Trwa zbiórka na kaucję dla Mateusza Piskorskiego
Zostały już tylko 4 dni do końcowego terminu, jaki sąd wyznaczył na zebranie sumy kaucji za uwolnienie Mateusza Piskorskiego. Rodzina i przyjaciele są w pełnej mobilizacji i stają na głowie, by zebrać tę horrendalną sumę, jakiej sąd zażądał za wolność zatrzymanego na ulicy blisko trzy lata temu, Mateusza Piskorskiego.
Pieniądze na kaucję zbierane są w różny sposób. Stara się o to przede wszystkim jego najbliższa rodzina. W grę wchodzą kredyty, zastaw nieruchomości itp. Przy czym nie wiadomo, czy sąd zgodzi się, by zamiast w pieniądzach, kaucję przyjęto w zastawie na przykład nieruchomości?
Przede wszystkim jednak pieniądze są zbierane wśród darczyńców. Taka zbiórka odbywa się też w internecie. Zbiórkę prowadzi na prośbę Piskorskiego jego przyjaciel z Paryża, profesor Bruno Drwęski, który podobnie jak ja w Polsce, przez wszystkie te lata działał we Francji, informując tamtejsze społeczeństwo o represjach politycznych w naszym kraju i działając na rzecz uwolnienia Piskorskiego. Początkowo strona zbiórki, którą założył, służyła zbieraniu środków na pomoc prawną dla Mateusza Piskorskiego. Teraz, na osobista prośbę Piskorskiego, na tej samej stronie i na to samo konto zbierane są pieniądze na okup za jego wolność.
Do dziś dokładnie nie wiadomo, dlaczego w ogóle sąd w grudniu w pierwszej instancji zgodził się na kaucję. Niektórzy mówią, że to prowokacja. Że sąd przy zgromadzonym przez Annę Karlińską „materiale dowodowym”, by Piskorskiego skazać, potrzebuje w końcu jakichś mniej kompromitujących go dowodów, czy też w ogóle jakichkolwiek dowodów. Tym dowodem miałoby być pochodzenie pieniędzy wpłaconych tytułem kaucji i najlepiej by pochodziły z Rosji, a na przekazie pieniężnym podpisane było FSB.
Inni mówią, że to błąd systemu. Że jakiś niewyspany sędzia przypomniał sobie, że jest sędzią i składał kiedyś przysięgę „Ślubuję uroczyście jako sędzia sądu powszechnego służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej, stać na straży prawa, obowiązki sędziego wypełniać sumiennie, sprawiedliwość wymierzać zgodnie z przepisami prawa, bezstronnie według mego sumienia, dochować tajemnicy prawnie chronionej, a w postępowaniu kierować się zasadami godności i uczciwości”. Takie rzeczy się zdarzają. Tych motywów jednak nie poznamy jeśli pieniędzy rodzina i przyjaciele Piskorskiego nie zbiorą.
Na stronie Parlamentu Europejskiego, po długim półrocznym oczekiwaniu, została zamieszczona petycja ws. uwolnienia Mateusza Piskorskiego. Może ją podpisać każdy obywatel kraju Unii Europejskiej. Brakuje już niewiele głosów poparcia, by petycją z mocy prawa musiała zająć się Komisja Europejska. W podobny sposób procedowano na forum Unii Europejskiej sprawę zmian w ustawie o Sadzie Najwyższym, których dokonał PiS, a co w efekcie zmusiło go do kapitulacji i cofnięcia tych zmian. Petycja ws Piskorskiego ma ten sam tryb.
Mateusz Piskorski dopuścił się zbrodni, której ten system nie tylko nie może wybaczyć, ale i nie może zrozumieć. Na jednej ze spraw o przedłużenie tymczasowego aresztu, prokurator Anna Karlińska, nie mając już innych argumentów za jego uwięzieniem, powiedziała do sądu wprost: Proszę spojrzeć, jakie ten człowiek ma poglądy! W wielkim skrócie to za to Piskorski jest właśnie więziony i sądzony. I to może nawet nie za to, że ma „takie poglądy”, ale za to, że w ogóle ma poglądy polityczne i ośmielił się je głosić. Polskie elity polityczne łączy przecież od wielu lat brak jakichkolwiek poglądów politycznych. Dlatego, bez tego zbędnego bagażu, jakim są idee i poglądy polityczne, poszczególnym politykom tym łatwiej przychodzi zmiana czegoś, czego nie posiadają, na coś innego, w co nie wierzą. Byle tylko taka zmiana zapewniała dobre miejsce na liście wyborczej, a potem „miejsce przy korycie”.
Stąd tak łatwo, i nikogo to już w Polsce nie dziwi, politycy przechodzą z partii do partii, czasem usytuowanych po skrajnych stronach sceny politycznej. I nagle ten konsensus psuje im człowiek, który przypomina społeczeństwu w czasach „postpolityki”, czym jest prawdziwa polityka. Że nie jest nią to, co w amerykańskiej literaturze współcześnie jest definiowane jako sztuka bycia wybieranym (zdobywania władzy), ale reprezentacja interesów konkretnych grup społecznych. Że hasło „By żyło się lepiej wszystkim” to bezczelne kłamstwo, a miejsce naszego kraju w Europie i świecie nie zostało przyspawane do Stanów Zjednoczonych raz na zawsze. Że nasz kraj ma swoje własne interesy. I w celu realizacji tych interesów wolno nam działać. I to nawet wtedy, gdy inaczej te interesy postrzegamy niż uważają rządzące w Polsce elity.
Autorstwo: Jarosław Augustyniak
Źródło: pl.SputnikNews.com