Tortury

Opublikowano: 06.06.2012 | Kategorie: Prawo, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1247

Jedni ludzie to ludzie. Inni ludzie to śmieci. Domem dla ludzkich śmieci jest więzienie, a śmietnikiem – cmentarz.

Sławomir G. miał do odsiadki 3 lata. W połowie 2010 r. przewieziono go z Aresztu Śledczego w Tarnowskich Górach do Zakładu Karnego w Głubczycach. W ciągu pierwszych dwóch dni przeszedł badanie lekarskie, gdyż taka tam obowiązuje procedura. Najprawdopodobniej już wtedy miał spory guz na plecach. Czy guz był widoczny, tego nie wiadomo, albowiem Zakład Karny w Głubczycach do dziś ukrywa dokumenty związane z pobytem Sławomira G. w więzieniu.

RAK – PIERWSZE STADIUM

Matka: – Skarżył mi się: Mamo, coś mi rośnie na plecach. Guz rósł i rósł. Bolało. Dobrze zbudowany, wysoki mężczyzna chudł w oczach. Znajoma: – Nie widziałam go przez 2 miesiące. Gdy go odwiedziłam, nie poznałam człowieka. Sławomir G. wraz z wagą tracił również siły. Matka: – To już był sierpień 2010 r., czyli trzeci miesiąc pobytu syna w Głubczycach. Umówiliśmy się na telefon. Zadzwoniłam do więzienia, bo jako skazanemu wolno mu było korzystać z telefonu. Sławka wyprowadzono z celi, ale do telefonu już nie doszedł. Rozmawiałam z nim dopiero nazajutrz. Mamo, powiedział, przewróciłem się i już nie umiałem iść dalej. Podobno dostawał jakieś środki przeciwbólowe, ale mało i być może zbyt słabe. Mówił, że po nocach wyje z bólu. Raz matce udało się przemycić do więzienia dwie tabletki ketonalu. Guz rósł.

RAK – DRUGIE STADIUM

31 sierpnia 2010 r. Sławomira G. przewieziono do poradni przy szpitalu w Głubczycach. Tam zrobiono mu tomografię komputerową klatki piersiowej. Opisano u niego dwa guzy. Jeden całkiem pokaźny – 7 na 6 na 7,5 cm. Lekarz napisał: “Wskazane usunięcie guza z badaniem histopatologicznym całego preparatu.” Z dokumentacji medycznej wynika, że wtedy jeszcze guz miał nie naciekać okolicznych tkanek i narządów. Wykonana szybko operacja być może uratowałaby Sławomirowi G. życie. 23 września 2010 r. pierwsze badanie histopatologiczne wykonało Dolnośląskie Centrum Gruźlicy i Chorób Płuc: “Utkanie nowotworu złośliwego nienabłonkowe go. Sławomira G. położono na stole operacyjnym, otwarto mu klatkę piersiową i wtedy okazało się, że na operację wycięcia całego guza jest już za późno, albowiem w trakcie zabiegu stwierdzono naciekanie przez guz elementów klatki piersiowej, przez co zabieg nie mógł być radykalny. Usunięto jedynie część guza leżącego na zewnątrz klatki piersiowej.”

RAK – STADIUM TERMINALNE

W październiku diagnozę potwierdził Zakład Patomorfologii Akademii Medycznej we Wrocławiu: “Nowotwór złośliwy mezenchymalny.” Ówczesny stan Sławomira G. można opisać następująco – konający w mękach mężczyzna. Dla takich osób zbudowano hospicja. Hospicjum dla Sławomira G. była więzienna cela. Matka: – Prosiłam, błagałam: Pozwólcie mu umrzeć w domu. Wtedy powiedziano mi, że w takim celu powinnam wystąpić z wnioskiem o przerwę w karze. Nieprawda. Z takim wnioskiem mógł też wystąpić dyrektor zakładu karnego. Co więcej, powinien to uczynić z urzędu, w sytuacji gdy chorego nie dało się leczyć w warunkach więziennych. I dyrektor rzeczywiście wystąpił z takim wnioskiem, tyle że dopiero w dniu, w którym sąd penitencjarny debatował już nad zwolnieniem Sławomira G. do domu.

