Zawyżanie cen książek zachęci ludzi do czytania?

Opublikowano: 29.10.2013 | Kategorie: Kultura i sport, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 605

Stałą cenę na nowości wydawnicze ma wprowadzić Ustawa o książce, popierana przez Polską Izbę Książki i ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego. Wierzą oni, że zmowa cenowa zachęci ludzi do czytania.

Jeszcze w marcu tego roku słyszeliśmy, jak premier Tusk obiecał bój o niższy VAT na e-booki. Mogło się wydawać, że rząd naprawdę chce wspierać rynek książek, dostrzegając dość istotny problem – książki w Polsce są drogie, koszmarnie drogie. Gdybyśmy mieli chociaż tańsze e-booki…

Niestety, teraz okazuje się, że na tańsze książki nie możemy liczyć, ale możemy dostać książki jeszcze droższe. Polska Izba Książki zaproponowała Ustawę o książce, której celem jest “zwiększenie poziomu czytelnictwa poprzez zapewnienie powszechnego dostępu do książki na terenie całego kraju i urozmaicenie oferty wydawniczej”.

Cel ustawy jest dobry, ale PIK chce go osiągać, stosując dziwaczny środek. Podstawowym założeniem ustawy jest wprowadzenie stałej ceny na nowości wydawnicze. Ta cena będzie ustalana przez wydawcę i przez określony czas będzie obowiązywać u wszystkich sprzedawców końcowych.

Hmmm… wydaje się, że PIK proponuje po prostu wprowadzenie zmowy cenowej w majestacie prawa. Wydawca ustala cenę sprzedaży książek i wszystkie księgarnie mają się podporządkować. Nawet jeśli ta zmowa będzie wprowadzona ustawą, nadal będzie to zmowa. Zmowy cenowe nie służą konkurencji na rynku i są krzywdzące dla konsumentów. Nie bez powodu są generalnie zabronione.

Nabywcy bestsellerów! Wyskakujcie z kasy!

Dlaczego PIK uważa, że zmowa cenowa pomoże rynkowi książki? Oto tłumaczenie Izby.

“Stała cena na nowości wydawnicze (…) ma również wyrównać szanse konkurowania na rynku (…). Konkurencja odbywać się będzie na innych niż cena polach. Ustawa pozwala wydawcy stworzyć mechanizmy wewnętrznych dotacji, dzięki którym będzie on mógł finansować tytuły niekomercyjne zyskami osiągniętymi ze sprzedaży bestsellerów. Dzięki temu czytelnik będzie miał swobodny dostęp do literatury niekomercyjnej, punkty sprzedaży będą mogły oferować szerszą gamę tytułów” – czytamy w komunikacie na stronie PIK.

Warto zwrócić uwagę na te słowa PIK, bo dają one jasno do zrozumienia, kto skorzysta na zmowie cenowej. Skorzystają wydawcy. Będą mogli bezkarnie zawyżać ceny bestsellerów, rzekomo w imię dotowania “literatury niekomercyjnej”. Ja tu widzę cztery problemy.

1. Domyślam się, że nikt nie da gwarancji, iż tytuły niekomercyjne rzeczywiście będą “dotowane”. Oczywiście należałoby zobaczyć projekt proponowanej ustawy i staramy się już do niego dotrzeć.

2. Nawet jeśli wydawcy będą dotować “literaturę niekomercyjną”, to nikt nie zagwarantuje, że faktycznie trafi ona do wszystkich księgarń.

3. Twórcy ustawy de facto proponują, aby nabywcy bestsellerów ponieśli ciężar finansowania “literatury niekomercyjnej”. To nie jest uczciwe. Literatura “niekomercyjna” wcale nie musi być bardziej wartościowa niż bestsellery.

4. Nie wierzę, że ludzie będą czytać więcej, jeśli książki bestsellery będą droższe. Nabywcy książek nie mają portfeli o nieskończonym zasobie pieniędzy. Wcale nie jest tak, że jeśli podniesie się ceny, to wydatki na książki również skoczą.

Oczywiście PIK może mieć różne pomysły, ale Ustawa o książce może niepokoić, bo Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego najwyraźniej chce tę ustawę poprzeć – tak informowała jeszcze przed weekendem Polska Agencja Prasowa. Ustawa niby jest na etapie konsultacji (tak uważa PIK), ale jak dotąd nie widziałem na stronie ministerstwa kultury żadnego komunikatu na ten temat.

Przyznam, że zawsze niepokoją mnie wieści o projektach ustaw, które MKiDN i minister Zdrojewski już wspierają swoim autorytetem, a których zwykły obywatel nie może przeczytać. Spytałem już MKiDN, czy dysponuje jakimś dokumentem z tych konsultacji i jeśli tylko go dostanę, opublikujemy go w DI.

Zarówno MKiDN, jak i wydawcy bronią swojego pomysłu argumentem “bo inni też to mają”. Stałe ceny na nowości wydawnicze obowiązują już m.in. w Niemczech, Austrii, Grecji, Hiszpanii, Portugalii…

Argument “bo inni też to mają” jest tak naprawdę słaby. Nie ma żadnego znaczenia merytorycznego. Należałoby raczej spytać o to, czy w innych krajach to rozwiązanie faktycznie spowodowało wzrost czytelnictwa? Niemcy mają to rozwiązanie od roku 1988, Austria od 2002, Portugalia nawet od 1996, Francja od 1981. Szczerze powiedziawszy, to jest staroć i nie jestem pewien, czy w 2013 roku, w erze e-booków, Polska powinna nadal coś takiego brać pod uwagę.

