Zakazana prawda – witajcie w państwie policyjnym
Od kilku miesięcy trwały przygotowania do obchodów pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej.
Na dzień 9.04.2011 r. na godz.18.00 zaplanowano spotkanie pod ambasadą rosyjską, gdzie miała odbyć się manifestacja przeciwko temu, jak prowadzone jest śledztwo smoleńskie, domaganie się przekazania Polsce wszystkich dowodów w sprawie katastrofy i wiele innych. Jednym z punktów programu było spalenie kukły Władimira Putina. W związku z incydentem jaki pojawił się w noc poprzedzającą te manifestację – mianowicie skandaliczne podmienienie tablicy umieszczonej na kamieniu upamiętniającym ofiary katastrofy z 1o kwietnia w Smoleńsku ufundowanej przez rodziny katyńskie – do listy zarzutów dodano również i ten punkt.
Nie trzeba chyba dodawać jak zrelacjonowała tę manifestację telewizyjna stacja rządowa TVN: nie wspomniano nic o wcześniejszym jej zaplanowaniu, lecz po podaniu informacji o podmienieniu tablicy w Smoleńsku połączono to z pikietą pod ambasadą jakoby Polacy spontanicznie zareagowali na ten fakt i udali się pod ambasadę rosyjską – co jest jawnym kłamstwem.
Wieczorem zaczęła się akcja iście w stylu PRL-owskim, pod osłoną nocy zaczęto wyłapywać uczestników wracających do domów. W tramwaju do Filipa Rdesińskiego, dziennikarza „Gazety Polskiej”, współorganizatora pikiety podeszło dwóch policjantów w cywilu i bez podania żadnego powodu kazało mu wysiąść po czym przewieziono go radiowozem na komisariat przy ul. Wilczej.
Filip został zatrzymany przez funkcjonariuszy Wydziału Kryminalnego KSP, działających na polecenie Wydziału Terroru Kryminalnego Komendy Stołecznej Policji.
Władze zarzucały mu spalenie kukły Putina, czyli obrazę głowy państwa (choć Putin jest premierem, a nie prezydentem Rosji), co jest już przestępstwem w Polsce, a nie wykroczeniem. Władza więc chwyta się wszelkich sposobów, by dotknąć swoich wrogów.
Dlaczego jednak do zatrzymania doszło na drugim końcu miasta, przy pomocy „tajniaków”, a nie na miejscu popełnienia rzekomego wykroczenia? Tego nie wiadomo. Adwokatowi Rdesińskiego policja w ogóle nie chciała powiedzieć, za co dokładnie został zatrzymany dziennikarz.
Policjanci nie spodziewali się jednak tego co wydarzyło się niebawem – na komisariat zaczęli schodzić się ludzie (kilkadziesiąt osób), domagający się uwolnienia dziennikarza. Po godz. 23.00 obrońcy Rdesińskiego całkowicie opanowali komisariat, zaczęły się tam m.in. śpiewy patriotyczne i okrzyki „Uwolnić Filipa!”
Dziennikarza wypuszczono, zamiast zarzutu o znieważenie głowy państwa Filipa Rdesińskiego oskarżono o „nieostrożne obchodzenie się z ogniem” (art. 82 kodeksu wykroczeń)
Bartosz Józwiak, prezes UPR skomentował to: „Takie zachowanie policji przypomina mi najgorsze praktyki czasów PRL, gdy osoby kolportujące ulotki były oskarżane o „zaśmiecanie miasta”. Działania administracji Donalda Tuska wobec środowisk patriotycznych mieszczą się w standardach porównywalnych tylko z Rosją czy Białorusią. Niezależnie od poglądów politycznych obywatelom RP przysługuje prawo do wolności wypowiedzi i zgromadzeń. Rząd Tuska wczorajszego wieczoru pokazał, że nie szanuje naszych konstytucyjnych praw obywatelskich.”
10 kwietnia 2011 miały miejsce obchody pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Organizatorem i patronem uroczystości na warszawskich Krakowskich Przedmieściach (pod Pałacem Prezydenckim) była „Gazeta Polska”. Uroczystości trwały od samego rana; o 8.41 zawyły syreny, na kilku telebimach emitowano filmy (m.in. „Mgła”, „10.04.10” – najnowszy materiał Anity Gargas), rozdawano ulotki, śpiewano pieśni patriotyczne, ok. 16.00 na Placu Zamkowym odbył się koncert z udziałem m.in. Jana Pietrzaka, zespołu De Press, aktorów polskiej sceny teatralnej i filmowej. Relację na żywo emitowała przez cały czas niezależna.pl w telewizji internetowej.
Na miejscu były tłumy ludzi. Ok. godziny 16.00 naliczono prawie 50 tysięcy uczestników, w tym samym czasie prowadzący ogłosił iż „właśnie TVN i Gazeta Wyborcza podają, że jest ok. 2 tys. ludzi, a uroczystość nie cieszy się dużym zainteresowaniem”.
Wśród tłumu rozbrzmiał śmiech – na tę jawną manipulację.
Transmisję na żywo śledziliśmy przez cały dzień, gdzie widoczne były rzesze uczestników. Ciekawi – jak TVN przeprowadzi relację z tych obchodów, obejrzeliśmy wieczorne Fakty – p.Kolęda-Zalewska ustawiła się na tle jakiejś niewielkiej grupki ludzi po czym relacjonowała ironicznie, iż „jak państwo widzą” są tłumy uczestników!
