To nie „socjal” tworzy biedę

Opublikowano: 26.08.2011 | Kategorie: Gospodarka

Liczba wyświetleń: 1188

Choć statystyki pokazują zwykle fragment rzeczywistości, to ostatni raport GUS na temat ubóstwa w 2010 r. ukazał fragment bardzo istotny. Taki, którego nie widać na co dzień w mediach i o którym, jeśli tylko nas nie dotyczy, chętnie byśmy zapomnieli.

PRZYCHODZI KOMENTATOR DO BIEDNEGO

Za przytoczonymi liczbami kryją się głębokie dramaty, niewyrażalne statystycznie. Jednak również same liczby są wymowne. Do tego stopnia, że zwróciły na nie uwagę nawet liberalne media. Nie chodzi jednak tylko o to, aby przestano wypierać ze świadomości fakt głębokiej nędzy wokół nas. Ważne jest również, żebyśmy właściwie osadzili problem w kontekście polityki ekonomicznej i społecznej. A to mainstreamowe media robią często niewłaściwie. Dobrym przykładem jest komentarz Bartosza Marczuka pt. „To socjal jest przyczyną nędzy”, który po opublikowaniu raportu GUS zamieszczono w „Dzienniku Gazeta Prawna”.

Po lekturze tekstu Marczuka można odnieść wrażenie, że autor głęboko wczytał się w częste ostatnio komentarze na temat modelu norweskiego. Do tego stopnia, iż chyba wyobraził sobie, że my też jesteśmy „drugą Norwegią”, która rzeczywiście gwarantuje obywatelom hojny „socjal”, pozwalający im na względnie godne życie, nawet gdy znajdą się poza rynkiem pracy. Tyle, że nijak się to ma do Polski zarówno ze względu na nasz ogólny stan bogactwa (czyli to, co możemy dzielić), jak i realizowany od lat model redystrybucji (czyli to, jak dzielimy). Ten podział gwarantuje ubogim niewiele – co pokazał raport GUS.

Marczuk stawia tezę, że zbyt hojny i powszechny „socjal” odpowiada za to, iż część Polaków nie próbuje podjąć pracy i tym samym tkwi w stanie ubóstwa, przekazując je kolejnym pokoleniom. Choć dla każdego, kto wie, jaka jest wysokość świadczeń oraz jak restrykcyjne są kryteria ich przydziału, taka teza jest i śmieszna i irytująca, warto jednak się z nią zmierzyć. Jest to bowiem – zdaje się – pogląd dominujący w debacie publicznej o problemie ubóstwa i wykluczenia.

UBODZY NA ZASIŁKU, UBODZY W PRACY

Zacznijmy od – płynących z raportu – faktów. Choć ubóstwo istotnie jest szczególnie wysokie w rodzinach, które żyją głównie ze świadczeń, to jednak występuje nie tylko w nich. Znajdziemy je także wśród rodzin osób pracujących, zwłaszcza tam, gdzie główny dochód pochodzi z pracy najemnej na stanowisku robotniczym. Stopa ubóstwa ustawowego wyniosła tu aż 11%, zaś skrajnego ok. 8%. Warto dodać, że dane porównawcze Eurostatu wskazują, iż w Polsce pracujący biedni stanowią relatywnie dużą część ogółu pracujących. Oczywiście są to liczby znacznie mniejsze niż w przypadku rodzin, które żyją głównie z demonizowanego „socjalu’’, a więc ze świadczeń społecznych innych niż emerytury i renty (w tej kategorii stopa ubóstwa ustawowego wyniosła 36%, a skrajnego 30%). Pokazują jednak wystarczająco, że samo przejście z „socjalu” do aktywności zawodowej nie gwarantuje przezwyciężenia ubóstwa. Zresztą nie trzeba wczytywać się w raporty GUS, żeby to wiedzieć. Wystarczy sobie wyobrazić np. trzyosobową rodzinę robotnika pracującego za minimalną pensję. Dochód na głowę w takim gospodarstwie jest bardzo niski. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w rodzinach wielodzietnych.

