Ucieczka chińskich szczurów

Opublikowano: 04.06.2012 | Kategorie: Gospodarka, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1116

System chiński zaczyna pękać, a partyjne szczury coraz częściej wysyłają swe rodziny i majątki za granicę. Krótka analiza zjawiska.

Określenie luo guan (nagi urzędnik) ukuł w roku 2008 partyjny bloger i wysoki rangą funkcjonariusz w chińskiej prowincji Anhuei, nazwiskiem Zhou Peng’an. Opisał nim urzędnika państwowego (zwykle także funkcjonariusza KPCh), który wywiózł za granicę swoją najbliższą rodzinę i majątek, w tym zwłaszcza konto, a sam pozostał w domu niemal bez niczego, czyli “nagi”, tj. w skromnym, zapiętym pod szyję siwym mundurku partyjnym i czapce-maoistówce, nadal udając komunistę. Zjawisko jest już na tyle rozległe i nasila się ostatnio w coraz większym tempie, że powoduje kryzys zaufania w szeregach chińskiej partii, gdzie coraz więcej towarzyszy poucza swych podwładnych o moralności i patriotyzmie, samemu mając już swoje dzieci bezpiecznie umieszczone za granicą, przeważnie pod pozorem studiów lub praktyk w chińskich spółkach tamże. W przypadku wpadki, niełaski lub dochodzenia antykorupcyjnego mają oni łatwiejszą i szybszą drogę ewakuacji, a gdyby nie zdążyli, to nawet już w celi mogą się pocieszać tym, że przynajmniej uratowali swe potomstwo i nie wszystkim powinie się noga.

Nie trzeba jednak być bezpośrednio winnym korupcji, aby stać się takim nagim urzędnikiem. Wysłanie najbliższej rodziny za granicę zaczyna być uważane jako zabezpieczenie się na wszelki wypadek. Z całą pewnością źle to świadczy o zaufaniu w stabilny sukces chińskiego modelu. Jeszcze silniej bowiem zjawisko to dotyczy nowobogackich biznesmenów prywatnych. Jedną z najbardziej popularnych metod prewencyjnej ewakuacji jest korzystanie ze specjalnych programów na rzecz imigracji inwestorów, stosowanych przez USA, Kanadę i Hongkong, które polegają na tym, że paszport, czyli obywatelstwo w tych krajach może otrzymać każdy, kto wwiezie i zainwestuje w nich minimum milion dolarów. Bogaci Chińczycy wprost rzucili się na tę ofertę. W roku 2011 trzy czwarte wniosków o obywatelstwo USA z tego tytułu pochodziło od obywateli ChRL. Mniej zamożni załapują się na podobne programy oferowane przez rządy krajów Afryki, Ameryki Łacińskiej lub Południowego Pacyfiku, gdzie czasem paszport można dostać po zainwestowaniu zaledwie 20 000 dolarów.

Prof. Li Chengyan, dyrektor Ośrodka Studiów dla Zwalczania Korupcji na Uniwersytecie Pekińskim radzi organom ścigania zwracać szczególną uwagę na tych urzędników, którzy ubiegają się w ten sposób o obywatelstwo krajów, które nie mają z Chinami podpisanych traktatów o ekstradycji. U jednego z tak namierzonych skorumpowanych urzędników w prowincji Junnan znaleziono w domu aż pięć takich paszportów. Liczył na to, że w razie wpadki nie będzie musiał czekać na wizę, ale jak widać i tak nie zdążył. Przypomina to opowieść Szwejka o starej Millerowej, co to na wszelki wypadek miała w domu trzy nocniki – czerwony, zielony i żółty (nie, nie była Litwinką!), ale jak się kiedyś przejadła knedlami, to w nocy i tak do żadnego dobiec nie zdążyła i w pościel narżnęła.

