Zamiast pluć w nauczyciela jadem, zainspiruj i doceń fajnych belfrów

Opublikowano: 13.02.2017 | Kategorie: Edukacja, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 613

Jako nauczyciel nie mogłam się powstrzymać, by napisać parę słów w odpowiedzi na tę wypowiedź pełną jadu i niewiary w nauczycieli autorstwa Rafała Betlejewskiego.

Ponieważ cieszy się on zainteresowaniem nie tylko dorosłych, lecz także ludzi młodych, wchodzących dopiero w życie, poczułam się wywołana do tablicy. A oto tekst, do którego się odnoszę, tekst, w którym, jeśli się dobrze zastanowić jest dużo prawdy w momencie, gdy autor pisze o tym, że szkoła psuje relacje między rodzicami a uczniami. Jest w tym coś, nad czym warto się zastanowić…

Lecz dziwi mnie Twoja ogólna opinia idealisto, dla którego kasa nie jest ważna. Twoje subiektywne spojrzenie jest pewnie wynikiem Twojego nędznego spotkania z rzeczywistością szkolną. Może nie lubiłeś szkoły, jak byleś młody, może nie miałeś przyjaciół tamże, może nie lubiłeś niektórych nauczycieli, bo im z ryja albo spod pachy śmierdziało. Może nauczyciele nie lubili Ciebie. Może. Gdybyśmy odwrócili metrykę i trafiłbyś do mojej grupy, na pewno bym cię polubiła, bo wyobrażam sobie, że byłbyś takim niesfornym, przeszkadzającym na lekcji, robiącym kawały i popisującym się wiedzą uczniem. A do takich zawsze miałam i mam słabość. Tę słabość zawsze miałam także wobec uczniów słabych, niezdolnych, upośledzonych, czy takich pejtoli z dysfunkcyjnych rodzin.

Każdy nauczyciel wie, że w pracy ze zdolnymi i pracowitymi jest łatwo i przyjemnie, efekty nauczania przychodzą szybko, oni się cieszą, my się cieszymy, no bajka. Potem są ferie, a potem są wakacje… Można powiedzieć – zawód idealny dla kogoś, kto zawsze chce czuć się studentem, uczniem, po prostu czuć się dzieckiem! Czytałam kiedyś, że wykonywanie takich zawodów, jak nauczyciela albo aktora sprawia, że żyjesz długo i długo czujesz się młody. W przypadku drugiego zawodu, głównie ze względu na ćwiczenie pamięci i ruch. W przypadku pierwszego zawodu – dzięki kontaktowi z młodymi ludźmi, z którymi masz codziennie(!) do czynienia oraz niesiedzącemu trybowi pracy. Ja na przykład bardzo lubię chodzić, spacerować, przysiadać się do uczniów w ławce, czasem wtopić się w grupę, czasem być niewidoczną, aby sprawić, by zaczęli słuchać samych siebie i siebie nawzajem.

Wydaje mi się jednak, że prawdziwe wyzwanie pojawia się wówczas, gdy musisz i chcesz nauczyć czegoś dzieci z zespołem Downa albo porażeniem mózgowym lub gdy obdarzasz zaufaniem najgorszego szkolnego łobuza albo śmiejesz się z jego żartów tak bardzo, że lądujesz plecami na ziemi, bo za bardzo się odchyliłaś na krześle. To nie tak, że tylko ja to robię i czerpię z tego radość, choć zmęczenie także! Takich nauczycieli jest mnóstwo. I nie jest to praca poniżej ich poziomu intelektualnego. Wręcz przeciwnie! Jako filozof, pedagog i podróżnik patrzę na to tak – wydaje mi się, że sztuką jest zejść z tych własnych wyżyn intelektualnych, na które się wspięliście dzięki ludziom, podróżom, książkom, doświadczeniu, zdobytej wiedzy i zejść na tzw. ziemski padół i wytłumaczyć coś, przetłumaczyć, wyjaśnić – zrobić to po to, by kolejne osoby włączyć we wspólnotę wiedzy, idei, myśli. Byśmy mieli wspólną płaszczyznę porozumienia, którą oczywiście powiesz, że można budować innymi drogami, np. drogą serca, miłości, współczucia, miłosierdzia. Oczywiście tak też.