Pamiętajmy przy tym, że jeśli osoby, które obecnie żyją ze świadczeń pomocy społecznej, znajdą zatrudnienie, to z reguły mogą liczyć na kiepskie stanowiska, a więc na pracę niskopłatną, co wciąż nie pozwoli im wyjść z ubóstwa. Powiększą oni po prostu odsetek pracujących biednych (working poor).

BRAK CHĘTNYCH CZY BRAK MIEJSC?

Liberalny oponent powie, że to i tak lepsze. Po pierwsze dlatego, że jednostka dzięki temu staje się produktywna, więc dokłada się do łącznej puli bogactwa, którą można następnie dzielić. Po drugie, bo oducza się ona bezradności i z czasem może znaleźć pracę gdzie indziej. To rozumowanie jednostkowo się sprawdza, ale traktowane jako panaceum zawodzi, gdyż omija kluczowy problem – brak pracy.

Marczuk zgodnie z dość powszechnym mniemaniem milcząco zakłada, że pracodawcy czekają z otwartymi ramionami na potencjalnych pracowników, lecz ci zamiast brać się do roboty, pławią się w lenistwie lub cwaniacko doją nieracjonalne w swej hojności państwo socjalne. Pogląd taki można wyczytać nie tylko z tego komentarza. Nie zauważa się natomiast, że jest wiele osób, które chcą pracować legalnie, ale nie mogą pracy znaleźć. Pokazują to wysokie wskaźniki bezrobocia. Oczywiście znam argument, że część z nich pracuje na czarno. Bywa to prawdą, ale też należy pamiętać, że owa praca na czarno ma często dorywczy charakter, również jest słabo płatna, nie daje zabezpieczenia i w każdej chwili może ulec przerwaniu – nie jest więc sposobem na przezwyciężenie ubóstwa i marginalizacji.

Niezależnie od tego, jest sporo osób, które zgłaszają się do urzędów pracy chcąc pracować, ale brakuje odpowiednich ofert. Obecnie jest ich jeszcze mniej niż wcześniej. Ten sam „Dziennik Gazeta Prawna”, który zamieścił komentarz Marczuka, informował ostatnio, że w bieżącym roku w urzędach pracy jest najmniej ofert od ośmiu lat! Wynika to nie tylko z recesji, ale także z drastycznego obcięcia przez rząd wydatków na Fundusz Pracy. W efekcie zabrakło środków na subsydiowane miejsca pracy, a także na szkolenia dla bezrobotnych.

Czy za to też obarczymy winą socjal lub tych, którzy z niego korzystają? Nie, to skutek określonych decyzji politycznych, choć te oczywiście nie były zawieszone w próżni, ale wynikły z uwarunkowań ekonomicznych.

NA KŁOPOTY MIGRACJA?

Jeśli nie ma pracy na lokalnym rynku, red. Marczuk widzi proste wyjście: osoba bezrobotna może wyjechać do większego miasta lub za granicę. Niemcy szukają budowlańców. Jego zdaniem, wykluczeni wolą jednak czerpać z korzystnego dla nich „socjalu” niż ruszyć się z miejsca.

Moim zdaniem problem jest inny. Liberalni komentatorzy dość bezrefleksyjnie podchodzą do kwestii mobilności, także tej wewnątrzkrajowej. Nie uwzględniają dodatkowych ekonomicznych kosztów transportu i zamieszkania w większym mieście, a także społecznych i rodzinnych konsekwencji takich decyzji. Migracje zresztą prowadzić mogą do tego, że będzie więcej pracujących w centrach (także lokalnych) rozwoju, a na obrzeżach zostaną osoby starsze, dzieci i młodzież, zostawieni bez opieki, zwłaszcza, że na peryferiach infrastruktura opiekuńcza i kulturalna jest znacznie skromniejsza.

