Z tego, co później widziałem…

Opublikowano: 22.07.2011 | Kategorie: Polityka

Liczba wyświetleń: 794

…czyli jeszcze jedna wersja zdarzeń autorstwa moonwalkera.

Oto wywiad z 10 kwietnia (nie wiem, czy publikowany gdziekolwiek; nie wiem nawet, kto zadaje S. Wiśniewskiemu pytania, lecz to bez znaczenia), przeprowadzony zapewne już po wywiadzie telewizyjnym, a więc gdzieś po godz. 10.30 pol. czasu (wywiad w telewizji wyemitowano o 10.47). Materiał w postaci pliku audio uzyskałem mailem (dziękuję tej osobie, która mi go przysłała), natomiast do odsłuchania jest TUTAJ, gdzie go umieściłem w folderze „10-04” (plik mp3 opisany został oryginalnie jako “pierwszy wywiad z 10-04”, ale wydaje mi się, że jest on drugi z tego dnia ze względu na pojawiającą się frazę: „Tak jak mnie pytali tutaj niedawno”). W tym wywiadzie pojawiają się znowu INNE elementy aniżeli w pozostałych wypowiedziach SW, a ponieważ jest to rozmowa „na gorąco”, warto do niej wrócić.

SW: „ja po prostu lubię dokumentować pewne rzeczy. Mam taki dziwny zwyczaj. Pamiętając, że tutaj schodzą samoloty te rządowe, mówię, to zrobię sobie zdjęcia jako dokumentację. Akurat stałem w oknie, mówię: „Kurde, taka mgła, to ja nic nie zrobię, d… blada”. Nagle widzę… znaczy przede wszystkim głównie słyszę, bo to mgła jako gęste środowisko lepiej dźwięk roznosi… Słyszę taki typowy dźwięk lądującego samolotu, ale jak na mój gust, to jest coś nie tak.”

– Mhm.

– On jakoś dziwnie leci. Nagle patrzę, widzę przez…

– Ale co, był za głośny?

– …Ja nie jestem fachowcem. Dla mnie to był dziwny dźwięk. Ja pracuję słuchem jako montażysta (…). Widzę, że ten samolot idzie bardzo pod dużym kątem. Z tego, co później widziałem, musiał zahaczyć tutaj o glebę albo o drzewa, że szedł po prostu za nisko. Zarył skrzydłem o grunt, tak jak później widziałem, bo jak pobiegłem z kamerą na miejsce tego zdarzenia. Myślałem, że to jakiś mały samolot, bo ten wybuch, który tam był, jak na samolot tej wielkości, dla mnie był trochę mały. Jakiś mały samolocik, no to za kamerę, biegiem, zobaczymy, co z ciekawości to jest. Wpadam w te krzaki, patrzę, polski samolot. No to już mi się zrobiło miękko (…)… Bo tam informacja jest, że to tam jest osiemdziesiąt ileś osób zginęło… Przyznam się szczerze, ja nie widziałem żadnych zwłok, żadnych szczątków ludzkich…

– A jak pan dobiegł na miejsce, to ten samolot płonął? W jakim on był stanie?

– Nieee, to była jedna…jedna masa gruzu. Płonęły tylko drzewa. Przyjechali szybko strażacy takim tym… Tam się paliły tylko krzaki. Nie było jakiegoś typowego wielkiego pożaru, żeby…

– A on miał skrzydła razem przy kokpicie, czy oderwane?

– Nie. Wszystko była miazga. (…) Z lewej strony był ogon, zaraz obok ogona leżała czarna skrzynka. Wiem, jak to wygląda, bo trochę tych katastrof w życiu, niestety, montowałem… (niezły skrót myślowy, swoją drogą – przyp. F.Y.M.)

– Czarna skrzynka samolotu?

– Czarna skrzynka samolotu. Dlatego ja dokumentowałem, bo to tak mnie ktoś kiedyś nauczył. Obok tego leżał w poprzek silnik, później cały kadłub… Gdzieee, to nic nie widać, tam jest, z tamtej strony przekaz… (ostatnia wypowiedź kierowana do kogoś innego – przyp. F.Y.M.)

– No dobrze, dobrze, niech pan…

– I było widać kadłub, rozwalone rzeczy, szczątki i tak dalej, tak, miałem kawałek polskiego samolotu, żeby… jako dowód, ale niestety mi go zabrali. No po prostu zrewidowali mnie, czy nie mam broni, czy nie jestem szpionem i tak dalej.

