Niszczeje dziedzictwo narodowe

Opublikowano: 11.01.2009 | Kategorie: Kultura i sport

Liczba wyświetleń: 641

Porażka w sprawie ciechanowskiego zamku wiceministra Tomasza Merty, Generalnego Konserwatora Zabytków, przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie, znowu stwarza realną groźbę faktycznego unicestwienia tego bezcennego dla polskiej kultury zabytku.

Przypomnijmy, że zamek w Ciechanowie jest najlepiej zachowanym polskim zamkiem gotyckim, który grono osób związanych z PO zamierza faktycznie zniszczyć, stawiając w obrębie średniowiecznych murów dwa wielkie pawilony wystawowo – usługowe ze szkła i betonu, które by ten zamek unicestwiły jako zamek. Po prostu: zachowane w większości zamkowe mury zostałyby zdegradowane, stając się zaledwie tłem dla nowoczesnej kreacji nie mającej z zamkiem nic wspólnego.

Wiceminister przegrał przed sądem nie z powodów merytorycznych, gdyż jednoznacznie negatywna opinia Głównej Komisji Konserwatorskiej wobec tych barbarzyńskich zamierzeń była aż nadto wymowna, tylko z powodów czysto formalnych – rażących błędów popełnionych przez ministerialnych i terenowych urzędników.

I ta sprawa jest dobitnym przykładem na postępującą wręcz katastrofalną zapaść w zakresie ochrony narodowego dziedzictwa, gdyż mocno niepokojące sygnały napływają już z całego kraju.

Na naszych oczach przy bierności wojewódzkiego konserwatora zabytków dosłownie rozsypują się ruiny zamku Tenczyn w Rudnie pod Krakowem, zwanego kiedyś „małym Wawelem” i tylko grono społeczników desperacko usiłuje ten zabytek ratować. Walą się mury zamku we Wleniu – cennym pomniku polskości Śląska. Postępuje proces degradacji bezcennego gdańskiego zespołu staromiejskiego, gdzie za akceptacją wojewódzkiego konserwatora zabytków świadomie niszczy się zachowane średniowieczne mury i w każdą wolną lukę pakuje tandetne budownictwo ze szkła i betonu. Na Śląsku trwa unicestwianie pod budownictwo komercyjne elementów Obszaru Warownego Śląsk – największego zespołu polskich fortyfikacji wybudowanych w okresie międzywojennym. Usiłujący się temu sprzeciwić konserwator zabytków z Będzina przy absolutnej bierności MK i DzN został przez burmistrza po prostu zwolniony z pracy. W Lidzbarku Warmińskim za bezcen sprzedano na hotel budynki przedzamcza, o pozyskanie których bezskutecznie walczyła dyrekcja zamkowego muzeum. Degradacją jest zagrożony unikatowy Tykocin, przez zabytkowe centrum którego zmierza się przeprowadzić ruchliwą drogę.

Takich przykładów można przytoczyć coraz więcej i wskazują one, że najwyższy czas zacząć bić na alarm.

Smutny paradoks polega na tym, że dzięki niespotykanemu w naszych dziejach wyjątkowo długiemu okresowi życia w pokoju i – mimo wszystko – wzrostowi zamożności części chociaż obywateli Polska stanęła wobec dziejowej szansy uratowania ocalałego dziedzictwa narodowego i choćby częściowego odtworzenia polskiego historycznego krajobrazu i narodowych pamiątek, co instynktownie rozumie znaczna część społeczeństwa. Pisaliśmy już o mnożących się indywidualnych inicjatywach jak odbudowa od fundamentów słynnego zamku w Tykocinie przez pana Jacka Nazarko. Dzięki nieocenionemu Adamowi Orzechowskiemu z Nowego Sącza zrekonstruowano insygnia koronacyjne królów polskich. Słynny artysta – bursztyniarz Lucjan Myrta zgłosił gotowość odtworzenia korony wyrzeźbionej z jednej bryły bursztynu, którą przed wiekami miasto Gdańsk ofiarowało Janowi III Sobieskiemu. Nieliczne niestety samorządy lokalne (Siewierz, Stopnica, Olkusz, Sochaczew czy Puck) też podejmują dzieło ratowania narodowego dziedzictwa. Powstają fundacje i stowarzyszenia, które jak słynna Fundacja Zamek Chudów więcej robią dla ratowania zabytków niż państwowe służby konserwatorskie.

