Totalitarne działania rządów przeciwko kierowcom

Opublikowano: 16.05.2013 | Kategorie: Gospodarka, Prawo, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 853

Jedną z najbardziej prześladowanych grup społecznych w Unii Europejskiej są kierowcy. Uznaje się, że skoro ktoś ma samochód to znaczy, że dysponuje jeszcze pieniędzmi, które można mu zatem jakimś sposobem zabrać. Łupi się więc kierowców monstrualnymi podatkami w paliwie, a na dodatek (zwłaszcza w naszym kraju) wciąż rozbudowuje się aparat fiskalnego ucisku zwany dla niepoznaki “walką z piratami drogowymi “.

W dawnych czasach, gdy drogi nazywały się jeszcze gościńcami wiadome było, że poruszanie się po tych traktach wiązało się ze spotkaniem tak zwanych rabusi drogowych. Ci złoczyńcy mogli delikwenta w najlepszym wypadku okraść, a w najgorszym nawet zabić. Większości ludzi wydaje się, że to już czasy minione, ale to nie prawda. Rabusie drogowi dalej funkcjonują, tylko technologia spowodowała, że złodziejstwo oprócz standardowego wypadu zza węgła staje się też zautomatyzowane i przeprowadzane za pomocą urządzeń zwanych fotoradarami.

Klasycznie tę samą funkcję, którą pełnili rabusie pełnią teraz policjanci, czyli żołnierze rządzącej w danym momencie mafii rządowej. Metody mają bardzo podobne, bo tak samo jak zbójcy ze średniowiecza ukrywają się przeważnie za krzakami z tym, że nie z maczugą a z “suszareczką” i wypadają w kluczowym momencie zmuszając do zatrzymania i ograbiając go. Postęp polega na tym, że są to obecnie działania zgodne z literą prawa. Oczywiście na polskich drogach jest też wielu „kierowców debili”, którzy tylko się proszą o wypadek, ale tacy sa wszedzie i łapanki ministra Rostowskiego raczej tego nie zmienią, bo gdy ktoś nie ma wyobraźni to raczej jej nie nabędzie płacąc kilkaset złotych podatku Vincentowi. Ludzie się organizują czego dowodem jest popularność CB radio, którego też słuchają nasi “zbójcerze”.

Opresyjność jest jednak inna na terenie Unii Europejskiej. Wyraźnie widać do dzisiaj podział na zachodnią i wschodnia cześć kontynentu. Gdy jedzie się samochodem na przykład z Wielkiej Brytanii do Polski to czasami po przejechaniu całej Europy pierwszego nowożytnego “rabusia” z krwi i kości z radarem można zobaczyć dopiero za granicą Polski. Na Zachodzie policja oczywiście też działa, ale nie organizuje masowych zasadzek na kierowców nazywając to zorganizowanymi akcjami mającymi za zadanie rzekomo poprawić ich bezpieczeństwo. Wszyscy dobrze wiedzą, że nie chodzi o bezpieczeństwo a o gruby portfel przeprowadzającego akcję.

Niestety wiele wskazuje na to, że ucisk kierowców nie zmieni się w najbliższym czasie, a wręcz ulegnie nasileniu. Zabawnie brzmi informacja, że sieć radarów Rostowskiego, która miała przynieść 1,5 miliarda złotych rocznie z tytułu mandatów, w pierwszym kwartale 2013 roku przyniosła tylko 23 miliony złotych. Przy tym tempie, do końca roku Vincent może zebrać najwyżej 10% założonej kwoty. To oczywiście oznacza, że na nieskuteczność opresji odpowiedzią będzie zwiększenie opresji, czyli kupienie jeszcze większej ilości radarów, co już zapowiedziano lub nałożenie na policjantów dodatkowych norm ilościowych lub kwotowych mandatów wręczonych na służbie.

Już obecnie tak jest w niektórych miejscach. Mandat stał się towarem, dodatkowym podatkiem i dlatego policjanci mają tworzyć mandaty, czyli pieniądze. Można sobie wyobrazić, że druga połowa roku a zwłaszcza okres wakacyjny będą bardzo trudne na polskich drogach gdyż zapewne wtedy władza będzie usiłowała odbić sobie słaby pierwszy kwartał. To oznacza wysyp służb na drogi i polowanie na dużą skalę. Lepiej rozważyć wakacje poza Polską, bo przemieszczanie się po naszym kraju może być obarczone dodatkowym podatkiem drogowym zwanym eufemistycznie obligatoryjnym mandatem. To będzie rodzaj odwrotności loterii, bo zatrzymany bynajmniej nie wygrywa.

