Życie seksualne wczoraj i dziś

Opublikowano: 11.03.2014 | Kategorie: Publicystyka, Seks i płeć, Wierzenia

Liczba wyświetleń: 1077

Wiek dwudziesty okazał się wiekiem kompletnej deprawacji obyczajów i w cywilizacji zachodniej (a nawet poza nią) kobiety stopniowo uzyskiwały dostęp do edukacji, zdobywały prawo głosu, prawo do posiadania własności i samodzielnego płacenia podatków, a wreszcie byliśmy świadkami rewolucji seksualnej.

Tymczasem od niedawna pojawiły się niesprawdzone pogłoski, że w Watykanie grasuje jakiś nowy rewolucjonista. Jak pisze Tomasz Terlikowski: „Lewica ma nowego idola – papieża Franciszka. Mają go także media, kreujące Ojca Świętego na takiego idola. Przypisują mu nieprawdopodobne poczynania, poglądy, cechy i zamiary.”

Demaskując te nadzieje oczekujących na nowy świt z Watykanu, Terlikowski poddaje analizie kilka mitów na temat papieża Franciszka:

– Lewicowy Franciszek zwolennikiem teologii wyzwolenia?

– Antyklerykalny Franciszek zmienia nauczanie Kościoła – przede wszystkim w kwestii rozwodów i obrony życia poczętego?

– Liberalny Franciszek wprowadzi kapłaństwo kobiet?

– Rewolucyjny Franciszek gruntownie zreformuje podstawy wiary?

– Ubogi Franciszek zajmuje się przede wszystkim zwalczaniem bogactwa wśród biskupów?

Tomasz P. Terlikowski rozbija w proch i pył ów fałszywy, sztucznie wykreowany wizerunek Franciszka. Pokazuje, jak odległy jest on od rzeczywistości, jak naiwny i szkodliwy. Jednocześnie dowodzi, że prawdziwy Franciszek jest znacznie ciekawszy od serwowanej nam medialnej podróbki…

Tyle w zapowiedzi książki, której nie zamierzam czytać, bo interesuje mnie mniej więcej tak bardzo, jak zachwyty niektórych ateistów nad papieżem Franciszkiem. Zmiany mentalności dokonują się pod wpływem nauki, a nie nauczania w Watykanie. Kapłani dokonują zaledwie heroicznych wysiłków, aby powstrzymać postęp. (Chociaż czasem niektórzy z nich sprawiają wrażenie zmęczonych tym pływaniem pod prąd.)

Faktyczne zmiany mentalności pokazuje odmowa wiernych w kwestii kontrolowania ich życia seksualnego.

Chciałem zatytułować ten artykuł „Życie seksualne cywilizowanych” ale jak się okazało tytuł został już wykorzystany przez autora recenzji filmu „Burza hormonów”. Autor recenzji oczywiście nawiązywał do wydanej w 1929 roku monografii Bronisława Malinowskiego „Życie seksualne dzikich”. Od tamtej pory opublikowano dziesiątki prac opartych na badaniach życia seksualnego w społecznościach prymitywnych, życia seksualnego małp naczelnych oraz spekulacji jak też mogło to życie wyglądać, gdy biegaliśmy jeszcze nago po sawannie.

Zdecydowałem się na tytuł „Życie seksualne wczoraj i dziś”, pamiętając jednak, że i wczoraj i dziś bywało i bywa różnie. W tym przypadku określenie „wczoraj” jest kategorią niebywale rozciągniętą w czasie i obejmuje zarówno prehistorię jak i starożytność, średniowiecze, a nawet czasy całkiem niedawne. Kontrolę seksualności podwładnych obserwujemy już w stadach małp, a im więcej cywilizacji, tym bardziej wymyślne metody zaglądania członkom stada do łóżek oraz rozprawiania się alfa samców z rywalami.

Rozwiązłość połączona z przemocą była zawsze przywilejem elit władzy, najeźdźców oraz innych grup przestępczych i tu warto być może przypomnieć, że rozpusta katolickiego kleru była jednym z tych czynników, które wywołały powszechne oburzenie na hipokryzję Kościoła i doprowadziły do Reformacji.

Kościoły protestanckie (oburzając się na hipokryzję i rozwiązłość kleru) nie tylko nie złagodziły nadzoru instytucji religijnych nad życiem seksualnym wiernych, ale wręcz go zaostrzyły.

Oczywiście nawet purytanizm stosował różne miary moralności dla pań i panów, domy publiczne były nadal ważną częścią ekonomii w ośrodkach miejskich, zaś panie, w zależności od statusu społecznego, mogły albo się sprzedawać, albo służyć swoim panom jako niewolnice, albo strzec ogniska domowego.

Wiek dwudziesty okazał się jednak wiekiem kompletnej deprawacji obyczajów i w cywilizacji zachodniej (a nawet poza nią) kobiety stopniowo uzyskiwały dostęp do edukacji, zdobywały prawo głosu, prawo do posiadania własności i samodzielnego płacenia podatków, a wreszcie byliśmy świadkami rewolucji seksualnej.

Rewolucja seksualna nie byłaby niczym nowym, gdyby nie rozwój medycyny i pojawienie się skutecznych środków antykoncepcyjnych. Na dziesięć lat przed publikacją w Londynie wielkiej monografii Malinowskiego, Margaret Sanger otworzyła pierwszą klinikę antykoncepcyjną w Nowym Jorku. Pięć lat wcześniej, w 1914, zaczęła wydawać “The Woman Rebel’ — poświęcony antykoncepcji miesięcznik, w którym po raz pierwszy pojawił się termin „birth control” i który miał stałą dewizę “No Gods and No Masters”. Nie trudno zgadnąć, że natychmiast oskarżono ją o pogwałcenie prawa i musiała na rok schronić się w Wielkiej Brytanii.

Margaret Sanger łamała obyczaje, ale oferty dostępnych środków antykoncepcyjnych były nadal bardzo skromne. Królowały prezerwatywy, których produkcja w Stanach Zjednoczonych stawała się atrakcyjną dziedziną przemysłu, jednak dopiero w połowie lat trzydziestych produkcja osiągnęła ponad 1.5 miliona sztuk dziennie.

Zabawne, gdyż akceptowany dziś nawet przez Watykan „kalendarzyk małżeński” był sensacją 1929 roku. Trzy lata wcześniej holenderski ginekolog, Theodoor Hendrik van de Velde, wydał książkę pod tytułem Het volkomen huwelijk (Małżeństwo doskonałe), w której pisał o potrzebie wiedzy o naszej seksualności i o pięknie udanego współżycia erotycznego. Był to również rok, w którym ukazał się drugi tom Mein Kampf, ale tylko jedna z tych książek znalazła się na liście książek zakazanych przez Watykan (i nie była to oczywiście Mein Kampf), co wskazywało niedwuznacznie jaki jest system wartości moralnych Kościoła katolickiego.