Jeszcze większe koszty dotyczą migracji zagranicznej. „Euro-sieroctwo” staje się problemem, którego skutki już niedługo dadzą się nam we znaki. Ponadto wiadomo, że – zwłaszcza w dobie globalnej dekoniunktury – za granicą nie na wszystkich czeka praca. Dla pracowników bez kwalifikacji i kompetencji miękkich (np. znajomości języka) niemiecki rynek wcale nie jest aż tak chłonny.

Łatwość, z jaką dziennikarze mainstreamowi podsuwają innym ścieżki migracyjne, zdradza też inną słabość myślenia liberalnego. Człowiek w tej wizji to „homo economicus”, który dokonuje kalkulacji zysków i strat tylko w ramach ekonomicznej racjonalności. Bagatelizuje się tu – na co słusznie zwracali uwagę komunitarianie – takie czynniki, jak zakorzenienie w danej społeczności i systemie norm oraz więzi.

Redaktor Marczuk w pewnym momencie pisze o rodzinnych, psychologicznych i społecznych skutkach… polskiego „socjalu”. Robi to tak: dzieci uczą się roszczeniowej postawy, nabierają przekonania, że można nie pracować, a jakoś się żyje. Szkoda, że owo „jakoś” nie zostało napisane w cudzysłowie. Wiadomo wszak, że tam, gdzie jest ubóstwo, zwłaszcza skrajne, często – przynajmniej w wymiarze materialnym – nie żyje się „jakoś”, lecz wegetuje w bylejakości, w niedożywieniu, wilgoci, w stresie i poczuciu niemocy. Często właśnie te towarzyszące ubóstwu okoliczności wyzwalają w ludziach frustrację, apatię, brak wiary w siebie i sprawiają, że członkowie takich rodzin nie są zdolni do podjęcia skutecznych działań, aby zmienić swą sytuację. Niekoniecznie stoi za tym owa roszczeniowa postawa.

PAŃSTWO SKĄPYCH ŚWIADCZEŃ I NĘDZNYCH PŁAC

Problemem jest więc nie sam „socjal”, ale raczej bariery uniemożliwiające wyjście z niego. Trudno jednak uznać, by sam system wsparcia socjalnego działał właściwie. Zbyt duża wysokość świadczeń i łatwość ich otrzymywania to chyba ostatnie zarzuty, jakie można postawić polskiej polityce społecznej. Właściwie w tekście red. Marczuka „socjal” jest kategorią mało konkretną. Czy kryje się za nią częściowo uznaniowy, niski i selektywny zasiłek z pomocy społecznej? Czy świadczenie rodzinne – niewielkie i przysługujące rodzinom spod progu dochodowego, od dawna nie podnoszonego mimo wzrostu kosztów życia? Czy też zasiłek dla bezrobotnych – zaledwie kilkusetzłotowy, obudowany licznymi kryteriami dostępu i przysługujący przez krótki czas?

Państwo socjalne nie jest w Polsce zbyt hojne, jeśli miarą miałaby być dostępność i wysokość świadczeń pieniężnych. Zwłaszcza, jeśli uwzględnimy zakres podstawowych potrzeb (żywność, ubranie, opłaty za mieszkanie), które można zaspokoić dzięki tym świadczeniom. To, że ludzie pracują często za niewiele więcej niż mogliby dostać żyjąc na skromnym garnuszku państwa, mówi oczywiście o patologii – tyle że nie w sferze pomocy społecznej, lecz w gospodarce i stosunkach pracy.

Miarą dramatu Polski jest nie tylko to, iż praca jest często mniej opłacalna niż pozostanie na „socjalu”, ale i to, że praca ta nieraz jawi się jako tak nieatrakcyjna lub niedostępna, że przegrywa nawet z „socjalem”, który jest w Polsce, mówiąc kolokwialnie, dziadowski.

