Liczba wyświetleń: 2221
Robert Farley, publicysta amerykańskiego portalu „19Fortyfive (1945)”, uważa, że konflikt między Stanami Zjednoczonymi a Chinami może doprowadzić do III i IV wojny światowej.
„Konfrontacja między Waszyngtonem a Pekinem prawdopodobnie nie zakończy się jednym decydującym starciem, ale doprowadzi do serii kampanii zbrojnych” – pisze w swoim materiale pt: „III I IV Wojna Światowa? Dlaczego Wojna Amerykańsko-Chińska Może Mieć Kontynuację?”.
Jego zdaniem, dwa wielkie mocarstwa mogą rozpocząć bitwę o Tajwan. „Jeśli siłom amerykańskim uda się pokonać Chińską Armię Ludowo-Wyzwoleńczą, nie sprawi to, że Pekin porzuci pomysł zjednoczenia z wyspą” – uważa Farley. Chińska Republika Ludowa zawrze tymczasowy rozejm z USA, a następnie uderzy ponownie, aby ponownie zająć sporny region, twierdzi publicysta.
„Nawet jeśli Chiny wygrają kampanię o Tajwan, nie zlikwiduje to fundamentalnych napięć ze Stanami Zjednoczonymi. Choć trudno przewidzieć reakcję państw azjatyckich na militarny sukces chińskiej armii, można założyć, że kraje takie jak Wietnam, Japonia i Korea Południowa będą po tym wydarzeniu dążyły do zacieśnienia sojuszu z Waszyngtonem. To stworzy scenę do kolejnego konfliktu” – czytamy w materiale.
Farley podkreślił też, że jakiekolwiek starcie zbrojne na zachodnim Pacyfiku miałoby katastrofalne skutki i zniszczyłoby infrastrukturę, powiązania finansowe i handlowe, które rozwinęły się między Azją a Ameryką Północną. Mimo wszystko wyraził również nadzieję, że ludzkości uda się uniknąć takiego scenariusza.
Jak czytamy na stronie portalu 19FortyFive, jego zespół redakcyjny składa się m.in. z ekspertów ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa narodowego, byłych decydentów politycznych, ekspertów ds. obrony, dziennikarzy, ekonomistów, ekspertów biznesowych. „Nie popieramy żadnej idei, żadnej politycznej ideologii” – piszą o sobie.
Na początku października Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza wysłała na Tajwan 38 samolotów wojskowych, co jest rekordową liczbą w ciągu jednego dnia. Ministerstwa obrony wyspy wydało dwa oddzielne oświadczenia, z których wynika, że 1 października 13 samolotów wojskowych znalazło się w strefie obrony powietrznej Tajwanu, w tym 10 myśliwców wielozadaniowych Shenyang J-16, dwa bombowce strategiczne Xian H-6 i jeden samolot wczesnego ostrzegania i kontroli przestrzeni powietrznej KJ-500. Później poinformowano, że Pekin wysłał kolejne 25 samolotów do strefy obrony powietrznej wyspy.
Tajwańska armia w obu przypadkach wysłała samoloty patrolowe w celu przeprowadzenia obserwacji, a także wydała komunikaty radiowe, żądając opuszczenia obszaru przez maszyny chińskich sił powietrznych.
Oficjalne stosunki między centralnym rządem ChRL a jej wyspiarską prowincją zostały zerwane w 1949 r., po przedostaniu się na wyspę sił Kuomintangu, dowodzonych przez Czang Kaj-szeka, pokonanego w wojnie domowej z Komunistyczną Partią Chin. Biznesowe i nieformalne kontakty między wyspą a Chinami kontynentalnymi zostały wznowione pod koniec lat 80. XX wieku. Od początku lat 1990. strony zaczęły kontaktować się za pośrednictwem organizacji pozarządowych – Pekińskiego Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Stosunków przez Cieśninę Tajwańską oraz Funduszu Wymiany w Cieśninie Tajpej.
Źródło: pl.SputnikNews.com
Jaka wojna o Tajwan? Kolejny „publicysta”, który pomylił realną wojnę ze strategicznymi grami komputerowymi. Nie, Chiny nie zajmą zbrojnie Tajwanu, gdyż mogłoby to zrujnować tajwański przemysł. Włącznie z powiązaniami handlowymi. A bez nich Tajwan jest zwykłą wyspą o powierzchni nieco większej od półwyspu krymskiego.
Amerykanie też żadnej wojny z Chinami nie będą toczyć. Powód jest prozaiczny. 95% składników antybiotyków i antybiotyków wykorzystywanych w USA produkowanych jest w Chinach. To samo z innymi lekarstwami i masą innych produktów. Owszem, armia Stanów Zjednoczonych może zacząć do Chińczyków strzelać, ale potem nie będzie miała czym leczyć rannych. Nie trzeba było oddawać władzy w ręce korporacji, które przeniosły cały przemysł do Chin.
Teraz to sobie Amerykanie mogą co najwyżej powywijać F35 i czasem kogoś zbombardować, żeby „potwierdzić mocarstwową pozycję”. Prezydenta albo dowódcę, który ośmieliłby się wydać rozkaz ataku na Chiny bardzo szybko spotkałby nieszczęśliwy wypadek. Być może jeszcze przedtem, zanim taki rozkaz zostałby wydany. Chcieliście „rządów korporacji i prywatnego kapitału” – to macie.