Do nikogo nie dociera, że to nie prędkość zabija, ponieważ w 2012 roku na autostradach i drogach dwujezdniowych był tylko niecały 1% wszystkich wypadków, a przecież tam jeździ się szybko. Główną przyczyną tragicznych statystyk poza błędami kierowców są przede wszystkim drogi w fatalnym stanie. Często przypominają trakty ze średniowiecza tylko są bardziej wyboiste niż na przykład uklepane bruki z czasów starożytnego Rzymu.

Nasi władcy szykują kolejne niespodzianki względem kierowców. Już od 1 stycznia 2014 roku wszystkie sprzedawane w Polsce tak zwane lekkie auta dostawcze będą musiały mieć fabrycznie zamontowany ogranicznik prędkości do 120 km/h. Oficjalnie celem jest walka z globalnym ociepleniem, co do którego istnienia nadal nie ma zgody w środowisku naukowym. Jest to tylko kolejne opresyjne działanie antywolnościowe.

Co nas czeka w przyszłości? Niestety na europejskich kierowców czekają jeszcze cięższe czasy. Budowany konsekwentnie system e-myta drogowego zwanego ViaToll był przedstawiany wyłącznie, jako sposób na pobieranie opłat od ciężarówek. Szybko jednak okazało się, że w urządzenia radiowe wyposażone mogą być wkrótce wszystkie samochody osobowe. W efekcie każdy z nas będzie inwigilowany nie tylko za pomocą śledzenia telefonu komórkowego, ale też przez bramki ViaToll. Jak nie trudno się domyślić jest tylko kwestią czasu, gdy mandaty będą przychodziły do nas na podstawie porównania czasów przejazdu odcinków dróg.

Możliwości rozbudowy opresji względem kierowców są wręcz nieograniczone i można się tylko dziwić, że zdecydowana większość obywateli uważa, że żyje w kapitalizmie a Unia Europejska powinna być innym stawiana za wzór do naśladowania w zakresie przestrzegania praw człowieka, wolności i demokracji. W rzeczywistości Europa to region świata degenerujący się cywilizacyjnie, antydemokratyczny i zmierzający do odbudowy totalitaryzmu, który stary kontynent widział już wielokrotnie. Na razie nikt jeszcze nie zauważa tego, w jakim kierunku podążamy, ale walka z kierowcami może być dobrą wskazówką informującą nas o tym, że nadchodzi czas wielkiego ucisku a gra idzie o to, aby jak najmniej osób i jak najpóźniej to dostrzegło.

Źródło: Zmiany na Ziemi


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

13 komentarzy

  1. Koleś 16.05.2013 09:13

    Oczywiście, że “nadchodzi czas wielkiego ucisku” ‘jakiego nie było od początku świata aż dotąd i już nigdy więcej nie będzie’ (Ewangelia Mateusza 24:21)

  2. Luk 16.05.2013 09:14

    Z miesiąc temu rozjechałbym kobietę na pasach, ponieważ jej nie widziałem. I nie dlatego że jesteś ślepy czy nieuważny. Patrzyłem się na drogę żeby koła przez dziury nie stracić a że było ciemno to musiałem się przyglądać bo nie było ich zbyt dobrze widać.
    W razie wypadku czyja to byłaby wina? Tej kobiety która wyszła na pasy? Słabego oświetlenia drogi? Tego że byłem zmuszony robić slalom i zamiast uważać na to co się dzieje dookoła patrzyłem na sito zwane drogą?

  3. manriusz 16.05.2013 10:25

    Łapanki w UK też się zdarzają.Sam zostałem w takiej złapany.Nie za prędkość tylko za wyprzedzanie na ciągłej.Różnica pomiędzy UK i Polską jest taka iż pieniądze z manadatów naprawdę są przeznaczane na naprawę i rozbudowę dróg.Inna sprawa że kamery to skarbonki.Można znależć w necie listę najbardziej dochodowych kamer w UK.Na pierwszym miejscu, kamera przynosząca ponad 2 miliony funtów rocznie.

  4. Murphy 16.05.2013 11:20

    W Holandii kamery są, ale widać je z daleka, bo najpierw jest informacja w postaci znaku a potem kamera z paskami jak na samochodach policyjnych (pomarańczowe i niebieskie), więc nikt nie może powiedzieć, że nie był ostrzeżony przed tym że może zapłacić mandat jak nie zwolni.