U wszystkich szczurów, także uciekających, charakterystycznym organem jest długi nagi ogon. U chińskich oficjeli wyższego szczebla typowym pierwszym etapem “nagości” jest wysłanie dzieci na wydłużone studia za granicę. Bodaj najlepszym przykładem jest Bo Xilai, słynny z megakorupcji „czerwony książę”, czyli usunięty w lutym br. szef partii w Chongqing, którego syn Bo Guagua (wymawiać: po-kua-kua) kończył kolejno Harrow School i Oxford w Wielkiej Brytanii a następnie Harvard University w USA. Za granicą, głównie w USA, zamieszkała także prawie cała rodzina towarzysza Bo, wraz z ukradzionym i wywiezionym majątkiem ponad 100 milionów dolarów (na tyle ocenia ich “New York Times”), aczkolwiek jego żona Gu Kailai została ostatnio aresztowana w związku z zabójstwem brytyjskiego biznesmena Neila Heywooda. Kryminalno-korupcyjna afera wokół Bo Xilai, nazywana też incydentem Wang Lijun, to sprawa – jak mówią na policji – rozwojowa, która ma szanse być chińskim hitem roku, o którym może warto będzie coś więcej jeszcze napisać gdy przybędzie informacji.

Jest zdumiewające jak mało chińskie władze do tej pory zrobiły, aby tę emigrację ludzi i ucieczkę kapitału powstrzymać. Rzuca to podejrzane światło na ich zachowanie i każe zrobić założenie, że same mogą w tym procederze masowo uczestniczyć. Dopiero w ubiegłym roku zaczęto zbierać oficjalnie informacje nt. rodziny i kont za granicą, i to też tylko prosząc grzecznie funkcjonariuszy państwa o wypełnienie odpowiedniego kwestionariusza. Tymczasem właśnie w roku 2011 na stronie internetowej chińskiego banku centralnego pojawiła się ocena (przypisywana ekspertom z Chińskiej Akademii Nauk), że w latach 1995-2008 z Chin uciekło za granicę 18 000 urzędników państwa i funkcjonariuszy KPCh wraz z ukradzionymi – bagatela! – 800 miliardami juanów, czyli 130 miliardami dolarów! Dwa dni potem bank stwierdził jednak, że dane te były nieprecyzyjne i wymazał je ze swej strony internetowej, aczkolwiek nie z pamięci tych, którzy zdążyli to przeczytać. Ponadto, Cao Jianming, chiński prokurator generalny oznajmił na konferencji prasowej, że w roku 2011 obce rządy pomogły zaaresztować (co jeszcze nie musi oznaczać ekstradycji) 1631 chińskich uciekinierów, ściganych w kraju w związku z „nadużyciami popełnionymi w miejscu pracy”. Odzyskano przy tym skradzione 7,8 miliarda juanów.

Sprawa staje się poważna i coraz bardziej publicznie niewygodna dla władz. Jej ukrywanie i słabe ściganie budzi bowiem powszechne już przekonanie, także u ogółu obywateli, że proceder jest o wiele głębszy i chroniony odgórnie dlatego, ze uczestniczy w nim prawie cała rządząca elita. Pojawiły się otwarte wezwania do reform. W styczniu br. bogata prowincja Guangdong ogłosiła, że ci urzędnicy, których rodziny przeniosły się za granicę, nie będą uwzględniani w awansach na wyższe stanowiska. Ale tego przykładu nikt w innych rejonach Chin nie naśladuje. Funkcjonariusze państwa, których stać na wysyłanie dzieci na studia i rodzin na stały pobyt za granicą, to po prostu ludzie najbardziej wpływowi, którym nikt nie podskoczy, a zarazem najlepiej zorientowani w rzeczywistej sytuacji Chin, czyli wiedzący o tym, że trzeba zaczynać uciekać. Wspomniany profesor Li Chengyan z Pekinu w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji RT posunął się nawet do takiej szczerości: „Wiedzą oni lepiej niż ktokolwiek inny, że chiński model jest nie do utrzymania i że niesie on dla wszystkich ryzyko zapaści”.

Autor: Bogusław Jeznach
Źródło: Nowy Ekran


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

7 komentarzy

  1. CD 04.06.2012 14:13

    Przecież ten news bardzo dobrze świadczy o tym co dzieje się w Chinach. Partyjny beton cały czas pęka i już nawet grube ryby zaczynają uciekać. Znaczy to jednak, że nad nimi jest ktoś kto chce ich pogonić za te łapówki. Myślę, że Deng dał radę wprowadzić w Chinach kapitalizm tylko dlatego, że aparat partyjny zwęszył na tym okazję do łapówek. Jeśli “góra” teraz ściga tych łapówkarzy to znaczy, że Chiny jeszcze bardziej się oczyszczają a to raczej dobrze wróży temu krajowi na przyszłość.

