały już takich zabiegów, bo leżały jak ulał na każdym.

Jak więc widzisz, rozrywki są liczne i urozmaicone, rzec można, że nawet w nadmiarze, oby nie wymyślono nam bardziej przykrych. Oczywiście, czytając list nie wpadnij na pomysł zaopatrywania nas w jakieś artykuły, bo mamy jakieś rezerwy na czas jakiś. Jak będzie dalej — zobaczymy.

03.11.1981 r.

U nas jest jak jest, to znaczy prawie tak jak było, z tym że oprócz znanych z dawna nagich haków w sklepach mięsnych są jeszcze puste półki, a uciążliwości codzienne spotęgowały się wielokrotnie. „Kartek” na różne dobra mam pełen portfel, co wcale nie oznacza, że będę miał i dobra. Na razie jednak jakoś żyjemy i głodni nie chodzimy, bo kartofle latoś obrodziły nad podziw, co nie oznacza oczywiście, że są w handlu w ilościach wystarczających. Ale widocznie taki to na nas sposób.

Przygotował: Barnaba d’Aix
Źródło: WolneMedia.net

image_pdfimage_print

TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. Szwęda 14.05.2024 13:54

    Trzeba też przypomnieć tym, których nie było jeszcze wtedy na świecie albo byli bardzo młodzi, że cały ten tzw. kryzys to miał miejsce w 80-tych latach, bo już np. w 70 latach z wieloma rzeczami było lepiej niż dzisiaj, w 60 też nie było tak źle chociaż na pewno było sporo biedy i na pewno żyło się skromniej niż dzisiaj ale ludzie byli dla siebie życzliwsi, była większa ogólna kultura, mniej tych raków, żywność w sklepach nieskażona chemicznie…

  2. Flibusta 14.05.2024 19:09

    No ale przecież lata osiemdziesiąte i ich klimat wciąż stanowią doskonałą przeciwwagę do sytuacji dzisiejszej. I trzeba żeby tak było, bo można PRL-owskim sentymentom je przeciwstawiać. Lata 70-te to okres mojej młodości, od 15 do 25 roku życia. A już w roku 1980 pojawiły się niepokoje i braki, ale ja byłam już mądrzejsza i widziałam co się dzieje. Rozumiałam…

    Gdy teraz moje małe wnuki opowiadają mi dyrdymały uczone w szkole, to staram się prostować tylko niektóre. Dzieciom w szkole nie są potrzebne zadrażnienia polityczne. Ale starszym wnukom już nie popuszczam. Zaś komentarze do nauki o latach wojny i okupacji wciąż podaje moja mama mająca obecnie 93 lata, lecz sprawna intelektualnie i fizycznie.

  3. Barnaba d’Aix 14.05.2024 21:08

    W styczniu 1976 roku miałem wyjechać małym fiatem na kontrakt do Maroka. Polservice zaproponował mi 10$ USA (dziesięć) pożyczki na podróż. Nie przyjąłem, ale potem i tak musiałem Polservice’owi płacić w pierwszym roku 15% wynagrodzenia brutto, a potem 30%. Mapa drogowa Europy w Polsce była nieosiągalna, kolega przywiózł mi z wycieczki do Budapesztu, tam były. Jako prowiant na drogę najlepsze by były konserwy, ale w sklepach mięsnych już w 1975 r. było pusto. Koleżanka z pracy, której wuj był dyrektorem wojewódzkim handlu mięsem, po wielkiej protekcji załatwiła mi 3 szt konserwy turystycznej, zwanej „mielonką”. Za to w Maroku świetnie słyszalne radio z Wysp Kanaryjskich na okrągło nadawało reklamę polskiej szynki konserwowej jako najtańszej i najlepszej…

  4. rici 15.05.2024 11:44

    No Barnaba; miales dobre uklady. Ja jak w 1974 roku zaczalem wplacac na malucha to dostalem go dopiero po 4 latach. Konserwy turystyczne byly bardzo w tym czasie popularne ja co roku kupowalem kilkanascie sztuk, gdy wyjezdzalem pod namiot na wakacje.
    W tym czasie rowniez gdy mialem praktyke, a nie dostawalem II sniadania, to na koniec praktyki wyrownano mi to workiem kilkudziesieciu konserw, od rybnych po szynke konserwowa.

  5. Barnaba d’Aix 15.05.2024 21:43

    Witaj Rici. Nie chciałem PT czytelników zanudzać, ale ja miałem trabanta mocno używanego, a mój przyjaciel miał włoskiego fiata 126. No a ja złapałem Pana Boga za nogi i kontrakt na dwa lata. Zawarliśmy umowę: „machniom” trabanta na fiata na rok; ja po roku oddaję fiata i 200 dolców, a on oddaje mi trabanta, do którego przecież w Afryce części trudno się spodziewać. Obaj byliśmy szczęśliwi, bo ja pojechałem maluchem (do którego części też nie było) do Afryki, a on trabantem jeździł na rajdy w Polsce. Ale to detale. Tak, że z tymi układami nie było wesoło, a z tą turystyczną za protekcją tak było w końcu 1975 roku. W 1974 byłem jeszcze na wakacyjnym spływie kajakowym na jeziorach, turystyczna była prawie podstawą jadłospisu ( plus makaron, kasza, ryż). A potem pogarszało się prawie z dnia na dzień. A tę praktykę to miałeś w wytwórni konserw?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.