Wykończy nas trująca żywność

Opublikowano: 12.03.2013 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 1060

Wreszcie wyjaśniła się wielka zagadka, skąd się wzięła w kraju nad Wisłą „zielona wyspa”: chodziło o pola szczawiu, z których mogłoby w razie czego skorzystać wygłodniałe społeczeństwo. Ową dietę cud zakomunikował co nieco zdziwionym obywatelom przedstawiciel rządzącej koalicji, „doktor Stefan”, kojarzący się dotychczas Polakom raczej ze sferą psychiatrii. Tym bardziej więc warto przyjrzeć się nawykom żywieniowym rodaków, a zwłaszcza coraz bardziej pogarszającej się jakości żywności sprzedawanej w Polsce jaki skali nadużyć, przekrętów w przemyśle spożywczym i co najważniejsze zagrożeniom dla życia i zdrowia Polaków. I nie chodzi tu o banalne skutki nadużywania zupy szczawiowej czy kompotu z mirabelek.

Sprawy wyglądają coraz bardziej groźnie dla przyszłości i zdrowotności Narodu. Prędzej niż podatkami możemy zostać wykończeni trującą, pełną chemii, modyfikowaną i szkodliwą żywnością. Jeden Pan Bóg wie co mamy dziś na naszym talerzu i w lodówce. Po kolejnych doniesieniach mediów dowiadujemy się, że sól drogowa jest smaczna i zdrowa, i dosypują ją nam regularnie od lat do wszelkich produktów żywnościowych. Mimo kolejnych śledztw ciągle nie możemy poznać nazw firm, które ten proceder stosowały. Nasi sąsiedzi Czesi nie tylko w związku z tym chcą zablokować import naszej żywności. Z 440 ton żywności skażonej solą drogową ze sprzedaży wycofano zaledwie niewielką jej część.

Wiemy już, że coraz liczniejsze zakłady mięsne zwłaszcza te duże przejęte przez zagraniczny kapitał, hiszpański, włoski, niemiecki itd. stosują do produkcji wędlin nie tylko tony środków chemicznych i wody, ale technologie unijne, które w przeciwieństwie do starych polskich, nie tylko zabiły już smak, ale grożą poważnymi konsekwencjami zdrowotnościowymi. W tej sprawie w najlepsze trwa zmowa milczenia. Niektóre zakłady mięsne większe i mniejsze regularnie przerabiają zepsute, przeterminowane i niepełnowartościowe mięso na nowe produkty.

Pytanie „ile jest szynki w szynce” staje się tak fundamentalne jak to „jak żyć Panie Premierze”, zwłaszcza jedząc świństwo. Podobno susz jajeczny ze zbutwiałych, zarażonych bakterią jajek z pleśnią nadaje się do majonezu, ciastek i makaronu, a w jogurtach jest więcej żelatyny niż mleka. Niektóre firmy produkcyjne jak i dostawcy fałszują i preparują wyniki badań laboratoryjnych. Groza wisi w powietrzu. Uprzemysłowienie produkcji żywności i globalizacja handlu produktami żywnościowymi to prosta recepta na przekręty, obniżkę jakości i możliwość handlu skażoną żywnością.

Człowiek nie świnia – zje wszystko, stąd jemy już nie tylko produkty GMO, inżynierii genetycznej, jeszcze gorsze od GMO produkty hodowli hormonalnej , tony antybiotyków , produkty hybrydowe, zepsute, zatrute i przeterminowane. Ponieważ Polacy ubożeją i przeciętnie aż 27 proc. swych zarobków przeznaczają na żywność, co jest charakterystyczne dla biednych społeczeństw –kupują to co najtańsze, tym bardziej, że żywność szaleńczo drożeje przez ostatnie lata. Jemy więc co się nawinie pod rękę, byle tanio, byle szybko, fast foody zaczynają dominować, bo właśnie one są tanie, skoro produkty McDonald’s objęte są stawką 5 proc. VAT, a żywność naturalna 8 proc., i mają mega reklamę – lgniemy więc do nich jak muchy do lepu.

