Wielkie dane… wielki problem

Opublikowano: 20.02.2013 | Kategorie: Prawo, Publicystyka, Społeczeństwo, Telekomunikacja i komputery

Liczba wyświetleń: 884

“Chcemy wykorzystywać dane z portali społecznościowych, dane związane z zachowaniem klienta w Internecie, łączyć to z danymi od firm telekomunikacyjnych…” – ta wypowiedź wiceprezesa Alior Banku zelektryzowała internautów. I choć trudno się dziwić ich oburzeniu, to trzeba przyznać otwarcie: nie zostało tu powiedziane nic nowego. Wiele firm już dawno zauważyło ogromny potencjał tkwiący w danych swoich klientów i korzystając z tego, że żadne przepisy im tego nie zabraniają, usiłują zrobić z tych informacji jak najlepszy – czyli najbardziej dla nich opłacalny – użytek. I dobrze jest mieć tego świadomość.

Jak zauważa Viviane Reding, unijna Komisarz ds. Wymiaru Sprawiedliwości i Obywatelstwa: “Dane osobowe są dzisiaj walutą rynku cyfrowego. Jak każda inna waluta musi być stabilna i godna zaufania”. Niestety, dane bywają także walutą, którą płacimy za różne, w teorii darmowe, usługi. Ilość informacji na nasz temat, jaka przelewa się przez rynek, jest ogromna, większa niż kiedykolwiek wcześniej. Dla porównania: dziś, w ciągu zaledwie dwóch dni produkujemy tyle danych, ile ludzkość wytworzyła od zarania dziejów do roku 2003. Nagromadzenie wielkich i złożonych baz informacji, do których analizy nie wystarczą konwencjonalne techniki, określa się jako “Big data”.

Big data to temat, który jest szeroko dyskutowany na konferencjach biznesowych na całym świecie i, jak podkreślał wiceprezes Alior Banku we wspomnianej wyżej rozmowie, większość firm chciałaby z tego zasobu korzystać, “ale ma problem, bo nie wie jak”. A jest z czego czerpać – informacje, jakie zostawiamy w Internecie na swój temat, mogą mieć wpływ na konkretne decyzje o wymiarze finansowym, np. związane z przyznawanymi nam kredytami i ubezpieczeniami. W planach jest również naukowe badanie przydatności kandydatów do pracy na podstawie danych na ich temat dostępnych w Internecie.

Czy to wszystko jest legalne? Dziś na to pytanie trudno dać jednoznaczną odpowiedź. Z jednej strony prawo pozwala na daleko idące wykorzystanie danych, które dobrowolnie przekazujemy firmom w ramach świadczonych nam usług, np. na potrzeby marketingu bezpośredniego. Technologia i w tym zakresie dawno jednak wyprzedziła prawo, generując wiele sytuacji granicznych. Czy tworzenie szczegółowych profili na potrzeby internetowej reklamy behawioralnej mieści się jeszcze w pojęciu marketingu bezpośredniego, który w latach 90. (kiedy powstawały prawne ramy ochrony danych) był raczej kojarzony z niezamówioną korespondencją w skrzynce pocztowej? A co, jeśli w wyniku profilowania firma zaczyna nam oferować towar po niekorzystnej cenie lub wręcz odmawia dostępu do usługi (np. ubezpieczenia)? Na te pytania będzie musiał odpowiedzieć europejski ustawodawca, w ramach trwających prac nad nowym rozporządzeniem o ochronie danych (art. 20 tego projektu dotyczy właśnie konsekwencji profilowania).

Dopóki na poziomie Unii Europejskiej nie pojawią się konkretne regulacje prawne, możemy się spodziewać kolejnych eksperymentów z wykorzystaniem naszych danych. Szczególnie, że zaawansowane techniki analizy danych wciąż są w początkowej fazie rozwoju, podczas gdy sam tylko Facebook codziennie zbiera o użytkownikach 500 terabajtów danych. Michał Sadowski, prezes firmy Brand24, specjalizującej się w przetwarzaniu informacji, jakie zostawiamy na portalach społecznościowych, przyznaje: “Dopiero się uczymy, co można z tymi wszystkimi danymi zrobić. Teraz wykorzystywany jest ledwie jeden procent z tego, co jest zbierane”. Oczywiście biznes nie śpi i na potęgę rekrutuje specjalistów mających się zajmować profesjonalną analizą Big data. Nasuwa się jednak pytanie, na ile tym analizom można zaufać. I czy rzeczywiście próby wpasowania każdego w statystykę są tak bardzo opłacalne?

Autorzy: Barbara Gubernat, Katarzyna Szymielewicz
Źródło: Fundacja Panoptykon


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. Aida 20.02.2013 18:30

    Nie mam fejsbuka, więc mnie nie skontrolują. Nie podoba mi się tylko łączenie mojej poczty z Google, ale żal rezygnować z Gmail, najlepszej poczty jaką kiedykolwiek miałam. Poza tym jestem prawie anonimowa:)

  2. FreeG (korektor i moderator WM) 20.02.2013 19:50

    Anonimowa tylko i wyłącznie dla innych sobie podobnych – trzeba to zapamiętać.

  3. adi7x 21.02.2013 01:15

    Blokada reklam + niemiecki mod przeglądarki Googla nie wysyłający informacji o użytkowniku oraz wbudowana w nią dbająca o prywatność wyszukiwarka z logo “kaczki” 😀 zdają egzamin doskonale:) Przez tą przesadzoną ingerencję w prywatność coraz więcej ludzi będzie szukała sposobów na zabezpieczenie się…

  4. adi7x 21.02.2013 01:22

    @Aida Nie trzeba rezygnować z Gmail, żeby to ominąć;) Możesz korzystać ze strony startowej “Start Page” bazującej na Google z tą różnicą, że nie wysyła informacji o wyszykiwaniach i nie przechowywuje IP. Jest jeszcze “duckduckgo”,którą można pod siebie skofigurować. Również dba o prywatność, a wyniki wyszukiwania są podobne:)

  5. pasanger8 21.02.2013 11:31

    Nie ,żebym siał pesymizm oczywiście wymienione triki chronią nas przed agregacją danych przez wielkie korporacje w celach reklamowych ale przecież historię naszych przeglądanych stron ma nasz dostawca internetu chyba ,że korzystamy z freenetu ,Thora i serwerów proxy szyfrując całą swoją internetową łączność.Komu się chce tyle bawić jeśli nie ściąga pedofilskiego porno?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.