Liczba wyświetleń: 1179
Opisane wydarzenie miało miejsce naprawdę, 9 czerwca 2019 r. około godziny 12:00 w Poznaniu przy skrzyżowaniu ulic Wroniecka, plac Wiosny Ludów i Szkolna.
Podczas całego zdarzenia, biernie towarzyszyło nam około dwieście do czterysta osób siedzących w ogródkach, w knajpach, stojących na przystankach, i setka idących w swoich kierunkach spacerowiczów.
Słoneczna niedziela wypchnie niejednego człowieka z domu. Byleby opuścić cztery monotonne ściany. Jedni idą do kina, oderwać się od tego świata, zatopić myśli w innej rzeczywistości. Drudzy wybierają restauracje by choć raz na jakiś czas, nie gotować w domu. Są i spacerowicze, lubujący dotleniać organizm i wchłaniać witaminę D. A jednak będąc pochłonięci czymś innym niż prozą życia, zwracamy uwagę na świat dookoła nas? Czy jesteśmy wyczuleni na to, co się dzieje poza czubkiem naszego nosa? Najwidoczniej, nie!
I tu zachęcę każdego do dyskusji. O ile potrzebne będą komentarze, pod sytuacja która miała miejsce w Poznaniu.
Gdzieś w połowie ulicy Wronieckiej, zatrzymałem żonę i córkę, widząc małe, może dwuipółletnie dziecko, w czapce z daszkiem, umorusane lodami, zapewne czekoladowymi, chodzące samopas.
Ruszyliśmy za dzieckiem, szukając wzrokiem rodziców, idących być może w tyle za dziewczynka, lub siedzących gdzieś w zasięgu wzroku. Miarka się przebrała gdy dziewczynka, jak się później okazało, zniknęła za rogiem kamienicy. Pobiegliśmy jej śladem i zobaczyłem jak idzie wąskim pasem guzowatych znaczników, centymetry od torowiska. Żona w ostatniej chwili zatrzymała zbiega, ten malutki krok i mała weszłaby na skrzyżowanie dwóch ulic i trasy tramwajowej, w samym centrum miasta Poznań. Ledwie sto metrów od ratusza.
Przystanęliśmy ze zbiegiem, wzywając policję. Uspokajaliśmy dziewczynkę mówiąc, dość głośno, że mama na pewno już idzie, że zaraz przyjdzie. Te głośne słowa pocieszenia i bransoletki żony uspokoiły małą uciekinierkę, wyrywającą się szukać mamy. Szczęściem po paru minutach zadzwoniła policja z wiadomością, że matka dziecka już idzie.
W życiu nie widziałem tak przerażonego rodzica. Jako rodzic siedmioletniej dziewczynki, łatwiej jest mi zrozumieć kobietę, która gdy tylko zobaczyła córkę bezpieczną, wybuchnęła płaczem. Dodam, że kobieta nie przyszła sama, tylko z jeszcze dwiema pociechami w wózku. Z czego uciekinierka to żywe srebro, które zapewne trudno było upilnować. Przy trójce dzieci, naprawdę chwila nieuwagi wystarczy. Moja matka wychowała trzech synów, więc niejedno o trudach takiego rodzicielstwa słyszałem i dlatego nie oceniam w żaden sposób mamy naszej małej bohaterki.
Dlaczego to właśnie ta mała pociecha jest bohaterka? Bo może otworzy wam oczy na to kim się staliście?
Znieczulonych, zapatrzonych w czubek własnego nosa, w dupie mających świat i innych.
Czy ktoś zainteresował się umorusanym berbeciem biegającym pośród ludzi, w upalne niedzielne południe?
Czy ktoś widział małą, krucha istotę, idąca dziesięć centymetrów od śmierci?
Czy ktoś zawrócił uwagę na małe dziecko idące ewidentnie w stronę ulicy?
Przez około dziesięć minut nikt nie zainteresował się małym brzdącem biegającym samopas, w samym centrum ponad półmilionowej aglomeracji.