RAK – OSTATNIE STADIUM

Z wniosku o przerwę w karze: “Lekarze opiekujący się chorym w Zakładzie Karnym nie chcą podjąć się operacji usunięcia guza, twierdząc, że nie mają do tego odpowiednich warunków.” 2 listopada skazany miał wizytę u onkologa. Onkolog napisał: “Skazany w ciągu ostatniego miesiąca schudł 35 kilogramów i stale traci na wadze, występują u niego omdlenia i zachwiania równowagi. Istnieje poważne zagrożenie dla zdrowia i życia skazane go.” Nawet z tego krótkiego oficjalnego pisma wynikało, że stan chorego był straszliwy. 9 listopada 2010 r. sąd penitencjarny z marszu wydał decyzję o udzieleniu przerwy w karze. W dniu posiedzenia sądu swój odrębny wniosek o wypuszczenie Sławomira G. na wolność złożył dyrektor więzienia. Nic dziwnego, że nie chciał u siebie skazańca, który był żywym trupem. Sąd, wydając decyzję, powołał się na wyniki najnowszego badania lekarskiego przeprowadzonego 5 dni przed posiedzeniem. Z badania tego wynikało, że nieleczony nowotwór zaatakował kolejne narządy wewnętrzne: “U skazanego rozpoznano nowotwór złośliwy tkanek miękkich okolicy lędźwiowej lewej oraz rozsiew procesu nowotworowego (…) skazany wymaga pilnego specjalistycznego leczenia onkologicznego i nie może on być leczony w zakładzie karnym.” Jeszcze tego samego dnia, czyli 9 listopada, Sławomir G. przeszedł szczegółowe badania w szpitalu więziennym we Wrocławiu. Stwierdzono, że jedna narośl nowotworowa otacza żebro oraz przylegające doń mięśnie. Inna narośl rozwija się w okolicy lędźwiowej. Liczne ogniska nowotworu wykryto także w płucach. Resztę życia Sławomir G. przeleżał na kanapie w mieszkaniu rodziców. Zmarł na początku 2011 r. Już nie cierpiał tak bardzo. Lekarze podawali mu najmocniejsze środki przeciwbólowe, w tym morfinę.

