Fiasko „szczepień” i obostrzeń na Gibraltarze

Brytyjskie terytorium zamorskie jakim jest Gibraltar leży na południu Półwyspu Iberyjskiego. Atrakcja turystyczna zajmująca zaledwie 6,55 km2 zamieszkiwana jest przez 34 000 mieszkańców.

W covidowej dobie wszyscy zachowali się niezmiernie grzecznie zawierzając autorom zaleceń i ograniczeń. Wynik zaszczepienia populacji Gibraltaru przypomina dawne sukcesy wyborcze władzy – 118%. Podobno 18% stanowią przyjezdni Hiszpanie.

Pionierzy z Gibraltaru sądzili, że jako pierwsi odetchną z ulgą wracając do normalności, a tu zaskoczenie. Już 16 listopada ukazały się usilne nawoływania władz do rezygnacji z imprez. Na nic zdało się pełne poświęcenia oddychanie przez maski, jednomyślność poddania się wprowadzeniu obcej substancji domięśniowo, respektowanie odległości, bo właśnie podano do wiadomości, że trzeba zapomnieć o atrakcjach świątecznych w grudniu i znów poddać się izolacji.

Jednocześnie media komunikują o istnym gejzerze nowych przypadków zachorowań na COVID-19. Jak to pogodzić z obowiązującymi zapewnieniami, że szczepionki są zbawieniem od niewygód? Według „International Business Times” przy 100% zaszczepionych członków załogi okrętu wojennego Jej Królewskiej Mości Elżbiety II duża liczba zachorowań jednoznacznie dowodzi, że maski absolutnie nie powstrzymują rozprzestrzeniania się choroby.

Szczepienie jest równie nieskuteczne choćby w połączeniu z zachowaniem odległości między osobami jako metody profilaktycznej i nie sprawdza się. Do tego jeszcze lockdown pustoszący gospodarczo i psychicznie tkankę społeczną okazują się też zbędne, bo przeziębienie o światowym kryptonimie rozwija się sezonowo jak zawsze.

Oficjalny ton komunikatu zarządzających Gibraltarem brzmi beznamiętnie: „Odwołuje się uroczystości świąt Bożego Narodzenia jak również imprezy okolicznościowe i wszelkie zgromadzenia. Zaleca się powstrzymanie od organizowania przyjęć i spotkań przez nadchodzące 4 tygodnie. Należy powstrzymać się od dotykania, przytulania; wskazane noszenie masek”. 18 miesięcy a efekt identyczny jak w punkcie wyjścia.

Einstein definiował szaleństwo jako serię powtarzanych czynności w bezskutecznym oczekiwaniu na inny rezultat.

Nie lepiej wygląda skutek ofiarności społeczeństw Izraela i Singapuru. Tam również choroba wspierana medialnie odnosi statystycznie wysokie notowania połączone ze zgonami wśród w pełni zaszczepionych. Izrael podaje liczbę 20 000 zakażeń i 50 zgonów covidowych dziennie. Takimi danymi pogrążają swoje wszystkie zalecenia jako kompletne fiasko. Dla potulnych następną atrakcją do zdobycia są paszporty od zielonego przez czerwony, a potem dalej kolorowo jak dzieci będą tworzyć kolejki po nagrody, bonusy, ale tylko chwilowe. Jeszcze kolejna aplikacja, udogodnienie telefoniczne, żeby było zajęcie dla grzecznych zdziecinniałych coraz bardziej ziemioludków. Niepokorną resztę odetnie się od wszystkiego.

Pasterze sami tych udogodnień nie muszą instalować, jedynie bydło musi je mieć, by nim sterować. Każdy kolejny etap wyrzuca poza nawias następną kategorię, która przeszkadza w osiągnięciu doskonałości systemu.

Podążający za przywódcami brną zaślepieni nie dostrzegając jak coraz głębiej brną w bagnie tworzonym przez tych, którzy na tym zarabiają miliardy siedząc wygodnie w swoich złoconych bunkrach. Tymczasem wśród całego zgiełku koronowanej grypy giną ludzie i sprawy poważne jakimi są skutki histerycznego ładu, który godzi się nazwać najwyżej bezładem, bo trąci cywilizacyjną demolką. Wskazują na to jak świat długi i szeroki uliczne pomruki przybierającej na sile niezgody na odgórne wytyczne poważnie zaburzonych umysłów.

Autorstwo: Jola
Źródło: WolneMedia.net