Autor: Rafał Bakalarczyk
Źródło: Nowy Obywatel


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

17 komentarzy

  1. 23 26.08.2011 09:25

    w polsce nie ma co dzielic?
    wegiel, miedz, srebro itd …

  2. mylo 26.08.2011 12:16

    Chodzi o połączenie dużych podatków z nędznym socjalem. Czyli odbiera się ludziom dużo, by dać mało w zamian. Gdyby praca nie była tak mocno opodatkowana, to człowiek zarabiający minimalną płacę zarobiłby 500 złotych więcej – czyli 50% płacy więcej w stosunku do obecnej sytuacji. To jest główny problem.

  3. -chris 26.08.2011 13:59

    http://video.google.com/videoplay?docid=-5473024189424637139
    problem tkwi w oszukańczym systemie podziału dóbr.
    tu potrzeba zmiany myślenia ludzi. Nie tylko Polaków. Wszystkich.
    Inaczej – nic się nie zmieni.

    Zacznijcie zmieniać:

    przestańcie kupować śmieci do jedzenia
    przestańcie oglądać tvn i czytać gw
    przestańcie brać kredyty w bankach komercyjnych
    zamknijcie konta w bankach komercyjnych
    przestańcie produkować śmieci
    przestańcie ścigać się aby odnieść sukces
    zacznijcie myśleć
    myślcie, kiedy wybieracie polityków
    …..
    długo by jeszcze …

  4. CD 26.08.2011 14:00

    Oczywiście socjal to tylko jeden z czynników. Jak można mówić, że “nie ma pracy”? Jasne, że jest! Można najwyżej wzorem Ferdynanda Kiepskiego powiedzieć “Nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem” i tak jak Kiepski udawać, że to nie jego wina. To dziwna teoria według której to klienci kupując dobra mają się dostosować do tego, co pracownik umie wytworzyć. Poza tym polecam mój artykuł sprzed kilku tygodni “Skąd się bierze bezrobocie”:
    http://wolnemedia.net/gospodarka/skad-sie-bierze-bezrobocie/

  5. Elyon 26.08.2011 18:15

    Zgadzam się z wydźwiękiem artykułu.
    W Polsce socjal definitywnie nie jest rozbudowany na tyle by zniechęcać do podjęcia pracy.
    I to nie on jest główną przyczyną biedy.
    Za ubóstwo odpowiadają bowiem wydajający nas z owoców naszej pracy banksterzy i nadmiernie rozrośnięty aparat rządowy.

  6. 8pasanger 26.08.2011 20:49

    Nędzne stawki , wyśrubowane wymagania i oczekiwanie pracy po 300h miesięcznie do tego masz być tym zachwycony.CD chyba w różnych kosmosach żyjemy.

  7. CD 26.08.2011 22:57

    @wiktor-x – jeśli obie strony chcą wymienić się dobrami (kasa za prace) to gdzie tu nieuczciwość? Oczywiście zdarzają się oszustwa zarówno ze strony pracodawców jak i pracowników, ale jeśli obie strony ustalają i zgadzają się współpracować na tych warunkach to nie jest to nieuczciwe.

    @8pasanger – Na jakiej podstawie uważasz, że stawki są nędzne? Pewnie poprzez porównanie np. z USA albo Niemcami, ale to tylko ułamek wszystkich ludzi na świecie. W Polsce płace są wysokie gdybyś uwzględnił wszystkie kraje do porównania a nie tylko te które sobie wybierzesz. Oczywiście mogłoby być o wiele lepiej gdybyśmy mieli wolność gospodarczą, ale to już inna kwestia. A co do oczekiwań, to oczywiście pracodawca oczekuje, że będziesz pracował jak najwięcej, a pracownik oczekuje, że dostanie jak najwięcej kasy. Nie ma w tym nic dziwnego.

