Wegetarianizm i weganizm jako wynik mnożenia zysku
Dlaczego tak się dzieje? Czy to tylko sentymentalny odruch związany z miłością do zwierząt? Kto się za tym kryje?
Rok za rokiem, obserwujemy i jesteśmy poddawani, coraz to bardziej nasilanej medialnej narracji, propagandzie i presji – zostania wegetarianami. Wmawia się nam ludziom, wbrew wiedzy, nauce, faktom i logice, coraz to nachalniej, że jedzenie mięsa, a nawet i nabiału, jest dla nas (ludzi) błędnym i niezdrowym sposobem odżywiania. Na stronie Salon24.pl bloger Alimira opublikował notkę pt. „Triumfalny pochód wegetarian”. Drugą notkę, poruszającą temat weganizmu – „Czy weganizm to tylko sentymenty?” – w tym samym praktycznie czasie, opublikował bloger Doku. Zajmijmy się wpierw pierwszą z linkowanych notek. Znamiennym jest już sam tytuł „Triumfalny pochód wegetarian”.
Likowana notka, zawiera w sobie tak oto stawione pytanie: „Dlaczego tak się dzieje?” poparte kolejnymi, nie mniej trafnymi pytaniami – „Czy to tylko sentymentalny odruch związany z miłością do zwierząt?”,i „Co się za tym kryje?” i „Jakie biznesy lobbują za takim rozwiązaniem?”.
Udzielenie logicznie poprawnej, jednocześnie zwięzłej odpowiedzi na pierwsze z postawionych w tej notce pytań: „Dlaczego tak się dzieje?” jest praktycznie niemożliwe. Złożoność zagadnienia – jest tu głównym powodem. Nie co łatwiej, przedstawia się sprawa z drugim pytaniem, niejako sugerującym, że wegetarianizm, może być wywoływany u niektórych ludzi, przez, poprzez i jako wynik – sentymentalnych odruchów, związanych z miłością do zwierząt. Bezsprzecznie bowiem, zjawisko nadmiernego „przenoszenia” w wielu krajach wysoko rozwiniętych, uczucia miłości i instynktów rodzicielskich głównie na zwierzęta, (co obserwujemy najczęściej w rodzinach i “związkach” bezdzietnych) posiada znaczny wpływ przy podejmowaniu decyzji o odejściu od spożywania mięsa (następnie zaś nabiału, potem zaś tłuszczów, nawet i tych pochodzenia roślinnego).
Kolejne dwa pytania (czyli: „Co się za tym kryje?” oraz „Jakie biznesy lobbują za takim rozwiązaniem?”) nie tylko, że wiążą się z sobą, ale pierwsze z tych pytań, jest tu odpowiedzią na pytanie drugie.
Propagowaniem wegetarianizmu i weganizmu zajmują się bowiem głównie, nie szczędząc pieniędzy na finansowanie wszelkich form „krucjat przeciw mięsu” największe, teraz już ponadnarodowe (ważne słowo!) koncerny żywnościowe! Zaopatrujące, każdego dnia, coraz to większą procentowo populacje mieszkańców naszej planety w konieczne ludziom do życia pożywienie. Warto, w tym właśnie miejscu na moment się zatrzymać, następnie głębiej zastanowić nad tym, co faktycznie jest, zarówno celem, jak i motorem – napędzającym propagowanie (finansowanie) wegetarianizmu przez największe, między-ponad-narodowe koncerny spożywczo-żywnościowe.
W tym miejscu, celowo posłużę się (dla podświetlenia tematu „od spodu”) w mojej argumentacji, cytatami, zapożyczonymi z drugiej, z likowanych powyżej notek. Autor której to, jako typowy „aktywista” posłużył się głównie zapożyczonymi od ludzi o podobnym Mu światopoglądzie „informacjami i danymi”. W efekcie czego, zapewne zupełnie nieświadomie, udowodniając “KTO i CO” (dodatkowo zaś dlaczego) stoi za szerokim i coraz to bardziej nachalnym promowaniu stylu życia opartym na wegetarianizmie. Jako fazie wstępnej i jedynie etapem. Celem ostatecznym bowiem, wielkich między-ponad-narodowych koncernów, jest weganizm, jako mogący bezsprzecznie przynosić dla koncernów spożywczo/żywieniowych, jeszcze większe zyski w przyszłości.