Ale oprócz tego, zawsze bliska była mi hermeneutyka w sensie interpretacji tekstów kultury, tekstów otaczającej nas rzeczywistości i wspólne dochodzenie do wiedzy. Moim zdaniem na tym właśnie polega dydaktyka i ci, którzy umiejętnie ją realizują – uprawiają sztukę. I jasne jest, że są marni nauczyciele, tak ja są nędzni lekarze, aktorzy i dziennikarze. Wszędzie, absolutnie wszędzie znajdą się ludzie, którzy nie wykonują swojej pracy z poczuciem radości i sensu, i co gorsza – ich praca jest związana z żywym materiałem jakim są nasze dzieci, nasi przyjaciele i rodzina!

System szkolny jest bezwzględny, to prawda, ale tym smaczniejsza jest ta rebelia, którą ty jako nauczyciel realizujesz na swoich zajęciach, bo wierzysz w swoich uczniów, w ich zdolności, w ich mądrość. A jeśli masz jeszcze świetnego szefa-dyra szkoły, który przymyka na to oko, bo on wierzy w Ciebie, to – człowieku, masz szczęście, że jesteś nauczycielem! Wszyscy jesteśmy uwikłani w jakiś system i te przestrzenie w których realizuje się nasz bunt, nasza indywidualna postawa są najsmakowitszymi momentami.

Przykro mi czytać takie słowa pełne jadu i niewiary wobec nauczycieli, szczególnie że nauczycielem w ciągu życia okazuje się absolutnie każdy z nas. Na koniec, nie mogę się powstrzymać, by przytoczyć moje wspomnienie z pewnej lekcji w sklepie z przyprawami w indyjskim Cochin: „Gdy Suhail dowiedział się, że jestem nauczycielką, a jest to zawód cieszący się w Indiach niezwykłym szacunkiem, kilkakrotnie wyrywał mnie z mocno imprezowo stanu i prosił bym porozmawiała „tylko na chwilę” z jego siostrzeńcem, który „tuż za rogiem” pracuje w sklepie z przyprawami i gdy klientów nie ma w sklepie, przygotowuje się do lekcji. Wtedy ja spełniałam prośbę Suhaila tylko ze wzgledu na ogromną sympatię do niego. Potem okazywało się, że wspólne czytanie tekstów literackich z nastoletnim chłopakiem i rozmawianie o nich, zaczęło stopniowo sprawiać mi przyjemność i dało inspirację do własnych działań dydaktycznych w przyszłości. Często po jakimś czasie dołączał się do nas Suhail, który ostrymi wypowiedziami prowokował swojego leniwego siostrzeńca do kolejnych przemyśleń. Suhail był zdania, że nie ma usprawiedliwienia dla lenistwa, że Hindusi powinni więcej się edukować, być bardziej niezależni, mądrzejsi, pozbawieni uprzedzeń. Według niego Indie mają ogromny potencjał na bycie w światowej czołówce intelektualnej, ale w ogóle tego nie wykorzystują. Z zaciekawieniem obserwowałam tę całą grę, w której uczestniczyłam, grę zainicjowaną przez Suhaila po to przecież, by rozszerzyć chłopakowi horyzonty; to była niejako zabawa w dobrego i złego policjanta; zabawa, która jednocześnie była walką o umysł i rozwój chłopca.”