Rok 1930 przyniósł dwa ważne wydarzenia na tym polu: w Zurychu odbył się pierwszy Międzynarodowy Kongres Zwolenników Antykoncepcji, a w Wielkiej Brytanii biskupi Kościoła Anglikańskiego na konferencji w Lambeth niezwykle ostrożnie oświadczyli, iż w niektórych przypadkach może być usprawiedliwione stosowanie środków antykoncepcyjnych, ale w żadnym przypadku nie należy po nie sięgać powodując się „egoizmem, dążeniem do przyjemności, czy wygodą”.

Mało ale w porównaniu ze stanowiskiem Watykanu była to jednak rewolucja i w trzydzieści lat później, podczas Soboru Watykańskiego II, katoliccy zwolennicy uchylenia drzwi dla środków antykoncepcyjnych zastanawiali się nad pytaniem, „czy 30 lat wcześniej Duch Święty nie był jednak w Lambeth”. Po głębokim namyśle papież, Paweł VI, zdecydował się na ponowne usztywnienie stanowiska Kościoła wobec środków antykoncepcyjnych. Ponowne, gdyż przez moment zdawało się, że zwycięży zwykły zdrowy rozsądek.

Kardynał Roncalli został papieżem w roku 1958 i przyjął imię Jan XXIII co wywołało zdumienie, gdyż już wcześniej był papież o tym imieniu i został on zdjęty z urzędu w 1415 roku przez sobór w Konstancji. Początkowo jednak nikt nie podejrzewał, że ten stojący nad grobem dyplomata watykański planuje rewolucję podobną do tej, jakiej byliśmy świadkami dwa lata wcześniej w Moskwie z okazji XX Zjazdu KPZR. Kiedy w trzy miesiące po objęciu urzędu zapowiedział zwołanie soboru, jego decyzję przyjęto ze zdumieniem, ale bez niepokoju. Coraz większe zdumienie wywoływały jednak jego kolejne drobne kroki, wśród których było powołanie sześcioosobowej komisji do spraw kontroli urodzin. Wcześniej dziwnie często mówił o potrzebie wolności słowa, również w Kościele.

Do zmiany stanowiska w kwestii dopuszczalności środków antykoncepcyjnych części hierarchów Kościoła katolickiego oraz znacznej części laikatu skłaniały co najmniej trzy powody: dramatyczny wzrost liczby mieszkańców naszego globu i coraz bardziej powszechne przekonanie, że zahamowanie przyrostu naturalnego jest polityczną koniecznością. (Na początku XX wieku Ziemię zamieszkiwało niewiele ponad półtora miliarda ludzi, w połowie ubiegłego wieku dwa i pół miliarda, a w 1960 trzy miliardy), względy humanitarne – zezwolenie ludziom na samodzielne decydowanie ile chcą i mogą mieć dzieci, a wreszcie lęk, że w sytuacji, w której na rynku pojawiły się skuteczne i coraz tańsze środki antykoncepcyjne wierni mogą ignorować kościelne zakazy lub wręcz, że zakazy te mogą być jedną z przyczyn odchodzenia ludzi od Kościoła.

Historia wspomnianej tu Papieskiej Komisji Do Spraw Kontroli Urodzin wskazuje na rozmiary rozdarcia watykańskich hierarchów. Powołana przez Jana XXIII komisja opowiadała się za akceptacją środków antykoncepcyjnych przez Kościół katolicki. Wkrótce po śmierci Jana XXIII, jego następca, Paweł VI, zwiększył skład komisji najpierw do 15 osób, a następnie do 52. W miarę rozszerzania komisji ubywało w niej specjalistów świeckich a rosła liczba kapłanów. Nic dziwnego, że końcowe opinie były zdecydowanie negatywne i stanowiły podstawę opublikowanej w 1968 roku encykliki Humane Vitae, która przekreślała wszystkie nadzieje wiernych i przywracała status quo sprzed dyskusji soborowych.

Paweł VI był świadom podziałów i mimo wszystko używał ostrożnego języka, w 1995 roku Jan Paweł II nie bawił się już w ważenie słów. W encyklice Evangelium vitae wypowiedział otwartą wojnę. Na łamach paryskiej “Kultury” Antoni Pospieszalski pisał wówczas: “Jak było do przewidzenia encyklika wywołała falę protestów i gorzkiej krytyki, tym bardziej, że papież jest również bardzo krytyczny do świeckiego świata, w którym według niego panuje “kultura śmierci”. Gdyby to chodziło o zbrodnię ludobójstwa w Rwandzie, o milionowe gułagi w Chinach, klęskę głodu w Etiopii czy strzelanie policji do chmar urwisów w przeludnionym brazylijskim mieście, to oskarżenie byłoby słuszne. Ale w encyklice nie o to chodzi. Chodzi o nasze zwykłe, cywilizowane, demokratyczne społeczeństwo, przeważnie zachodniej kultury.”

Pisząc o rewolucji seksualnej dwudziestego wieku nie sposób pominąć ruchu hippisowskiego, który również był ewidentnie związany z pojawieniem się nowoczesnych środków antykoncepcyjnych. Ten ruch, otwarcie nawołujący do promiskuityzmu, powiązany z narkotykami i buntem społecznym, w naturalny sposób wywoływał gwałtowną reakcję sił konserwatywnych. W rzeczywistości w swoich skrajnych formach był dość marginalnym zjawiskiem społecznym, ale dla kościołów i polityków konserwatywnych stanowił potężny argument. Ci moraliści, epidemię AIDS przyjęli jak żarliwie wymodloną karę ze strony sprawiedliwego Boga.

Tymczasem w społeczeństwach zachodnich większość ludzi po prostu uznała środki antykoncepcyjne za dobrodziejstwo cywilizacji, radykalnie zmieniające nasze obyczaje seksualne, nie prowadzące jednak do powszechnej rozwiązłości. Prawda, wraz z laicyzacją i dostępnością rozwodów radykalnie zwiększyła się liczba rozbitych rodzin i dzieci nieślubnych. Te ostatnie jednak na szczęście przestały być dyskryminowane, zaś małżeństwo przestało być wyrokiem. (Co nie oznacza, że rosnąca liczba rozbitych rodzin nie stanowi poważnego problemu społecznego.)

Instytucje religijne najbardziej obawiają się, że akceptacja środków antykoncepcyjnych może prowadzić, do rozwiązłości seksualnej, ta zaś uważana jest za całkowity rozkład moralności. Warto zastanowić się co oznacza rozwiązłość. Ciągle słyszy się o coraz wcześniejszej inicjacji seksualnej młodzieży. Czy tak jest rzeczywiście? Przypomnijmy, że wiek zawierania małżeństw w starożytnym Rzymie wynosił 14 lat. (Nie wspominając tu o Indiach, czy krajach arabskich, gdzie był, a w niektórych krajach nadal jest, jeszcze niższy.) Wczesna inicjacja nigdy instytucji religijnych nie przerażała, ich problemem jest wolność, a nie wiek.

Bronisław Malinowski opisywał przedmałżeńską swobodę seksualną trobiandzkiej młodzieży. (Długo oraz bezskutecznie głowiono się potem nad pytaniem jakie tam stosowano środki antykoncepcyjne. Wszystko jednak wskazuje na to, że albo odwoływano się do dzieciobójstwa, albo Malinowskiego nabierano, co jak wiadomo, ” dzikim” w kontaktach z antropologami zdarza się często.)