    Na drogi nie ma co narzekać, bo są w bardzo dobrym stanie, więc uwagę skupia się na drodze a nie na szukaniu dziur w jezdni. Jeśli ktoś jeszcze posiada w aucie ogranicznik prędkości, to po jego ustawieniu nie ma co się martwić, że się prędkość przekroczy. Sprawdza się to dobrze na autostradach, gdzie nie ma kamer które robią zdjęcia ale za to są punkty pomiarowe. Jak to działa? Ano w nieoznaczonych miejscach znajdują się kamery które robią zdjęcia tablic samochodów i rozpoznają je jako tekst, wpisują do bazy danych z czasem zrobienia zdjęcia. Ileś kilometrów dalej robi się to samo. Potem odejmuje czasy i liczy średnią prędkość. Jeśli się przekroczy więcej niż o 5 km/godz to można się w niedługim czasie spodziewać, że do domu przyjdzie mandat do zapłacenia.

    Nie tak dawno na dodatek wszedł w życie system Schengen2 który umożliwi dzielenie się informacjami o pojazdach i ich właścicielach między państwami, więc możliwe że mandaty będą rozsyłane również za granicę.

    Jak jest w polsce to już powyżej napisano. Ja jak odwiedzam rodzinę, to mam to szczęście, że zwykle poruszam się po autostradzie (tu akurat mi wypada zapłacić 6,90 PLN za odcinek w jedną stronę) i drogach lokalnych, które są w bardzo dobrym stanie (akurat ten region w którym się poruszam jest na tyle bogaty i dba o stan dróg). Niestety masakra jest w miastach, gdzie drogi to zazwyczaj ser szwajcarski z nielicznymi tylko łatami.

  5. dr_Nos 16.05.2013 14:26

    Demagogia, że aż żal czytać.
    Prędkość na Zachodzie też jest kontrolowana. W Polsce nie stawia się fotoradarów na drogach ekspresowych i autostradach.
    To obala argument, że chodzi tylko o pieniądze z mandatów, bo akurat tam jeżdżenie 150 km/h i więcej jest nagminne.
    Poza tym to kierowca ma dostosować swoją prędkość do stanu drogi a nie na odwrót.

  6. Murphy 16.05.2013 14:46

    @dr_Nos: Tylko skąd kierowca ma znać stan drogi skoro nie informuje się nawet że stan drogi jest zły w związku z czym należało by ograniczyć prędkość?

    Na zachodzie (np. w Niemczech) są ograniczenia prędkości ze względu na gorszą nawierzchnię (pod znakiem ograniczenia umieszcza się białą tabliczkę informacyjną). Również niektóre ograniczenia są ważne tylko w przypadku. np. mokrej nawierzchni.

    Jeżdżąc po polskich drogach z takimi znakami się nie spotkałem. W miastach w większości miejsc jest ograniczenie 50 km/h ale nie ma ostrzeżeń przed dziurami. Również się ich nie oznacza fluorescencyjną farbą by były z daleka widoczne (nie mówiąc już o naprawie której trzeba było by zamiast znakowania dokonać).

  7. dr_Nos 16.05.2013 18:47

    PoRD przewiduje znaki ostrzegające o takich rzeczach. Ja takie widziałem wiele razy.
    Fakt, zarządcy nie zawsze je stawiają.

  8. matimozg 16.05.2013 22:14

    6. “W Polsce nie stawia się fotoradarów na drogach ekspresowych i autostradach.”
    Autostrady mają być atrakcyjne dla kierowców, bo przecież za przejazd się płaci k#@$a!

  9. ink 17.05.2013 08:34

    Łukaszu czy Ty naprawdę wierzysz w to co piszesz? Masz prawo jazdy w ogóle? Jeździsz autem po Polsce?

    Powiem Ci coś, masz na pewno trochę racji w tym co piszesz, ale ale człowieku opamiętaj się.

    Wszechobecne chamstwo bo Cię ktoś nie przepuścił na pasach? Wiesz jak się jeździ po Polsce w ogóle?

    100km/h 2 min, 20 min 50km/h, 100km/h 5 min, 50km/h 20min, 100km/h 10min 100km/h 40min 50km/h

    Jak możesz sobie wyobrazić, jazda w ten sposób powoduje to że jedziesz 3 razy dłużej, niż np na autostradzie czy ekspresówce.

    Wiesz, że ludzie też zarabiają na to, abyś miał w supermarkecie pomidory, ogórki, margaryny za rozsądną cenę.

    Nie wiem gdzie twój ojciec jeździ, i czy od niego masz te informacje, ale powiem Ci jedno, kultura jazdy wynika od warunków w jakich człowiek się znajduje.

    Drogi są źle oznakowane, wąskie, dziurawe, co 5 min masz na krajówkach obszar zabudowany.

