Ukraińsko-polska wojna pomnikowa

Opublikowano: 01.05.2017 | Kategorie: Historia, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1028

Już wiemy, że „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy” i że w imię „europeizowania się” Ukrainy Warszawa zdzierżyć musi najbardziej odrażające ekscesy propagandowe tamtejszego IPN-u. Od kilku dni dowiadujemy się również z liberalnych mediów, że zniszczenie pomnika UPA ustawionego nielegalnie w Polsce to skandal i prowokacja – a jeśli w odwecie Kijów zlikwiduje miejsca pamięci ofiar tej samej UPA, to sami jesteśmy sobie winni.

Skandal w całej sprawie faktycznie jest. Taki, że za rozbiórkę nielegalnego pomnika w Hruszowicach nie zabrały się odpowiednio wcześniej właściwe organy władzy. IPN, tak aktywny, kiedy chodzi o forsowanie antylewicowej wizji historii i wciskanie do każdego kąta „żołnierzy wyklętych”, udawał, że nie wie, z czym w Polsce kojarzy się UPA. Domagając się demontażu dziesiątków pomników PRL-owskich i radzieckich, perorując bez przerwy o skandalicznych totalitarnych inskrypcjach i o tym, że w 1945 r. nie było żadnego wyzwolenia, w tej konkretnej sprawie schował po prostu głowę w piasek. Wcześniej Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa pofatygowała się tylko swojego czasu do spełniającej podobne zadania na Ukrainie Międzyresortowej Komisji ds. Upamiętnienia Ofiar Wojny i Represji Politycznych, poprosiła o wyjaśnienia. Te nie nadeszły – pomnik stał sobie dalej. Na uboczu od politycznych burz, irytując miejscowych mieszkańców, prowokując tylko tryzubem spinającym dwie części „triumfalnego łuku” i napisem ku chwale UPA. Którą to zresztą chwałę głosił bardzo słabo, gdyż co i rusz atakowali go polscy nacjonaliści, a to umieszczając napisy przypominające o Wołyniu i Galicji Wschodzie, a to – już po wybuchu wojny w Donbasie – zarzucając aktualnym ukraińskim władzom kontynuowanie krwawych ekscesów spod znaku Bandery.

To, że zostanie zniszczony, było jedynie kwestią czasu. Nie był priorytetem dla ROPWiM, a potem IPN-u, ale nie miał szans w starciu z wzrastającym przyzwoleniem na wojujący polski nacjonalizm z coraz silniejszym komponentem antyukraińskim. Ruch Narodowy, którego aktywiści z zezwoleniem wójta przeprowadzili w Hruszowicach „antybanderowski czyn społeczny”, to również organizator manifestacji antyukraińskich w dużych miastach w Polsce. Tam nie chodzi o prawdę historyczną ani słuszne skądinąd zademonstrowanie, że nie chcemy w Polsce pomników UPA. Tam nakręca się spiralę agresji w stosunku do migrantów i migrantek zarobkowych, buduje „ponadczasowy” obraz Ukraińca jako krwiożerczego rezuna. Niszcząc pomnik w Hruszowicach narodowcy zamierzali, według wszelkiego prawdopodobieństwa, po prostu dowalić Ukraińcom. Państwo polskie, które powinno postąpić z samowolą budowlaną zgodnie z odpowiednimi przepisami, zostało wyręczone w słusznej sprawie przypadkiem. Gdyby fatalny pomnik nie miał tak ostentacyjnej formy i w związku z tym nie zdobył już wcześniej szerokiego rozgłosu, „prawdziwi patrioci” znaleźliby inną formę zamanifestowania swoich przekonań.

Niuanse te jednak totalnie umknęły kijowskim kreatorom polityki historycznej, którzy na sygnał „anty-UPA” zareagowali alergicznie. Nie mniej nie więcej zagrozili, że nie będą sprzeciwiać się niszczeniu polskich miejsc pamięci na Ukrainie. W zamian za zniszczenie pomnika katów Polaków z UPA zniknąć miałyby, dziesiątkami, upamiętnienia ich ofiar.