Współcześnie natomiast, w cywilizowanych zachodnich społeczeństwach istotnie obserwujemy dość daleko posuniętą swobodę przedmałżeńskich kontaktów seksualnych. Toczy się oczywiście żywa dyskusja, nad pytaniem, czy jeśli dorośli zamkną oczy i nie będą o tym mówić to problem zniknie, czy też zgoła przeciwnie. Kościół i występujący w rolach polityków jego uczniowie stoją twardo na stanowisku, iż informacje o życiu seksualnym należy ograniczyć do przekazu, iż w nocy rączki należy trzymać na kołdrze, zaś młodzieży należy dawać do zrozumienia, iż lepiej kraść przedmioty o znaczącej wartości materialnej niż pocałunki.

Efektem tej oświaty jest niemała liczba ciąż uczennic liceów a nawet gimnazjów, co jest o tyle zrozumiałe, że maturę zdaje się w wieku dziewiętnastu lat, a jeszcze całkiem niedawno kobieta dwudziestoczteroletnia, która nie miała męża i dzieci uważana była za starą pannę. Ze względu na wydłużony okres nauki radykalnie przedłużyliśmy okres dzieciństwa, a dzięki dobremu odżywianiu przyspieszyliśmy czas dojrzewania płciowego.

Prawo (europejskie) karze za stosunki seksualne z dziećmi poniżej piętnastego roku życia. Zakłada się, że potem mamy już do czynienia z jednostkami dojrzałymi płciowo i zdolnymi do podejmowania samodzielnych decyzji o współżyciu seksualnym. To ostatnie jest oczywiście bardzo problematyczne, bo dojrzałość intelektualna i poczucie odpowiedzialności jest wśród nastolatków bardzo zróżnicowane i bardzo uzależnione od przygotowania przez rodziców i szkołę.

Założenie, że brak jakiegokolwiek przygotowania jest najlepszym przygotowaniem wydaje się być założeniem najgorszym i nawet pobieżne obserwacje wskazują niedwuznacznie, że ciąże nastolatek (jak również aborcje) trafiają się wielokrotnie częściej w rodzinach słuchających porad Kościoła. Powiedzmy sobie szczerze – bezpieczne związki to te związki młodych ludzi, które poprzedza wiedza zarówno o naszym ciele jak, o środkach antykoncepcyjnych oraz o potrzebie szacunku dla partnera/partnerki, ale również te, które są z wiedzą i przyzwoleniem rodziców.

Doskonale pamiętam mój szok kiedy ponad czterdzieści lat temu patrzyłem jak szwedzcy rodzice żartobliwie dopytują parę szesnastolatków czy zabrali wszystko co trzeba na wspólną wyprawę pod namiotem. Dziś podobne postawy rodziców zaczynają się pojawiać (i to również w małych miasteczkach i na wsiach), są jednak nadal rzadkością.

W efekcie młodzież przechodzi swoją inicjację seksualną dowiadując się o seksie w sposób wulgarny i niekompletny, często płacąc za beztroskę i głupotę dorosłych cenę najwyższą. Co więcej, rodzice nie mają tu niemal żadnej pomocy ze strony prasy, niewiele jest również sensownych poradników książkowych. (Nie można wykluczyć, że Trobiandczycy mieli tu znacznie więcej przejrzystych reguł inicjacji niż nasza dzisiejsza młodzież.)

Środki antykoncepcyjne radykalnie zmieniły nasze życie seksualne. Złagodziły obyczaje, wyzwoliły od lęku, uczyniły je bardziej partnerskimi. Kościół (nie tylko katolicki Kościół) uważa, że małżeństwo doskonałe to gorsze niż Hitler, gorsze niż miliony ludzi umierających z głodu, chorób i masowych mordów; te bowiem są jego zdaniem lepsze niż pokusy szatana namawiającego do bezpłodnej przyjemności. Nadal obowiązują odwieczne zasady: „Dał Bóg dzieci to da i na dzieci”, a jak nie, to można powiedzieć „Bóg dał, Bóg wziął”, „Nieznane są wyroki opatrzności”, coś o karze za grzechy, o uszlachetniającym cierpieniu, lub o niewinnych duszyczkach, które Bóg powołał do siebie.

Młode pokolenie coraz częściej odwraca się od tej „moralności” jednak państwo pozostające pod wpływem kleru nie odważa się na wprowadzenie wychowania seksualnego w szkołach, na informacje o etyce niezależnej, na jakąkolwiek pomoc, aby to nowoczesne życie seksualne było bardziej cywilizowane.

W Szwecji przeprowadzono niedawno duże badanie nad życiem seksualnym ludzi starszych. Na przestrzeni ostatnich 30 lat i tu bardzo wiele się zmieniło. Coraz więcej ludzi starszych (po siedemdziesiątce) nadal uprawia seks. Wśród żonatych mężczyzn ten odsetek podniósł się z 52 procent do 98, a wśród zamężnych kobiet z 38 do 56 procent). Co więcej, radykalnie wzrosła liczba osób samotnych, które szukają i znajdują sobie okazjonalnych partnerów.

Tak więc, nie tylko obniżył się wiek dojrzewania płciowego, ale radykalnie wydłużył się okres aktywności seksualnej. Jest to niebywale sympatyczne, oczywiście pod warunkiem, że nauczymy się tworzyć bardziej cywilizowaną kulturę życia seksualnego, które nie tylko jest bardzo istotną dziedziną naszego życia, ale podejrzewam, że łagodzi obyczaje znacznie lepiej niż moralizatorskie wysiłki wszystkich kapłanów razem wziętych.

Przed dyskusją o aborcji, która w odróżnieniu od seksu, nie jest niczym miłym ani pożądanym (chociaż czasem jest mniejszym złem), warto otwarcie rozmawiać o kulturze życia seksualnego. Wbrew temu co twierdzą ci, którzy w mękach dochowują celibatu i ci, którzy obok moralizatorstwa uprawiają pedofilię, nie chodzi tu tylko o samą technikę uprawiania miłości.

Cokolwiek powie lub zrobi papież Franciszek, rzeczywista rewolucja ma i nadal będzie miała miejsce w małych wsiach i miasteczkach, gdzie coraz częściej młode kobiety bez najmniejszego zażenowania pokazują się publicznie w bluzkach z krótkimi rękawami i charakterystycznym plasterkiem najmodniejszego (i podobno najlepszego) dziś środka antykoncepcyjnego. Na oko jest to zwykły plaster, nigdy nie widziałem na nim wizerunku żadnego papieża.

Autor: Andrzej Koraszewski
Źródło: Listy z naszego sadu


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

16 komentarzy

  1. drumcio 11.03.2014 13:20

    Drogi autorze, proszę przestać robić czytelnikom wodę z mózgu. WM to nie WP

    http://multibook.pl/pl/p/Michael-Jones-Libido-dominandi.-Seks-jako-narzedzie-kontroli-spolecznej/2650

  2. Jedr02 11.03.2014 17:03

    Co za zabawna sytuacja. Dzisiejszy człowiek myśli że jest wielce nowoczesny i światły jak spełnia swoje pragnienia seksualne, a tymczasem nawet małpy czy świnie to właśnie dokładnie robią i to od tysięcy czy nawet więcej lat 🙂 Dzisiejsza kultura przypomina po prostu bardziej wyrafinowaną kulturę małp. Wartości te same, tylko obudówka bardziej złożona.

