Zagadka efektu posiadania rozwikłana

Opublikowano: 22.03.2012 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 646

Rozwój współczesnej ekonomii neoklasycznej to doskonały przykład na to, jak mocno nauka może zbłądzić. Przed zmatematyzowaniem ekonomii ekonomiści starali się wyjaśniać zachowanie się cen i zmiany na rynku poprzez obserwację działań pojedynczych jednostek. Obecnie ekonomia stała się de facto jedną z dziedzin matematyki („matemonomią”) bez żadnych powiązań z realną gospodarką. Oparte na założeniu „doskonałych” warunków i równowagi ogólnej wnioski z ekonomicznej analizy logicznie wynikają z przyjętych założeń – czego można by się spodziewać, rozwiązując matematyczne równania – ale są pozbawione wartości naukowej. Zjawiska gospodarcze, które nie pasują do „idealnego” modelu, powinny być traktowane jako niedoskonałości świata. W takim kontekście do wyjaśnienia pozostają jedynie przyczyny ludzkiego działania, a nie jego efekty.

Ta diametralna zmiana sugeruje nam, że wiemy już wszystko, co konieczne o rynkach – przynajmniej w ramach przewidzianych przez modele matematyczne. Tworzy ona żyzny grunt do analiz zachowań zamiast działań. Innymi słowy, by zidentyfikować ostateczne przyczyny naszych dokładnych matematycznych modeli, ekonomiści położyli nacisk na psychologię i wyjaśnianie ludzkiej psychiki. Ekonomiści nie są już ekspertami wyjaśniającymi fenomeny gospodarcze, stali się w najlepszym razie przeciętnymi matematykami i drugorzędnymi psychologiami.

Jeśli wziąć pod uwagę tę zmianę, to nic dziwnego, że ekonomiści są w kropce wobec efektu posiadania. Osobiście byłem świadkiem wielu wypowiedzi uznanych ekonomistów na temat tego rzekomo tajemniczego psychologicznego efektu. W języku laika, „efekt posiadania” to: “hipoteza, że ludzie wyżej cenią dobra lub usługi, które już posiadają. Innymi słowy, ludzie wyżej cenią sobie dobra, które mają, od tych, których nie mają. W pewnym eksperymencie ludzie domagali się wyższej ceny za kubek do kawy, który był ich własnością, ale niższej za kubek, którego jeszcze nie posiadali (źródło: Wikipedia).”

Z matematyczno-ekonomicznego punktu widzenia efekt posiadania jest przykładem na to, że formalna ekonomia nie umie sobie poradzić w wyjaśnieniu tego, co motywuje ludzkie działanie. Efekt posiadania wydaje się wpływać na krzywą obojętności jednostki – jej subiektywna wycena wartości dóbr i usług nie zależy już tylko od samego dobra, ani od jego ceny, ale również od jej podlegającej różnym zmianom charakterystyce i stanie psychicznym w danej chwili i sytuacji. Ekonomiczne wyjaśnienie wartości rynkowej jest więc w konflikcie z rzeczywistą wyceną i modele muszą być rozszerzone, by zawrzeć psychologiczne motywy subiektywnej wyceny. W związku z tym ekonomia musi objąć także dziedziny behawioralne i neurobiologię.

Z punktu widzenia szkoły austriackiej nie ma w ogóle takiego problemu i nigdy go nie było. „Efekt posiadania” jest iluzorycznym problemem, wynikającym z pomylenia celów i środków we współczesnej ekonomii. Jedynym powodem, dla którego dzisiejsi ekonomiści są tak zagubieni, jest fakt, że uznali opis matematyczny za cel ekonomicznej analizy, zamiast postrzegać go jako jeden z możliwych środków dojścia do prawdy. W rzeczywistości efekt posiadania – choć nie może zostać poddany matematycznej analizie, zaś pojęcie krzywej obojętności wyklucza jego istnienie – jest obecny w każdej wymianie. Zarówno Menger, jak i Böhm-Bawerk zdawali sobie z niego świetnie sprawę i ani oni, ani późniejsi Austriacy nigdy go nie odrzucali – i mieli ku temu powody.

