Wyrób seropodobny

Opublikowano: 25.01.2013 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1051

Wchodzimy do sklepu, by kupić smaczny żółty ser. Wracamy do domu, otwieramy opakowanie, próbujemy, smakujemy, a jedyne co czujemy to rozczarowanie – zakupiony przez nas ser w smaku przypomina raczej zjełczały olej. Patrzymy na opakowanie łudząco przypominające te, w które pakuje się prawdziwy żółty ser, czytamy etykietę i co widzimy? Mleko pasteryzowane, olej roślinny utwardzony, sól, stabilizator: chlorek wapnia, podpuszczka mikrobiologiczna, substancja konserwująca: azotan potasu, kultury mleczarskie, a nawet łój – to można znaleźć w składzie produkowanego współcześnie „sera”. Sera w cudzysłowiu, bo z prawdziwym żółtym serem ma on niewiele wspólnego. Jak zatem rozpoznać czy jest to ser czy tylko wyrób seropodobny?

Na sklepowych półkach aż roi się od różnorodnych produktów: edamski, gouda, podlaski, morski itp. Ale nie wszystko to prawdziwe sery. Na rynku jest coraz więcej produktów, których opakowania wzorowane są na tych należących do markowych, że najczęściej klient nawet nie wie, że kupił produkt seropodobny. Jak rozróżnić ser od wyrobu seropodobnego?

Inspekcja Handlowa jasno określa, że ser żółty to produkt mleczny i do jego produkcji może być użyty jedynie tłuszcz mleczny. Każda, nawet najmniejsza domieszka (z wyjątkiem specjalnych dodatków – przypraw, specjalnej pleśni czy kwasów omega) tłuszczu roślinnego, tworzy z niego produkt seropodobny. Przepisy zakazują sprzedaży podróbek pod nazwą sera. Prawo zabrania również stosowania etykiet i reklam wprowadzających konsumenta w błąd.

Według CBOS niemal 12 proc. Polaków nie ma pojęcia o tym, że na rynku występują artykuły podobne, a prawie co trzeci przyznaje, że nie potrafi odróżnić takiego produktu od oryginału. Bo produkty seropodobne są pakowane tak samo, jak prawdziwe sery, co więcej – sąsiadują z nimi na sklepowej półce. Dodatkowo ryzyko pomyłki, wzmaga nasz pośpiech. – Badania wskazują, że podjęcie decyzji o zakupie zajmuje nam zaledwie kilka sekund. Kierujemy się skojarzeniami barw i znaków, na tej podstawie wybierając produkt, który trafi do naszego koszyka. W takiej sytuacji nie trudno o pomyłkę – tłumaczy Ewa Polińska z Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej w Mońkach.

JAK ODRÓŻNIĆ PRAWDZIWY SER OD WYROBU SEROPODOBNEGO?

Sposób na uniknięcie pomyłki jest bardzo prosty. Wybierając ser na sklepowej półce, przyjrzyjmy się uważnie etykiecie. Już sama nazwa zdradzi z jakim produktem mamy do czynienia. Jeśli na opakowaniu znajdziemy napis „ser typu Gouda”, możemy mieć pewność, że z prawdziwą Goudą ma niewiele wspólnego. Osoby dbające o linię powinny uważać na napisy typu: „Ser o obniżonej zawartości cholesterolu”, która znajdują się z reguły na produktach seropodobnych z dodatkiem oleju roślinnego, i to utwardzonego, czyli tego najbardziej niezdrowego.

Inaczej sprawa wygląda w przypadku „sera typu holenderskiego”. Taka kategoria oznacza, że jest to produkt należący do rodziny serów produkowanych na bazie tradycyjnych, holenderskich receptur.

Warto też przeczytać skład na opakowaniu. żółtego powinno być mleko oraz komponenty związane z procesem dojrzewania: bakterie kwasu mlekowego i podpuszczka. W przypadku, gdy na etykiecie dostrzeżemy tłuszcze roślinne, mleko w proszku, łój, karagen, bądź soję mamy do czynienia z wyrobem seropodobnym. W przypadku, gdy zakupu dokonujemy przy ladzie, gdzie rzadko widać etykiety bloków, nie bójmy się poprosić ekspedientkę o podanie spisu składników sera, który nas interesuje. Sprzedawca ma obowiązek pokazać skład z opakowania zbiorczego – jeśli ser sprzedawany jest w plasterkach.