    Nie każdy też kto dochowuje celibatu robi to w jakiś specjalnych mękach. Są ludzie którym udało się pokonać nawyki ciała i nie działają w ułudzie dla chwilowej przyjemności płynącej z seksu. Problem polega na tym że życie ludzi takich jak autor tego tekstu nie ma najmniejszego sensu i nie mają nic innego do roboty niż przez całe życie starać się mieć jak najwięcej tych swoich króciutkich chwil przyjemności. Niestety tacy ludzie wykazują się często taką arogancją że swoim hedonizmem chełpią się publicznie i obrzucają błotem rzeczy które negują ich hedonizm, często przypinając im fałszywe łatki by nie analizować czemu te rzeczy w ogóle to robią. Wystarczy powiedzieć zabobon i już nie trzeba analizować po co to jest.

    Oczywiście też nie popieram tutaj podejścia kościoła katolickiego, który zdaje się sam nie widzieć sensu kontroli życia seksualnego. Bo zresztą jak tu tego księża mogą nauczać? Wielu się w takie życie angażuje, a nawet jak nie to angażują się w inne dziwne czynności, jak chociażby spożywanie większych ilości alkoholu. Większośc nich zwyczajnie nie dąży do osiągniecia miłości do Boga, mimo że Jezus uznał ją za najważniejszą zasadę, tak samo jak wszyscy dążą do spełniania swoich pragnień. Jak więc mogą sensownie nauczać miłości do Boga, jak sami mają tylko miłość do robienia sobie dobrze?

    A zachwyt nad edukacją seksualną to istna parada oderwania od rzeczywistości. W Wielkiej Brytanii jest jeden z najbardziej rozbudowanych systemów tej edukacji w Europie, a mają jeden z najwyższych(chyba nawet najwyższy) współczynników w Europie nastoletnich ciąż. A Szwecja z rozkładającą się isntytucją rodziny to co za przykład? Co ludzie są w tej Szwecji szczęśliwi? Strasznie dużo prochów antydepresyjnych tam biorą, jak na takich uszczęśliwionych seksem.

    Życie oparte na próbach zadowolenia siebie jest zawsze pełne nieszczęścia i porażki, a nawet z góry skazane jest na porażkę, chwilowe sukcesy na tej ścieżce są zaś największym przekleństwem bo utrzymują taką zgubioną duszę dalej na tym torze.

  3. Bakaliowy_Muffin 11.03.2014 19:35

    To nasza decyzja, czy chcemy pozostać rozwiniętym gatunkiem małpy, czy stać się czymś więcej i odkryć prawdziwe szczęście.
    Ktoś kto się skupia na chwilowej przyjemności, ergo od szympansa niewiele się różni.
    Ba! Śmiem twierdzić że szympans ma lepiej z racji swojej niższej inteligencji, gdyż jak ma co jeść i z kim kopulować będzie zadowolony.
    Natomiast człowiek to bardziej złożona istota z znacznie większym potencjałem, dla mnie dziwne że są tacy co zadowalają się zapładnianiem samic i zaspakajaniem głodu.
    Swoją drogą, mimo pełnoletności jestem prawiczkiem. Nie czuję się gorszy z bycia 19 letnim świętoszkiem( jedno z łagodniejszych określeń).
    Nad żądzą cielesną można zapanować, a co do wyrażania uczuć… Przecież bycie w związku to nie tylko Seks. W technikum widzę masę dziewczyn chodzących w ciąży,
    w prawdzie przyrost naturalny jest potrzebny, ale też są potrzebni odpowiedni rodzice a młodzież która ledwo dorosła raczej nie jest zbyt dobrym materiałem.
    Młode nieodpowiedzialne pary w ten sposób przez własną głupotę niszczą swoje życie.
    Przecież jest tyle sposobów na życie, ja wybrałem drogę rozwoju osobistego.
    Zobaczę ile zdołam osiągnąć.

  4. matimozg 11.03.2014 23:12

    Czytając artykuł i komentarze przypomniała mi się jedna wypowiedź.
    http://www.youtube.com/watch?v=QYvcnRVBntw

  5. Blacha 11.03.2014 23:22

    Człowiek zacofany to taki który żyje dawnymi zasadami i ideami. Kiedyś w parze z tym szło brak zasad, brak kultury, wiedzy itp. gdyż cywilizacje rozwijały się więc określenie zacofany było obraźliwe.

    Dzisiaj gdy cywilizacja upada człowiek zacofany to ten który żyje ideologiami świata cywilizowanego a osoba nowoczesna to ta która popiera antycywilizacje.

    Trochę zagmatwane ale chyba rozumiecie co mam na myśli.

  6. Jedr02 12.03.2014 07:34

    @matimozg, są chyba lepsza źródła informacji niż ruski guru posługujący się sfałszowanymi pismami 🙂 Zresztą jego argumenty przeciwko onanizmowi brzmią dziwacznie nie precyzyjnie(za czym idzie conajmniej częsciowa błędność). Może lepiej tutaj zajrzeć do prawdziwych wed a nie pisanych na kolanie tj. zapoznać się chociażby z Brihat Traji. Można się tam spodziewać dużo bardziej naukowego opisu problemów nadmiernego pożycia seksualnego, a nie tylko o tym że sperma to kawałek mózgu i grożą nam larwy astralne.

  7. Jefferson 12.03.2014 10:23

    Drodzy komentatorzy! Cóż zatem jest tym zasadniczym celem w życiu, w czymże to ta “rozwiązłość” przeszkadza?

    @Jedr02: Ja bym powiedział – nie nowoczesny, ale wyzwolony. Wyzwolony spod jarzma dogmatu, bez zbędnego bagażu moralnych drogowskazów, mogący skupić się na zaspokajaniu potrzeb, a nie na zagłuszaniu wewnętrznego głosu. Jak takie zagłuszanie się kończy, to nam afery z udziałem kleru wyjątkowej obfitości przykładów dostarczają.

    @Bakaliowy: Ciekaw jestem ile będziesz panował nad swoją żądzą cielesną. Póki co – mocny w gębie. Obyś osiągnął jak najwięcej w tym swoim osobistym rozwoju (cokolwiek to oznacza), ale (sorry za wyrażenie) sperma bijąca do mózgu, to tylko kwestia czasu.