    Rozsądni kierowcy to są wtedy kiedy jadą na wakacje i mają 3 tygodnie płatnego urlopu.

  10. Murphy 17.05.2013 11:35

    @p.10: “kiedy byłem w Angli kierowcy widząc mnie idącego chodnikiem…”

    Nie wiem jakie przepisy są w Anglii ale wiem jakie są w Holandii, gdzie też kierowcy ustępują pieszym i rowerzystom. Ustępują dlatego, że przepisy są tak skonstruowane, że chronią pieszych i rowerzystów, bo “mają oni mniejsze szanse w kontakcie z większym i cięższym przecież samochodem”. Więc jak by doszło do wypadku to winny zawsze będzie kierowca. Dlatego kierowcy wolą na zimne dmuchać niż mieć nieprzyjemne konsekwencje. Owszem dobre to jest dla pieszych i rowerzystów, ale niestety powoduje to pojawienie się dużego chamstwa u pieszych a zwłaszcza u rowerzystów, którzy wiedząc, że są “nietykalni” wykorzystują ten fakt często pchając się pod koła na czerwonym świetle. Widziałem takie przypadki nie jeden raz, bo sam często też rowerem się poruszam. Więc wszystko zależy od ludzi i ich mentalności a nie od samych przepisów.

    “Polsce jak jako pieszy _wymusisz_ swoje prawo na pasach to kierowca ma jeszcze pretensje”

    Jeśli pieszy “wymusi”, czyli wchodzi prawie że pod koła w momencie gdy kierowca nie ma szans przewidzieć takiej reakcji u pieszego to wcale się nie dziwię, że się kierowcy wkurzają. Piesi to nie święte krowy i jak biorą udział w ruchu drogowym to również powinni znać przepisy a nie zachowywać się nieodpowiedzialnie i całą odpowiedzialność zwalać na kierowców. Ja jak mam przechodzić jezdnię to czekam, nawet jak mam zielone na pasach, jaka jest reakcja kierowcy: czy zwalnia?, czy mnie widzi? Jak się upewnię, że nie zostanę przejechany to dopiero wtedy wchodzę na jezdnię.

    Idealnym przykładem na takie “święte piesze krowy” była moja wizyta jako kierowca we Włoszech. W małych miasteczkach wiele osób właziło na jezdnię ukosem, nawet nie patrząc za siebie czy czasem jakiś samochód właśnie nie jedzie. Ty kierowco masz na nich uważać, bo oni na pewno nie będą. Po kilku godzinach jazdy w miastach i na autostradach stwierdziłem, że więcej we Włoszech samochodu nie wynajmuję. Trudno, niech firma płaci za taksówkę, ale ja tam więcej jeździć nie zamierzam. No chyba, że będą tam mieli czołgi do wynajęcia.

    “Polsce powinien obowiązywać mandat progresywny”

    A to dlaczego? Czy kara nie powinna być adekwatna do wykroczenia a nie do grubości portfela? Wg mnie prawo powinno być dla każdego jednakowe przynajmniej w obrębie jednego kraju. Niestety tak nie jest, bo im wyżej kto siedzi to ma większe przywileje (np. immunitety).

  11. Murphy 17.05.2013 11:37

    Aha, progresywny to może być mandat jak ktoś staje się “drogowym recydywistą”. Czyli jak ktoś ciągle przekracza prędkość, to kolejne mandaty powinny być coraz droższe.

  12. dr_Nos 17.05.2013 13:14

    @ink
    “Drogi są źle oznakowane, wąskie, dziurawe, co 5 min masz na krajówkach obszar zabudowany.”
    Dlaczego miałoby być inaczej, skoro zdecydowana większość dróg krajowych nie ma standardu drogi ekspresowej albo autostrady? Uznanie jakiejś miejscowości za teren zabudowany, które z definicji oznacza ograniczenie prędkości do 50 km/h, to nic złego. Jej mieszkańcy też mają prawo do jako takiego komfortu życia i poziomu bezpieczeństwa.
    Ruch drogowy nie kończy się na samochodach.

  13. jestemtu 18.05.2013 06:53

    @ Murphy
    „Polsce powinien obowiązywać mandat progresywny”

    A to dlaczego? Czy kara nie powinna być adekwatna do wykroczenia a nie do grubości portfela? Wg mnie prawo powinno być dla każdego jednakowe przynajmniej w obrębie jednego kraju. Niestety tak nie jest, bo im wyżej kto siedzi to ma większe przywileje (np. immunitety).

    Może dla tego że cena auta jest (na ogół) odwrotnie proporcjonalna do kultury jego właściciela?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.