  8. falcon_millenium 27.08.2011 02:30

    @CD – jest. Nie chodzi tutaj o pracę “jak najwięcej” tylko według potrzeb. Ten zasuwający rynek produkuje szajs, który za chwilę znowu musi wyprodukować. Pracownik robi po 300h.. ryjem ryje… kaska leci.. nie ma kiedy piwa wypić.. wszystko się psuje, a jak nie to się komuś wmawia, że potrzebuje nowe, bo lepsze 😛

  9. Sebek 27.08.2011 09:50

    @wiktorze czy nie pomyliłeś się przypadkiem pisząc, że politycy “rozregulowali” rynek? Nie miałeś raczej na myśli: “poszerzyli swoje regulacje na rynku” ?

  10. matimagic 27.08.2011 13:07

    wiktor-x

    Nie mówię, że życie w Polsce jest łatwe. Ba jest ciężko, bo stosunek wysokości przeciętnego wynagrodzenia do opłat jest bardzo kiepski. Ale:

    Znajomości – brałeś kiedyś udział w jakiejś organizacji non-profit ( green-peace, harcerstwo, grupy kościelne, cokolwiek powyżej klasy w liceum i gimnazjum) ? Bo jeśli nie, to nie dziw się, że nie masz znajomości. A jeśli studia lub cokolwiek co robiłeś w wieku 20-25 lat przebimbałeś, to miej pretensje tylko do siebie.

    Praca w sklepie? Serioulsy? Przecież tam pracują ludzie bez jakichkolwiek umiejętności albo studenci. Jeśli nic nie potrafisz, to przykro nie dostaniesz pracy. Proste jak ja.

    Krawcowe, malarze, spawacze, kierowcy wózków widłowych, operatorzy betoniarek, whatever, to są ludzie na których nonstop jest zapotrzebowanie, i to coraz większe. Jeśli nie umiesz nic, poza czytaniem, liczeniem i nie wiem co jeszcze, to jak chcesz dostać pracę? Jeśli znajomości też nie masz? CZY TY SOBIE ŻARTUJESZ?!

  11. Janusz Korczynski 27.08.2011 22:20

    Matimagic,
    “Praca w sklepie? Serioulsy? Przecież tam pracują ludzie bez jakichkolwiek umiejętności albo studenci. Jeśli nic nie potrafisz, to przykro nie dostaniesz pracy. Proste jak ja.”

    Bo wszyscy muszą mieć magistra… Nie od Twojego intelektu i nawet znajomości zależy czy będziesz mieć pracę. To, że w kraju nawet osoba po studiach nie może znaleźć pracy jest dowodem na to, że mamy chory system.

    W Polsce zwłaszcza na wschodzie normalną stawką jest 2zł/h na umowie zleceniu lub dzieło. Łatwo policzyć, że charując cały miesiąc 10h dziennie bez dnia odpoczynku nie zarobisz więcej jak 600 zł… a w dodatku często jest tak, że ludzie ciężko pracując zarabiają zaledwie 300 zł. Tak jest w regionach dotkniętych najbardziej bezrobociem, co pracodawcy umiejętnie wykorzystali.

  12. Janusz Korczynski 27.08.2011 22:22

    CD, Twój artykuł jest banalny… i skomentowany już przezemnie wystarczająco.

  13. edek 27.08.2011 22:44

    Jak już kilka osób zauważyło w Polsce płaca minimalna, jak też zasiłki są bardzo niskie w stosunku do kosztów utrzymania. To jest podstawowy problem. Głupie jest porównywanie płacy do krajów Afrykańskich przeliczając ją na np. dolara. Co nie znaczy, że średnio żyje się nam na pewno lepiej niż Afrykańczykom.
    Oczywiście niskie płace wynikają z kurczącego się rynku pracy. Co z kolei wynika przede wszystkim ze zlikwidowania, jak też zaniechania rozwijania w Polsce rodzimej gospodarki. Przez 22 lata kapitalizmu nie było żadnego realizowanego u nas planu rozwoju gospodarczego. Całym “planem” jest prywatyzacja narzucona przez cwaniaków z Zachodu. Dokładniej przez NFW i BŚ.

