Wynagrodzenie w Lidlu lepsze od płacy nauczyciela

Opublikowano: 07.08.2019 | Kategorie: Edukacja, Gospodarka, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 3003

Początkujący pracownik Lidla, który pracuje na szeregowym stanowisku w magazynie, zarabia obecnie 3100 zł brutto (ok. 2220 zł na rękę). Ten sam początkujący pracownik, który znajdzie pracę w sklepie Lidla ulokowanym w większym mieście, może liczyć nawet na 3850 zł brutto (ok. 2750 zł na rękę). Tymczasem – wg oficjalnych danych MEN – początkujący nauczyciel, który w 2018 roku podjął pracę w szkole, mógł liczyć średnio na 2900 zł brutto (ok. 2087 zł na rękę). Powstaje pytanie – co poszło nie tak, że praca na magazynie jest obecnie lepiej płatna od pracy w szkole?

Od 1 marca sieć sklepów Lidl podniosła pensje swoim pracownikom w Polsce. Średnio o 9,2 proc. w stosunku do poziomu wynagrodzeń z roku ubiegłego. Efekt jest taki, że minimalna pensja początkującego pracownika tej niemieckiej sieci handlowej wzrosła do 3100 zł brutto (ok. 2220 zł na rękę). W większych miastach i lepszych (w rozumieniu: droższych) lokalizacjach początkujący pracownicy mogą liczyć nawet na 3850 zł brutto (ok. 2750 zł na rękę).

Co jednak istotne – już po roku pracy na pełen etat Lidl gwarantuje swoim pracownikom wzrost płacy do poziomu od 3250 zł brutto (w mniejszych ośrodkach) do 4050 zł brutto (w większych miastach, gdzie koszty życia są wyższe). Po dwóch latach stażu pracy wynagrodzenie ma rosnąc jeszcze bardziej – od 3450 zł brutto (mniejsze ośrodki) do 4350 zł brutto miesięcznie (większe). Dla ułatwienia dodam, że 4350 zł brutto to blisko 3100 zł na rękę.

A teraz porównajmy nowe stawki wynagrodzeń w Lidlu z przeciętnymi zarobkami nauczycieli. Z oficjalnych danych Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN) wynika, że w 2018 roku początkujący nauczyciel (stażysta) zarabiał miesięcznie średnio 2900 zł brutto (ok. 2087 zł na rękę). To mniej niż obecnie zarabia początkujący pracownik Lidla. Nauczyciel kontraktowy mógł liczyć średnio na ok. 3220 zł brutto (czyli ok. 2309 zł na rękę). To raptem kilkadziesiąt złotych więcej niż początkujący pracownik Lidla ulokowanego w małej miejscowości. Nieco lepsze zarobki zaczynały się dopiero przy nauczycielach mianowanych. Tutaj średnie wynagrodzenia sięgały pułapu ok. 4160 zł brutto (ok. 2976 zł na rękę). Warto jednak odnotować, że pracownik Lidla z dwuletnim stażem w dobrej lokalizacji i tak będzie mógł zarabiać więcej.

Posiadający najczęściej bardzo długi staż pracy nauczyciele dyplomowani w ubiegłym roku zarabiali średnio ok. 5300 zł brutto (czyli ok. 3784 zł na rękę). Dopiero ta kategoria nauczycieli bezwarunkowo osiągała lepsze zarobki od szeregowych pracowników Lidla z dwuletnim stażem.

Po co piszę ten artykuł? Ano po to, aby pokazać, że coś jednak poszło nie tak. Z całym szacunkiem dla wszystkich magazynierów i pracowników kas z Lidla, ale niezwykle trudno wyobrazić mi sobie sytuację, w której praca nauczyciela jest permanentnie gorzej wyceniana od pracy w supermarkecie. Taki stan jest demoralizujący i niejako systemowo uderza w podwaliny państwowej edukacji.