Tak jawnej i bezczelnej manipulacji, pełnej ironii dopuściły się media publiczne, mówiąc więcej o uroczystości w jakiej brał udział prezydent Komorowski (gdzie było faktycznie ok. 200 osób) i poświęcając temu więcej uwagi. Kolejny raz widać jak wiele starań włożyła rządowa telewizja by nie pokazać wielkiego zainteresowania uroczystościami, którym przewodniczył PiS. Jak bardzo trzeba się postarać by wybrać ujęcia gdzie nic się nie dzieje, nie widać tłumów, zainteresowania, albo ujęcia pokazujące konkretną grupę ludzi (starsze panie z krzyżami, mohery, ciemnota) zamiast pokazać prawdziwe oblicze tłumu (ludzie młodzi tak samo jak i starsi, rodziny z dziećmi, artyści).
Uroczystości trwały do późnych godzin nocnych.
Po wczorajszych manifestacjach w centrum Warszawy na Krakowskim Przedmieściu pod Pałacem Prezydenckim pojawił się biały namiot. Organizatorami pomysłu są „Solidarni 2010” pod kierownictwem pani Ewy Stankiewicz (autorka – wraz z Janem Pospieszalskim – m.in. filmów „Solidarni 2010” i „Krzyż” oraz liderka Solidarnych 2010).
Kilku manifestantów domagało się m.in. dymisji rządu „za zdradę interesów państwa polskiego”, przede wszystkim Tuska, Arabskiego ,Klicha, Milera (…), powołania międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy, natychmiastowej zgody na ekshumację ciał ofiar katastrofy, ujawnienia zdjęć satelitarnych miejsca katastrofy z dnia 10. kwietnia 2010.
Protestujący spędzili w namiocie całą noc. Mieszkańcy donosili ciepłe napoje i posiłki. Niestety straż miejska kazała zwinąć namiot – ponieważ jak powiedziano – uczestnicy nie mają pozwolenie na przebywanie na Krakowskim Przedmieściu. W namiocie organizatorów pojawił się Mirosław Kazubek, zastępca dyrektora warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich, który domagał się pozwolenia na pobyt na Krakowskim Przedmieściu. Pojawiła się próba zastraszenia „Solidarnych 2010″.
Organizatorzy podnieśli namiot i zaczęli z nim wędrować – tłumacząc iż tego nie zabraniają żadne przepisy. Taktyka była skuteczna do 16.00. Potem namiot otoczyli strażnicy miejscy i zapowiedzieli, że jeśli w ciągu 10 minut namiot nie zostanie zwinięty, to oni zrobią to siłą. Strażnicy nie chcieli się nawet wylegitymować, otoczyli i rozebrali namiot członków „Solidarni 2010”. Podczas pacyfikacji protestu służby pobiły protestujących. Jedną z ofiar pobicia jest Marek Wernica z „Solidarnych 2010”, a drugą – Michał Stróżyk, szef Trójmiejskich Klubów „Gazety Polskiej” – został pobity tak ciężko, że musiało go zabrać pogotowie ratunkowe. Co takiego zrobił Michał? Stał na chodniku z kamerą i nie chciał się odsunąć. Strażnicy powalili go na ziemię i zaczęli bić.
Protestujący przez megafon wołali „Precz z rządami Tuska! To jest hańba!”
Rzeczniczka straży miejskiej Monika Niżnia powiedziała, że o udzieleniu asysty przy likwidacji namiotu wnioskował Zarząd Dróg Miejskich, ponieważ organizatorzy protestu nie zgadzali się na dobrowolną likwidację namiotu. Dwie osoby nie chciały go opuścić także w czasie interwencji strażników. Została użyta siła, osoby te zostały ujęte, skute kajdankami i przekazane policji.
Wobec zatrzymanych użyto kajdanek, co jest złamaniem ustawy o strażach gminnych, a konkretnie art. 14b., który mówi: „1. Kajdanki można stosować wobec osób ujętych oraz podczas wykonywania zadań, o których mowa w art. 11 ust. 1 pkt 7 w celu: 1) udaremnienia ucieczki osoby ujętej lub osoby mogącej stwarzać swym zachowaniem zagrożenie dla życia, zdrowia lub mienia, 2) zapobieżenia czynnej napaści lub czynnemu oporowi.” Żaden z tych warunków nie został w tym przypadku spełniony. W sprawie pobicia będą interweniować posłowie PiS.
Namiot „Solidarnych 2010” stał naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego, obok ministerstwa kultury. Wywieszono na nim transparent: „Zostajemy na Krakowskim Przedmieściu do skutku, do spełnienia wszystkich postulatów”.
Stowarzyszenie „Solidarni 2010”, którego kilku członków protestowało od niedzieli przed Pałacem Prezydenckim, domaga się dymisji premiera Donalda Tuska i postawienia rządu przed Trybunałem Stanu za „zdradę państwa, oddanie śledztwa ws. katastrofy w ręce Rosji”. Chcą także m.in. powołania międzynarodowej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy.
Poinformowano, że na stronie onepoland.eu zbierane są podpisy o powołanie międzynarodowej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. „Solidarni 2010” chcą ich zebrać milion i złożyć w Komisji Europejskiej. Na stronie widnieje informacja, iż zebrano już ponad 400 tys. podpisów.
Relacje video z przeprowadzanych akcji możecie zobaczyć TUTAJ.
Opracowanie dla Wolne Media: Hanah