Według ONZ normalność sprzed pandemii nie wróci

ONZ ostrzega przed „fałszywym poczuciem bezpieczeństwa” i zapewnia, że koronawirus wciąż może być groźny. Zastępca sekretarza generalnego ONZ, Amina Mohammed powiedziała wprost, że społeczeństwa nie mogą wrócić do „poprzedniej normalności”.

Świat jaki znaliśmy w 2019 roku i pierwszym kwartale roku 2020 wydaje się już jak odległe wspomnienie. Wszędzie jest szpital, wszyscy chodzą w maskach obawiając się wirusa, który nie jest przenoszony drogą powietrzną, a nawet jeśli jest to wilgotna szmatka jest taką ochroną przed wirusem jak druciany płot chroniący przed komarami. Można odnieść wrażenie, że decyzja już zapadła i normalność nie wróci – czeka nas zamaskowana, dziwaczna, dystopijna nowa normalność, czyli nienormalność. „Musimy obserwować powagę sytuacji” – przekonuje Amina Mohammed. „Powrót do normalności w niektórych regionach nie może wprawić nas w fałszywe poczucie bezpieczeństwa”.

Koronawirus oficjalnie zainfekował 13 milionów osób i spowodował do ponad 570 tysięcy ofiar. Według raportu Banku Światowego na skutek pandemii, od 70 do 100 milionów ludzi może popaść w skrajne ubóstwo, a świat może doświadczyć największego spadku dochodów na mieszkańca od lat 1870. „Pandemia COVID-19 spowodowała, że ​​założenia Agendy 2030 i cele zrównoważonego rozwoju są bardziej odpowiednie i istotne niż kiedykolwiek wcześniej” – zapewniła Mohhamed.

ONZ ma przygotowywać propozycję zachowań w pięciu kluczowych obszarach dla każdego kraju, UJęte mają być takie zagadnienia jak opieka zdrowotna czy pomoc w tworzeniu miejsc pracy.

Oprócz ONZ i jego agendy WHO, o braku możliwości powrotu do normalności mówią też inni specjaliści i dobrze znani filantropi – jak Bill Gates. Wypowiedział on w jednym z niedawnych wywiadów dość autorytarny pogląd na temat powrotu do stanu sprzed koronawirusa. „Myślicie, że macie wybór? Ale wy nie macie żadnego wyboru! (…) normalność nie powróci, dopóki nie zaszczepimy całej populacji świata!” – Bill Gates.

Problem w tym, że nawet gdyby udało się stworzyć szczepionkę, która chroniłaby przed zachorowaniem na dany szczep koronawirusa, to przy mutującym wirusie może być potrzebna co roku – jak szczepionka przeciw grypie. Naukowcy będą sobie wyobrażać który szczep może być dominujący i będą komponować skład szczepionki. Poza tym udowodniono, że przeciwciała u ozdrowieńców pozostają w organizmie najwyżej kilka miesięcy, zatem efekt szczepienia też będzie krótkotrwały.

Lepiej skupić się na opracowaniu lekarstwa i terapii, która pozwoli przechodzić bezpieczniej zakażenie koronawirusem przez pozostałe 2 proc. populacji. Reszta i tak „choruje bezobjawowo”. Tylko czy to uzasadnione, aby wszyscy zaczęli żyć jak w śnie paranoika, żeby ochronić przed zakażeniem tą mniejszość? Skutki społeczne takich obostrzeń jak te obecne przy koronawirusie, będą ogromne, a stan zdrowia psychicznego populacji już teraz jest w opłakanym stanie. No chyba, że właśnie taki jest cel działań konstruktorów medialnej epidemii, aby normalność odeszła w przeszłość, a ludzie stali się donoszącymi na siebie paranoikami.

Na podstawie: Reliefweb.int, Twitter.com
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl