Liczba wyświetleń: 1487
Pandemii koronawirusa w Stanach Zjednoczonych towarzyszy zjawisko „Wielkiej Rezygnacji”, czyli porzucania przez Amerykanów dotychczasowych miejsc pracy. Anthony Klotz, twórca wspomnianego pojęcia, przewiduje więc, że w związku z tym trendem w Ameryce przedsiębiorstwa będą musiały w większym stopniu postawić na elastyczną organizację pracy oraz jej automatyzację.
Nie tylko w USA ma zresztą miejsce „Wielka Rezygnacja”, choć tam uczestniczyło w niej blisko 35 milionów osób. Praktycznie na całym świecie, w mniejszym lub większym natężeniu, pojawiła się tendencja do zmiany dotychczasowego miejsca zatrudnienia. Wielu pracowników podczas COVID-19 [postanowiło przewartościować zwłaszcza swoje życie zawodowe, oceniając swoją dotychczasową pracę jako niesatysfakcjonującą.
Chodzi w tym kontekście nie tylko o zarobki, ale także o wypalenie zawodowe, dobrostan psychiczny, czas na wypoczynek, rozwój czy o robienie rzeczy rzeczywiście przydatnych społecznie. Lockdowny uzasadniane pandemią koronawirusa służyły podobnym refleksjom, bo u osób pracujących zdalnie doszło do zatarcia się różnic pomiędzy światem pracy a życiem domowym.
Klotz jako pierwszy użył terminu „Wielka Rezygnacja” w wywiadzie z maja 2021 roku. W ten sposób opisał on wspomnianą falę odejść Amerykanów z pracy, mówiąc o dojściu przez nich do wniosku, że nie chcą dalej wykonywać dotychczasowego zawodu. Zdaniem ekonomisty dodatkowo przyczyniło się do tego wzmocnienie pozycji pracowników, choć powoli tendencja do rezygnacji z pracy będzie się zmniejszać.
Jednak nie na tyle, aby zahamować zmiany na amerykańskim rynku pracy i w podejściu przedsiębiorstw do ich funkcjonowania. Klotz twierdzi, że firmy będą musiały zmienić chociażby organizację pracy. Jej większa elastyczność uwzględni więc konieczność zachowania przez pracowników równowagi między życiem zawodowym i osobistym. Najbardziej pożądana w czasie pandemii była zresztą możliwość pracy zdalnej.
Dodatkowo ważny dla tegorocznego rynku pracy będzie postępujący proces automatyzacji. Trudności ze znalezieniem nowych ludzi spowodują, że przedsiębiorstwa zaczną zwiększać swoje inwestycje w roboty oraz sztuczną inteligencję. Przy tej okazji amerykańskie firmy mają również konkurować o zagranicznych pracowników, którzy będą mogli wykonywać swoją pracę zdalnie.
Na podstawie: Praca.interia.pl, Spidersweb.pl
Źródło: Autonom.pl
Przeciez nie zmusi sie do robotyzacji ktora nie stoi na wysikim poziomie i potrzebuje ogromnych inwestycji zeby ja wdrazac poprzez pandemie i podnoszenie cen energi redukujac sile robocza ktora po podwyzkach energi bedzie bardziej oplacalna od maszyn.
Najlepszy kraj bialorus, bezyna kosztuje 2,50 zl a covida tam nie ma.
Reszta krajow to jakas zmowa zeby uderzyc globalnie w zwyklych zjadaczy chleba poprzez pandemie i podnoszenie ceny energi.
Jeszcze co ciekawsze wszystkie te podwyżki wprowadza się w zimę, tak jakby sprawić, by więcej osób chorowało z braku odpowiedniej temperatury w mieszkaniu.
@Dandi 1981 W warunkach panującej inflancji jest większa presja płacowa, a wystarczy zmiana polityka banków żeby nagle w chwilę znalazły się pieniądze na inwestycje w automatyzację. Tak samo jak zmieniła się polityka w kontekście inwestowania w sektor wydobywczy, górniczy i “konserwatywny” energetyczny, instytucje finansowe przestały inwestować w ten sektor, dlatego mamy teraz podwyżki energii, bo sektor jest niedofinansowany na nowe inwestycje, zwiększenie wydobycia i podaży energii. W zamian za to wszystkie wysiłki finansowe odgórnie skupiły się na wspieraniu transformacji energetycznej i zielonej energii, która w obecnej formie jest zawodna technologicznie i nie jest w stanie wypełnić luki.