Proszę teraz bardzo uważnie odczytać ten oto fragment: „(…) wydajność produkcji zwierzęcej dla ludzi jest od 5 do 10 procent (1 kęs za 10 lub nawet za 20 kęsów), w zależności od produktu: mleko jest na jednym biegunie – 10%-owa wydajność; wołowina – 5%-owa wydajność. Oznacza to, że do wyżywienia ludzi sadownicy i ogrodnicy potrzebują 10 razy mniej ziemi niż rolnicy, zużywają 10 razy mniej energii i innych zasobów, produkują 10 razy mniej zanieczyszczeń, generują 10 razy mniej kosztów”.
Czyli, kiedy nie wiadomo „o co chodzi” – to najczęściej chodzi o pieniądze. To wiemy, a przynajmniej powinniśmy to wszyscy wiedzieć.
W tym miejscu, czyli po pełniejszym uświadomieniu wszystkim faktu, że głównym celem wielkich, międzynarodowych koncernów jest podniesienie i pomnożenie uzyskiwanych przez nie ZYSKÓW (profitów) cała reszta, związana pośrednio i bezpośrednio z zagadnieniami coraz to bardziej nasilanego propagowania wegetarianizmu – stanie się dla was zapewne prostszą, przez co bezsprzecznie jaśniejszą.
Następnie zaś, stanie się możliwą do szerszego objęcia i rozumienia zarówno samego tematu, jak i zrozumienia pytania „Dlaczego tak się dzieje” w relacji do tytułu „Triumfalny pochodów wegetarian”.
Ludzi jakże podstępnie „okradzionych” z wysokokalorycznego pożywienia jakim jest mięso, zawierające w sobie również, oprócz wysokoenergetycznych kalorii, wiele innych, niezwykle cennych substancji odżywczych, wartościowych i koniecznych ku zdrowemu i długiemu życiu.
Wegetarianie i weganie, jakże często ostatnio, próbują narzucać swój styl życia i odżywiania innym. Pozostając najczęściej nieświadomych tego, że używani są przez wielkie koncerny (bogatych tego świata) jedynie jako narzędzia, służące do łatwiejszego i szybszego pomnażania ich zysków.
Zakończę tym, że absolutnie nie namawiając nikogo, tym bardziej zaś nie wskazując nikomu co powinni, czy nie powinni „jeść”, pozwolę sobie jedynie zauważyć co następuje.
Aby względnie szybko pojąć i zrozumieć, do jakiej to grupy my, ludzie, należymy (w znaczeniu i sensie „mięsożercy = drapieżniki” i roślinożercy = ofiary drapieżników) wystarczy nam stanąć przed lustrem.
Cóż wtedy natychmiast widzimy? Otóż między innymi widzimy to, że nasze oczy będąc bardzo blisko siebie, usytuowane są z przodu naszej głowy, nie zaś po jej bokach.
Już ten jeden, niezaprzeczalny fakt świadczy i zaświadcza niezwykle mocno o tym, że jako „gatunek” – my, ludzie, należymy do grupy drapieżników, czyli MIĘSOŻERCÓW!
Jeśli komuś, komukolwiek, ten niezaprzeczalny fakt i dowód nadal nie wystarcza, to polecam wtedy sprawdzenie własnego (miejmy tu nadzieje, że nadal własnego…) uzębienia.
Cóż to bowiem widzimy, po otwarciu naszych ust i uniesieniu (opuszczeniu) warg? Widzimy kształt naszych zębów (jakże typowy dla drapieżników). Dodatkowo, nie jest trudno nam zauważyć, kolejny, niezaprzeczalny fakt. Zarówno w naszej górnej, jak i w dolnej szczęce, widoczne są bardzo wyraźnie, nasze 4 KŁY (posiadamy bowiem, podobnie jak większość drapieżników, 4 zęby kłowe).
Dalszych dowodów na naszą (ludzi) przynależność do grupy drapieżników (mięsożerców) celowo nie będę przedstawiał. Te dwa bowiem aż nadto powinny tu i w tej kwestii wystarczyć.
Jeśli nadal ktoś posiada dowolnego typu dalsze wątpliwości, co do zgodności z stanem faktycznym (prawdą) dokonanej przeze mnie powyżej, najprostszej kategoryzacji nas (ludzi) i umieszczenie nas wśród i pośród żyjących na ziemi mięsożernych drapieżników, to jest to tak dalece poza moją kontrolą, jak dalece jest poza moją chęcią – objaśniania i tłumaczenia oczywistych oczywistości. Tym bardziej, że mowa była o jedzeniu, zaś stare przysłowiowe uczy nas prostej prawdy o tym, że tak jak z głodnym się nie naje, to tak samo z głupim nie sposób się jest nagadać.
Autorstwo: Fatamorgan (fatamorganblog.wordpress.com)
Zdjęcia: Pixabay (CC0), dozenist (CC BY-SA 3.0)
Źródło: NEon24.pl