– A służby były szybko?

– No…

– A jakieś ciała? (to chyba głos J. Olechowskiego z charakterystyczną wadą wymowy – przyp. F.Y.M.)

– Nie, żadnych ciał nie widziałem. Tak jak mnie pytali tutaj niedawno, nie było takiego czegoś, bo ja widziałem akurat katastrofę tą…, co była w Lesie Kabackim.

– Mhm.

– Tam oczywiście był inny samolot. Ale to nie było na przykład takiego specyficznego zapachu takiej katastrofy, gdzie jest… masa, masa ciał. No to jak tam było osiemdziesiąt dziewięć osób – albo to się rozpadło w drugą stronę, do której nie zdążyłem dojść, bo wpadłem w błoto po kolana… Ale ja nie widziałem, żeby tam było… zwłoki. Myślałem, że to jakiś samolot, który…

– A cały kadłub samolotu był w jednym kawałku, czy też był…?

– Nie. Kadłub był mniej więcej w jednej trzeciej (warto w tym miejscu przypomnieć sobie tę końcową scenę z przesłuchania przed Zespołem smoleńskim, kiedy SW udaje, że nie widzi kadłuba na pobojowisku – przyp. F.Y.M.), bo ogon był z jednej strony, silnik leżał zupełnie gdzie indziej. Mniej więcej z prawej strony, idąc na wprost, leżały kadłub, później kawałek dalej, jakby koło straży pożarnej, bo tam to błąd, (może trzeba – przyp. F.Y.M.) było od drugiej strony podejść. Były szczątki, ale to, żebym widział np. masę ludzkich ciał… No nic takiego nie widziałem. Może po prostu nie zdążyłem dojść, ale wydawało mi się, że to bardziej samolot pusty leciał.

– Ale co, kadłub cały, znaczy tył, ogon, statecznik…? (znowu chyba Olechowski – przyp. F.Y.M.)

– Ogon był w ogóle z boku (…). Ten samolot był w ogóle cały zniszczony, rozbity, jak to przy takiej sytuacji, ale żeby to… Ja mówię, odnoszę wrażenie, że… jak dostałem informację, że Info podaje, że to prezydencki samolot, ileś, osiemdziesiąt osiem zginęło – ja nie widziałem tyle osób. Nie mówię, że nie… że to nieprawda, nie potwierdzam tego – po prostu nie widziałem. Nie mogę powiedzieć o czymś, czego nie mogę… Mam na zdjęciach różne też fragmenty, szczątki itd. itd., ale żadnych szczątków ludzkich… Oczywiście tam fotele, nie fotele, rzeczy jakieś osobiste, jakieś tam, powiedzmy, zeszyty, kartki, ubrania, to tak.

– To było porozrzucane?

– Porozrzucane. Ale żadnych ciał nie widziałem.

– A samolot był już poza pasem, czy…?

– Nie, on w ogóle do pasa nie doszedł. Tu jest zaraz podejście. Pas jest kawałek dalej. On wpadł w drzewa.

– Czyli przed pasem się rozbił?

– Mówiąc tako tego… Tu mamy ulicę tą zaraz tą główną. Tu jest kawałek drzew, to jest dosłownie 100, 150 m i zaraz po tym, po tym bajorze, już jest wrak samolotu cały rozbity.

– Podobno on krążył nad…

– Bardzo możliwe. Bo ja słyszałem, że… myślałem, że to inny samolot, bo to trudno powiedzieć, ja nie jestem znawca nie potrafię określić po dźwięku silnika, czy to jest ten sam, czy inny (skoro nie potrafi określić, to skąd miałby wiedzieć, że to tupolew? – przyp. F.Y.M.). Bo tu jak podejście do lotniska i mógł, tak jak przedtem leciała CASA, później leciał polski samolot, później rosyjski, jak przylatywał premier Tusk, to myślałem to też taka: dwie-trzy ekipy jadą: najpierw dziennikarze, później ktoś tam i ktoś tam. Dlatego akurat stałem w oknie z ciekawości: który po kolei? Jak to typowy montażysta. No i widzę, samolot leci, huk, ogień. No to, co robię? Biorę za kamerę i biegnę.