Autorstwo: Natalia Wilk-Sobczak
Źródło: MediumPubliczne.pl


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. MichalR 13.02.2017 20:01

    Krytyka z jaką się najczęściej spotykam dotycząca zawodu nauczyciela polega na tym co według mnie w tym zawodzie jest również cenne – na oderwaniu od rzeczywistości i tworzeniu sztucznych problemów. To nie tak, że uważam że na rzeczy praktyczne w szkole nie ma miejsca. Wydaje mi się że wprost przeciwnie – jest tu spore pole do reform – trzy razy więcej lekcji techniki i informatyki z bardziej wymagającym programem i prawdziwie ambitnymi projektami nikomu nie zaszkodzi. Jednak nie samą przyszłą pracą zawodową człowiek żyje. Od tego jest wykształcenie ogólne, żeby wiedzieć trochę o historii i zobaczyć realne przyczyny i skutki jakiegokolwiek wydarzenia. Z perspektywy czasu jestem zachwycony programem języka polskiego, z którym miałem styczność. Tam wszystko było płynne. Powolna nieunikniona ewolucja jednego trendu w kolejny… Gdyby poloniście dać te zmarnowane 3 godziny w tygodniu, które mieliśmy na historię, tak aby polonista mógł więcej poopowiadać o tle historycznym, to lekcje humanizujące byłyby kompletne. Jednak poza umiejętnościami praktycznymi i posiadaniem jako takiej ogłady, o których to rzeczach już wspomniałem, brakuje mi w tym wszystkim jeszcze jednego – pójścia o jeszcze jeden krok dalej w tej abstrakcji szkolnej oderwania od rzeczywistości – pobudzania kreatywności. Nie chodzi mi przy tym o lekcje sztuki, na których uczeń poznaje czym jest cień a potem ma zastosować ten cień w rysunku jabłka. Tylko o to żeby uczeń sam wymyślił, gdzie ten cień można zastosować, tak żeby było ciekawie. Niech poświęci wymyśleniu tematu 2 godziny a potem przez jedną rysuje. To przecież o te dwie godziny planowania powinno nam chodzić, bo to one są najcenniejsze. Jak to zrobić, żeby po przeczytaniu Pana Tadeusza samodzielnie napisać coś trzynastozgłoskowcem. Nie chodzi mi nawet o to żeby narzucić temat i oceniać wyniki. Chodzi mi o to żeby uczeń sam coś stworzył samodzielnie narzucając sobie ramy.

  2. rumcajs 14.02.2017 11:31

    A ja myślę, że pierwszy tekst , pana Rafała jest klasyczna prowokacja. Można było przeczytac, swoje w duchu pomyslec, albo odpisac jak tekst powyżej. Zta jedna tylko moją uwaga, że autorka zapewne doskonały nauczyciel, w swym oderwaniu od rzeczywistości nie zauważa pośród nauczycieli sa tacy, co nie powinni nimi NIDGY byc, że sa także ludzie małostwkowi, przekupni, i można by wymieniac jeszcze długo negatywy, które w tym zawodzie sa wyjatkowo szkodliwe, bo… ucza się tego ich wychowankowie. Gdyby kadra nauczycielska choc starała sie wyrugowac z tego zawodu te jednostki wyjatkowo choćby nie nadające sie do wykonywania tego zawodu, ale… jak kasta sadownicza , nie stara sie nawet. Zatem przypomne pani, że “łyzka dziekciu popsuje beczke miodu”. Stare to przysłowie, ale tak sie zapamietuje szkołę!!!! Nie beczke miodu, a “łyżeczkę” dziekciu.
    Moim zdaniem “praca domowa” jest dowodem braku profesjonalizmu nauczyciela, bo w okreslonym czasie nie potrafił przekazac odpowiedniej wiedzy. Owszem, wypracowanie z polskiego mozna dopuścic, ale nie co tydzień!!!
    Szkoła to nie tylko język POLSKI!!
    Co zas wpisu mojego poprzednika, jest tam fragment typowo megalomański, czyli, że JEGO…. profesja nauczania jest najwazniejsza!! “zabrac (stracone z jego punktu pojmowania) 3 godziny historii, i dac je poloniście… Nie wiem, czy poloniście mozliwe bedzie przekazanie wiedzy historycznej, a raczej uważam , że niemożliwe, a bez tej nie ma narodów, sa tylko kosmopolityczne istoty…
    Z tym że ta megalomiania nie tyczy tylko polonistów, ale wszystkich dziedzin, i sa tez niebezpieczne dla uczniów postawy nauczycieli, bo skutecznie odstraszaja od tego przedmiotu, nawet tych uczniów, którzy przy innym podejściu do nauczania, daliby sobie rade.