Truje się nas Polaków dziś na potęgę, naprawdę nie wiemy co jemy. Liczne służby nadzorujące jakość żywności sprzedawanej w Polsce, 5 –7 tego typu instytucji w kraju, są ciągle spóźnione, niedofinansowane najczęściej całkowicie bezradne. Skoro lepiej sprzedaje się biały chleb, biały ryż, biały jogurt i serek, kolorową wędlinę, bo przynoszą krociowe zyski – ładuje się do żywności tony modyfikowanej skrobi, perhydrolu, konserwanty, tony wypełniaczy, zapachów i utrwalaczy. Do jogurtów na wielką skalę dodaje się elementy pochodzenia świńskiego, krowiego –żelatynę, mleko w proszku czy antybiotyki do hamburgerów, mięsa i ryb. Produkty pasteryzowane to dziś norma, dosładza się wszystko ponad miarę. Pierogi mięsne są bez mięsa, pierogi ruskie bez sera, wołowina okazuje się koniną lub wołkoniną, piwo jest bez chmielu, mocno rozcieńczone wodą, sok jest z koncentratu, lody z proszku, a kiełbasa krakowska ze strusia. Mamy polskie masło z emulgatorami wykryte ostatnio na Słowacji i mięso z dioksynami. Parówki, którymi karmimy dzieci są ze skór, sierści, pazurów i kości, woda mineralna okazuje się kranówką. Fałszowanie żywności, zaniżanie norm jakościowych staje się nagminne, jest też bardzo opłacalne i praktycznie bezkarne. Nakładane od czasu do czasu niewielkie kary finansowe to kropla w morzu kosztów, koncernów spożywczych i sieci handlowych. Tylko na 1 tonie niby mięsa wołowego, a w rzeczywistości mieszanego z koniną można uzyskać zysk rzędu 7 – 10 tys. zł Inspekcja handlowa stwierdza w sklepach coraz większe ilości mięsa przeterminowanego i ryb wielokrotnego użycia, ale prawdziwe wyzwania czyhają dopiero w hurtowniach i magazynach, które często są za granicą.

Kompleksowa kontrola produktów żywnościowych w Polsce to fikcja. Czekają nas więc jeszcze większe niemiłe niespodzianki. Polski konsument nie tylko nie ma zbytniego wyboru, chyba, że zarządzi totalną dietę, ale też nie ma rzetelnej i skutecznej ochrony ze strony rządowych instytucji. Duże światowe koncerny żywnościowe są poza ich zasięgiem, ale również i ci krajowi producenci robią praktycznie co chcą. Państwowa Inspekcja Sanitarna, Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa, Inspekcja Weterynaryjna, Inspekcja Handlowa, Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno–Spożywczych nie są żadnym przeciwnikiem dla wielkich koncernów żywnościowych. Prawie połowa wojewodów chce zlikwidować laboratoria Sanepidów. Istnieje również kontrola żywności na szczeblu unijnym – Europejski Urząd d/s Bezpieczeństwa Żywności. Jednak produkcja i dystrybucja żywności w krajach UE jest nadal bardzo nieszczelna pod kątem bezpieczeństwa. Mafia producentów i dystrybutorów skażonej ,przeterminowanej i o niskiej jakości żywności rośnie w siłę. Rocznie na terenie Unii wykrywa się co najmniej 500 niebezpiecznych produktów żywnościowych. Prawie wszystkie produkty żywnościowe są reklamowane jako zdrowe, naturalne, pożywne i smaczne, o długich terminach przydatności. Jaja od kur z wolnego wybiegu okazują się od kur z klatek karmionych mączką kostną, podobnie zaczyna być z hodowlą ryb. Grozi więc nam już nie tylko ptasia grypa i choroba wściekłych krów, ale nawet choroba wściekłych kurczaków i oszalałych ryb. Każdego dnia w Niemczech sprzedaje się 2 mln tych podobno „ Eko-jaj”. Chodzi więc o gigantyczne pieniądze uzyskane w wyniku oszustwa. Dziś na całym świecie w branży żywnościowej nie obowiązuje nawet minimum przyzwoitości i uczciwości –jedyną wartością jest obniżka kosztów , niczym nie ograniczony zysk i wielkie obroty. Tyle tylko, że nam daleko jeszcze do systemów kontroli żywności stosowanych w wielu krajach Unii. Afera zatrutych kiełków w Niemczech mimo ofiar śmiertelnych została w miarę szybko wykryta i zneutralizowana, a kary były bardzo surowe. Dziś systemy immunologiczne Polaków po 20 latach takiego żywienia zostały już totalnie zakłócone. Gwałtownie rośnie podatność i zachorowalność na nowotwory, choroby układu pokarmowego, uczulenia i choroby psychiczne. Dziś zdrowiej jest jeść słoninę niż szynkę.