Weźmy przykład z książki Böhm-Bawerka[1], w którym rolnik „właśnie zebrał pięć worków kukurydzy”. Te worki mają starczyć mu na przeżycie do następnych żniw, więc szczegółowo planuje, jak ich użyje. Böhm-Bawerk pisze, że: “jeden jest mu konieczne potrzebny do przetrwania do przyszłych żniw. Drugiego potrzebuje do utrzymania poziomu życia zapewniającego krzepę i żywotność. Więcej kukurydzy jednak nie potrzebuje, za to z wielką chęcią powitałby dania mięsne – odkłada więc trzeci worek, by wykarmić drób. Czwarty worek przeznacza na destylację alkoholu. Przypuśćmy, że takie rozdysponowanie zaspokaja jego osobiste potrzeby i że nie może wymyślić lepszego wykorzystania piątego worka niż nakarmienie kilku papug, których wybryki go bawią.”

Rolnik nadał więc każdemu z worków pewien cel, mając na uwadze jak największą osobistą satysfakcję. Worków może używać zamiennie, nie ma dla niego znaczenia, który konkretnie użyje do destylacji alkoholu czy karmienia papużek. Utrata jednego z nich (niezależnie którego), zawsze będzie prowadzić do tego (jeśli nie zmieni swoich preferencji), że papugi będą musiały same znaleźć pożywienie bądź poszukać innego życzliwego rolnika.

Wyobraźmy sobie, że rolnik ten stracił dwa worki, w związku z czym zostały mu tylko trzy. Naturalnie, zużyje te worki na nakarmienie siebie i drobiu, nie będzie miał już jednak kukurydzy na destylację alkoholu ani karmienie papug. A jeśli udałoby mu się zwiększyć zapasy o jeden worek, zużyłby go na alkohol – papugi zawsze (zakładając wcześniej wspomniane preferencje) musiałyby poczekać na czas, w którym rolnik miałby co najmniej pięć worków pod ręką.

Przyjmijmy, że rolnik posiada jakieś zaskórniaki i możliwość zakupu czwartego worka zboża. Ekonomiczny problem polega na tym, jaka będzie cena tego czwartego worka. Z perspektywy farmera jasne jest, że jest gotów dopłacić za możliwość posiadania dodatkowego zboża. Skoro ma zamiar zużyć je na destylację alkoholu, będzie gotowy (i, jak zakładamy, zdolny) do zapłaty każdej ceny mniejszej niż wartość, którą nadaje swojemu alkoholowi. Jeśli miałby zapłacić więcej, straciłby; jeśli tyle samo, to wyszedłby na zero na tej wymianie – więc po co mu ona? Rolnik poszedłby na tę wymianę tylko wtedy, gdyby miał zapłacić mniej niż otrzyma. I tak samo wygląda to od strony sprzedawcy, który sprzeda worek ziarna rolnikowi tylko wtedy, gdy będzie dla niego przedstawiał niższą wartość niż to, co za niego otrzyma.

Oznacza to, że zarówno kupiec, jak i sprzedawca zyskują na transakcji, co jest starą prawdą ekonomii. Ale znaczy to też, że cena, mając na uwadze subiektywne wartościowanie danej osoby, jest koniecznie:

a) niższa niż wartość zakupionego dobra dla kupującego;

b) wyższa niż wartość sprzedanego dobra dla sprzedawcy.

Przypuśćmy, że rolnik (nazwijmy go A) kupił już czwarty worek ziarna i zapłacił za niego osiem srebrnych monet. Inny rolnik (nazwijmy go B) odwiedza go i chce kupić worek ziarna. Jaką cenę zażąda A za sprzedaż worka B? Neoklasyczna ekonomia zakłada obojętność, więc cena czwartego worka wynosi osiem srebrnych monet. Ale to nieprawda — wykazaliśmy już, że A był gotów zapłacić osiem srebrnych monet, ponieważ wyżej cenił sobie jego wartość. Nie zdecydowałby się oddać tych monet, jeśli ceniłby je wyżej niż ten worek. Rolnik B będzie musiał zapłacić rolnikowi A cenę przekraczającą wartość, którą A nadaje zużyciu tego worka na destylację alkoholu, może będzie to i dziesięć srebrnych monet (przyjmijmy dla uproszczenia, że wycenia alkohol na dziewięć srebrnych monet).

Efekt posiadania jest to różnica w cenie pomiędzy ośmioma a dziesięcioma monetami. Dla ekonomistów neoklasycznych jest w tym zapewne coś tajemniczego, że rolnik A, mając tylko trzy worki ziarna, chce zapłacić osiem srebrnych monet za dodatkowy worek, ale kiedy już go posiada, nie chce go sprzedać za mniej niż dziesięć!