Aby była przy tym jasność – nie popieram zapowiadanego przez ZNP strajku nauczycieli, który będzie paraliżował możliwość przeprowadzenia szkolnych egzaminów i terroryzował życie rodziców. Nie jestem również zwolennikiem dalszego zachowania tzw. Karty nauczyciela, która sama w sobie jest komunistycznym reliktem i już dawno powinna być zniesiona. Chciałbym jednak, aby polscy nauczyciele zarabiali lepiej niż obecnie i aby początkujący belfer nie musiał się motywować wyłącznie pasją do wykonywanego zawodu, ale również dostrzegał sens swoich zawodowych decyzji patrząc przez pryzmat finansowych możliwości, jakie daje praca w polskiej szkole.

Zdjęcie: Wikimedia Images (CC0)
Na podstawie: Pomorska.pl, BusinessInsider.com.pl, Bezprawnik.pl
Źródło: Niewygodne.info.pl


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

16 komentarzy

  1. KrisK 07.03.2019 12:22

    To jak już piszesz artykuł to może weź średnie zarobki z lidla dla całej polski… I średnie dla nauczycieli. Będzie to miało większy sens.
    No i pamiętaj, że nauczyciele mają 13 i dodatki.
    A co poszło nie tak? Podaż popyt i jakość pracy. Uczniów ubywa a sami naucyciele są przeciętni i niezdolni do przebranżowienia. A ci zdolni najczęściej byli na tyle dobrzy, że mają wyższe pensje i nie narzekają.
    Poza tym, jak by nie patrzeć zawód nauczyciela to spora swoboda. Wolne wakacje ferie weekendy. Wielu ma jeden dzień wolny na “pracę poza lekcjami” Każdy nauczyciel może iść się sprawdzić w Lidlu. Tylko jakoś nie chcą.
    Porównanie tego z pracą zmianową w Lidlu z sobotami i niedzielami nieraz do 22… nie wypada tak źle.

  2. kopydlok 07.03.2019 13:12

    @KrisK
    “a sami naucyciele są przeciętni”.
    Jeśli zarobki w tej profesji się nie zmienią, to za chwilę twoje dzieci będą uczyć totalne miernoty.
    A ponieważ wypowiadasz się nie mając pojęcia o czym piszesz, tak więc życzę ci tego serdecznie 🙂

  3. Anonymous-X 07.03.2019 13:15

    A dyrektor banku zarabia więcej od dyrektora szkoły, co poszło nie tak?

    Artykuł jest strasznie tendencyjny i autor zapomina że to własnie ci pracownicy lidla, całymi dniami pracują na pensje nauczyciela.

  4. KrisK 07.03.2019 13:58

    @kopydlok doskonale wiem o czym piszę. Większość dyrektorów szkół bardzo chętnie by pozwalniała wielu swoich pracowników, bo są kiepskimi pracownikami, ale jak wiesz nie mogą.
    Mało który zwód ma taką ochronę jak nauczyciel i dla tego się go ludzie trzymają. Nigdzie nie ma się takiej pewności zatrudnienia przez cały okres pracy szczególnie w okresie po 50.
    Pracownik Lidla jak będzie niedomagał wyleci z dnia na dzień. Nauczyciel nie. Pracownik Lidla jak sobie już zharata kręgosłup wyleci z pracy a nauczyciel weźmie rok urlopu na podratowanie zdrowia. Płatnego urlopu.
    A zarobki jak pisałem są jakie są bo i jakość jest, jaka jest. Są szkoły prywatne z lepszymi pensjami. są szkoły w dużych miastach z lepszymi pensjami są lepsze szkoły z… Są w końcu i uczelnie. Wystarczy zmienić pracę w obrębie swojego zawodu.
    Od 20 lat nauczyciele narzekają na pensje i obiecują, że pójdą gdzie indziej… Czas to zrobić. Jak złożą wypowiedzenia to będziemy się martwić. Tylko jakoś tak podejrzewam ze 90% nie zrobi tego kroku, bo to się będzie wiązało z utratą przywilejów i koniecznością odnalezienia się na wolnym rynku. A wśród samych nauczycieli nie jest odosobnionym zdanie, że na akademie pedagogiczne idą ludzie niemogący dostać/utrzymać się gdzie indziej. Poza tym jednak praca na etacie w Lidlu chyba nie jest ani taka prosta, ani taka łatwa jak by się mogło wydawać. Nie zdziwiłbym się jak by spora część nauczycieli najnormalniej nie podołała.