* * *

Na co warto zwrócić uwagę? Po pierwsze, na to, że SW mówi tu o lądującym samolocie, a nie o skrzydle pionowym w dół. Po drugie, że to, co się działo podczas tego „lądowania” SW odtworzył na zasadzie „wnioskowania po skutkach”, czyli pobiegł na pobojowisko i tam zobaczył ślady, z których „wywnioskował”, jaki był „przebieg zdarzeń” („z tego, co później widziałem”… – a więc nie widział tego w trakcie zachodzenia). Po trzecie, jest tym razem mowa o fotelach i jakichś rzeczach osobistych ofiar, aczkolwiek SW podkreśla, iż nie widział ciał. Po czwarte jest mowa o CAS-ie, która lądowała na Siewiernym 7 kwietnia oraz o „trzech ekipach” lecących w delegacji prezydenckiej. Po piąte zaś, co jest chyba najciekawsze, pomijając tę intrygującą wzmiankę o bajorze, które niby było w okolicach lotniska, to SW mówi „bardzo możliwe” w odniesieniu do krążenia tupolewa nad Siewiernym. To jak, NIE słyszał tego? Nie zaobserwował tego swym czujnym uchem dokumentalisty i „montażysty katastrof”?

Autor: Free Your Mind
Źródło: Niezależny Serwis Informacyjny


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. ciotka 22.07.2011 14:22

    Zlitujcie sie, ‘zamachowcy’ i ‘specjalisci lotniczy’. Akurat ta informacja pokrywa sie dosc dokladnie z czytana przeze mnie gdzies w jakims medium brytyjskim informacja rosyjskiego ciecia, ktory tez nadbiegl na miejsce katastrofy i…widzial innego faceta, lapiacego zdarzenie na ‘komorke’. Ciala z kabiny pasazerskiej wyciagala rosyjska straz pozarna, dokonujac wlasnie owej spornej dodatkowej dewastacji kadluba.
    I jeszcze jedno: samolot wcale nie musial leciec ‘skrzydelem w dol’, wystarczylo, ze zawadzil jednym skrzydlem o brzoze. Nb. w brytyjskim medium byly fotki z komorki tegoz Rosjanina – gosc cykal, gdy ochrona go z miejsca katastrofy wywalila, droge walacego w ziemie samolotu: na drodze ‘zdrowego’ skrzydla po prostu brzoz nie bylo.
    Jak na miekki teren (to bagno) dewastacja samolotu jest ogromna, niemniej nalezy pamietac, ze TU ‘upadl na plecy’, a dach samolotu ma bardzo slaba konstrukcje. Wybuch byl slaby, bo jednak nie nastapil wybuch paliwa. Nawet na filmie ‘Mgla’ widac jak strazacy w pierwszej kolejnosci to paliwo neutralizuja, jego kaluze na ziemi… I stad pochodzi zle pojety okrzyk ‘Zabiwaj!’, ktory z zadnym dobijaniem rannych nie ma nic wspolnego, za to oznacza rozkaz dokrecenia weza pozarniczego (po rosyjsku ‘zabic’ to mozna co najwyzej denko w beczce kapusty, ale napewno nie czlowieka).
    Potworna tragedia, wspolne dzielo polsko-rosyjskiego tradycyjnego ‘bardaka’ i przekonania, ze dobra Bozia pomoze i ‘jakos tam bedzie’, niemniej przy takiej pogodzie i mgle jak mleko wystarczylo – dajmy na to – wyladowac w Wiazmie. Ciz, i tu znow ten nasz slowianski burdel – mozliwosci transportu delegacji z Wiazmy do Katynia nie przewidziano.
    Nie przewidziano ZADNEGO awaryjnego wariantu. Eh, bracia-Slowianie…

  2. lanc 23.07.2011 00:10

    http://el.ohido.siluro.salon24.pl/278842,arcybolesnie-prosta-sprawa-czesc-1

    Żaden tam ze mnie specjalista, zamachowiec czy spiskowiec.
    Po prostu ciekawie się powyższe wnioski czyta : )

  3. janpol 28.07.2011 20:13

    Jednak muszę tu coś dodać. Z rożnych powodów (interesujących skądinąd) nigdy nie udało mi się opublikować całości moich wątpliwości związanych z tą katastrofą a zbliża się czas publikacji tzw. raportu Millera i zobaczymy czy uzyskam odpowiedz.

