UFO na radarze?
Latem 2002 roku obsługa radaru wykryła niezidentyfikowany obiekt, który pojawił się w okolicach Przemyśla i zmierzał ku granicy z Ukrainą. Wedle relacji, uzyskane w czasie obserwacji dane nie pozwoliły na zakwalifikowanie go do którejkolwiek z grup konwencjonalnych obiektów. Czy to kolejny dowód na istnienie UFO będących cudownymi tworami niezidentyfikowanej techniki? Tylko jakiej?
Relacje przekazywane przez osoby związane z armią są szalenie interesujące ponieważ z reguły są to ludzie mocno stąpający po ziemi i bez skłonności do fantazjowania. Oczywiście wiadomym jest, że Wojsko Polskie, jak i inne armie świata, jest zainteresowane zjawiskiem UFO. Oficjalnie ich to nie obchodzi, ale nieoficjalnie siedzą w tym po uszy.
Technologia UFO może posłużyć do osiągnięcia niebywałego skoku technologicznego szczególnie pod względem militarnym. Relacje o obserwacji UFO przekazywane przez wojskowych bardzo rzadko trafiają do badaczy z wiadomych przyczyn. Swego czasu były ufolog, Bronisław Rzepecki, ustalił na podstawie swojej pracy, że WP również obserwuje UFO i jest nimi zainteresowane. W ostatnim czasie wiele krajów „ujawniło” swoje archiwa na temat UFO. W Wielkiej Brytanii Ministerstwo Obrony Narodowej stwierdziło, że zjawisko to nie zagraża krajowi, zatem i nie stanowi przedmiotu zainteresowania. To taka kolejna oficjalna wersja dla szarego społeczeństwa i mediów. Kolejna zasłona dymna, ale ja w nią nie wierzę.
Jakiś czas temu nawiązała ze mną kontakt osoba, która pracowała w WP na stanowisku obserwacji radioelektronicznej. Z uwagi na zachowanie pełnej anonimowości przytoczę najważniejsze fragmenty z tej relacji. Dodam, że do namierzenia „obiektu” doszło w okolicy Przemyśla na Podkarpaciu.
„Pracowałem jako żołnierz na posterunku obserwacji radioelektronicznej fragmentu polskiego nieba. Musisz wiedzieć, iż nad granicą polsko-ukraińską znajduje się jeden z głównych korytarzy wylotowych samolotów z Polski na wschód oraz wlotowy samolotów z całej Azji do Polski, więc ruch lotniczy jest naprawdę spory.
Naszym zadaniem była identyfikacja wszelkich obiektów latających zbliżających się do granic Polski od strony wschodniej oraz monitorowanie tych, które przelatywały przez Polskę jedynie tranzytem.
Wojsko dysponuje sprzętem do identyfikacji każdego samolotu. Każdy samolot posiada georadar, którym wykrywa rzeźbę terenu, znajdujące się na jego trasie chmury oraz inne samoloty. Georadar jest niezbędny do określenia położenia samolotu, więc piloci bardzo ochoczo go używają. Oczywiście radar ten promieniuje wiązkę energii elektromagnetycznej, łatwo wykrywalnej. Co jest ciekawe, to fakt, iż widmo wiązki wypromieniowanej przez georadar jednego typu samolotu zdecydowanie różni się od wiązki wypromieniowanej przez georadar innego typu samolotu, dzięki czemu w sposób łatwy można ustalić, jaki to typ samolotu akuratnie przelatuje nad naszym głowami. Do tego dochodzi system IFF (system identyfikacji swój – obcy), który każdy samolot (niezależnie czy to wojskowy czy cywilny) ma obowiązek uruchomić przez zbliżaniem się do granicy innego państwa i na tej podstawie jest identyfikowany.