  5. kopydlok 07.03.2019 19:56

    @Anonymous-X
    “autor zapomina że to własnie ci pracownicy lidla, całymi dniami pracują na pensje nauczyciela.”

    No tak. Przecież pracownicy lidla nie pracują na pensje posłów, senatorów, prokuratorów, sędziów, mundurowych, pielęgniarek. Oni pracują na pensje nauczycieli i to całymi dniami. Ale jeśli tak im ciężko, to zawsze mogą (tu mała inwersja) iść się sprawdzić w szkole. Tam będą mieć prawdziwy raj, wakacje, urlopy, przywileje… no i nie będą musieli pracować na pensje dla nauczycieli. Tylko jakoś nie chcą. Ciekawe dlaczego?

    PS
    Wyjaśniam tylko, że szanuję pracowników lidla i doceniam ich ciężką pracę, a nauczycielom po ludzku współczuję.

    I jeszcze jedno. Czego wy ludzie zazdrościcie tym nauczycielom. Przywilejów? Jeśli tak, to poczytajcie sobie o wynagrodzeniach, przywilejach i emeryturach np. sędziów i prokuratorów.

  6. KrisK 07.03.2019 20:22

    @kopydlok pomijając zrozumienie tego co napisał X to mam nieśmiałe pytanie…. Widziałeś ostatnio strajk w Lidlu?
    Pomijam, że jeszcze niedawno Lidle i biedronki płaciły dość marnie, czyli w okolicach minimum. Tak praca fizyczna jest w cenie, bo mamy za dużo mgr inż. po studiach. NA budowie możesz zarobić świetnie na pewno lepiej niż w szkole, a i czasem niż informatyk. Jak jesteś operatorem sprzętu ciężkiego to nie opłaca Ci się być informatykiem. Pracę znajdziesz szybciej i za więcej.

    I co nauczyciele mają zarabiać więcej, bo się uczyli? Bo studiowali?
    Znam wielu ludzi w informatyce, którzy nie skończyli studiów a zarabiają krocie bo mają umiejętności. Bo się w szkole nie uczyli głupot tylko siedzieli przed komputerem…

    A wracając do tego kto na kogo pracuje skoro wywołałeś temat… Tak najpierw muszą wzrosnąć pensje na wolnym rynku a potem mogą w budrzetówce.Nie da się inaczej tego ugryźć. Z naszych podatków oni dostaną nie inaczej.

  7. kopydlok 07.03.2019 20:33

    @KrisK
    “w budrzetówce”

    Ktoś chyba nie przykładał się do nauki. Ale winni są przeciętni nauczyciele, wiem. Co tu dalej komentować?

  8. hashi 07.03.2019 20:45

    Panowie niema co się kłócić wyraźnie widać tendencje.
    Pracownik fizyczny bez zawodu po kilku miesięcznym przeszkoleniu ma 2 razy większą pensje niż magister z 3 letnim stażem.
    Widać to szczególnie w branży budowlanej.
    Glazurnik, elektryk, stolarz, hydraulik, malarz zarobi sobie 5 tys. zł na czysto w małym mieście.
    Nauczyciel 2,5 tys zł.
    Zawodowy żołnierz szeregowy – 2,5 tys zł.
    Pracownik w Biedronce w małym mieście – 2,2 tys.
    magister Informatyk z 2 letni stażem w małym mieście – 2,5 tys zł.
    To tak na podstawie moich znajomych.
    Wniosek po co tracić 5 lat na studia jak można nauczyć się fachu i zarabiać 2 razy tyle, bez stresu w ciepłym suchym.
    A mało tego po 2 latach nabierania wprawy pojedziesz sobie do Norwegi/Szwajcari i zarobisz 12-20 tys zł.

