Sześciolatki do szkoły marsz!

Opublikowano: 07.02.2013 | Kategorie: Edukacja, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 651

W przyszłym roku do pierwszej klasy pójdą obowiązkowo wszystkie sześciolatki. Opozycja, nauczyciele i rodzice alarmują, że szkoła nie jest do tego przygotowana. MEN jednak nadal czaruje rzeczywistość i zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą.

W wrześniu 2014 r. obowiązkiem szkolnym zostaną objęte wszystkie sześciolatki. Rodzice nie będą już mieli wyboru, jak miało to miejsce do tej pory. W ławkach zasiądzie ponad 400 tys. maluchów. Tymczasem placówki szkolne – mimo zapewnień Ministerstwa Edukacji Narodowej – nie są przygotowane na ich przyjęcie, a samorządy nie mają pieniędzy na odpowiednie przystosowanie szkół.

Resort edukacji zdaje się nie widzieć problemu i zapewnia, że szkoły są przygotowane na przyjęcie 400 tys. sześcioletnich dzieci do pierwszych klas oraz chwali się swoimi “osiągnięciami”.

– Szkoły, nauczyciele i samorządy są przygotowane na przyjęcie sześcioletnich dzieci do pierwszych klas w 2013 i 2014 r. Już w 90 proc. naszych szkół dzieci sześcioletnie w takiej czy innej formule uczestniczą w edukacji – oświadczyła wiceminister edukacji Joanna Berdzik.

Wiceminister edukacji przekonywała, że w ostatnim czasie w szkołach znacznie poprawiły się warunki higieniczno-sanitarne i chwaliła się, że zapewniono tam nawet ciepłą wodę. Resort jest dumny z tego, że wzrosło bezpieczeństwo uczniów i poprawiły się warunki ich przebywania w świetlicach szkolnych.

Zupełnie inny obraz polskich szkół przedstawiają przedstawiciele związków nauczycielskich, rodzice oraz posłowie opozycji, który obawiają się, że szkoły wbrew zapewnieniom MEN nie są gotowe na przyjęcie sześciolatków.

Związek Nauczycielstwa Polskiego skrytykował Ministerstwo Edukacji Narodowej za niedostateczne działania w sprawie wdrożenia tzw. reformy sześciolatków. ZNP popiera jak najwcześniejsze włączanie dzieci w system edukacji, jednak zwraca uwagę, że tego typu działania powinny być przygotowane, tymczasem polityka rządu w tej sprawie jest niepokojąca.

ZNP zwraca uwagę przede wszystkim na zbyt małą liczbę etatów nauczycieli świetlicowych, którzy zapewniliby najmłodszym uczniom właściwą opiekę, również poza godzinami zajęć lekcyjnych. Związkowcy są zaniepokojeni również brakiem odpowiedniego wyposażenia wielu szkół w sprzęt techniczny i środki dydaktyczne.

Zdaniem Związku Nauczycielstwa Polskiego, reformie sześciolatków może zagrozić polityka likwidacji stołówek szkolnych. ZNP wzywa ministerstwo do reaktywowania zlikwidowanych stołówek i ściślejszego nadzoru nad tymi, które zostały przekazane do prowadzenia podmiotom zewnętrznym. Według ZNP niezmiernie ważne jest, aby najmłodsze dzieci mogły spożywać zdrowe i dostosowane do ich potrzeb rozwojowych posiłki w szkołach.

Wreszcie, ZNP postuluje także zmniejszenie liczebności klas i grup świetlicowych, a także zaprzestanie likwidacji szkolnych bibliotek.

Związkowcy wezwali Ministerstwo Edukacji Narodowej oraz Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji do podjęcia koniecznych działań w celu realizacji przedstawionych postulatów. Zaapelowali również o przedstawienie najpóźniej do września bieżącego roku raportu ze stanu przygotowania szkół do wprowadzenia reformy sześciolatków.

Opracowanie: pł i Bartłomiej Kacper Przybylski
Kompilacja wiadomości dla potrzeb WM ze stron: Niezależna.pl (akapity 1-6) i Lewica.pl (akapity 7-11)


TAGI: , , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

19 komentarzy

  1. MichalR 07.02.2013 09:52

    Obecny system – wolnego wyboru rodziców w kwestii tego czy postyłać dziecko do szkoły w wieku 6 czy 7 lat był szkodliwy zarówno dla 6 jak i 7 latków. Dlaczego? ponieważ program nauczania był dostosowany do 6 latków, a szkoła była jaka była wcześniej.

    Innymi słowy moja młodsza siostra nudziła się na lekcji bo nie nadawano na lekcjach żadnego tempa.

    To tempo pojawiło się nagle i skokowo w czwartej klasie. Dla osób które w wieku 6 lat poszły do szkoły przeskok ten nie był tak bardzo zauważalny, bo one przez całe nauczanie początkowe wkładały jakikolwiek wysiłek w naukę, w momencie gdy 7latki nie musiały tego robić prawie wcale.

