Trudne życie polonijnej szkoły

Opublikowano: 11.01.2015 | Kategorie: Edukacja, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 606

Szkoły polonijne borykają się z brakiem odpowiednich podręczników, ale to tylko otwiera listę problemów, które sprawiają, że edukacja ojczysta za granicą jest prawdziwym wyzwaniem – mówi prof. Dorota Praszałowicz z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jak wyjaśnia profesor, listę problemów otwiera brak spójnego systemu szkolnictwa polskiego za granicą i brak analiz dotyczących oświaty polonijnej. – Szkoły polskie są na ogół prowadzone z inicjatywy oddolnej. Każdy prowadzi szkołę, jak chce i jak umie. Stąd bierze się autonomia poszczególnych placówek. Z tego powodu trudno oszacować, ile dzieci i młodzieży polskiej uczy się przedmiotów ojczystych (język polski, literatura, historia, geografia, często religia) poza granicami Polski. Gdyby wszystko było sterowane odgórnie, choćby przez MEN, to łatwiej byłoby ogarnąć sytuację – zwraca uwagę.

Gdzie się uczą młodzi Polacy? Korzystają głównie ze szkół społecznych, zakładanych i prowadzonych przez samych migrantów. Znacznie mniej jest szkół finansowanych przez władze Polski, czyli Szkolnych Punktów Konsultacyjnych, które podlegają Ministerstwu Edukacji Narodowej. Nauczaniem w szkołach polonijnych może być objętych ok. 90 tys. uczniów (z czego 15 tys. uczęszcza do szkół finansowanych przez państwo polskie) i – jak powiedziała profesor – stanowią oni prawdopodobnie tylko 10 proc. dzieci i młodzieży polskiej za granicą. Najlepsza jest sytuacja w Wielkiej Brytanii, gdzie około jednej czwartej polskich dzieci chodzi do sobotnich szkół i uczy się przedmiotów ojczystych. Także tam zarejestrowanych jest najwięcej takich placówek (ponad 110), dość dużo jest ich też w Niemczech (ok. 50). W sumie w bazie internetowej prowadzonej przez Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą zarejestrowanych jest 336 szkół (2013), ale funkcjonują też takie, które się nie zarejestrowały.

Szkoły prowadzą nauczanie uzupełniające i zwykle działają w sobotę lub w godzinach popołudniowych (raz lub dwa razy w tygodniu). Ich kadra – jak mówi profesor – na ogół ma wysokie kwalifikacje. – Nie ma właściwie problemu z brakiem nauczycieli. Wielu dobrze wykształconych Polaków na co dzień pracuje za granicą poniżej swoich kwalifikacji. Z przyjemnością zatem zgłaszają się jako wolontariusze do sobotniej szkoły polonijnej. Ich wynagrodzenie jest symboliczne i pokrywa jedynie koszty dojazdu do szkoły i skromnego posiłku. Przykładowo w jednej ze szkół w Wielkiej Brytanii nauczyciel przedmiotów ojczystych dostaje za sobotę 20 – 30 funtów, podczas gdy woźny otrzymuje za przebywanie w szkole w tym czasie 60 funtów – dla niego są to po prostu nadgodziny – opisuje Praszałowicz.

W przypadku dzieci urodzonych już za granicą, pochodzących z małżeństw mieszanych lub potomków dawnych imigrantów w coraz większym stopniu potrzebne są programy nauczania języka polskiego jako drugiego, czyli języka odziedziczonego. I tu szczególnie ważne – zauważa profesor – by państwo polskie kładło nacisk na kształcenie nauczycieli dla szkół polskich za granicą poprzez specjalistyczne studia na uczelniach krajowych i zagranicznych. Potrzebne jest także doskonalenie zawodowe nauczycieli uwzględniające oprócz metod nauczania także tematykę edukacji międzykulturowej oraz dwujęzyczności.

Poważnym problemem szkół polonijnych jest brak podręczników.