Brzmi wstrząsająco, ale w gruncie rzeczy coś to już przypomina. Za każdym polskim miejscem pamięci związanym z rzezią wołyńską stoją lata starań podejmowanych przez potomków zamordowanych i ocalonych, stowarzyszenia przechowujące tę straszną pamięć, wspierających je naukowców. Za niektórymi stoją dodatkowo historie wnoszące nieco światła w mrok – o Ukraińcach ratujących Polaków i odmawiających udziału w mordach, o tych, którzy potem samotnie lub w małej grupie, wbrew niechęci otoczenia, opiekowali się mogiłami zabitych. Ale w innych przypadkach do makabrycznych dziejów masakr dochodzą jeszcze gorszące historie o zamazywaniu pamięci i zakłamywaniu prawdy. Jak w Janowej Dolinie, gdzie do dnia dzisiejszego na tablicy w języku ukraińskim można przeczytać o bitwie, jaką dzielni upowcy stoczyli z „polsko-niemieckim okupantem”, odnosząc oczywiście zwycięstwo. Tak, właśnie w bitewne zwycięstwo „przeistoczyło się” wymordowanie kilkuset mieszkańców polskiego osiedla. Albo w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej – polski historyk Leon Popek, syn cudem ocalałej z masakry Heleny, przez piętnaście lat walczył z ukraińskimi samorządowcami o możliwość dokonania ekshumacji ponad tysiąca ofiar dwóch masowych morderstw. To właśnie niepamięć miejscowych i protesty nacjonalistów podczas polskich uroczystości żałobnych były przykrą codziennością walczących o godne wspomnienie ofiar rzezi wołyńskiej. Ukraiński IPN wprost zasugerował, by tak pozostało, apelując do lokalnych władz o wstrzymanie rozpatrywania wniosków „jakichkolwiek polskich instytucji, osób prywatnych czy organizacji społecznych dotyczących wydawania zezwoleń na budowę nowych polskich pomników i znaków pamięci, czy też restaurację już istniejących”.

Niestety również wdrożenie tego typu podejścia – już oficjalnie, chociaż może w bardziej dyskretny sposób – było rzeczą absolutnie do przewidzenia. Polski MSZ zdążył już nauczyć Ukraińców, że wybaczy im każdy, nawet najbardziej skandaliczny eksces „polityki historycznej”. Eksportowana na Zachód i wciskana obywatelom opowieść o herosach z UPA dzięki swojemu antyradzieckiemu wymiarowi tak bardzo podobała się polskim fanatycznym „walczącym z komuną”, że manipulowanie pamięcią o ponad 150 tys. wymordowanych rodaków przyszło wybitnie łatwo. Owszem, w Polsce powstawały, głównie przy kościołach, tablice i pomniki wołyńskie. Równocześnie jednak słyszeliśmy, że Ukraina musi sama przerobić lekcję obiektywnego patrzenia na własną historię, że prędzej czy później to zrobi, a do tego czasu trzeba godzić się z Banderą bohaterem. Teraz i to już nieaktualne – przy pomocy UPA można przecież tak pięknie walić w Rosję, a to uwielbia zarówno ekipa znad Dniepru, jak i drużyna „dobrej zmiany”. Obie zgodnie tłumaczą przy tym, że Ukraina jest w tak strasznej sytuacji, że desperacko potrzebuje bohaterów, a niestety do wzięcia są tylko banderowcy. W efekcie, jeśli polscy narodowcy przekonali się o własnej bezkarności i postanowili sami „sprzątnąć” znienawidzony pomnik, tak narodowcy ukraińscy doszli do wniosku, że można brać na celownik niechciane upamiętnienia drugiej strony. Oczywiście jakiejkolwiek humanitarnej refleksji (chodzi o miejsca masowych zbrodni) ani też rozwagi politycznej (czy na pewno warto zadzierać z Polską?) w przypadku tego środowiska nie było co się spodziewać.

Co teraz zrobią polscy politycy, gdy na Ukrainie znowu dojdzie do niszczenia miejsc pamięci? Uderzą się w piersi, przeproszą rząd Hrojsmana za zrujnowany pomnik UPA w Hruszowicach i zaczną tłumaczyć, że w sumie Ukraińcy słusznie się zdenerwowali, czy dalej będą ślepo powtarzać opowieści o nieuchwytnych rosyjskich dywersantach?

Autorstwo: Agatha Rosenberg
Źródło: Strajk.eu


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. emigrant001 01.05.2017 10:00

    W państwach teoretycznych sprawy oczywiste to kwestia interpretacji.

  2. polach 01.05.2017 14:30

    Apel aby utrzymać portal!!!
    Nie rozumiem dlaczego jest nas tyle koło 2000 użytkowników ma konta, czytają ludzie artykuły, komentują macie tu wszystko Video , Radio za free itp, a kilka pln żal wpłacić aby WM działało nadal??? co z wami ??? A Admin siedzi i pracuje od 10 lat i nadal co raz musi robić apele aby portal nie padł!!! dziś wpłaciłem 44 pln a wy ile?Jak bym miał więcej kasy to bym co mc cały koszt pokrył, bo mi wstyd za was.( prócz tych co to rozumieją i dają ile mają)

    Sława!!!

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.