  14. CD 28.08.2011 00:58

    Wybaczcie ale napisaliście tak dużo, że nie mogę odnieść się do wszystkiego.

    wiktor-x – To się zdarza, ale każdy rozsądny człowiek powinien nabrać podejrzeń, jeśli pracodawca go zwodzi, a nawet jeśli da się zwieść i zawierzy jego słowom, to czegoś się nauczy. Jest mi przykro, że tylu jest ludzi nieuczciwych na świecie, ale niestety nic z tym nie zrobimy.

    Spodobała mi się natomiast jedna z Twoich definicji „nędznej pensji”, cytuję – “pensja, która nie pozwoli ci wyjść z długów”. Rozumiem, że jeśli kupie sobie chatę za milion złotych, to nawet jak będę zarabiał 3 tys. miesięcznie, to jest to nędzna pensja, bo nie mogę wyjść z długu ;). A jeśli mieszkam z rodzicami i zarabiam np. 800zł? To ta pensja już nie jest nędzna? W końcu można się za to utrzymać pod warunkiem, że rodzice zapewniają mieszkanie. Wolałbym jednak bardziej precyzyjną definicję, bo tak to jak sam widzisz, można jedynie ironizować.

    Proszę również darować sobie osobiste wycieczki w moim kierunku. Jakie ma znaczenie ile mam lat, co robię, albo czego się naczytałem, jeśli potrafię swoje tezy dobrze uargumentować? Nie chcę by ktoś opierał się na moim autorytecie, tylko na argumentach. Poza tym w ogóle nie trafiłeś, zarówno jeśli chodzi o wiek, jak i studia/praca. Nie czerpałem również wiedzy z wypowiedzi JKM’a.

  15. CD 28.08.2011 01:47

    @Janusz Korczynski – Z pewnością mój artykuł nie został przez Ciebie skomentowany wystarczająco. Powiem nawet więcej, Twój komentarz wskazuje na to, że nie zrozumiałeś jego treści. Nie napisałem, że podałem JEDYNY powód bezrobocia. Chyba nawet dziecko wie, że bezrobocie wynika również z wielu innych czynników jak choćby sam fakt, że szukanie pracy też zajmuje pewien czas, że niektórzy nie chcę pracować i np. żyją z oszczędności, że niektórzy koniecznie chcą znaleźć pracę w swoim zawodzie itp. Sęk tylko w tym, że te czynniki RAZEM generują 3%-5% bezrobocia. Tak więc większość bezrobocia w Polsce jest efektem wysokich podatków, ale nie znaczy to, że całe bezrobocie stąd pochodzi. W swoim artykule podałem więc GŁÓWNY powód bezrobocia, ale nie JEDYNY.

  16. Janusz Korczynski 28.08.2011 23:14

    CD,
    Mój drogi podatki to mamy naniższe w UE (no po za VATem, który obecnie jest dość wysoki). Najwyższe są w krajach skandynawskich i beneluxu,

    “że niektórzy nie chcę pracować i np. żyją z oszczędności”

    To nie jest osoba bezrobotna.

    Z resztą cały Twój komentarz pokazuje zupełny brak wiedzy z zakresu eknomii, skąd się bierze bezrobocie, itp.

  17. janpol 29.08.2011 01:04

    Q&#@, które to media w Polsce są liberalne?!!! Przestańcie wreszcie używać niezrozumiałych dla siebie zwrotów, bo się ośmieszacie!!!

    Jaki w RP jest socjal? Bo ja go q&#@ nie widzę!!! Bieda jest największa tam, gdzie jest bezrobocie, a ludzie utracili prawo do zasiłku! Gdzie ten socjal? Z kogo autor chce zrobić durnia? Z SIEBIE CHYBA!!! Udało się DOSKONALE!!!

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.