– Nie ma żadnej serii podręczników układających się w logiczną całość. Nauczyciele często wykorzystują zatem podręczniki, które są przeznaczone dla szkół krajowych. Jednak te pisane są dla szkół ogólnych, w których zajęcia odbywają się przez pięć dni w tygodniu. Materiału w nich zawartego nie da się zmieścić w czasie nauczania szkoły sobotniej. Ponadto książki, przewidziane dla szkół za granicą, nie uwzględniają trudności, jakie mają z językiem polskim mali migranci – wyjaśnia prof. Praszałowicz. I apeluje o pomoc państwa w przygotowaniu całych serii podręczników dla wszystkich grup wiekowych – od przedszkola do matury – oraz dla różnych poziomów znajomości języka. Przykładem podręczników, które powinny stać się początkiem takich serii, są – wskazuje Praszałowicz – prace Agnieszki Rabiej „Lubię polski! Podręcznik do nauki języka polskiego jako drugiego dla dzieci” oraz Magdaleny Szelc-Mays „Piszę na A”.

Wyzwań jest więcej. Zadaniem polonijnej szkoły musi być nie tylko przekazanie dziecku znajomości języka i kultury polskiej, aby czuło ono związek z krajem rodziców, dziadków, ale i pomoc w integracji ze społeczeństwem przyjmującym. – Często rodzic nie posyła dziecka do polskiej szkoły, ponieważ boi się „gettoizacji” – tego, że szkoła zamknie dziecku drogę do integracji z rówieśnikami w nowym kraju – zauważa profesor.

Dodatkowe obawy wynikają z misji, którą przyjmowały na siebie w przeszłości wszelkie instytucje stworzone w diasporze i skierowane przeciw procesom integracji ze społeczeństwem przyjmującym. W dobie poważnego zagrożenia kultury polskiej, jaką niosły ze sobą zabory, wojny oraz ucisk komunistyczny, walka o podtrzymywanie ciągłości kulturowej na obczyźnie wiązała się z lękiem przed nadmiernym wchodzeniem w nowe otoczenie. Dzisiaj – mówi profesor – gdy tamte obawy są nieaktualne, integrację migrantów należy traktować jako proces naturalny, który w niczym nie zagraża poczuciu związku z krajem pochodzenia. Z badań migracyjnych wynika wręcz, że migranci wchodzą w nowe społeczeństwo poprzez własne struktury, wśród których ważne miejsce zajmuje szkoła przedmiotów ojczystych.

Autorstwo:
Źródło: eLondyn


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. bXXs 12.01.2015 17:06

    Za pomoc państwa to my podziekujemy. Nie po to Polak uciekał od pomocy państwa aby ta go doganiała w bezpiecznym kraju. Polski system nauczania lawinowo schodzi na psy, wszczególnie w kwestiach prawd historycznych i nauk ścisłych. Do czasu jak na Powązkach warty honorowe są przy trupach zbrodniarzy, pomniki i tablice pamiątkowe mają czerwone karły…i te same dzieci resortowe decydują o informacji i edukacji, my, rodzice zadbamy o nasze dzieci. Kiedy zachcą Polski to się o nią upomną i propaganda wraz z zaborczą socjotechniką nie będzie na nich działać.
    Dlaczego młoda emigracja unijna nie integruje się ze starą? Większość tych co zostali na obczyznie pojawia się na pamiątkowych uroczystościach i wspominkach. “Stara” migracja z lato 60-80-90 to chazarski aparat, zbrodniarze, ubecja więc tych można tylko obić.
    Tak jak w Iralndii, emigranci wykształceni w USA, odzyskali ojczyzne kontrolowaną przez kolonizatorów, tylko banksterzy ich zniszczyli. Mamy szczęście, że rozumiemy już jak to działa. Nasze dzieci odzyskają dla Polaków Imperium Lechickie i dumę. A Kwachy, Millery, Tuski, Michniki…dostaną za swoje…nawet pośmiertnie.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.