ZNIECZULICA – STADIUM NIELUDZKIE

Rodzice nie wiedzą, czy ich syn mógłby zwyciężyć walkę z chorobą, gdyby przebywał na wolności. Są jednak pewni, że nie musiał tak cierpieć, a na pewno żyłby dłużej. Prawnik Leszek Krupanek w ich imieniu napisał do więzienia w Głubczycach: w związku ze śmiercią byłego pensjonariusza oraz podejrzeniem, że śmierć ta wynika z niezapewnienia mu opieki medycznej w tutejszym zakładzie karnym, zwracam się z zapytaniem o udzielenie informacji, jak długo osadzony przebywał w zakładzie karnym oraz ile razy, kiedy i w jakim zakresie udzielono mu pomocy medycznej. Major Piotr Gajda, radca prawny więzienia, odpowiedział w krótkich żołnierskich słowach: Uprzejmie informuję, że Pan Sławomir G., syn Antoniego, przebywał od dnia 24 czerwca 2010 r. do dnia 16 września 2010 r. w Zakładzie Karnym w Głubczycach. Zaprzeczam, aby w czasie odbywania kary pozbawienia wolności Sławomir G. doznał jakiejkolwiek szkody. Krupanek napisał ponownie. Przypomniał, że udzielenie szczegółowych informacji o tym, jak leczono Sławomira G., jest psim obowiązkiem dyrektora więzienia. Na swoje pismo uzyskał odpowiedź, która zwala z nóg. Tym razem pod pismem podpisał się nie tylko wspomniany radca, lecz również dyrektor więzienia w Głubczycach pułkownik Jerzy Junka. Pułkownik tytułował się w piśmie Skarbem Państwa – Zakładem Karnym. Pułkownik Skarb vel Zakład przejrzał niecne zamiary pełnomocnika rodziny zmarłego więźnia. A oto epistoła, której treść powinna trafić do annałów polskiego więziennictwa: “Odpowiadając na Pana kolejne pismo informuję, iż Skarb Państwa – Zakład Karny w Głubczycach udzielił Panu z powołaniem się na pełnomocnictwo rodziców statystycznej informacji, co do pobytu Pana Sławomira G. w jednostce organizacyjnej Służby Więziennej. Obecnie Skarb Państwa zapoznając się z Pana kolejnym pismem odnosi wrażenie, że zamierza Pan prowadzić proces wykorzystując wiedzę i dokumenty znajdujące się w różnych jednostkach organizacyjnych Służby Więziennej. Chciałby Pan, aby Skarb Państwa – Zakład Karny w Głubczycach, wytwarzał dokumenty dla udowodnienia rzekomej szkody, jakiej Pan Sławomir G. doznał odbywając karę pozbawienia wolności. Skarb Państwa – Zakład Karny w Głubczycach oponuje przeciwko takiemu działaniu, które jest sprzeczne z zasadą kontradyktoryjności. Z pism Pana wynika, że chciałby Pan wygrać przyszły proces korzystając z wiedzy i dokumentacji Skarbu Państwa.” Podpisy. Gdyby nie to, że obok podpisów przystawiono urzędowe pieczęcie, można by pomyśleć, że ktoś postanowił zakpić z pułkownika Junki i doradzającego mu majora Gajdy. Obaj panowie nadali więzieniu cechy ludzkie. Budynek ten umie czytać, nieudolnie usiłuje nawet analizować to, co odczyta, a nawet odnosi wrażenie. Nie tylko więc myśli, ale też ma lęki, czyli uczucia.

POBICIE – STADIUM PIERWSZE I OSTATNIE

Ta historia na tym się nie kończy. Młodszy syn państwa G. przez 10 miesięcy chodził na cmentarz, na którym pochowano brata. Dariusz przesiadywał nad grobem Sławomira całe godziny. Rodzice oraz znajomi zaczęli się wreszcie niepokoić tą długotrwałą żałobą. Wreszcie 18 grudnia 2011 r. Dariusz dał się wyciągnąć na pierwszą od miesięcy imprezę. Wraz z przyjaciółmi pojechał do dyskoteki Pomarańcza w Katowicach. To, co się działo w dyskotece, wyjaśnia policja. Zabezpieczono nagranie wideo, na którym widać, jak ochroniarze najpierw wyprowadzają jednego mężczyznę, a później drugiego. Tym drugim jest Dariusz. Za nimi widać kolejnych dwóch mężczyzn. Jeden z nich uderza Dariusza w tył głowy, po czym ochroniarze odsuwają tych mężczyzn i kontynuują wyprowadzanie Dariusza, wychodząc poza zasięg kamery. Jeden z przesłuchiwanych zeznał, że Ojciec: – Kiedy ochroniarze zauważyli, że się nie rusza, polali go wodą i tak zostawili. Wreszcie ktoś wezwał pogotowie. Policja dowiedziała się o zdarzeniu dopiero nazajutrz. Wszczęła śledztwo. Do śmiertelnego pobicia przyznał się jeden z ochroniarzy. Dariusz G. już nie odzyskał świadomości. 20 grudnia 2011 r. zmarł. Został pochowany obok starszego brata.

Autor: Mateusz Cieślak
Źródło: “Nie” nr 14/2012


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.