    Piszę o tym wyłącznie z obserwacji mojej siostry i jej koleżanek z klasy.

  2. goldencja 07.02.2013 10:16

    @MichalR, nasz system szkolnictwa działa z reguły na zasadzie równania w dół. Dzieci inteligentnych i odpowiedzialnych rodziców często będą nudziły się w szkole nie tylko ze względu na wiek. Głównie ze względu na to, że to czego uczy podstawówka, oni już umieją dzięki rodzicom i nauczaniu (wychowywaniu) w domu. Gdyby wyszukiwano dzieci w klasach, które znacznie odstają od reszty ze względu na znaczną wiedzę i umiejętności i przygotowywano szczególny program nauczania, to problem by zniknął. Ale nie, lepiej niech się nudzą. Potem mamy nastolatków, studentów i dorosłych inteligentnych a leniwych. Tak tak, szkoła uczy lenistwa.

  3. Il 07.02.2013 10:22

    Wszystkie szesciolatki do budynków zwanych szkołami napewno nie pójdą.
    Czesc szesciolatków zostanie w swoich domach z powodu nauczania domowego, które staje sie coraz bardziej popularne.

    Jak najsžybciej nalezy zlikwidowac skorumpowane przez firmy wydawnicze, komputerowe i inne Ministerstwo Edukacji niby Narodowej oraz Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji.

    Ktos policzył i ukazał ile kosztuje utrzymanie tych pasożytniczych nowotworów urzedniczych ?

  4. Il 07.02.2013 10:37

    Szkoły óczą :]

    uczą czytania ustaw oraz posłuszeństwa wobec pasożytniczych polityków i urzędników.

  5. Takie_tam 07.02.2013 10:51

    goldencja masz 100% rację. Kosmicznie nudziłem się w szkole. Nie uczyłem się. Wystarczyło tylko trochę posłuchać belfra i starczało na zaliczenie z czerwonym paskiem. Skutkiem tego jestem mega leniwy. Co ciekawe stosunek nauczycieli najczęściej był taki, że wlepiali mi uwagi za złe zachowanie. Posadziłbym ich na szkoleniu z wpisywania ocen w odpowiednie rubryki w dzienniku. Szkolenie jakieś 6-7 godzin dziennie przez parę tygodni 🙂
    Co do maluchów to mam córę w wieku 5 lat i stoi przed nami decyzja do podjęcia – do szkoły czy nie? Przedszkolanka twierdzi, że odpowiedzi małej są na poziomie 3-4 klasy i co? Będzie mogła się rozwijać w szkole czy dorówna do reszty z czasem? A rozwój emocjonalny?
    Wczoraj mieliśmy w przedszkolu spotkanie z psycholożką z poradni. Na wstępie powiedziała, że nie wypowie się w sprawie czy to dobrze czy źle żeby dziecko poszło wcześniej. Z jej późniejszego wykładu wynikało, że nie każde dziecko jest odpowiednio rozwinięte, żeby iść wcześniej do szkoły. Bardzo często są braki zarówno emocjonalne, jak i intelektualne.
    Ogólnie to nie wiem po jakiego grzyba ruszali system, który funkcjonował z powodzeniem tyle czasu. Co się nagle takie stało, że dzieci muszą szybciej iść do szkoły? Ktoś chciał się wykazać, dostać premię i mamy nieprzemyślane działania, nieprzygotowane instytucje, ale cel się osiągnie. Szybciej będą ryć banie dzieciaków.

  6. manriusz 07.02.2013 11:04

    “..chwaliła się, że zapewniono tam nawet ciepłą wodę.”
    Mam nadzieję że to żart.Rozumiem że mydło to już luksus wyjątkowy.
    MEN i te inne urzędy działają tak jak eurokraci w Brukseli , całkiem oderwane od rzeczywistości.Siedząc na tyłkach w biurach wypuszczają jakieś nieżyciowe ustawy i dekrety.Nie czynią naszego życia łatwiejszym.

  7. Takie_tam 07.02.2013 11:17

    manriusz 07.02.2013 11:04
    Nie to nie żart. Chodziłem do dwu podstawówek i ani w jednej ani drugiej nie było ciepłej wody choć nie były to małe szkoły, druga jakieś 1200 dzieciaków, pierwsza nie pamiętam.