  9. agama 07.03.2019 22:44

    Polak to ma być plebs pracujący dla zachodniej korposzlachty

  10. Wujek Polonii 08.03.2019 02:37

    Studiowałem filologię polską na WSP. Nie ukończyłem, gdyż miałem odwagę się przyznać, że nie mam cierpliwości do dzieci. To był mój największy życiowy błąd.
    Cierpliwości nauczyłem się przy siostrzenicach i siostrzeńcach.
    Dziś wiem, że nie chciałem brać świadomie udziału w tym upadku oświaty.
    Mam sąsiada, młodszego o dwa lata, który także studiował filologię polską, a kończył już chyba nauki humanistyczne. Został najmłodszym dyrektorem szkoły w mieście. Od dzieciaka się znamy. Nie słyszałem złych o nim opinii. Można być dobrym pedagogiem.
    Nikt nie napisze jednak, że w systemie edukacji jest samonapędzająca się koniunktura i coraz większa szara strefa.
    Im gorszy poziom nauczania, tym większe zapotrzebowanie na dokształcanie tzw. dodatkowe.
    Oczywiście bogaci robią to po swojemu, a Ci, co chcą im dorównać, dają- takim jak ja- zarobić.
    Udzielanie korepetycji jest tak popłatne, że już dawno chciałem zacząć się z tego utrzymywać. Niestety, żeby robić to legalnie, muszę zarejestrować działalność, co teoretycznie nie stanowi problemu, ale skądinąd wiem, że mając tylko wykształcenie średnie i żadnych uprawnień do “wykonywania zawodu”, podobno znajdą się tacy, co postarają się, aby mi to uniemożliwić.
    Puki konia się nie okiełzna, to nie ma co się z nim kopać!
    Wystarczy mi to, co w wolnym czasie mam po cichu.

    Kolega kopydlok pisze: “Jeśli zarobki w tej profesji się nie zmienią, to za chwilę twoje dzieci będą uczyć totalne miernoty.”

    Chciałbym zauważyć, iż już w czasach kiedy było mi dane poznać życie studenckie, zauważyłem, że miernoty przeważają wśród studentów kierunków pedagogicznych. Fakt- tylko cześć się uchowała i wdrożyła do zawodu.
    Dzisiaj mamy efekty.
    Jeżeli niedoszli maturzyści mają problem, aby obliczyć objętość foremnej bryły, albo wyciągnąć wzór na pole powierzchni trapezu (bo nie wiedzą co to jest trapez), o tangensach, limesach i innych pojęciach matematycznych nie wspominając, to jest to wina tylko systemu politycznego, swoistego układu, który ma za zadanie cofnąć w rozwoju polską naukę, zaczynając degradację od wiedzy o naszej ojczystej polskiej mowy.
    To naprawdę jest niepokojące (dla mnie), że udzielam korepetycji z matematyki, fizyki, czasem chemii i biologii, a rzadko z historii.

    A czy chcę dokształcać ambitne dzieciaki, których w szkołach nauczyciele nie potrafią nauczyć tego, za co biorą pieniądze?
    Chcę!
    Z tego są pieniądze na kolejne inicjatywy. https://www.nuzle.pl/konserwator-karlino,39156829

    Tzw. szkolnictwo w Polsce jest tak samo pełne układów, jak tzw. sądownictwo, tzw. lecznictwo (medycyna, Sanepid i weterynaria), tzw. dziennikarstwo etc.

    Nauczyciele mają protestować, bo za mało zarabiają, ale żeby nie kolidować z nauką, protesty odbędą się na wakacje (w ramach godzin dyżurnych). Parodia.
    A może by rozpoczęli strajk włoski od dzisiaj? Większy pożytek byłby, a skoro pożytek, to i sens.
    Tylko za korepetycje mniej skapnie.