    Nie dorabiajmy teorii o jakiejś wyższej kulturze i zdolności hamowania popędów. Natura jednak jest silniejsza niż ludzka wola i prędzej czy później upomni się o swoje. Prawda jest taka, że w sferze seksualnej nie różnimy się wiele od zwierząt i celem zasadniczym istnienia człowieka jest przedłużenie gatunku, czyli prokreacja. Odczuwamy popęd, który jest czynnikiem naturalnym, inicjującym ten proces. Z chwilą gdy nasze potomstwo osiągnie samodzielność – nasze zadanie na tej planecie dobiega końca i żadne mętne dywagacje tego nie zmienią. To nasza przewaga intelektualna nad innymi stworzeniami pozwoliła osiągnąć dominację na Ziemi: wyeliminować wrogów naturalnych, przejąć kontrolę nad produkcją żywności i zapewnić sobie nieograniczoną wystarczalność. Dzięki temu, poza czystą prokreacją możemy też mieć coś więcej dla siebie, więc rozbudowaliśmy sferę społeczną. W miarę jednak rozrostu państwowości pojawiły się zakusy kontrolowania społeczeństw przez jednostki w postaci “drogowskazów moralnych”, a później wręcz “nakazów”. Ktoś sobie wydumał, że musi być jedna żona i to na całe życie, że kobieta to zło, bo kusi. Czyli zwykłe kompleksy jakiś beznadziejnych frajerów zaczęły zatruwać życie całym społeczeństwom. Najlepszym przykładem znów jest kler – obrońca moralności, którą sam depcze w najlepsze – przedstawiciel mentalności Kalego.

    Świat się zaczyna wreszcie wyswobadzać z tego zabobonu i przypominać sobie, że życie to nie żadna wielka misja do wypełnienia, tylko przedłużenie gatunku, które może być przy okazji całkiem przyjemne i spokojne. Krótko mówiąc: jak ktoś sobie dobrze nie por..cha, to mu durne pomysły do głowy przychodzą, a nierzadko ludzie przez to cierpią…

  8. lboo 12.03.2014 11:13

    @Jedr02: A można gdzieś dostać tłumaczenia dzieł ajurwedy na polski, bo przjrzałem internet, ale ani pdfowej wersji, ani drukowanej nie znalazłem.

  9. Jedr02 12.03.2014 17:39

    @Iboo, chyba po prostu nie ma tłumaczeń na język polski. Po polsku fajnym wprowadzeniem może być książka Hansy Rhynera “Zdrowo, młodo i radoście z Ayurwedą”, bo w opozycji do większości jest konkretna i odnosi się do tekstów źródłowych, ba często pojawiają się oryginalne terminy, co jest bardzo istotne przy tłumaczeniach ze sanskrytu.

    Główne dzieła są za to dostępne po angielsku i zasadniczo bez znajomośći angielskiego nie da się poznać zasad ayurwedy dogłębnie. Z tego co mamy dostępnego po polsku to podstawowe zasady, i one są przydatne, ale to tak jakby próbować poznać fizykę po przeczytaniu jednego podręcznika. Aczkolwiek tutaj jest w ogóle o tyle trudniej bo żeby dostać naprawde dobrym lekarzem ayurwedyjskim, to trzeba nie tylko dużo poczytać, ale samemu to w pełni wdrożyć w swoje życie.

    @Jefferson
    Wydaje mi się że zbyt ochoczo wydajesz sądy o otaczającej Cię rzeczywistości. Patrzysz na malutki fragmencik rzeczywistości, na coś co znasz i na podstawie tego tworzysz opowieść na temat całej reszty. Podam na przykładzie jak ten błąd wygląda. 4 ślepców spotyka na swojej drodze słonia, jeden łapie go za kły, drugi za ogon, trzeci za nogę a czwarty za tułów. I zaczynają się kłócić jaki jest słoń. Pierwszy mówi że słoń jest podłużny i gładki, drugi że wąski, chropowaty i owłościony, trzeci że jest jak kolumna a czwary że jest wielki niczym ściana. Zaden z nich nie wie jaki ten sloń jest nie za bardzo jest w stanie to zbadać. Jaka jest szansa dla tych osób by zrozumieć jaki słoń jest? No jedyną szansą jest to że przyjdzie jakiś nie ślepy gościu który będzie widział całego słonia. No ale wracając do tematu, jeśli będziemy się opierać tylko na naszych obserwacjach i spekulacjach na ich podstawie to zawsze będziemy jak Ci ślepcy, może trafimy w naszych spekulacjach trochę bliżej rzeczywistości moze trochę dalej. Dobrze jest się więc odwołać do osób które widzą więcej i do pism które opisują tą rzeczywistosć, ja osobiście przyjąłem dlatego za autorytet literaturę wedyjską i osobę która zrealizowała istotę tych nauk. Wracając jednak do tego tematu, wysnułem teze o tym że na podstawie swoich doświadczeń uznałeś to co napisałeś. Na przykład teza o tym że natura jest silniejsza od woli człowieka. Myślę że to jest wniosek jaki wysnułeś ze swojego doświadczenia, z tego że Ty jesteś słabszy niż swoje pragnienia i z tego że ludzie w twoim otoczeniu też tak mają. Ale stworzyłeś z tej obserwacji zasadę, ja się tu nie zgadzam. Czemu się nie zgadzam? Bo w mojej obserwacji są ludzie którzy właśnie osiągają stan niezależności od swojej materialnej natury, sytuację w której oni są w stanie ją kontrolować, są po prostu wolni a nie niewolnikami swoich pragnień. Takich osób oczywiście nie jest wiele i osiągniecie stanu faktycznej niezaleźności od wszelkich ządz wymaga poważnego procesu duchowego. Ale jak będziemy patrzeć na sprawę tylko od strony pożądania seksualnego, to tutaj już raz że jest więcej osób dla których to nie jest taki problem to i dojście do tego stanu jest łatwiejsze. Ba, zresztą taki celibat może być nawet podyktowany bardziej subtelnymi żądzami.

    Spytałeś co uważam za zasadniczy cel w życiu w którym rozwiązłośc przeszkadza. Takim celem jest poznanie siebie samego – samorealizacja, zarazem więc realne poznanie sensu swojego istnienia. Co istotne poznanie sensu swojego istnienia, a nie przyjęcie go na podstawie swoich pragnień. Aczkolwiek sam brak rozwiązłości seksualnej przynosi korzyści też na mniej ambitnych polach. Oszczędza wielu problemów zdrowotnych, psychicznych, społecznych. Ile osób zniszczyło sobie kariery, rodziny przez realizacje swoich pragnień seksualnych? Słabość wobec jednych swoich żądz wzmacnia słabośc wobec innych. Dochodzi do tego że całe nasze życie do niewolnicza praca dla zadowolenia swoich żądz i co gorsza one nigdy nie chcą dać się zadowolić na dłużej, w większości przypadków ogranicza się to do kilunastu minut, czy to jeśli chodzi o seks czy o dobry posiłek czy może palenie cracku. Nie długo po zaspokojeniu pragnienie wraca i chce znowu tego samego. I tak w kółko całe życie. Cały czas trzeba przy tym ponosić konsekwencje spełniania tych pragnień a przy tym większośc czasu jednak szczęśliwym nie będąc. To co proponujesz to nonsens. Uwolnienie tych żądz to zniewolenie cżłowieka, zrobienie z niego bezwolnego sługusa swoich pragnień. To jest właśnie najgorsze w filozofii którą prezentujesz, wmawia ona ludziom że kontrola swoich pragnień do ograniczenia i kusi ich wolnością braku zasad. Niestety brak zasad prowadzi do degradacji świadomości i zniewolenia przez pragnienia zadowalania zmysłów. Człowieka kusiła wolność a stał się niewolnikiem.