Takie poczynania powinny być monitorowane i wspierane przez państwo. Tymczasem prywatni inwestorzy i działacze nie chcą już żadnej ,,pomocy”, modląc się tylko, aby państwo czy samorządy im nie przeszkadzały. Jednocześnie zamiera działalność państwowych służb konserwatorskich w rezultacie ich upolitycznienia i rozbicia poprzez wprowadzenie na stanowiska konserwatorów miejskich i wojewódzkich ludzi nie mających właściwych kwalifikacji i uzależnienie ich od centralnych lub lokalnych politycznych układów. W efekcie na szczeblu centralnym rządzi porażająca niekompetencja, zaś terenowi konserwatorzy zabytków są albo niekompetentni, albo skorumpowani czy zastraszeni, lub – po prostu zwalniani, gdy są niewygodni dla lokalnego politycznego układu. Jest to zaledwie jeden z przejawów groźnej choroby jak rak toczącej nasze państwo, a polegającej na upolitycznieniu służb, które jak NIK czy służby ochrony państwa powinny być absolutnie apolityczne i ponadpartyjne, tymczasem stają się narzędziem do politycznych rozgrywek i mętnych interesów oraz rodzajem politycznego łupu do rozdziału wśród takiej lub innej politycznej koterii.

Polska nie jest państwem prawa, tylko – ustawowego bezprawia, skrytego za parawanem absurdalnego ,,prawa” uznaniowego, dającego urzędnikom nieomal władzę absolutną przy faktycznej zerowej ich odpowiedzialności.

Fatalna ustawa o ochronie zabytków z czasów Millera otworzyła świat konserwatorów zabytków dla osób niekompetentnych, zaś środowisko konserwatorów jest rozbite, zajęte jałowymi sporami merytorycznymi i pozbawione autentycznych liderów – autorytetów miary prof. Zachwatowicza. Nie ma żadnej jednolitej i spójnej polityki odnośnie narodowego dziedzictwa, którą by Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MK i DzN) kreowało i konsekwentnie realizowało, zaś organizacje pozarządowe rangi Polskiego Narodowego Komitetu ICOMOS wykazują zdumiewającą ignorancję i bierność.

Wszystko zależy od lokalnych układów i siły przebicia na szczeblu centralnym. Tam, gdzie jakimś cudem w terenie dobrało się grono rozumnych ludzi, jeszcze coś można zwojować, jak w słynnym Kodniu, gdzie ksiądz Wódz we współpracy z rozumnym wójtem odbudowuje zamek Sapiehów i rewitalizuje dawne miasteczko. W większości wypadków mamy sytuację podobną do tej w Gdańsku, gdzie już tylko lokalny oddział Towarzystwa Opieki nad Zabytkami (TOnZ) desperacko walczy o powstrzymanie niszczenia zespołu staromiejskiego.

Polska jest chorym państwem i zły stan narodowego dziedzictwa jest tylko jednym z tego symptomów. Potrzebne są pilnie radykalne zmiany przede wszystkim prawne, w tym opracowanie i uchwalenie nowej ustawy o ochronie zabytków, tylko nie widać politycznej siły zdolnej do ich dokonania. Raczej na pewno nie jest zdolny do tego układ PO – PiS, zajęty samowyniszczającą wojną. Polska pilnie potrzebuje nowej politycznej siły zdolnej do autentycznego uzdrowienia całego kraju. Inaczej także i narodowe dziedzictwo dalej będzie ulegało unicestwieniu.

Autor: Waldemar Rekść (członek zarządu gdańskiego TOnZ)
Źródło: Niezależny Serwis Informacyjny

image_pdfimage_print

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. mr_craftsman 11.01.2009 11:12

    sprawa z zamkiem Tenczyńskich w Rudnie to skomplikowana rzecz – główne role dotychczas odgrywały – ambicje radnych, „patriotów” co to sami nic nie zrobią, a innym nie dadzą, oraz sprawy dziedziczenia i własności.

    ostatnio zamek niemal na 100% odzyskali spadkobiercy Potockich (chociaż możliwe są jeszcze zawirowania, jak to w Polsce), którzy deklarowali chęć współpracy z lokalną społecznością.

    niestety byłby to rzadki przypadek rozumnego inwestora.

    niestety często górą są nowobogaccy byznesmeni, wielcy inwestorzy z zagranicy (o których nikt nie słyszał) i chciwi i ambitni radni i lokalni politykierzy.

  2. krystynagaga 11.01.2009 20:19

    „Polska jest chorym państwem i zły stan narodowego dziedzictwa jest tylko jednym z tego symptomów” – a jak ma byc, kiedy stanowiska poczywszy od samorzadow do prezydenta sa obsadzone przez nibyPolakow ? Czy im moze zalezec na naszym dziedzictwie narodowym? Wprost przeciwnie !

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.