Polacy prawie już zapomnieli o zsiadłym mleku, domowych dżemach, kompotach, serwatce i białym serze bez dodatków czy normalnej wędlinie. Absolutnie brakuje skutecznej profesjonalnej kontroli, woli władz, edukacji i wysokich kar dla trucicieli i oszustów w branży spożywczej. Cisi i systematyczni zabójcy polepszający bez końca walory smakowe i wzrokowe królują na naszym rynku. Marketingowe i reklamowe ściemy przekraczają granice absurdu i podstępu. Przestajemy być ludźmi jesteśmy już tylko konsumentami. Niestety Polacy zwłaszcza ci młodzi całkowicie utracili już zdolności krytycznej oceny tego co mamy na talerzu i w lodówce. Tracimy zdolność samoobrony i ochrony własnego zdrowia przed zalewem chemii i trucizn w produktach spożywczych. Firmy dokonujące fałszerstw, wprowadzające zatrute, szkodliwe produkty nie są zamykane raz na zawsze, a właścicielom nie grozi konfiskata mienia. Władza koncentruje się na problematyce wprowadzenia GMO i uboju rytualnym. Podobno nie ma co się martwić na zapas, tym bardziej, że mamy teraz i tak Wielki Post, ale jeść trzeba.

Autor: Janusz Szewczak
Źródło: Stefczyk.info


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

14 komentarzy

  1. MichalR 12.03.2013 10:32

    Ja czytam skład produktów, które jem. Niestety przez to częściej kupuję dwa razy droższe produkty ekologiczne.

    Z najniższej półki kupuję najczęściej mięso, makarony, mąkę i cukier

    Ze średniej półki cenowej na ten moment pozwalam sobie na warzywa, nabiał, oraz wszelkie produkty wstępnie przetworzone, których staram się unikać

    Z wysokiej półki kupuję wędliny w sklepach ekologicznych – z tego powodu prawie ich nie jem, wszelkie syropy do tzw “wody z sokiem” (wolę kupić syrop z samych owoców wody i cukru, który jest trzy razy droższy niż syrop który miał z owocami tylko przelotny romans) i podobne produkty, które używa się w małych ilościach, a różnica ceny jest w znakomitym stopniu rekompensowana przez różnicę jakości.

  2. aZyga 12.03.2013 10:56

    Ja mam prosty test – jak mój kot je wędlinę to znaczy, że jest ,,czysta”.
    A najlepiej kupić mięso i samemu zrobić, to samo z warzywami jak jest możliwość to posadzić w ogródku – np. rosół z takimi warzywami ma niepowtarzalny smak.

  3. przemex 12.03.2013 11:34

    Moje koty nie jedzą wędliny bo to nie jest odpowiednia karma dla nich. Jedzą za to karmę bez zbóż (wszystkie whiskasy i kitikety to mają – 3% odpady mięsne reszta zboża GMO) wyprodukowaną w 98% ze świeżego mięsa produkowaną według skandynawskich standardów żywności dla ludzi.

    Ja i moja rodzina nie kupujemy w ogóle marketowej “żywności”. Począwszy od samodzielnego wypieku pieczywa, poprzez własne przetwory i wyroby z czystego mięsa wszystko co się da robimy we własnym zakresie. Kupuję tylko to, czego nie jestem w stanie sam zrobić, bardzo dokładnie analizując etykiety produktów. Oczywiście nie jestem w stanie uniknąć produktów oszukanych, ale nie biorę do ręki rzeczy jawnie wzbogacanych cennymi dodatkami, których nie powinno być w tradycyjnym wyrobie.

    Tak, takie dbanie o dobrą jakość pożywienia jest możliwa i wcale nie kosztuje to drożej. Prawdziwe produkty są bardziej syte, przez co zjadamy ich znacznie mniej, więc kosztowo wychodzi porównywalnie do kosztu zakupu gowna z marketu.

    Produkcja własnej żywności to ogromna frajda. Dzięki temu zyskujemy nie tylko pełnowartościowe pożywienie, ale także autorytet u wszystkich, których częstujemy naszymi pysznymi wyrobami. Wspólne przygotowywanie pożywienia scala także rodzinę daje możliwość codziennego zrobienia czegoś razem, porozmawiania … Jedyne co jest potrzebne aby zdrowo się żywić to chęci i czas. Czas najlepiej zdobyć wyrzucając telewizor z domu, zawsze podkreślam że od kilku lat nie ma u mnie w domu tej propagandowej tuby, dzięki czemu mam czas na inne naprawdę ważne rzeczy.