    Nie mam ŻADNYCH wątpliwości, że bałagan w obu kancelariach, ogólne “jakoś-to-będziejstwo”, brak funduszy na nowe samoloty dla VIP-ów, ambicje działaczy, współpracowników i samych najwyższych urzędników (prezydenta i premiera) miały bezpośredni wpływ na jakość przygotowań, rozdzielenia czasu wizyt w Katyniu itd., itp. ale NIE MIAŁY ŻADNEGO WPŁYWU na samą katastrofę. Ba nawet niedociągnięcia w czasie startu (bałagan proceduralny i decyzyjny np. w przypadku aktualnych prognoz pogody itp.) nie miał bezpośredniego związku z katastrofą. Wszystko to pewnie zdarzało się i wcześniej i kończyło się w najgorszym przypadku powrotem na lotnisko lub awaryjnym lądowaniem. Całe zamieszanie i motanie związane z w/w faktami ma, moim zdaniem, za zadanie zmęczenie opinii publicznej i odwracaniem uwagi od zasadniczych faktów i pytań.

    A te są takie:
    -samolot TU-154M 101 był sprawny, przynajmniej w stopniu umożliwiającym bezpieczny lot (takie są znane dotychczas informacje);
    -karta lotniska aktualna i “prawie” dobra. Podawała np. właściwy kurs, ścieżkę lądowania i rozmieszenie radiolatarni itp. (nie ma innych informacji);
    -załoga była wystarczająco doświadczona i wyszkolona (zarzuty o fałszowaniu norm na odpowiednie uprawnienia nic tu nie wnoszą!) i lądowała już na tym lotnisku (wiedziała np. “..o tym obniżeniu…”);
    -kontrolerzy podali właściwe informacje o ciśnieniu, sile i kierunku wiatru i ZEZWOLILI na wykonanie PRÓBNEGO PODEJŚCIA do lądowania (!!!) (nie mamy bowiem innych informacji);
    -załoga była poinformowana o mgle, pułapie chmur i o tym, ŻE SAMOLOT Z LIMUZYNAMI NIE WYLĄDOWAŁ i odleciał na lotnisko zapasowe (!!!).

    W świetle tych faktów, normalna załoga, nie składająca się z samobójców, wykonuje próbne podejście i nad bliższą radiolatarnią wykonuje odejście, NIEZALEŻNIE od widoczności. Uspokajały ich zapewne komunikaty kontrolerów “na ścieżce i na kursie” bo to oznaczało, że są WYSTARCZAJĄCO wysoko na bezpieczne wykonanie tego manewru. Takie podejście wykonywali prawdopodobnie “dla alibi” na ew. pytania “pierwszego pasażera” czy próbowali. I tu są moje pytania: jak to się stało, że sprawny samolot, wykonujący PRÓBNE podejście, prowadzony zgodnie ze wszystkimi regułami, zderza się z brzozą rosnącą PONIŻEJ progu pasa lotniska i to w bok od niego?!!! Różne “ciekawe” spostrzeżenia, “wrzucane” i “przeciekane” (np. ostatnio o uzbrajaniu lub nie przycisku “UCHOD”, bez ŻADNEJ refleksji PO CO musieliby nagle odchodzić na “pełnym gazie”?) do opinii publicznej nie mają żadnego sensownego związku z BEZPOŚREDNIMI przyczynami katastrofy. Tym bardziej, że ciągle nie mamy dowodów na to, że załoga nie chciała popełnić samobójstwa!

  4. janpol 28.07.2011 20:22

    Kurka wodna! Za bardzo się spieszę 😉 ostatnie zdanie poprzedniego mojego postu powinno brzmieć oczywiście:

    Tym bardziej, że ciągle nie mamy dowodów na to, że załoga chciała popełnić samobójstwo!

  5. Raptor 29.07.2011 04:09

    Tyle mogę powiedzieć, bo nie chce mi się już na ten temat rozpisywać: forma i rozkład szczątków nie odpowiadają samolotowi schodzącemu do lądowania z prędkością ok. 200km/h. Nawet upadając w takich okolicznościach na beton, cały kadłub zachowałby się i przeżyłoby co najmniej 20% pasażerów, którzy zapięli pasy. Z identyfikacją zwłok, też nie byłoby problemu.
    Najważniejszy dowód jest na zdjęciach.

    Pozdro.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.