Wspomnienie dzieciństwa – Kapitan Tsubasa

Opublikowano: 06.06.2009 | Kategorie: Kultura i sport

Liczba wyświetleń: 951

15.00 – powrót ze szkoły. Szybki obiad i na boisko. Mam dwie godziny. Przed 17.00 zwijamy się do domu. Trzeba się spieszyć. Za kilka minut zaczyna się Kapitan Tsubasa.

Rok 1993 przyniósł, poza dodaniem do jedynych programów (TVP 1 i 2), jakie nasze analogowe anteny odbierały – tego trzeciego – Polonii 1, wyemitowano także (właśnie na nim) premierową w Polsce bajkę (serial anime) jedyną w swoim rodzaju, niezapomnianą, niedoścignioną, dla mnie kultową.

Kapitan Tsubasa czy jak kto woli – Kapitan Jastrząb był jednym z pierwszych anime pokazywanych w Polsce. Żyliśmy nim około roku i nadal nie jestem pewien czy było nam dane obejrzeć wszystkie epizody, gdyż zawsze miałem wrażenie, że serial skończył się dużo za wcześnie, a może po prostu dziesięciolatkowi wówczas ciężko było się z nim rozstać.

Głównym bohaterem serii, która w Japonii emitowana była po raz pierwszy w latach 1983-86 i liczyła 128 odcinków, jest młody japoński piłkarz Tsubasa Ozora. Postać ta została stworzona przez rysownika i twórcę mangi – Yoichi Takahashi, który przedstawił czytelnikom swojego bohatera już w roku 1981, a wciągu następnych siedmiu lat wydał siedem tomów jego przygód, które ukazały się w magazynie Weekly Shonen Jump.

Towarzyszymy młodemu bohaterowi w początkach jego piłkarskiej kariery od momentu, gdy jako dobrze rokujący zawodnik przeprowadza się do Nankatsu i przyłącza do szkolnej drużyny FC Nankatsu, biorącej udział w rozgrywkach młodzików najpierw na poziomie regionalnym, a później krajowym. Obserwujemy jak Tsubasa prowadzi zespół do kolejnych zwycięstw, szybko stając się jego liderem i wzorem dla kolegów ze składu. Pojedynki z kolejnymi drużynami przynoszą rywalizację z ich najwybitniejszymi przedstawicielami, w których tak chętnie wcielaliśmy się potem na osiedlowych boiskach. Pamiętacie jeszcze braci Tachibana, Hikaru Matsuyamę, Kena Wakashimazu, Juna Misugi, oczywiście Kojirou Hyuuga i wielu innych? Komu z nas przeszkadzały takie małe nieścisłości jak to, że boisko było okrągłe jak kula ziemska i bramkę drużyny przeciwnej było widać dopiero od jego połowy, że zawodnicy łamali prawa fizyki odbijając się od słupków i poprzeczek skacząc na pięć metrów wzwyż, że piłka rozrywała siatkę lub porywała ze sobą zawodnika, który stał jej akurat na drodze, że zawodnicy zatrzymywali się w czasie gry rozmawiając ze sobą i pocieszając swego lidera, bo przecież tylko on mógł strzelić bramkę i w końcu, że każdy z trybun mógł wejść na boisko w trakcie trwania meczu i przyłączyć się do gry lub chociaż podzielić się swoimi radami? Było to zdecydowanie za mało by zniechęcić nas do oglądania, zwłaszcza, że serial niósł ze sobą przede wszystkim pozytywne wzorce. Duch sportowej rywalizacji, znaczenie przyjaźni, honoru i waleczności, wiara we własne możliwości, przekonanie, że każdy dzięki ciężkiej pracy może odnieść sukces emanowały, z każdego dwudziestominutowego odcinka do tego stopnia, że po jego zakończeniu po prostu musieliśmy biec na boisko. Dzisiaj takich bajek już nie ma.

Serial doczekał się licznych kontynuacji. W 1989 roku pojawił się Shin Captain Tsubasa, w 1994 Captain Tsubasa J, rok później Captain Tsubasa: Holland Youth, w latach 2001/02 w Japonii emitowano najnowszą serię Captain Tsubasa: Road to Dream (inny tytuł: Road to 2002). Żadna z nich niestety nie trafiła na ekrany naszych telewizorów, a szkoda, bo anime o takiej sile oddziaływania na młodego widza, niosącej ze sobą tyle pozytywnych wzorców próżno szukać wśród współczesnych produkcji.

Jeśli ktoś zapragnie odświeżyć sobie w pamięci lata dzieciństwa, na portalu YouTube czeka na niego miła niespodzianka. Warto również przejrzeć eBay i skusić się na którąś z kontynuacji serialu, bez polskich napisów niestety.

Ktoś może zapytać, po co pisać o japońskiej bajce sprzed 25 lat… Odpowiedź jest prosta: bo warto!

Autor: P.
Źródła: Akademiec i Dziennikarstwo Obywatelskie
Na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 2.5 Polska


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

4 komentarze

  1. the 06.06.2009 09:47

    a, tam tsubasa. Znaczy sie, owszem, rispekt i w ogole, ale gdzie tam Tsubasie do Gigi`ego czy Daimosa.

  2. vesper_85 06.06.2009 11:40

    A czy gigi nie bylo francuska anime ?

  3. Z przymruzeniem oka 06.06.2009 12:36

    Ja za mlodu wlasnie ogladalem japonskie anime tsubasa i bramka strzelana przez 3 odcinki – niezapomniane czasy , zlote czasy :D.
    Nie pamietam juz dokladnie tytulow, kojarze jedynie Yatamana i Tygrysia Maske – rowniez swietne : )

  4. darek 06.06.2009 13:23

    king kin,number one!
    kojiro i jego niezapomiany tygrysi strzal,na mistrzostwach dobry byl shnaider z ognistym strzalem no i oczywiscie tsubasa-podkrekany przes 2odcinki strzal:)fantastyczna bajka ,szkoda ze niema takich wiece .Wciaz bym ogladal:)

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.