Liczba wyświetleń: 1760
Gdyby wybory mogły coś zmienić dawno by ich zabroniono. Uniwersalna zasada dotyczy nie tylko tak zwanych nowoczesnych demokracji ale też dyktatur. Wybory odbywają się niemal wszędzie na świecie i zawsze stanowią silną legitymizację władzy do jej sprawowania. W ostatnią niedzielę, wyjątkowo kuriozalny spektakl „wyborczy” miał miejsce w Korei Północnej.
Na terenie całej KRLD zorganizowano wczoraj tak zwane „wybory parlamentarne”. Było to wydarzenie polegające na obowiązkowym udaniu się do lokalu wyborczego i wrzuceniu do urny wyborczej kartki z wybranym już jedynym zresztą kandydatem. Nie trzeba nawet nic zakreślać! Koreańczycy z północy są bardzo sumienni w swoim „głosowaniu” i zwykle frekwencja oscyluje tam wokół niemal 100 procent.
W koreańskim parlamencie zwanym Najwyższym Zgromadzeniem Ludowym jest 687 deputowanych. Formalnie jest to najważniejszy organ w państwie, ale w rzeczywistości pełni w Korei Północnej funkcję reprezentacyjną, podobną do tej jaką w Unii Europejskiej pełni Parlament Europejski. Jest to więc organizacja raczej fasadowa, legitymizująca władzę rodziny Kimów, która niepodzielnie panuje w Korei Północnej od lat 40 ubiegłego stulecia.
Wybory w Korei Północnej odbywają się co 5 lat. W 2014 roku frekwencja wyborcza wniosła tam aż 99,97 procent. Udział w wyborach jest obowiązkowy dla wszystkich od 17 roku życia. Według instrukcji dla obywateli, po głosowaniu, odpowiedzialny wyborca powinien udać się na zewnątrz lokalu wyborczego i przyłączyć się do grup wiwatujących swoje zadowolenie z możliwości oddania głosu na „mądre kierownictwo kraju”.
Mieszkańcom Europy tak dziwaczne „wybory” mogą wydawać się czymś śmiesznym, ale możliwość delegowania swoich przedstawicieli w społeczeństwach nowoczesnych i tak jest mocno ograniczona ze względu na sile oddziaływanie propagandowe i sugestie sondażowe. Różnica między Koreą Północną, a tak zwanymi nowoczesnymi demokracjami nie jest wcale taka duża i polega głównie na szczelności tej propagandy na skutek zmian jakie wprowadził ostatnio Internet.
To dlatego właśnie w Korei Północnej Internet jest reglamentowany i cenzurowany. Oraz właśnie z tego powodu władze UE robią co mogą, aby pod pozorem walki o prawa autorskie, wprowadzić jednolitość przekazu również w cyberprzestrzeni. Podążanie za wzorcami zamordyzmu internetowego takiego jak te wytyczone w Chinach czy w Korei Północnej jest oczywistym kierunkiem w jakim zmierza obecne unijne prawodawstwo.
Gdy zadba się już o to czego ludzie mogą się dowiedzieć, a czego nie i odpowiednio się ich zastraszy, wybory mogą są już tylko formalnością, jak w Korei Północnej, na Białorusi czy w Rosji. Wynaturzony akt wyborczy, staje się wtedy papierkiem lakmusowym tyranii ubranej w piórka demokracji. Szczytowe osiągnięcie tej koncepcji to właśnie te niedzielne groteskowe wybory w KRLD.
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl
„zczytowe osiągnięcie tej koncepcji to właśnie te niedzielne groteskowe wybory w KRLD.” Korea… przyszłość demokracji 🙂