  3. MichalR 14.02.2017 21:08

    Odniosę się w pierwszej kolejności do przytyku. Nie jestem polonistą. Jestem z wykształcenia matematykiem. Napisałem o transferze godzin historii na język polski, bo w gimnazjum i liceum byłem zachwycony językiem polskim z powodów które wymieniłem, a na historii czytałem podręcznik… Niby na polskim też, ale podręcznik na polskim czytałem w domu aby na lekcji omawiać to co przeczytałem. Na historii było to czytanie dla późniejszego odpytania bez twórczej analizy. Tutaj nie chodzi o to, że historii nie należy się uczyć, tylko o to że sugerowany sposób jej nauczania jest daleki od ideału. Marzy mi się szukanie przyczyn i próba wymyślenia możliwych następstw, a potem konfrontacja ich z rzeczywistością historyczną. Nie interesuje mnie abym dowiedział się jakie były przyczyny, co było momentem kulminacyjnym i jakie były skutki. Interesuje mnie analizowanie i wnioskowanie, które powinno być istotą historii. Jednak aby móc to zrobić należałoby historię uczoną w szkole drastycznie zreorganizować oraz najpewniej okroić. Nie można mieć wszystkiego. Można poświęcić czas na to żeby uczniowie świetnie przeliczali na fizyce wzory w te i we wte lub żeby wymyślali i przedstawiali eksperymenty pokazujące pewne właściwości fizyczne. W mojej ocenie najbliższy ideałowi jest język polski – choć zapewne nie bez zasług są w tym moi nauczyciele tegoż przedmiotu. Tak samo biologia. Można kroić żabę i nauczyć się co ma w środku i wyobrażać sobie że my mamy podobnie, albo można uczyć się z podręcznika nie mając pojęcia na co się patrzy i po co się tego uczy. W szkole można albo przekazywać suchą wiedzę co w erze Internetu wydaje się co najmniej bez sensu, albo przekazać ciekawość, aby człowiek sam tej wiedzy zaczął szukać.

    Podobnie jak Ty uważam że zmorą polskiej szkoły są nauczyciele bez pasji. W szkole integracyjnej w której uczyłem widziałem raptem może 3 osoby – tam nie dało się pracować i nie czuć misji, bo jakby się nie czuło misji to trzeba by sobie żyły podcinać. Problem był w zwykłej rejonowej szkole podstawowej, do której trafiały przypadkowe dzieci z osiedla. Tam połowa nauczycieli przychodziła do pracy za karę. Na radach pedagogicznych nikt się nie wychylał. W pokoju nauczycielskim piło się kawę i gderało o ile nie miało się dyżuru na przerwie. Wydaje mi się że ten stan rzeczy jest nie do zmienienia tak długo jak za szkoły odpowiada państwo. Karta nauczyciela w mojej ocenie zabija szkoły, bo sprawia, że nauczyciel jest nie do wyrzucenia. Ja już teraz mam pewność, że jeśli złożę swoje podanie o pracę do szkoły, to pracę dostanę przed każdym stażystą. W mojej ocenie jest to absurd. Nauczycieli którzy nie potrafią zaciekawić ucznia powinno się wyrzucać z pracy. Głównym zadaniem nauczyciela nie powinna być opieka nad dzieckiem, wychowanie dziecka, ani tym bardziej wypełnianie papierów. Nauczyciel powinien się w całości poświęcić temu jak sprawić aby dziecko chciało coś odkryć.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.