  2. Rozbi 05.06.2012 09:27

    Jeszcze nigdy w historii społeczeństwo które się bogacilo nie wszczęło rewolucji.
    Zawsze rewolucja albo wielkie zmiany były następstwem głodu/biedy.
    Bieda była w Chinach 20 lat temu – naszła zmiana na bardziej krwiożerczo – kapitalistyczny model wykorzystujący pracowników i wioski rybackie zmieniły się w wielkie metropolie – a zwykli ludzie (na wschodzie Chin) mogą kupić więcej i zyje im się lepiej.

    Jeśli to że żyje im się lepiej ma być przyczynkiem do rewolucji to chciałbym to zobaczyć.

  3. mr_craftsman 05.06.2012 09:58

    @ Rozbi
    jeszcze częściej rewolucja była wynikiem końca wojny.

    kiedy jakieś państwo kończy jakiś średni lub duży konflikt to jest 100% szans że w przeciągu 2 lat pojawi się tam kryzys i/lub fala poważnych niepokojów lub nawet zamieszek.

    w USA znają zależność, dlatego starają się być cały czas w jakimś konflikcie oraz wzmacniają siły policyjne i prawodawstwo.

  4. Gregor 05.06.2012 19:08

    1) W trakcie miesięcy przed wybuchem Rewolucji we Francji doszło do uwolnienia świadomości ludności. Początkowo władze były restrykcyjne dla wszelkich przejawów wolności – a przede wszystkim wolnej prasy! Gdy jednak to się zmieniło ludzi opanowała wręcz gorączka wolnej myśli. Atak na Bastylię był już tylko kwestią czasu.
    2) Obecna sytuacja w Chinach bardziej przypomina znane już tam sytuacje przed tzw. rewolucją kulturalną – podczas której szło o utrzymanie władzy, do czego dobre były wszelkie argumenty, świetnie wypróbowane już podczas rewolucji radzieckiej. Wygrała wtedy frakcja Mao, a na żer tłumów trafiły również zdobycze zachodniej kultury, jako przejawy myślenia burżuazyjnego. Wynikiem była potężna bieda w kraju.
    3) Jeżeli proceder ucieczki z kraju (wraz z rodziną i kapitałem) wzbogaconych chińskich aparatczyków przybrał charakter masowy, to można go zakwalifikować jako przejaw ostatecznego celu wszelkich tzw. rewolucji proletariackich. Zakładając, że przy lokalni bossowie partyjni mieli w kraju przecież świetne układy, to jednak będąc na zachodzie dostrzegali różnicę w kształcie wolności. Ponadto wiedzą oni, że na dłuższą metę nie da się utrzymać swojej pozycji, ponieważ ktoś prędzej, czy później będzie ich chciał rozliczyć w imię mniej, czy bardziej absurdalnych ideałów proletariackich: stąd wniosek, że czas uciekać (najlepiej drzwiami i oknami).

  5. maleczka 05.06.2012 23:13

    a ja pomyslalam sobie ,ze uciekaja ci co maja zwiazki z zachodem… z takich czy innych powodow…Chinczycy uczyli sie zachodniej,,kultury,, dosc dlugo i mam wrazenie,ze sa juz dosc swiadomi i bogaci by robic porzadek po swojemu ;)…ale moze sie myle 🙂

  6. jaromiko 06.06.2012 08:42

    jest to normalny proces wynikający z braku szerszej świadomości krajów pozyskujących taki kapitał i takich ludzi

    poza tym 1 milionem co oni wniosą do struktury społecznej kraju który ich przyjmie ? i gdzie z tego kraju będą uciekać potem ?

  7. JarKo 06.06.2012 09:50

    @CD: piszesz, że “góra” ściga łapówkarzy. Czyli zakładasz, że od pewnego szczebla partyjnego (którego?) Chińczycy stają się uczciwi 🙂

    @rozbi: Chińczycy się bogacą, ale W TEJ CHWILI. Rewolucję będziesz mieć, jak ten kolos się załamie.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.