Wikileaks czyli katastrofa zapowiedziana
Wczoraj w porannej „trójce” gościło dwóch dziennikarzy wiodących przekaziorów: „Wprost” i „Polityki”. Oczywiście nic innego nie mogło być tematem rozmowy jak rewelacje portalu Wikileaks. Pełne przejęcia głosy wiodących publicystów z wiodących, opiniotwórczych tygodników skłoniły mnie do napisania tych kilku zdań.
Zaangażowanie i mobilizacja światowych mediów w zapowiadaniu tej „katastrofy medialnej”, która rzekomo miała nadciągnąć w momencie publikacji tych „tajnych” materiałów każe sądzić, że chodzi jednak o coś całkiem innego niż sugerowany i niekontrolowany wyciek informacji. Jako żywo przypomina to globalna delirkę światowych mediów w przypadku przekrętu zwanego świńską grypą czy, na mniejszą skalę, pomysłu pastora – oszołoma chcącego spalić publicznie Koran.
Chyba nikt rozsądny nie wierzy, że taka mobilizacja światowych mediów jest możliwa ot, tak sobie, spontanicznie. Jak to więc jest z tymi rzekomymi „wyciekami” i rewelacjami? Moim zdaniem należałoby się przyjrzeć nie temu co ujawniają te dokumenty lecz czego nie ujawniają a co od dawna nie jest żadną tajemnicą.
To co przebija się wyraźnie to sprawa rzekomego zagrożenia ze strony Iranu. Do tego stopnia podkreślane, że znajdują się nawet dokumenty świadczące o nawoływaniu do bombardowania tego kraju artykułowane przez państwa arabskie z Arabią Saudyjską na czele.
Ktoś powie, ze przecież takie wycieki szkodzą obrazowi Ameryki na świecie. Nic bardziej błędnego. Amerykanie już dawno pokazali jak głęboko w poszanowaniu mają światową opinię publiczną jeśli chodzi o masakry (omyłkowe oczywiście) na ludności cywilnej, tortury przeprowadzane na jeńcach i inne takie wypadki przy pracy. Żaden inny kraj na świecie w ostatnich czasach nie pozbawił życia tylu ludzi co USA. Liczby niestety nie kłamią. A „ujawnianie” jakichś szczegółów? A kogo to obchodzi?
Dokumenty Wikileaks pełne są różnych drugorzędnych rewelacji, które rewelacjami już nie są. Sprawy istotne są skrupulatnie przefiltrowane. Nie ma nic o narkotykach, którymi zajmują się amerykańskie służby czy masowej kradzieży ropy z irackich pól naftowych. Nie ma żadnej informacji o wszędobylskim Mossadzie, na który można natknąć się praktycznie wszędzie. Jednym słowem brak naprawdę istotnych informacji. Serwuje się setki tysięcy dokumentów, których tak naprawdę nikt nie miał jeszcze czasu przeczytać. Raczy się nas za to pierdołami w stylu – Merkel to teflonowa kobieta a Sarkozy nagi król. To aż żenujące, że ci co planują takie hucpy mają tak niskie mniemanie o naszej inteligencji…
A może jednak się nie mylą?
Autor i źródło: SpiritoLibero