Autorstwo: Mirosław Kulasiński
Zdjęcie: stevepb (CC0)
Źródło: WolneMedia.net
To nie jest niestety znak naszych czasów. Pamiętam, że odwaliłem kiedyś podobny numer mojej mamie. Działo się to latem 1989 roku w Zakopanem. Miałem wtedy niecałe 5 lat. Mama stała w kolejce do jakiegoś sklepu na Krupówkach. Z racji tłoku kazała mi zaczekać przed sklepem. Nie wiem jak to się stało ale oddaliłem się z pod tego sklepu. Pamiętam epizody ze swojego życia mniej więcej tak od 2 roku i wiem, że nie była to moja pierwsza samowolka, gdyż wcześniej potrafiłem wstać pierwszy o świcie, ubrać się i ruszyć po wsi na wycieczkę oddalając się szacunkowo nawet na ponad kilometr od domu i wrócić nim rodzice wstali. ale zawsze znajdowałem drogę z powrotem, choć pewnie towarzyszył mi nasz pies, który oddałby wtedy za mnie życie. Mama z trwogą dowiedziała się o tym jak jej sam powiedziałem będąc już dorosłym 😉 Ale wtedy coś poszło lekko nie tak. Wpadłem w panikę i jedyne co przyszło mi do głowy to iść na parking, gdzie stał nasz UAZ z kierowcą. Mama pracowała wtedy w jednym ze schronisk w Tatrach i przyjechaliśmy do Zakopanego na zakupy. Uratował mnie rozbudowany zmysł orientacji w terenie, który mam do dziś, bo nieraz z racji pracy przychodziło mi z sukcesem przedzierać się gdzieś samochodem bez mapy i w czasach z przed nawigacji GPS dla plebsu. Wtedy w Zakopanem przez całą drogę nikt mnie nie zatrzymał. Nikt się nie zainteresował płaczącym dzieckiem, a to ponoć było inne społeczeństwo, inni ludzie. Czasy się zmieniają, czasem też całe epoki ale ludzie mentalnie absolutnie nie. Widzę to wielu aspektach.
Sam jestem ciezko chory, miedzy innymi POChP IV stopien i to juz 10 lat. Ale mimo to czesto, jak sie tylko da jezdze na rowerze. Wedlug mojego doswiadczenia sport i ruch to jedno z najlepszych lekarstw. Normalnie to po rownym moge przejechac maksymalnie kilkaset metrow, i musze zrobic pauze. Bardzo czesto gdy ludzie widza jak z trudem lapie powietrze, to podchodza i pytaja czy czasem nie potrzebuje pomocy. No ale nie mieszkam w Polsce, w Polsce gdybym sie nawet przewrocil, to powiedzieliby ze jestem pijany, i nikt by nie pomogl.
Było gdzieś napisane, że w czasach ostatecznych ludzie będą żyli tylko dla siebie i zaspokajania własnych wygód, potrzeb.
Może mi ktoś pokazać na mapie skrzyżowanie Wronieckiej, Szkolnej i Placu Wiosny Ludów w Poznaniu, bo jakoś nie widzę…
Coś o dzisiejszej znieczulicy niestety.
https://www.youtube.com/watch?v=A-dz1GawjAo
Jakbym był złośliwy, to bym napisał, że panika wynikała z 500-
Więc nie napiszę.
W każdym razie autor niech się cieszy, że nie dostał od rodziców dziecka opierdzielu i oskarżenia o porwanie, pedofilię itd itp bo i takie rzeczy widziałem. Strach się w takich sytuacjach angażować, bo ten świat jest już zdrowo pop…ny.
Mieszkam w UK i sprawa jest prosta. Zatem skoro jestem białym mężczyzna w średnim wieku i jak zobaczyłbym samotne dziecko to najbezpieczniej jest uciekać jak od zarazy. Po prostu mogę być posądzony o to że jestem pedofilem albo złodziejem albo cokolwiek. Najlepiej udawać że się nie widzi. Najbezpieczniej.
tez tak to odbieram: miałem już kilkakrotnie doswiadczenie znieczulicy, mimo to reagowalem: najczesciej w sytuacji jawnej agresji kogos wobec ktorej nie reagowal NIKT w centrum Krakowa, ludzie udawali ze NIC nie widza.