  4. Zuzanna 12.03.2013 12:24

    Popieram przemex, u mnie to samo. Wszystko, co zrobi się samemu w domu z nieprzetworzonych produktów jest smaczne i dużo zdrowsze. Ja akurat jestem wegetarianką, ale mój mąż od lat nie widział w domu gotowej kupowanej wędliny – wszystko robię dla niego sama z dobrej jakości mięsa. Czuć ogromną różnicę w porównaniu z “żywnością” marketową – wystarczy, że ktoś zaprosi nas na obiad i poda coś takiego, to później przez kilka dni czuć efekty, na żołądku, na cerze i samopoczuciu. Jestem przerażona, jak widzę ludzi kupujących ten syf naładowany chemią i to często jeszcze małym dzieciom…

  5. lifeiseasy 12.03.2013 12:32

    Człowiek ma wybór czy chce być człowiekiem czy klientem przecież. Jeśli bydło chce jeść bydło, odpadki, chemię to niech je i potem będzie klientem farmy i nadal będą powody do narzekania. Cóż to się dziwić innym, że na hodowli bydła zarabiają, jak bydło chce? I proszę nie mówić że wielu ludzi nie stać na dobrej jakości jedzenie. To wymówka leni i ignorantów. Dostęp do zdrowej żywności jest ograniczony, ale można przynajmniej zrezygnować z tej wysoko przetworzonej i samodzielnie zrobić sos zamiast płacić krocie za makę z chemią w torebce, ale komu się chce, lepiej narzekać.

  6. Nomad 12.03.2013 19:54

    Wychodząc z zakupami ze sklepu jestem tak nabity negatywną energią że często wpadam na róg na setę … To już nie są zakupy , to polowanie na coś jadalnego albo wycieczka po polu minowym.

  7. xc1256 12.03.2013 19:57

    Już niedługo w Polsce nie będzie żywności ekologicznej. To wszystko za sprawą oprysków zwanych chemtrails. Stężenie w powierzchniowej warstwie gleby Aluminium przekracza Polskie normy o 28 razy – to średnia. Osoby które są w rządzie myślą, że ich ta sprawa nie dotyczy. Mylą się sromotnie. Ostatnio nad Polską zaczęto rozpylać mieszanki wirusów. Za parę tygodni spodziewane są pandemie zwierząt.

  8. karwan 12.03.2013 21:00

    Zgadza się przemex, od kiedy (3 lat) nie oglądam TV mam ochotę na prawdziwe życie, za to w internecie znalazłem skarbnicę wiedzy (i uświadomiłem sobie że jednak żyjemy w “matrixie”).
    Co do odżywiania się polecam stronę z hipokratejskim podejściem do tematu zdrowia, a to jest piramida żywieniowa, która ilustruje propagowaną wiedzę:
    http://portal.bioslone.pl/piramida_zdrowego_odzywiania
    To nie jest strona dla pacjentów szukających opisu chorób, to jest wiedza o tym jak dojść do zdrowia i w nim pozostawać do końca dni spokojnej jesieni życia.

  9. Stasiu26 12.03.2013 21:20

    @Karwan, proszę, biosłone zawiera dużo przydatnych informacji, ale skończcie z tym “to nie jest strona dla pacjentów”, bo naprawdę zaczynacie brzmieć jak sekta.

    Ech… podesłałbym przyjacielowi linka do artykułu, ale jak zacznie czytać o opryskach wirusami czy teksty osób przekonanych o swojej wyższości nad całym lemingowatym światem, to może to trochę zmienić jego sposób patrzenia na poruszany w nim problem :/

  10. oporowiec 12.03.2013 22:27

    Jak ktoś czyta skład i jest wegetarianinem i nie je produktów z konserwantami i polepszaczami oraz innymi “E” w składzie, to będzie zdrowy. Kretynów na świecie jest dużo, co nie czytają składu i nie wiedzą co jedzą. Także jak ich wykończą firmy produkujące żarcie z chemią to nawet dobrze.