    Do świadomości narodu wpaja się przekonanie, że nauczyciele, to taka grupa zawodowa, która walczy tylko o to co ma, bo nic od siebie nie daje.
    Nie widzi się, że gdyby nie nauczyciele z powołania, pełni serca i dobroci (każdy z nas przynajmniej jednego na swojej drodze spotkał), to ten system edukacji dawno by upadł.
    Ostatnią reformą edukacji w Polsce był nakaz powszechnego nauczania dzieci w wieku od 7 do 18 lat, co miało się przyczynić do zlikwidowania analfabetyzmu i nadaniu wszystkim, jako takim, równych szans.
    Dziś mamy na tyle wykształcone społeczeństwo, że praktycznie każdy rozgarnięty rodzic, mógłby swoje dzieci nauczać do poziomu min. piątej klasy szkoły podstawowej. Niemożliwe? Tylko dlatego, że w świadomości społeczeństwa istnieje coś takiego jak obowiązek szkolny, połączony z doświadczeniem, które mówi, że w szkołach uczą nie tego, co jest dzieciom do życia potrzebne, ale tego czego się wymaga, choćby im właśnie, to było najmniej potrzebne. Absurd. Sytuacja do poprawy.

    Przecież można to zrobić inaczej. Sam uczestniczyłem w próbie napisania nowej podstawy programowej nauki dla szkół podstawowych.
    Niestety, organizacje jednoczące nauczycieli, nawet nie były zainteresowanie, a politycy tym bardziej.

    Moim skromnym zdaniem, tu się toczy walka o to, kto tak naprawdę sprywatyzuje szkolnictwo i kto na tym ma najwięcej zarobić.
    Już niewiele państwu polskiemu (czyli Nam- Polakom) pozostało z majątku narodowego. Lasy, złoża, wody, ziemia. Wszystko inne sprzedane, albo niszczone i wyprzedawane za bezcen.
    Wojsko- musi zatrudniać ochroniarzy z firm zewnętrznych, aby pilnowali majątku WP, a teraz nawet zachęcamy, aby nas jankesi bronili.
    Policja- tylu byłych funkcjonariuszy prowadzi firmy ochroniarskie, że to już nie wiadomo “co kto gdzie czego” pilnuje.
    Służba zdrowia- w każdym państwowym ośrodku zdrowia, jak zapłacisz, to nie musisz stać w kolejce (to się nazywa: wizyta prywatna).
    Ratownictwo medyczne- mamy właśnie przykład reanimacji Adamowicza.
    Ochotnicza Staż Pożarna- co chwilę, jakiś sponsor się znajduje, nawet sobie z tego nie zdajemy sprawy.
    Szkolnictwo- już dawno są niepubliczne ośrodki edukacji: od żłobka, aż do uniwersytetów dla seniorów.
    Wcześniej czy później, nauka i edukacja w Polsce trafi całkowicie w tzw. prywatne ręce (oby polskie), bo to olbrzymi tort do podziału. Jak napisał nasz noblista: “Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna.”

    Z ręką na sercu mogę twierdzić, że gro tych wszystkich protestujących związków uczycieli, jest tak samo nienaturalne, jak jednopłciowe związki u ssaków.
    Mają własne ministerstwo, struktury, cały system szkół, Kuratorium Oświaty, związki zawodowe, konkurencję, która powinna walczyć o to samo… I nic nowego nie wymyślili.
    Politycy im przeszkadzają?
    Mają na każdym szczeblu politycznym swych przedstawicieli, od sołtysa, wójta… po parlamentarzystów, ministrów i prezydentów. Kto nic nie może?
    A no nie mogą Ci, co po cichu robią swoje.

    Z racji tego, że od dziecka poruszam się w środowisku pedagogów, naprawdę żal mi wszystkich tych nauczycieli i wychowawców, którzy nie zasługują, aby oceniać ich przez jakikolwiek pryzmat.
    Ich zasługi są nie do przecenienia, a tylko wychowankowie potrafią to docenić. Tymczasem mówi się i pisze o nauczycielach, jakby wszyscy byli “samymi darmozjadami” (słowa moich znajomych- sic!).