Nawet jeśli rozwiązania w innych krajach działają, to czy zadziałają w Polsce? Niemcy i Austriacy mają nieco więcej pieniędzy, które mogą przeznaczyć na książki. To też ma znaczenie.

Na koniec ciekawostka. PIK, broniąc swojego projektu, przywołuje różne statystyki Biblioteki Analiz, a jest to ta sama organizacja, która wierzy w legendarne 250 mln zł strat z powodu piractwa e-booków.

Autor: Marcin Maj
Źródło: Dziennik Internautów


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

7 komentarzy

  1. MichalR 29.10.2013 10:37

    Racja – chore prawo. Wolę kupić książki w Biedronce gdy są za połowę ceny wydrukowanej przy kodzie kreskowym niż nie kupować jej wcale w księgarni.

  2. agama 29.10.2013 11:33

    te ich pomysły to obraza dla inteligencji

  3. goldencja 29.10.2013 13:44

    Ustalają płace minimalne, teraz ceny minimalne. Rozkład polskiej gospodarki c.d. A przy okazji jeszcze jeden pstryczek dla edukacji, zwłaszcza samorozwoju. Ciekawe która korporacja zapłaciła za ten pomysł. Może jakaś od e-booków i urządzeń do czytania książek elektronicznych?

  4. biedak 29.10.2013 14:30

    Wciąż dorzucają drwa do stosu na którym niechybnie spłoną przy zmianie władzy.

  5. Pola 29.10.2013 16:31

    Nie wiem, czy w tym rządzie jest chociaż jeden minister, który potrafi podejmować racjonalne decyzje i czy przede wszystkim zna się na tej branży, którą kieruje.

  6. Glodny_reptilian 29.10.2013 21:16

    Właśnie do końca zwątpiłem w polskich polityków… Im chyba ktoś jakąś część mózgu wyciął…

  7. pablitto 30.10.2013 10:42

    a mi się wydaje, że to nie jest do końca tak, jak również, że każdy kij ma 2 końce. Akurat mam znajomego pisarza (ciężki kawałek chleba zaiste) – i to co słyszę wyrabia się na rynku wydawniczym, to -jak zawsze- niezła patologia.
    Jak pamiętam w radyju słyszałem również, że EMPIK ma w Polsce 70% rynku (!) – mam nadzieję, że się przesłyszałem. Od jakiegoś już czasu -o może wskazywać na prawidłowość tej statystyki- empik pobiera “opłaty wystawiennicze” 😉 czy jak to się tam nazywa – innymi słowy, pobiera od wydawców characz za wstawienie książki na wystawę, czy w ogóle na półkę (przecież w empiku leży masa książek “na magazynie” o których przeciętny Kowalski nie wie, bo ich nie widzi, szukając np. książki na prezent – i uprzedzając pytania -> nowych także). Czyli wydawca nie tylko daje sieci książkę do sprzedania i czeka X-miesięcy na kasę. Do tego musi płacić dodatkowo sieci, że łaskawie wystawi jąna półkę swej zacnej księgarni… ploty chodziły, że za wystawienie książki przy głównej ulicy w Warszawie żądali jakichś naprawdę horrendalnych sum (których nie przytoczę, bo nie pamiętam dokładnie cyferek i nie chcę zapętlić się w jakichś plotach – w każdym razie było to DUŻO).
    Czas jakiś temu był nawet taki “protest” małych wydawców, którzy nie chcieli oddawać swych książek do Empik’u – bo po prostu “normalnego” człowieka nie stać na te wszystkie characze, pomijając tradycyjnie opóźnione płatności…

    – nie muszę chyba dodawać, że AUTOR jest gdzieś na szarym koniuszku tego łańcucha pokarmowego… i może dla tego chyba nie doświadczamy aż tylu genialnych przebłysków polskiej literatury na łeb obywatela rocznie ;]

    Dodam jeszcze, że w wielu chyba krajach zachodu -np. w Niemczech, istnieje od dawna stała cena na książki. Ma to co najmniej jedną zaletę – pan Stefan, który prowadził tam fajny antykwariat/księgarnię od 30 lat… ma spore szanse, że wciąż tam jest i sprzedaje książki.

    U nas – podobnie zresztą jak w każdej gałęzi “przemysłu” – wygląda to tak, że jedna hydra pożera cały rynek… a jak się jeszcze trochę bardziej nachapie – to być może nie będzie miało znaczenia jakiekolwiek prawo – zapłacimy jej za książki tyle, ile ona chce, jak i dostępne w niej będą książki tych wydawców, którzy się jej podobają. Logiczne.

    Pomijam już wątek tzw. “niezależności” książek, gazet etc. w takim systemie – to brzmi może wciaż zabawnie, ale gdy popatrzy się na np. scenariusze do “holiłódzkich” filmów – można łatwo zobaczyć duży ogromny, dymiący niepoprawnymi politycznie wątkami 😉 FILTR, przez który przechodzi każda produkcja, na którą wykłada się kasę. Polecam np. przeczytanie książki “Atlas Chmur” i porównanie jej z filmem – nomen omen bardzo pięknym i świetnie zrobionym… tylko np. paru anty-korporacyjnych wątków zabrakło ;). Książka wciąż wszystko przyjmie. Wciąż. ;]

    Obawiam się, że jakieśtam antidotum na ten, kolejny już, patologiczny stan rzeczy, to tylko jakaś alternatywna forma dystybucji (tylko e-bóków?) z pominięciem wielkich sieci – i najlepiej wielkich wydawców (ci są już “odkuci” i specjalnie nie zbiednieją jak im parę % rynku ubędzie).

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.