  11. defakty 13.03.2013 09:47

    więcej takich artykułów, brawo.
    Ja mieszkam w Anglii niestety ale również nie próżnuję piekę chleb na zakwasie, mam ogródek i staram się jeśc dużo warzyw i owoców, a mojemy dziecku od urodzenia daję moje mleko-chociaż już niedługo będzie miał 2 latka, ale nie mam serca dawać mu mleka modyfikowanego a po krowim ma skazę, poza ty codzienna porcja kaszki orkiszowej zmiksowana z owocami, dziecko jest zdrowe i rośnie jak na drożdżach. I oczywiście zero szczepień. W przypadku jakiś przeziębień lub innych chorób stosuję reflexoterapię – do lekarza nie chodzę. Jedzenie nawet tu nie jest dobre ale im mniej przetworzone tym lepiej.

  12. aZyga 13.03.2013 11:19

    @przemex ja nie karmię tym kota tylko daje mu centymetrowy kawałek, żeby sprawdzić czy zje.Kiedyś dostał kawałek parówki to próbował najpierw to zabić i traktował jak zabawkę i nawet nie pomyślał o jedzeniu tego. To samo jest z żółtym serem.
    Wracając do tematu, upieczenie karkówki czy schabu to koszt około 15 – 20 złotych, ale mamy pewność, że to mięso, a nie 50% mięsa i 50% wody.Dobrym testem jest zamrożenie wędliny i po odmrożeniu sprawdzenie ile miała wody w sobie – wszystko pięknie wypływa, można wyciskać jak gąbkę.Polecam również zrobić sobie piwo – niebo w gębie.Pieczenie chleba jest prostsze niż ciasta, tylko trzeba zdobyć dobrą mąkę.Z warzywami jest gorzej, bo trzeba mieć trochę gruntu, a i roboty trochę więcej jak ma być eko – ale się opłaca 🙂

  13. pozyskiwacz 14.03.2013 08:51

    Ja również prawie całą żywność mam z własnej uprawy. Nie kupujemy żadnych wysoko przetworzonych produktów. Uprawiam trochę ziemi, mam własne owoce, warzywa, na powietrzu i w tunelu foliowym, z których robię przetwory na zime. Choduje zwierzęta-kury, króliki, kozy (i konie, ale to nie do jedzenia :-))
    Od kilkudziesięciu lat moja rodzina uprawia ziemię sposobem tradycyjnym, opierajac się na płodozmianie i nawożeniu obornikiem i kompostem, a nie na chemii.
    I w przeciwieństwie do wielu , nie żal mi ludzi jedzących śmieci z marketów. Skoro tak wolą to ich wybór. Jak ktoś chce to może się zorganizować, zebrać podobnie myślących sasiadów , znajomych i nawiazać prywatne kontakty na wsi. Dużo ludzi produkuje zdrowe i śmaczne produkty na własny użytek bo nikt nie chce ich kupować. Wcale nie ze względu na cenę-czesto są tansze niż te w sklepach. Ale ludzie są leniwi i im się nie chce, łatwiej przejść się do przysłowiowej “Biedronki” czy innego “Lidla”.. Przykład: mój znajomy choduje krowy mleczne, w skupie dostaje ok. 1,1zł (mniej więcej, bo to się zmienia) za litr mleka. Jak ktoś chce to sprzedaje również prywatnie, po 2,5 zł/litr. Mniej więcej tyle ile kosztuje mleko w sklepie. Ale z takiego mleka można zrobić twaróg , masło i miec jeszcze maślankę, czy serwatkę.Albo śmietanę. I co ? Mało kto kupuje u niego mleko. Sąsiedzi wola podejść do sklepu , kupić ochydne odtłuszczone mleko, masło albo margarynę i zapłacic więcej. Nie chce im się , nie zależy im na zdrowym jedzeniu. To dlaczego przejmować się takimi ludźmi? Na siłę nikogo się nie uszczęśliwi.

  14. bXXs 14.03.2013 17:18

    @katwan – ta piramida bioslone na obrazku to jest ekstremalny idiotyzm. Szkoda słów.
    Poszukaj Charlotte Gerson i pomyśl trochę.
    smalec :-D. masakra.
    Piramida zdrowego żywienia?

    Owoce na dole piramidy??!
    Wolisz smalec z wieprzowiny karmionej GMO, odpadami, antybiotykami, barwnikami, stabilizotarmi, spieniaczami, utwardzaczami itp. Podobnie masełko! Kiełbasa, boczek… z czego to robią?!
    ehh

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.