    Osobiście miałem to szczęście, że na każdym etapie edukacji poznawałem nauczycieli (diamenty i brylanty), których zawsze będę darzył wielkim szacunkiem. Chcąc nie chcąc, wiele się nauczyłem i co najważniejsze, potrafię trafić z przesłaniem kultu nauki do kolejnego pokolenia.

    W tej całej mafijnej machinie dystrybucji narodowych (publicznych) dochodów, w tym molochu co pożera naszą młodzież w pseudo idei multikulti i LGBT, rządy PiS jawią się jak czkawka, co się odbija na zdrowej tkance narodu. Brzmi jak jakaś socjal-propaganda?
    Na dzień dzisiejszy, 500+ jest pierwszym stopniem do wczesnoszkolnego nauczania domowego i reformy edukacji. Gdy rodzice zaczną uczyć dzieci w domach, to jest nadzieja, że nie damy się ogłupić.

    Szkolnictwo domowe, w dobie cyfryzacji, może zapobiec wtórnemu analfabetyzmowi.

    Na dniach pojawiły się pomysły, aby zawiesić obowiązkową maturę z matematyki, albowiem średnia zdawanych testów jest zbyt niska. Równanie w dół?
    Tę “nową maturę”, to powinno się odesłać czym prędzej do lamusa. Niestety mało kto wie, co to jest.
    Mamy przykład, jak w ciągu jednego pokolenia i kilku niefortunnych reform edukacji, doprowadzić można do sytuacji, że uczniowie kończący podstawówkę, zarabiają więcej, niż ich nauczyciele, którzy mieli ich do życia sposobić.

    Matura nie jest dla każdego! Chcąc obdarzyć wszystkich, co się do niej garną, krzywdę robimy wszystkim tym, co na nią zasługują.

    Kiedyś tłumaczyłem siostrze, która narzekała, że zdaje starą maturę, będąc ostatnim rocznikiem, iż jeszcze będzie wdzięczna, że dostąpiła tego zaszczytu.
    Dziś reklamuję się tym, że moja siostra była trzecią osobą, której pomogłem zdać maturę.
    To dla mnie naprawdę budujące, ale pierwsi moi “klienci”, już “rezerwują” czas, który mógłbym poświęcić ich dzieciom, szykującym się do sakramentu Pierwszej Komunii.
    Korepetycje to biznes.
    Nowa matura, to żyła złota.
    Są tacy, co swoim dzieciom chcą dać więcej.
    Są dzieci, które wymagają więcej.

    P.S. Jak to się obecnie głosi:
    JESTEM TWÓRCĄ START-UP.
    Mój pomysł, nisza, której nikt jeszcze nie wykorzystał. Mam patent na efektywność.

    Szukam inwestora.

    pOZDRAWIAM niePOPRAWNIE niePOLITYCZNIE

    Tuz z Talii

  11. Wujek Polonii 08.03.2019 04:09

    A może w Lidlu na magazynach, pracują bardziej wykształcone osoby, niż nauczyciele?

    “Żeby zostać dyrektorem szkoły, nie mając znajomości politycznych, czasami wystarczy, że się przewód doktorski otworzyło. Zamknie się, jak do emerytury będzie blisko i trzeba będzie sobie składki zusowskie podnieść. No, chyba żeby jakaś młodsza się na twój stołek pchała. Można doktorat kupić, ale po co? Trzeba się wcześniej ustawić, najlepiej w kuratorium. Póki co, politycy nas jeszcze nie wymieniają. Za ciency są.”

    Właśnie to, kilka dni temu, znajoma nauczycielka do mnie napisała. Nic dodać, nic ująć- edukacja polska na talerzu.

    TzT.

  12. Szwęda 08.03.2019 08:30

    Wniosek stąd, że w Polsce lepiej zamiast na studia pedagogiczne zrobić uprawnienia na wózki widłowe za około 500 złotych… w dystrybucji Lidla można zarobić więcej niż w sklepie.