    Oczywiście możesz skoncentrować swoje życie na przedłużeniu gatunku. Ale nie oszukuj ludzi że to będzie przyjemne i spokojne. Spotka ich wiele problemów. Spotkają ich choroby, startość, śmierć, problemy finansowe, problemy rodzinne, katastrofy naturalne, złośliwość innych ludzi itd itp. Będą musieli to wszystko przecierpieć, i po co? Po to by spłodzić potomstwo? Potomstwo spotka to samo a i tak w końcu wyginie. Nie byłoby naturalnym w konsekwencji twoich poglądów zauważyć że te potomstwo i tak wymrze i szkoda czasu na jego płodzenie? To co żyć dla swojej przyjemności? Znosić cały czas te wszystkie trudności, tylko po to by pewnego dnia umrzeć i nie istnieć. Fajnie.
    Może Ci się wydaje że z tymi swoimi ateistycznymi poglądami jesteś wyzwolony bo nie masz autorytetów czy odważny bo nie musisz wierzyć w Boga który Ci pomoże, ale one sa nonsesowne, ba ich naturalną konsekwencją jest nihilizm i tylko zakłamanie podyktowane materialnymi żądzami powoduje że nie widzisz tych konsekwencji i sztucznie nadajesz wartości swojemu bezwartościowemu życiu.

  10. Jefferson 12.03.2014 18:47

    @Jedr02: Nie bardzo widzę związek pomiędzy zaspokajaniem żądz a zniewoleniem. Musisz mi to bardziej wytłumaczyć, bo nijak mi się to nie dodaje. Chyba za dużo mądrych książek, a za mało życia jako takiego. Nie wiem jaką kondycję psychiczną i jaką zdolność samokontroli trzeba posiadać, by popęd seksualny było można w sobie zahamować. Nie wiem nawet jaki mógłby być tego cel – to znaczy wyobrażam sobie, ale nie widzę żadnego uzasadnienia. Oczywiście mówię o sytuacji typowej, a nie takiej, że ojciec pożąda córki, czy innych wynaturzeń. Jak wielu ludzi potrafi czegoś takiego konsekwentnie przestrzegać i po co w ogóle mają to robić? Piszesz o małpach i świniach, które to robią, a co w tym złego? Czemu ludzie tego po prostu nie robią, tylko dorabiają do wszystkiego zbędną ideologię? Ograniczam się do popędu seksualnego, bo jego hamowanie jest przyczyną wielu tragedii, a jest niczym nieuzasadnione – znów przykład kleru, który wykorzystuje swoją pozycję, by kontrolować społeczeństwo, dając jednocześnie zgoła odmienny przykład.

    Jest jedna namiętność, którą ludzie powinni się uczyć trzymać na wodzy, a która jest przyczyną całego ludzkiego nieszczęścia. Najgorszy grzech, z którego wynikają wszystkie inne: chciwość. Z chciwości ludzkiej wynika gros problemów tego świata, czego dowodów coraz więcej dookoła. Ludzie są zdolni do życia w symbiozie, bez moralnych drogowskazów, mądrych głów i autorytetów. Niegdyś już tak żyli.

    Nie bardzo rozumiem dwa ostatnie akapity. Chyba kolega odpłynął. Opisałeś problemy, które dotykają ludzi na co dzień, a co to ma wspólnego z moim wywodem? “Choroby, startość, śmierć, problemy finansowe, problemy rodzinne, katastrofy naturalne, złośliwość innych ludzi itd itp.”, to rzeczywistość, z którą się zmagamy na co dzień. Nie potrzebujemy dodatkowego problemu typu: religia zakazuje seksu. Zresztą połowa z nich wynika z ludzkiej chciwości.

    Tego, to już w ogóle nie czaję: ” Będą musieli to wszystko przecierpieć, i po co? Po to by spłodzić potomstwo? Potomstwo spotka to samo a i tak w końcu wyginie. Nie byłoby naturalnym w konsekwencji twoich poglądów zauważyć że te potomstwo i tak wymrze i szkoda czasu na jego płodzenie? To co żyć dla swojej przyjemności? Znosić cały czas te wszystkie trudności, tylko po to by pewnego dnia umrzeć i nie istnieć.” Właśnie nie szkoda, bo nasze istnienie jest częścią pewnego procesu, który zachodzi w przyrodzie. Naturalny mechanizm, który wywołuje w człowieku konieczność posiadania potomstwa, celem przedłużenia gatunku. Odczuwa to każda istota. Popęd seksualny jest tego celu inicjatorem. Wiąże się on z odczuwaniem dużej przyjemności. Zaspokojony pozwala zachować dystans do otoczenia, podnosi morale i samoakceptację. Trzeba mieć dużo samozaparcia, by go w sobie zagłuszyć – nie wiem, czy to w ogóle możliwe.

    A jakiez to wartości przyświecają twojemu “wartościowemu” życiu? Może to, że potrzebujesz nad sobą pana w postaci boga? Może to, że boisz się o to, że niczego po śmierci nie będzie i mechanizmem obronnym jest pokładanie nadziei w wymyślonych bożkach? Próbujesz przez całe życie przypodobać się wyimaginowanym cielcom, bez najmniejszej gwarancji bycia choćby wysłuchanym? Ja podziękuję za takie “wartości”. Wolę skupić się na zaspokajaniu żądz i oddawaniu się im w “niewolę”. Tam już byłem – niczego tam nie ma.

  11. lboo 12.03.2014 21:13

    @Jedr02: Dzięki za info. Z angielskim sobie poradzę, natomiast poziom zrozumienia skomplikowanego słownictwa zawsze jest lepszy w języku ojczystym.

  12. Jedr02 12.03.2014 22:13

    Jak ma się zaspokajanie żądz do zniewolenia? Tak że nie możesz świadomie decydować o swoich czynach a jesteś zmuszony działać zgodnie z tym co Ci zagra natura. Co Tu jest nie jasnego? Sam uważasz że trzeba jakieś nie wiadomo jakieś mocy by powstrzymać się od życia seksualnego. To jest twoim zdaniem wolność? Naprawde uważasz że jak musisz uprawiać seks to jes to wolność, a zniewoleniem jest jak ktoś nie musi tego robić i po prostu tego nie robi? To brzmi absurdalnie. Pragnienie zmuszające Cię do określonego działania, ogranicza twoją wolną wolę. Jest to chyba dosyć logiczne. Nie bycie sługusem takich pragnień jest zasadniczo formą realnej wolności, bo zwyczajnie robisz to co chcesz, a nie to do czego zmusza Cię natura, twoje uwarunkowania.

    Pisanie o świniach i małpach miałobyć porównaniem do ludzi. Chodziło o pokazanie że uprawianie seksu bez ograniczeń nie jest żadnym aktem rozwoju cywilizacji i istnieje przy jej braku.

    Przeszkadza Ci że dorabiają teorie, bo to nie jest teoria która Ci pasuje. Sam prezentujesz tutaj różne dorobione teorie, i po co to robisz?