CENA MA ZNACZENIE

Nasze podejrzenie powinna również wzbudzić wyjątkowo niska cena. – Ser nie może kosztować 10 czy 12 zł za kilogram z prostego powodu. Litr mleka kosztuje 1 zł. A do wyprodukowania kilograma sera potrzebne jest od 10 do 15 litrów mleka. Czyli sam surowiec kosztuje minimum 10 zł. Prawdziwy ser musi kosztować przynajmniej 17 zł albo i 20 zł za kilogram – mówi Stanisław Kowalczyk, Główny Inspektor Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w wywiadzie dla wyborczej.biz.

No, ale za jakość trzeba płacić, więc lepiej kupić mniejszą ilość sera dobrej jakości, ale za wyższą cenę, niż zadowalać się wyrobem „seropodobnym”. Poza tym wyrób seropodobny jest po prostu niesmaczny!

KWESTIA SMAKU

Wyroby seropodobne nie należą do artykułów niebezpiecznych. W przeciwnym razie nie byłyby dostępne w sklepach. Nie są jednak serami. – Produkty, które naśladują sery dojrzewające mają zupełnie odmienne właściwości – inaczej się topią, inaczej smakują – mówi Robert Muzyczka, szef kuchni Dworu Korona Karkonoszy. Co istotne, wyroby seropodobne nie dorównują serom pod względem wartości odżywczych. Białko zawarte w tych produktach nie pochodzi w 100 proc. z mleka i nie podlega naturalnemu procesowi dojrzewania.Dlatego proteiny, a co za tym idzie wapń z wyrobów seropodobnych, nie są przyswajane przez organizm tak łatwo, jak te z prawdziwych serów.

Udając się na zakupy musimy być czujni. Mimo, iż Państwowa Inspekcja Handlu wymaga, żeby produkty seropodobne były wyraźnie oddzielone od prawdziwych serów to sprzedawcy zazwyczaj kładą je obok siebie. Dlatego nie pozostaje nam nic innego jak dokładne czytanie etykiet.

Źródło: Ekologia.pl


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

4 komentarze

  1. ciociababcia 25.01.2013 16:31

    A gdzie soja? – przecież w składzie jeszcze do niedawna była soja. Od ponad roku nie kupuję serów twardych, poza gospodarstwami ekologicznymi.

  2. l82 25.01.2013 20:46

    trochę właśnie mnie to nurtowało od jakiegoś czasu bo czy jest napisane ser czy wybór seropodobny sprawdzam zawsze tak jak masło a wynalazki w podobnym opakowaniu, tyle że np w takim realu to zdecydowanie powszechne zjawisko że “ser” ma dużo magicznych dodatków i nikt tego nie sprawdza?
    ciekawe czy jakby pisać maile do odpowiednich służb czy tyłek ruszą ….

  3. buzdygan 25.01.2013 20:58

    “wyroby seropodobne nie dorównują serom pod względem wartości odżywczych”

    a wg tego pana: http://www.youtube.com/watch?v=cOsjKkWU0eg#t=05m23s
    ser żółty nie ma żadnych wartości odżywczych, gdyż przy jego produkcji bakterie spożywają wszystko co mogą, a pozostaje głównie kazeina, czyli ciężkostrawne białko, które po prostu wydalamy.

  4. PiotrP 27.01.2013 00:06

    “a wg tego pana: http://www.youtube.com/watch?v=cOsjKkWU0eg#t=05m23s
    ser żółty nie ma żadnych wartości odżywczych, gdyż przy jego produkcji bakterie spożywają wszystko co mogą, a pozostaje głównie kazeina, czyli ciężkostrawne białko, które po prostu wydalamy.”
    Tak tak, wszystko się zgadza. Ja na przykład w dużych butlach próbuję zrobić duuuużo kompotu, ale te okropne drożdże wyjadają niemal cały wartościowy cukier. To co zostaje to co prawda smaczny, ale jednak pozbawiony “wartości odżywczych” płyn, którego spożycie niesamowicie dobrze wpływa na samopoczucie, a źle na błędnik. 😉

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.