  13. Aida 08.03.2019 09:13

    lol temat budzi skrajne emocje, bo zawód jest opłacany z podatków obywateli, podobnie jak lekarze czy pielęgniarki. Kadra nauczycielska w szkole mojego dziecka jest na tyle zróżnicowana, że trafiają się dobrzy nauczyciele z pasją, są też ci gorsi, ale nie widzę jakiś tendencji dyktatorskich. Kiedy ja chodziłam do szkoły podstawowej mieliśmy tragicznych nauczycieli, bałam się ręką ruszyć, żeby nauczycielka nie wrzeszczała. Wyzywanie od krów było na porządku dziennym. Czy taki nauczyciel był autorytetem, nie sądzę. Czy gdyby dać nauczycielom większe pensje, coś by to zmieniło na lepsze? Nie sądzę, pchałoby się tam tylko więcej frustratów, którzy w nauczaniu widzieli by sposób na więcej dni wolnych za lepsze pieniądze, taki opłacalny raj. Problem jest raczej systemowy.
    “Poza tym, jak by nie patrzeć zawód nauczyciela to spora swoboda. Wolne wakacje ferie weekendy. Wielu ma jeden dzień wolny na “pracę poza lekcjami”
    Polać mu.

  14. Jarogniew 11.03.2019 11:32

    Moim zdaniem zwiększenie płac nauczycieli zachęci do bycia nauczycielami ludzi, którzy się do tego zupełnie nie nadają. Już po poprzedni reformach zauważyłem wyraźny spadek jakości nauczania. W szkołach znikły kółka zainteresowań, a jeśli gdzieś istnieją to często tylko na papierze.
    W szkole syna jest długa lista zajęć “pozalekcyjnych” – wszystko w czasie innych lekcji. A gdy się wybraliśmy na zajęcia, które były poza godzinami nauki dziecka – okazało się, że jest pusto i głucho.
    Pic na wodę, żeby ładnie wyglądać w kuratorium.
    A najlepsze jest to, że szkoła nie zgłasza (i nie pozwala zgłaszać) dzieci do konkursów np matematycznych, gdzie wpisowe wynosi koło 8zł (!), bo “biedniejszych dzieci nie stać na takie wydatki i byłoby to społecznie niesprawiedliwe”.
    Załamać się można.

  15. kuralol 07.08.2019 08:51

    Dziel i rządź. Robione jest celowo niezadowolenie dla nauczycieli żeby się zwalniali z pracy. To samo od lat dzieje się na poczcie. Bo jak tu ma być polin to trzeba gdzieś ich będzie upychać na etacikach. Jak wiemy oni nie są zdolni do normalnej fizycznej pracy… Tyle mam do powiedzenia w tym temacie.

  16. cacor 07.08.2019 11:53

    Pewnie, że coś poszło nie tak, a konkretnie zadziałał mechanizm podaży i popytu.
    To prosta sprawa: jeśli właściciel sklepu nie chce sam roznosić towaru na półki, to musi zatrudnić pracowników.
    Z pracownikami jest ciężko, więc trzeba ich zachęcić do tej pracy odpowiednim wynagrodzeniem.
    A jak to się ma do nauczycieli? Ni jak!
    Mamy chory system edukacji, w dodatku centralnie sterowany, więc jakiż to mamy popyt na wiedzę? Dzieci uczą się tylko dla ocen, żeby pochwalić się między sobą laurkami na koniec roku szkolnego.
    Gdzie i w jaki sposób ta wiedza jest weryfikowana? Dopiero w życiu zawodowym, ale to już jest trochę za późno.
    Reasumując: mamy małą popyt na wiedzę, to i mamy słabą podaż chętnych do pracy nauczycieli.
    Dodatkowo Ci nauczyciele w żaden sposób nie są motywowani do pracy…
    Powodzenia życzę zatem i nauczycielom a przede wszystkim uczniom i ich rodzicom!

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.