    Ciekawe kiedy to twoim zdaniem ludzie żyli w symbiozie, bez moralnych drogowskazów, mądrych głów i autorytetów. W nawet najbardziej prymitywnych społecznościach zwykle jest jakaś rada starszych która własnie ma swój autorytet. Autorytet jest zawsze. Tak jak dla Ciebie autorytetem jest twój umysł. Autorytet jest praktycznie zawsze, pytanie w kim pokładany.

    Nie za bardzo rozumiesz dwa ostatnie akapity, ale na nie odpisujesz i komentujesz i dyskutujesz. Dyskutujesz z czymś czego nawet nie rozumiesz, a stawiaj się na pozycji wiedzącego lepiej. Absurd?
    Choroby, startość i śmierć wynikają z ludzkiej chciwości? Nie. I to dotyczy wszystkich istot, wszystkie się starzeją i umierają. Wszystkie podlegają takim cierpieniom.
    Przez to że nie rozumiesz o czym ja piszę twoja argumentacja jest tak naprawde bez sensu. Wspominasz o tych cierpieniach i mówisz że dodatkowym problemem będzie zakaz seksu. Po pierwsze jaki zakaz? Jaki zakaz? Robisz co chcesz, możesz decydować, ale uprawianie seksu dla przyjemności ma swoje konsekwencje i jak się namawia do niego warto o nich mówić. Po drugie, właśnie te konsekwencje, Te wszystkie problemy życia wynikają własnie z seksu i wszystkich innych pragnień cieszenia się materialnymi nie trwałymi rzeczami. Stąd też próba oderwania się od tych pragnień nie jest dodatkowym problemem, ale sposobem na uwolnienie się od nie ustającego inkarnowania w coraz to kolejne ciała i przeżywaniu w nich tych wszystkich cierpień. Po trzecie ograniczanie rozwiązłości seksualnej ogranicza część z tych problemów, chociażby zmniejsza szanse na choroby czy problemy rodzinne 🙂

    Na podstawie pewnych obserwacji wysnuwasz opis mechanizmu w przyrodzie mającego na celu przedłuźanie gatunku, ale powiedz mi proszę czemu jako inteligentna istota zamierzasz przyjąć realizacje tego procesu? Z innych obserwacji wynika jasno, że wszyscy tutaj kiedyś wyginą, ziemia istnieć wiezcznie nie będzie. Twoi potomkowie wymrą, ba może już nawet w kolejnym pokoleniu. I jaki jest sens motywować swoje życie tym? Przecież to jest absurd, chcesz zrobić coś, ale jak nie zrobisz otrzymasz dokładnie to samo czyli nic. Końcowym efektem jest to samo. Tak czy siak na końcu twoich potomków po prostu nie będzie. Nie będzie twojej przyjemności, nie będzie twojej pozycji społecznej itp Niezależnie co sobie na chwile posiądziesz i zrobisz, to zniknie i będzie tak samo jakbyś tego nigdy nie zrobił. Po co więc to robić?
    Dla chwilowej przyjemności? A widział ktoś tą przyjemność w formie czystej i ciągłej? Żeby cokolwiek osiągnąć trzeba włożyć mnóstwo pracy. Nie wiem czy te dzieci juz masz, ale jak tak to wiesz ile pracy trzeba włożyć w wychowanie takiego dziecka. To jest kilkanaście lat pracy, nerwów i kilkaset tysięcy złotych, do tego w efekcie zwykle dziecko wździęczności przez ten czas nie pokazuje, a wręcz jest bardzo nieprzyjemne, ba cała ta praca może pójśc na marne i dziecko zostanie jakimś ćpunem. Żeby osiągnąć jakiś wysoki status społeczny, trzeba włożyć mnóstwo pracy. Żeby cokolwiek tu osiągnąć trzeba włożyć pracę, swoje odcierpieć. Naprawde to jest warte koncentrowania na tym życia? Z góry Ci mogę powiedzieć że żyjąć w ten sposób nigdy pełnego szczęścia nie osiągniesz i czeka Cię wiele nieszczęść. Ba logicznie własnie można pokazać że czeka Cię porażka i śmierć, że każde twoje osiągniecie zostanie rozbite, że tak naprawde każdy twój czyn nonsens. Ale będziesz się kłócił, żeby tylko sobie trochę poseksić 🙂 Ba uznasz tę niedobrowolną służbę dla swoich pragnień postępowością i wolnością. Naprawde dobry z Ciebie sługa, ale proszę Cię dla Twojego dobra, zmień swojego pana, na takiego który odwzajemni Ci miłością, a nie kopniakiem, służ Bogu, nie żądzom 🙂

    Potrzebuje nad sobą pana w postaci Boga? Takie patrzenie na sprawę opartę jest na grubej ignorancji i bardzo dziwnej definicji Boga. Dla Ciebie to co masz jest takie jakie jest z przypadku, tak sobie powstało i Ty z tego korzystasz. Ale skąd to się wzięło? Skąd się wzieło powietrze oddychasz? Skąd się wzieła materia z której jesteś zbudowany Ty? Twój umysł przepełniony pragnieniem seksualnym? Skąd się wzieła planeta po której stąpasz? Skąd się wzieły prawa fizyki? Możesz wszystko nazwać niewiadomą czy przypadkiem(inna forma powiedzenia nie wiem), ale jak w takiej sytuacji samemu nie proponując nic możesz bez argumentnie krytykować inne poglądy?
    Wszystko co robimy, wszystko czym jesteśmy, wszystko co używamy jest od Boga, jaka jest tu kwestia koncepcji potrzebowania Boga? Jest jak koncepcja potrzebowania powietrza.

    Mówisz o strachu. Ale nie widzę tu metody na kontrargumentację poważną, więc tak jak argument jest formułowany, tak powiem niezbyt. Akurat niebyt jest mało straszny 🙂 Jak Cię nie ma, to nie masz co się martwić. Ba, nie ważne jak dałeś pupy i tak tego nie ma. Ba, jeśli masz racje to wszyscy mamy buddyjską nirwanę zapewnioną. W końcu spokój od tych cierpień. No ale niestety, poważni ludzie by mieć spokój od tych cierpień wkładają w to wysiłek, za darmo Ci to ze śmiercią nie przyjdzie.