Dzięki połączeniu tych dwóch systemów oraz dodatkowo dzięki tradycyjnym radarom omiatającym, wojsko dysponuje bardzo sprawnym systemem identyfikacji każdego obiektu latającego zbliżającego się do granic Polski, bądź przelatującej jako tranzyt. Jest znikome prawdopodobieństwo, by system przepuścił jakiś obiekt (nieważne czy to samolot, śmigłowiec czy awionetka), nawet lecący na wysokości 100 metrów. Każdy wykryty obiekt jest od razu identyfikowany na podstawie odebranego sygnału IFF czy wiązki georadaru, komputerowej jej analizie i porównaniu wyniku z próbką takiego sygnału w bazie danych. Wojskowe bazy danych dysponują próbkami sygnałów każdego (dosłownie KAŻDEGO) samolotu kiedykolwiek wyprodukowanego na świecie (nawet widmem X-35) dzięki temu komputer od razu wyświetla, co to za samolot leci (czy Boeing, Airbus, Antonov czy inny). Baza danych posiada również próbki podobnych sygnałów wysyłanych przez naziemne stacje różnego rodzaju dzięki czemu możliwość pomylenia samolotu ze stacją naziemną jest znikomo mała.
Długo się rozpisałem o samym systemie a nic nie mówię o wydarzeniu, którego byłem świadkiem w 2002 roku. Miałem wówczas dzienną zmianę na tym posterunku, kiedy na monitorze wykrywania pojawił się dość dziwny sygnał. Jego widmo nie pasowało do żadnego z bazy danych. Zacząłem namierzać sygnał i okazało się, iż ten obiekt w ciągu 10 sekund zmienił swoje położenie o 90 stopi względem mojej pozycji, a znajdował się w odległości około 10 km od naszego posterunku, więc przeliczając szybko, obiekt w ciągu 10 s. pokonał odległość wynoszącą około 14 km, czyli poruszał się z prędkością około 5000 km/h, co jest wynikiem nieosiągalnym dla żadnego znanego mi samolotu. Wysyłane przez niego promieniowanie elektromagnetyczne również znacząco różniło się od widma emitowanego przez znane mi samoloty. Emitowane widmo sygnału przez np. F-16 przypomina dzwon w przekroju i paczka impulsu trwa 5-6 sekund (co jest i tak sporawym osiągnięciem, gdyż starszego typu samoloty emitowały paczkę impulsów przez 15-17 sekund), a widmo tego sygnału było idealnie prostokątne (co jest niemal niemożliwe do osiągnięcia z uwagi na błędy i szum wprowadzany na ostatnim etapie nadawania sygnału przez radar) i paczka impulsów trwała maksymalnie 0.1 sekundy!
Oczywiście całość transmisji została zarejestrowana na dysku twardym, a moim obowiązkiem w takich przypadkach jest poinformowanie oficera operacyjnego o zaistniałej sytuacji co też uczyniłem. Polecono mi zabezpieczyć zarejestrowany sygnał. Na następny dzień koledzy mi mówili, że dysk z zarejestrowanym sygnałem został wzięty do analizy. Ze strony wyższych przełożonych nigdy nie otrzymaliśmy żadnego wyjaśnienia do co charakteru przechwyconego obiektu.
Rozmawiałem z kolegami z innych stacji radiolokacyjnych i oni też mieli podobne przypadki, lecz środowisko wojskowe jest dość hermetycznie zamknięte i niechętnie o takich przypadkach opowiadają, a mam częsty kontakt również z pilotami z WSOPS w Dęblinie i piloci dość często obserwują dziwne obiekty latające nie pasując do znanych nam samolotów. A dość ciężko podejrzewać wyszkolonego w rozpoznawaniu innych samolotów pilota, że popełnił błąd i to co widział to był np. Boeingiem.”
Tyle relacji. Co to zatem było? Nie mam pojęcia ale można to zaliczyć do niewątpliwie niezidentyfikowane obiektu latającego, który został wykryty w okolicy Przemyśla po czym wszedł w przestrzeń ukraińską i tam też tamtejsze służby radiolokacyjne mogły go śledzić. Uważam, że powyższa informacja jest bardzo cenna. Warto wspomnieć iż niemiecki odpowiednik MUFON-u czyli MUFON CES pod kierownictwem Illobranda von Ludwigera od kilku lat gromadzi dane od zaufanych ludzi, którzy pracują w stacjach radiolokacyjnych. Informacje napływają z Austrii, Niemczech i Szwajcarii. Są to bardzo solidne dane na temat wszelkich „nietypowych” sygnałów radarowych poddawane analizie przez ekspertów.
Autor: Arkadiusz Miazga
Źródło: Infra