Władze Chile idą na ustępstwa, ale gniew ludu trwa

Opublikowano: 21.10.2019 | Kategorie: Polityka, Wiadomości ze świata

Liczba wyświetleń: 788

Uzbrojeni żołnierze i wojskowe transportery na ulicach Santiago de Chile — obrazy jednoznacznie kojarzone z militarną dyktaturą generała Pinocheta powróciły za sprawą stanu wyjątkowego będącego odpowiedzią na społeczny bunt. Rząd musiał jednak ustąpić przed protestującymi, przynajmniej w sprawie, która była pierwszą iskrą wywołującą wybuch.

Przypomnijmy: po ogłoszeniu decyzji prawicowego rządu o podwyżce cen biletów na metro w stolicy Chile rozpoczęła się fala młodzieżowych protestów. Tamtejsze metro uchodzi za jedno z najdroższych na świecie, a w niemal sześciomilionowym mieście korzysta z niego dziennie około połowa wszystkich mieszkańców. Podwyżka uderzyła przede wszystkim w klasy ludowe. Studenci i uczniowie organizowali masowe pokonywanie bramek na stacjach, gdzie urządzano spontaniczne wiece. W odpowiedzi policja rozpętała w podziemiach metra sceny przemocy, próbując zapanować nad wybuchającymi niespodziewanie na coraz to kolejnych stacjach wiecami i manifestacjami. Sprawy potoczyły się błyskawicznie: formy protestów się zaostrzyły, zaczęto demolować bramki i kasowniki, policja strzelała do młodzieży ze śrutu. Kulminacja przemocy policyjnej i zamieszek w metrze nastąpiła 18 października — funkcjonowanie metra zostało zawieszone, mieszkańcy wyszli na ulice, rozpoczęły się regularne starcia z siłami porządkowymi, podpalono kilka stacji metra i autobusy, wzniesiono barykady. Tradycyjnie w takich sytuacjach zjawiła się również zwykła bandyterka korzystająca z okazji chaosu, by dokonywać rabunków w sklepach.

Gdy stało się jasne, że nawet brutalność policji nie stłumi społecznego gniewu, prezydent Chile Sebastian Pinera ogłosił w nocy na terenie Santiago stan wyjątkowy oznaczający wyprowadzenie wojska na ulice. To środki represji zastosowane w tym mieście po raz pierwszy od czasów dyktatury Pinocheta.

19 października, w pierwszym dniu stanu wyjątkowego Chilijczykom zaserwowano swoiste deja vu — uzbrojone po zęby wojsko obstawiające kluczowe miejsca stolicy i patrolujące ulice centrum to sceny żywcem wyjęte z tragicznej i wciąż bolesnej historii kraju.

Żołnierze i wojskowe pojazdy miały jednak głównie zadanie odstraszające — ciężar tłumienia niepokojów wciąż był tego dnia na barkach policji. Społeczeństwo bowiem nie wystraszyło się zaprowadzonego stanu wyjątkowego i ponownie wyszło na ulice miasta, wyrażając swoje niezadowolenie m.in. w tradycyjny sposób dla kultury protestu tego kraju — uderzając w garnki i patelnie. Zbierano się w różnych częściach Santiago, także w samym centrum na Plaza Italia. Armatki wodne i granaty z gazem wymierzane były we wszelkie gromadzące się grupki ludzi. Pomimo tego szacuje się, że łącznie w całym mieście wyszło na ulice kilka tysięcy osób. Odnotowano kolejne podpalenia stacji metra, a zamieszki zaczęły wybuchać szczególnie na obrzeżach miasta, gdzie wojsko miało użyć broni. Na murach miasta pojawiły się napisy takie jak “wojskowi-mordercy przynoszą wstyd”. Przypomnijmy, że wiele zbrodni z czasów wojskowej dyktatury wciąż nie zostało rozliczonych, a w szeregach obecnych sił zbrojnych Chile wciąż są obecne głosy dowodzące o słuszności obalenia rządu Allende i wprowadzenia militarnej dyktatury w latach 70. Odnotowano niestety również trzy ofiary śmiertelne w pożarze jednego z supermarketów. Niewątpliwie zamieszki, które mają często charakter dziki i niezorganizowany momentami stają się również niebezpieczne dla osób postronnych. Przez całą noc w mieście czuć było zapach dymu.

Przedwczoraj padły dwa ważne komunikaty ze strony władz. Po pierwsze prezydent Chile ugiął się ostatecznie pod naporem protestów i ogłosił zawieszenie kontrowersyjnych podwyżek cen biletów. Jednak nic nie zapowiada, by niepokoje społeczne ustały. Bo choć pierwotnie demonstracje zostały wywołane podwyżką, to dziś już chodzi o coś znacznie więcej — ludzie protestują przeciwko horrendalnie wysokim kosztom życia w ogóle, przemocy policyjnej i arogancji władzy. Wojsko na ulicach tylko dolało oliwy do ognia. Zdając sobie z tego sprawę, dowódca Obrony Narodowej Javier Iturriaga w drugim komunikacie zarządził wprowadzenie godziny policyjnej obowiązującej na terenie całego miasta od 22:00 do 7:00 następnego dnia. To kolejny środek represji zastosowany ostatni raz przez juntę wojskową w 1987 roku. Społeczeństwo w odpowiedzi także sięgnęło po środki protestów znane z tamtych lat — do późnych godzin nocnych nad niemal całym Santiago (poza tzw. “barrios altos” czyli dzielnicami zamożniejszych mieszkańców) roznosił się dźwięk uderzania łyżkami w patelnie i garnki — mieszkańcy stali w oknach, wyszli przed domy, krążyli po osiedlach wybijając rytm niezadowolenia.

Protesty zaczęły rozlewać się na resztę kraju – barykady wzniesiono m.in. w Concepción oraz portowym mieście Valparaiso. Podpalono lokalną siedzibę redakcji prawicowego dziennika „El Mercurio”, spłonęły lokale bankowe i inne obiekty. W odpowiedzi władza objęła kilka kolejnych regiony kraju stanem wyjątkowym oraz godziną policyjną. Sytuacja jest jednak trudna do opanowania – zamieszki i podpalenia pojawiają się co chwila w innych częściach Chile, media niemal nie nadążają za informowaniem o kolejnych incydentach. To największe rozruchy społeczne od czasów dyktatury. Do stref objętych stanem wyjątkowym na obecną chwile ma zostać łącznie wysłanych ponad 9 tysięcy żołnierzy.

Universidad de Santiago i pozostałe główne uczelnie stolicy, a także szkoły odwołały do środy zajęcia. Zamykają się również sieci sklepów, odwoływane są loty do i z Santiago. Solidarność z protestującymi i niezadowolenie z działań rządu wyraził szereg związków zawodowych z różnych części kraju m.in związek pracowników miedzi czy związek pracowników portowych. Część z nich wezwała do ogłoszenia strajku generalnego. Prawdopodobnie w poniedziałek (21.10) odbędzie się wielki marsz, do którego nawołują środowiska pracownicze, studenckie, lewicowe i feministyczne.

Można powiedzieć, że cały przedwczorajszy dzień był dla Chilijczyków jak koszmarny sen z przeszłości zaserwowany przez prawicowy rząd. Wywołał on jednak nie tylko społeczne lęki i traumę dyktatury ale przede wszystkim wściekłość i gniew, które trudno teraz będzie ugasić.

Autorstwo: Jeremi Galdamez
Źródło: Strajk.eu


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.