Liczba wyświetleń: 1272
Pomiędzy obroną a atakiem jest chwila bezruchu. Aby cokolwiek było widoczne, musi mieć tło. Bieli na bieli nie widać. Nie wiedzielibyśmy czym jest przyjemność, gdybyśmy nie znali cierpienia.
Prastara chińska tradycja zna tą prawdę bardzo dobrze. Dół ciała to jang, góra to jing, aby wyprowadzić atak zaczynamy on jang osadzonego w ziemi, aby użyć jing siły gwiazd. Równowaga tych sił to tai chi. Tai chi to bycie tu i teraz w równowadze dualizmu, jakby pomiędzy nim. Nie jesteśmy dobrzy ani źli, jesteśmy pomiędzy – świadomi, obecni i patrzący jako obserwator gotowy w zależności od danej sytuacji być albo jang, albo jing.
W symbolu jing i jang tai chi jest linią pomiędzy białym a czarnym kolorem. Nie zapominajmy jednak o kropkach znajdujących się w „nie swoich” strefach. To wg mnie symboliczne przejście do stanu kwantowego, międzywymiarowego, gdzie jing zawiera się w jang, a jang w jing. Te siły w naszej rzeczywistości trzech wymiarów są przeciwstawne i dążą do równowagi, ale nie koniecznie musi tak być w innych wymiarach.
Tajemnicą tai chi jest swobodny, powolny ruch pozwalający na przepływ i kontrolę energii chi. Jest to taki sam ruch i ta sama energia, która powoduje ruch naszej galaktyki, a dalej wszystkich galaktyk.
Spokojny, świadomy i tak pewny siebie, że bez-intencyjny. Dokładnie ten sam rodzaj energii wykorzystują ćwiczenia Falun Gong (Falun Dafa), gdzie poprzez kanały energetyczne pozwalamy na przepływ energii chi. Dwa najważniejsze kanały naszego ciała mają jeden wspólny punkt i jest nim podniebienie, zaraz za górnymi zębami. Aby pozwolić na swobodny przepływ należy do tego miejsca przyłożyć język.
Wg tradycji chińskiej jesteśmy wojownikami, nie inaczej jest w przypadku Słowian i zakłamanej historii o Jezusie. To nie Jezus został ukrzyżowany lecz Radomir, a opłakiwała go Maria Magdalena – jego dzielna żona, która tuż przed ukrzyżowaniem obiecała mu strzec pewnej tajemnicy i stworzyć bractwo mistrzów wojowników – magów.
W momencie śmierci jednej z najdzielniejszych kobiet w dziejach naszej planety za pomocą podstępu papież podrobił list od zmarłej już Marii Magdaleny do jej uczniów, w którym piszę, iż walcząc nie jesteśmy godni tajemnicy. Nie mamy prawa do przemocy, nawet w obronie własnej, bo przelewając krew stajemy się niegodni. I tak oto wojska papieskie wycięły w pień wspaniałych wojów, a to kłamstwo jest aktualne do dziś.
W imię takiej czy innej bzdurnej zasadzie poszanowania społecznych czy religijnych zasad nasz duch wojownika zastaje głęboko ukryty. Nie było silniejszych ludzi na świecie jak nasi słowiańscy przodkowie, byliśmy mistrzami, których energia ubóstwiała. Jesteśmy uśpionymi mistrzami. Z największych magów i wojów zrobiono potulne rozleniwione baranki.
Tradycję naszych przodków skwapliwie ukryto, przez setki lat nasze siostry i braci palono na stosach, bo odżywała w nich pamięć tego, kim są.
Naszych chińskich braci prześladują, ale jest wielce prawdopodobne, że jest więcej ludzi na świecie praktykujących Falun Gong i tai chi, niż jakiejkolwiek innej dyscypliny sportowej.
Nie przejmujmy się więc, skupmy się na byciu tu i teraz. Jest nas już wielu, wielu jeszcze do nas dołączy. Spokojnie, nic nie musimy robić, wystarczy wiedzieć, czuć i trwać.
Wdech to jang, wydech to jing, pamiętajcie o tym przy każdym oddechu i to wystarczy. A jak wam jest źle, to wyobraźcie sobie, że jesteście w centrum galaktyki, i tak sobie bezmyślnie kręcicie wszystkimi gwiazdami i planetami – powoli i nudno, bez żadnych fajerwerków.
Autorstwo: Punkt Zero
Źródło: WolneMedia.net
Komentarz „Wolnych Mediów”
Pogląd, że Jezus był Słowianinem o imieniu Radomir jest kontrowersyjny, dlatego przypominamy, że poglądy autorów publikujących w „Wolnych Mediach” są ich prywatnymi poglądami. Każdy może publikować, kto potrafi pisać, bo mamy tutaj wolność słowa.
Adminie, od razu kontrowersyjne :)))
Pisząc artykuł nie mogłem sobie przypomnieć skąd wziąłem tego Radomira, pogrzebałem i już wiem, to wizja z dzieciństwa Svetlany de Rohan-Levashov