Nie ma w tym jednak żadnej tajemnicy – a w istocie nie ma nawet czegoś takiego, jak efekt posiadania. Rolnik A nie wycenia sobie różnie worka ziarna – w zależności od tego, czy chce go zakupić, czy myśli nad jego sprzedażą – ceni go sobie zawsze dokładnie tak samo. Wartość czwartego worka dla farmera wynika z jego użycia do destylacji alkoholu. Jego wartość nie jest ceną, którą jest gotów za niego zapłacić, ani ceną, po której jest gotów go odstąpić. Handel nie polega na wymianie towarów o równej wartości, jak podpowiadałaby analiza krzywej obojętności, ale o nierównej wartości w oczach obu stron. Sprzedający musi cenić to, co otrzymuje w wyniku wymiany, bardziej niż to, czego się pozbywa. Podobnie kupujący ceni bardziej to, co uzyskuje, niż to, co odstępuje. Tylko w takich warunkach wymiana jest możliwa.

Zagadkowość efektu posiadania bierze się tylko stąd, że ekonomiści neoklasyczni poświęcili prawdy ekonomii na rzecz aparatu matematycznego. W czysto matematycznej analizie wnioski wynikają bezpośrednio z założeń. Trzeba spojrzeć poza te ramy, by znaleźć przyczyny i wyjaśnienia, ponieważ matematyka jest tautologiczna i nie identyfikuje przyczyn, ani nie zapewnia wyjaśnień – ona tylko ilustruje.

Autor: Per Bylund
Tłumaczenie: Jan Wróbel
Źródło oryginalne: mises.org
Źródło polskie: Instytut Misesa

PRZYPIS

[1] Positive Theory of Capital, s. 143-47.


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

13 komentarzy

  1. che 22.03.2012 10:57

    Ekonomia i wiele różnych zachowań społecznych można będzie kiedyś ująć matematycznie z precyzją 99.99%. Dzisiejsze formuły są ciągle tylko teoriami. Chodzi o doskonalenie współczynnika ludzkich słabostek, przekonań, fobii, nadziei, pragnień, … Czyli filozofia, która systematycznie oddaje pole naukom ścisłym i królowej tych nauk. A dzieje się to dzięki rozwojowi technologii.

  2. Murphy 22.03.2012 11:38

    No to ameryki nie odkryli że zwykle ktoś chce coś tanio kupić a drogo sprzedać.

  3. Rozbi 22.03.2012 19:17

    che – właśnie takie myślenie jak Twoje doprowadziło do obecnego kryzysu i chorego systemu w jakim żyjemy.

    Nie będzie można ująć matematycznie zachowania ponad 6 miliardów ludzi – każdy człowiek jest inny i zachowuje się inaczej – tymbardziej że dużo ludzi nie postępuje wg matematycznego wzorca zachowań, a często działa pod wpływem impulsu albo emocji . I spróbuj tu matematycznie opisać emocje..

    To jest droga do nikąd – takie myślenie to przejaw obecnego egocentryzmu całej ludzkości – która wierzy że może bawić się w Boga i tworzyć społeczeństwa i ekonomie od nowa – wbrew naturalnym skłonnościom i naturze człowieka.

    No nic – życzę powodzenia , przez ponad 50 lat efekty opisania ekonomii matematyką kończą się bankructwem kolejnych Państw których ekonomia i system monetarny oparty jest właśnie na takich modelach.

    Problemem jest to że takie modele zawsze oparte są na idealistycznych nierealnych założeniach.

  4. Obi-Bok 22.03.2012 21:40

    Moim zdaniem problem z “matemonomią” polega na tym, że nie wszystko jesteśmy w stanie skwantyfikować – a w każdym bądź razie nie w sposób wspólny dla wszystkich. Dla przykładu “Satysfakcja” ludzka jest nie-do-wyrażenia za pomocą liczb w sposób arbitralny, odgórny, wspólny dla wszystkich. Każdy może rzecz jasna – dla danych warunków i dostrzeganych perspektyw – samemu określić poziom ceny, który dostarczy/zapewni mu satysfakcję. Jest on (poziom ceny) jednak inny dla każdego człowieka w danej sytuacji.
    Matematyka nie jest w stanie wyrazić za pomocą liczb EMOCJI a one odgrywają rolę w decyzjach podejmowanych przez ludzi. To jest moim zdaniem istota problemu.

