Wspaniała mama, egoistka i kochanka – czy te rzeczy są do pogodzenia?

Patrzę na zmęczone mamy. Na otyłe mamy. Na leniwe mamy. Na zmartwione mamy. Na zapracowane mamy, które czują, że na ich głowie jest cały dom, budżet i rodzina. Na kochane mamy. Na pomocne mamy. Na piękne mamy. Patrzę na mamy, które zdradzono i opuszczono. Na mądre mamy, które na głos czytają swoim dzieciom fragmenty wspaniałych, najlepszych książek.

Patrzę ostatnio na kobiety. Kobiety, którym spod prób zakrycia śladów zmęczenia wyłazi strach i zmartwienie o dzieci, o rodziców, o pracę, o dom, o zdrowie, o karierę. Szczere zmartwienie o wszystkich i o wszystko. Patrzę na matki. Bo kto ma się martwić, jak nie mama? Widzę kobiety, którym spod płaszcza wystaje zapomnienie o sobie samej. I myślę, że nie chcę być jak te kobiety. Chcę być atrakcyjną, młodą i zwariowaną mamą. Taką, jaką jestem teraz. Tylko… czy wtedy będę mamą?

Z funkcją mamy wiąże się szereg różnych oczekiwań społecznych, że będzie się zachowywała tak, albo tak, ubierała się tak, a nie inaczej, mówiła to, a tamtego już nie. Mama ma być ciepła, przykryć kocykiem, jak jest zimno, wysłuchać dziecka, gdy przeżywa swoje problemy, przygotować dobry obiadek i czasem posprzątać po dzieciaku. Ma być na zawołanie, choćby była skonana po całym dniu harówy. Mama to mama. Mama jest git.

Mama patrzy z góry na laski, które jeszcze nie mają dzieci. Mama jest dumna z tego, że jest mamą. To mama przeżywała nie dające się porównać z żadną gorączką bóle porodowe, mama rodziła. To mama karmiła piersią, wstawała w nocy, niewyspana zajmowała się kolejny dzień swoimi dziećmi. Mama jest cyborgiem. Mama rządzi po prostu.

To mamom przygarbiają się plecy od pochylania nad swoimi dziećmi, dostają dyskopatii od odruchu pomocy i wyginają się w lędźwiach od dźwigania „maluszków”.

Patrzę na zmęczone mamy. Na otyłe mamy. Na leniwe mamy. Na zmartwione mamy. Na zapracowane mamy, które czują, że na ich głowie jest cały dom, budżet i rodzina. Na kochane mamy. Na pomocne mamy. Na piękne mamy. Na mądre mamy, które na głos czytają swoim dzieciom fragmenty wspaniałych, najlepszych książek. Na sprytne mamy, które chcą poradzić w kwestiach, na których się znają i mówią, że wyczytały w internecie. Patrzę na mamy, które nie mają wsparcia, które zostały same. Patrzę na mamy, o których ich własne dzieci zapomniały. Patrzę na mamy, które zdradzono i opuszczono, bo one przez „ten” czas nie miały czasu myśleć o swoich przyjemnościach i w końcu o nich zapomniały, i zrobiło się „za późno”. Patrzę na mamy, które się uśmiechają, bo ich dzieci do nich wpadają. Patrzę na mamy, które się ożywiają na widok swoich wnuków. Patrzę na mamy, którym przestało zależeć i schowały pazury. Patrzę na mamy, które się botoksują, bo skoro nie są młode umysłem i sercem, to przynajmniej w powierzchnię ciała wstępuję życie – sztucznie podtrzymywane życie.

Pod koniec maja zeszłego roku będąc w ciąży wzięłam udział w spektaklu „Poczytaj mi mamo” z grupą dziewczyn z Naked Girls Reading. Siedziałyśmy na scenie i czytałyśmy starannie wyselekcjonowane – w drodze spotkań i żywych dyskusji – fragmenty literatury o macierzyństwie. Nie byłoby w tym może nic szczególnego, gdyby nie to, że czytałyśmy je Nago. A jak nago, to już prawdziwiej się nie da. Spektakl odsłaniał różne wymiary macierzyństwa.

Macierzyństwo jako instytucja. Macierzyństwo jako oczekiwanie społeczne. Macierzyństwo jako źródło zniewolenia. Macierzyństwo jako źródło szczęścia. Macierzyństwo jako spełnienie. Macierzyństwo jako twórczość. Bo można stworzyć nowego człowieka, uformować go, jak tylko dusza zapragnie. Jakaż w tym władza! I jaka ukryta przemoc. Macierzyństwo jako wytwórczość. Bo można wytworzyć człowieka na swój obraz i podobieństwo swoje. Macierzyństwo jako rozszerzenie swojego doświadczenia życia. Macierzyństwo jako oddanie siebie.

Czy oddanie siebie jest także rezygnacją z siebie? Czy w macierzyństwie można być kochanką? I dziewczynką?

Czy udaje się w macierzyństwie być jednocześnie matką, partnerką, kochanką, dziewczynką i przyjaciółką?

Chcę być fajną i kochaną mamą, ale mamą, która ma – najzwyczajniej i egoistycznie w świecie- czas dla siebie. Dokładnie tak. Chcę móc czasem wyłożyć nogi na kanapę, oprzeć głowę o poduszkę i zaczytać się w dobrej książce. Chcę mieć czas na swoje pasje, na cudowny seks, na swoje przyjemności i przyjemnostki, na rozwój, na siebie. Tylko… czy wówczas będę mamą?

Autorstwo: Natalia Wilk-Sobczak
Źródło: MediumPubliczne.pl