    Dalsza twoja wypowiedź moim zdaniem wynika z tego jaką religie znasz. Znasz religie opartą na wierze bądź przez całe życie z nami i pójdziesz do nieba. Ja mówię o realnym procesie duchowym, dającym efekty wraz z postępem a nie tam po jakieś śmierci. To jest kwestia świadomości. Rozwój świadomości daje efekty widoczne od razu. Ba w takim realnym szczerym procesie na codzień możemy dostrzec wielką łaskę Boga i aż głupio nam wtedy czasem wtedy myśleć bo możemy własnie zostać wysłuchani.
    Z tym wysłuchaniem to też jest to że w tradycji religijnej którą Ty znasz jest mnóstwo ignorancji i nie wiedzy, braku rozsądku. Tam się właśnie w głupkowaty sposób prosi Boga o różne dziwne rzeczy bez zrozumienia funkcjonowania świata. Religie abrahamowe to po prostu bardzo proste systemy religijne, dla ludzi bardzo zdegradowanych przez żądze, gdzie mogą je spełniać, ale w pewien ograniczony sposób, by jednak nie popaść na same dno egzystencji. No i też jak się jakaś szczera duszyczka wtrafi to może się w nich przebije gdzieś wyżej, ale to nie łatwe jest.
    Religia jednak nie musi być oparta na sentymencie i tradycji. Religia może być realnym procesem przynoszącym realne efekty, które mogą być jak najbardziej widoczne i przed śmiercią. Prawdziwa religia prowadzi do rozpoznania swojej tożsamości i relacji z Bogiem. Da się to znaleźć w chrześcijaństwie, ale łatwiej chyba będzie jednak w Wedach, szczególnie że łatwiej o wykwalifikowaną osobę która zrealizowała ich nauki. Ale niestety tej sensownej religijności nie znasz. Patrzysz na oszołomów którzy sami są niewolnikami pragnień i myślisz że jak ktoś mówi o Bogu to albo robi to dla swoich korzyści, albo jest pod kontrolą tych oszołomów. To jest właśnie strasznośc Kościoła Katolickiego, żadna organizacja nie szerzy ateizmu na taką skale jak on. Dawkins przy KK może się schować.

    Tak żebyś wiedział, raczej nie myslę że zdołam Cię przekonać do tego co piszę, wielce wątpie w szanse na to, piszę dla swojego ułożenia myśli i może komuś czytającemu w jakiś sposób coś się spodoba co napisałem 🙂 Aczkolwiek byłbym wielce szczęśliwy jak porzuciłbyś te niezachwiane przywiązanie do seksu i ateizmu i się trochę ogarnąć, poczynając chociażby od rzetelnej, szczerej analizy wyznawanej przez siebie filozofii i jej konsekwencji.
    Pozdrawiam.

  13. Jefferson 13.03.2014 10:08

    @Jendro02: Sorry, że to powiem, ale chyba zaraz puszczę pawia. Nie chrzań mi tu o bogu. To Ty się karmisz złudzeniami, Ty się trzęsiesz przed zatraceniem i to Ty jesteś ignorantem gotowym zawierzyć swój los jakiemuś brodatemu na chmurce, niż zaakceptować życie takie, jakim jest. To Ty jestes niewolnikiem swojego myślenia i strachu i to Ty się z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością rozczarujesz na sam koniec. Ja sobie tym zadu nie zaprzątam, a nie zawsze tak było. Świadomie zrezygnowałem z podległości wobec wytworów ludzkiej wyobraźni i jest mi z tym dobrze. To o czym piszesz wynika z twojej potrzeby duchowości – to jest twoja żądza, której ulegasz i próbujesz ją zaspokoić. Próbujesz odkryć “prawdę”, bo nie możesz pogodzić się z tym, że to wszytko, jak sam napisałeś, może trafić szlag. Ja się z tym godzę, godzę się z faktem, że jesteśmy podobni do zwierząt i innych istot, tyle że bardziej inteligentni. Godzę się z tym, że obrócimy się w proch, jak nasi przodkowie i jak nasze dzieci po nas. Ale instynkt jest silniejszy od racjonalizmu i powoduje między innymi, że chcemy mieć dzieci. Ja mam dzieci i jestem szczęśliwy z ich posiadania, pomimo tych wszystkich mąk, które wymieniłeś, a które muszę znosić. Gdzieś mam te całe koszta, o których wspomniałem, bo do tego właśnie potrzebne są pieniądze. By finansować sobie spełnienie, a dzieci są jego częścią.

    Co do stworzenia wszechświata: to że pewne procesy nie zostały wyczerpująco wyjaśnione naukowo nie pcha mnie od razu w ramiona boga. Wybacz, ale stac nas chyba na więcej, niż wszystko co niewyjaśnione przypisywać boskiemu stworzeniu. Już kiedyś trzeba było się wycofac z “prawdy” o płaskim kształcie Ziemi. Należy poszerzać wiedzę, a nie domysły.

    Zatem się tam samorealizuj, cokolwiek to oznacza. Może odnajdziesz drogę do swego boga i obyś zaznał szczęścia. Taką widać masz potrzebę. Mnie do tego nie przekonasz, bo ja potrafię zaakceptować rzeczywistość i pogodzić się z nią. Moim zdaniem (i nie jest to pochopnie wypowiedziana opinia) wiara w boga uwłacza ludzkiej inteligencji. Ze swojej strony dokładam tylko starań, by ten świat był nieco przyjemniejszy do przebywania w nim właśnie eliminując czynnik chciwości między innymi. Zalecam to każdemu, a się raptem okaże, jak mało do szczęścia tak naprawdę potrzeba.

    A co do mojej filozofii życia, jak to powiedział Jim Jefferies: Nie bądź ch..jem! Wolność moja kończy się tam, gdzie zaczyna wolność innego człowieka. To wszystko, co trzeba wiedzieć. Ograniczyć konsumpcję i pielęgnować świadomość bycia częścią ekosystemu, a nie jego przywódcą. To wszystko.

  14. Jefferson 13.03.2014 10:12

    @Fenix: Wydaje mi się jednak, że to chciwość. To ona napędza stan posiadania ponad miarę. Jedni mówią, że jest dobra, bo nakręca koniunkturę, mobilizuje do działania. Jednak szybko takie działanie może się obrócić przeciw komuś lub sobie samemu. Konsumpcjonizm ponad miarę, którego sztandar dzierży dumnie Zachód jest tego dobitnym przykładem. Każdy chce lepiej, szybciej, więcej, mocniej… Tylko czy to konieczne?

  15. Jefferson 13.03.2014 13:58

    @Fenix: można się spierać o szczegóły, ale chodzi o to samo. By wyzbyć się przywiązania do rzeczy, ograniczyć konsumpcję, nie pokładac szczęścia w przedmiotach.

  16. Jedr02 13.03.2014 16:46

    @Jefferson, nawet żeś nie dyskutował z tym Co pisałem tylko załatkowałeś mnie to jest opisałej cechy łatki którą mi nadałeś 🙂 Nie ma tu za bardzo pola do rozmowy czy dyskusji, ciężko mi odpisywać jak w momencie gdy słyszysz Bóg mówisz o płaskości ziemi. Z wiedzy wedyjskiej na przykłąd nie wynika żadna płaskość ziemi. Jednak dla Ciebie wiara w Boga to płaska ziemia, rozumiem że spotkałeś się podczas swojego życia tylko z czymś takim, ale spróbuj się ogarnąć, naucz sie od nowa uczyć rzeczywistości a nie rozpatrywać wszystko starymi schematami. To jest pewna niższość ludzi dorosłych od dzieci, tracą umiejetność nauki. Bez poważnego dostania po pupie nie są w stanie już nic przyswoić. Dziecku można raz coś palnąć i zapamięta całe życie, dorosły zapamięta może dopiero jak mu takie dziecko umrze. Przestań się więc mój drogi godzić żyć pod tym batem i powstań ku wiecznej radości! 🙂 To najlepsze życzenia, pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.