  5. edek 22.03.2012 22:01

    Naukowcy nie mają zielonego pojęcia czym jest świadomość. To jak matematyka miałaby ją opisywać?
    A ekonomia jest nauką społeczną nie ścisłą. Społeczną z elementami rachunkowymi 🙂

  6. norbo 22.03.2012 22:59

    Ekonomia to nauka społeczna – http://pl.wikipedia.org/wiki/Nauki_społeczne

    😛

  7. memento 23.03.2012 00:15

    Pogląd, który głosi che to scjentyzm – pogląd filozoficzny, a nie matematyczny. 😀 Filozofia wcale nie oddaje pola naukom ścisłym, ponieważ jej przedmiot jest rozłączny z przedmiotem nauk ścisłych. Wielu matematyków jest nadal skrajnymi realistami pojęciowymi i żaden postęp technologiczny tego nie zmieni.

    Nie rozumiem natomiast dlaczego niektórzy uparli się co do tych emocji i świadomości jako stałych składników idealnej teorii ekonomicznej. Ekonomia nie jest psychoanalizą, tylko nauką o skomplikowanej strukturze zależności. Obecnie Teoria Gier przeżywa rozkwit i zaczyna opisywać coraz rozleglejsze obszary ekonomii, nie zdziwiłbym się gdyby przywłaszyła ją sobie w ponad 90%.

  8. MilleniumWinter 23.03.2012 10:46

    @ memento
    Owszem, zaczyna opisywać. Tylko że te opisy tak się mają do rzeczywistości jak teorie Marksa i Engelsa. Nie uwzględniają ludzkiej natury.

  9. memento 23.03.2012 11:43

    @MilleniumWinter, powiedz to ekonomistom, którzy przewidzieli obecny kryzys i matematykom, którzy są maszynkami do pieniędzy na Wall Street. Rząd po prostu nie ma żadnego interesu w reprezentowaniu obywateli, stąd brak jakiejś spójnej strategii ekonomicznej na poziomie państwowym. Analitycy giełdowi zarabiają miliony, a to i tak tylko drobna część tego co “produkują”. Myślę, że ich mocodawcy mają głęboko gdzieś ludzką naturę i to czy naukowcy wiedzą czym jest świadomość.

  10. Rozbi 23.03.2012 17:43

    memento – gdyby było tak jak piszesz to obecny kryzys nie miałby miejsca.
    Statystyka odbiega od rzeczywistości – i dlatego mamy kryzys i stafnację – bo w Zachodnich kulturach ekonomiści wierzą że mogą uregulować wszystkie działania ludzi – a to jest niemożliwe – przede wszystkim dlatego że do regulacji potrzebne są szczegółowe informacje o potrzebach i zdolnościach całego społeczeństwa – a zebranie takich danych jest fizycznie niemożliwe. Bo każdy potrzebuje czegoś innego – a potrzeby zmieniają się często losowo, lub właśnie pod wpływem emocji, zdolności produkcyjne również się zmieniają.

    I powiedz mi jakim cudem ma być finansowana służba zdrowia w sposób centralny i efektywny skoro każdy choruje na inne choroby, zachoruje na inne, ulegnie wypadkom, itp itd… Nie wspomne już o sile roboczej , technicznej i specjalistycznej.

    To jest niemożliwe – i dlatego służba zdrowia jest niedofinansowana – bo zebranie wszystkich statystyk jest niemożliwe – więc odgórna redystrybucja dóbr jest automatycznie skazana na niepowodzenie.

    Jedyną opcją żeby to działało jest inwigilacja i kontrola wszystkich ludzi tak żeby znać ich potrzeby, zdolności produkcyjne itp itd – i żeby dostosować względem tych potrzeb gospodarke – ale chyba sami przyznacie że nie chcecie takiego świata ??? I tak w tej chwili jest zbieranych zdecydowanie za dużo informacji o nas.

    Szerzej i w bardziej wyjaśniający sposób wyjaśnia ekonomista J.H. de soto w swoich wykładach (można obejrzeć na youtube z polskimi napisami) – który bardzo celnie i trafnie krytykuje i wytyka wady systemu interwencji państwowych.

  11. memento 23.03.2012 18:16

    Nigdzie nie bronię interwencjonizmu, ani gospodarki centralnie sterowanej. Gdybyś czytał moje wypowiedzi zamiast szerzyć “dobrą nowinę” liberalizmu wiedziałbyś o tym.

  12. Rozbi 24.03.2012 14:12

    memento – to dziwne, bo w Twoich postach trudno wyczytać jakiekolwiek słowa krytyki wobec interwnecjonizmu.

    I nie szerze nowiny liberalizmy tylko LIBERTARIANIZMU

    Ludzie k****a , dostrzeżcie w końcu różnice.

  13. memento 24.03.2012 14:20

    Może dlatego, że w ogóle nie podejmuję tego tematu?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.