  8. goldencja 07.02.2013 11:22

    @Takie_tam, mnie chcieli wcześniej wysłać do szkoły ale…ja się nie zgodziłam. To była moja decyzja. Rodzice i przedszkolanki chcieli a ja nie. Nie żałuję. Może warto pytać dzieci, które szybciej się rozwijają i wziąć ich zdanie pod uwagę. Ze mną rodzice porozmawiali o tej decyzji jak z taką niby dorosłą. Powiedzieli za i przeciw z ich punktu widzenia. Nie zapomnieli dodać, że w szkole będę się uczyć z nowymi kolegami i koleżankami, a z tymi z przedszkola (z niektórymi) stracę kontakt. Mój tata ma kilku kierunkowe wykształcenie wyższe i specjalizuje się w naukach ścisłych. Dzięki temu miałam i mam stały dostęp do swego rodzaju “nauczyciela”. Mama z drugiej strony – umysł typowo humanistyczny z uwielbieniem literatury. Przy nich wielu nauczycieli ze szkoły podstawowej i średniej było dla mnie ciemniakami. Gdyby nie moi rodzice, pewnie w końcu olałabym naukę już na początku szkoły średniej. Nuda i wynikające z niej późniejsze lenistwo mogło doprowadzić mnie do opóźnienia w nauce. Zapytaj Małej co ona o tym myśli. Jeśli nie będzie chciała przeskoczyć kilku szczebli w swojej edukacji, to może warto zainwestować w dodatkowe zajęcia. Co do rozwoju emocjonalnego to da najbardziej znać w gimnazjum. Jeśli dzieciak nie znajdzie wystarczającego oparcia w rodzicach i zacznie wątpić w siebie to przepadł. Szkoła będzie złem.

  9. MichalR 07.02.2013 11:57

    Nie uważam żeby wysyłanie dzieci wcześniej do szkoły było dobrym pomysłem… Uważam jednak, że powinno pojawić się rozwarstwienie na dzieci, które już wszystko praktycznie potrafią i dzieci które mają problemy.

    Dzieci, którym bardzo dużo pomaga się w domu, bo się z nimi rozmawia, powinny mieć mniej zajęć z pisania, rachunków przyrody itd. ale za to więcej z przedmiotów których obecnie w szkole nie ma – retoryka, logika, geometria i modelowanie, a nawet twórczość własna.

    Efektem czego jeśli chodzi o materiał podstawowy wszystkie dzieci szły by równym tempem, ale dzieci zdolne z uwagi na mnogość przedmiotów zostawałyby zmuszone do pracy nad sobą i myślenia, którego obecnie się od nich nie wymaga.

  10. MichalR 07.02.2013 12:09

    Jeśli chodzi o wyższe szczeble rozwoju dziecka przedmiotami zastępującymi przedmioty podstawowe z powodzeniem mogłyby być:

    -logika
    -retoryka
    -podstawy socjologii i psychologii
    -obrona przed manipulacją
    -fizyka praktyczna
    -twórczość własna
    -podstawy politologii
    -podstawy medycyny
    -podstawy prawa
    -technika z wykorzystaniem elektroniki
    -forum dyskusyjne
    itd.

    Zajęć sprawiających że uczeń musiałby się przygotowywać do zajęć szkolnych można wymyślać w nieskończoność. Ważne, żeby wymusić na uczniach zdolnych pracę własną, której obecnie się od nich nie wymaga!

    Największy potencjał naszego społeczeństwa jest marnowany tylko dlatego, że nikt go nie zauważa, a rodzicom wystarcza że mają piątkowych uczniów, którzy na studiach budzą sie z ręką w nocniku tylko ze względu na to że nagle wymaga się od nich pracy własnej.

  11. MichalR 07.02.2013 12:16

    Problem nie kończy się na szkołach pogimnazjalnych ale idzie i dalej – do szkół wyższych.

    W mojej ocenie obecny system szkolnictwa wyższego jest zawieszony pomiędzy tym co mieliśmy w końcu XX wieku, a modelem amerykańskim (punkty ECTS).

    Znam wiele osób które rozpoczynają dwa kierunki… Uważam to za chore, że nie mogą studiować jednego kierunku z dwukrotnie większą ilością przedmiotów.

    Właściwie pojęcie kierunku samo w sobie jest pomyłką.
    Student powinien dobierać sobie przedmioty pod siebie wiedzą jakie przedmioty są wymagane do zdobycia konkretnego uprawnienia.
    Studenci powinni ubiegać się o możliwość uczestnictwa w danych zajęciach i samodzielnie dbać o to, żeby dostać jakiekolwiek uprawnienie.
    Zresztą mało który kierunek studiów tak naprawdę daje fach. Większość tylko ładnie wygląda w CV, więc nie widzę różnicy w tym że student wpisałby w swoje CV:
    “magister zarządzania; magister socjologii; magister wiązania butów”
    czy też
    “magister Uniwersytetu w Wygwizdowie – wykaz ukończonych przedmiotów w załączniku”

  12. Takie_tam 07.02.2013 13:48

    goldencja 07.02.2013 11:22

    Nie miałem takiego szczęścia jak Ty 🙂 Moi rodzice są prostymi ludźmi. Nie będę się wdawał w szczegóły, bo to temat bardziej na PW, ale summa summarum w drodze szkolnej pozostałem sam z wrodzonymi predyspozycjami. Dodatkowo miałem pecha, bo nie spotkałem na swej drodze nauczycieli z prawdziwego zdarzenia, jak to mówią z powołania. Sami wyrobnicy. I mam o to żal. Doskonale pamiętam ten dyskomfort kiedy od pierwszej klasy przynosiłem po 5 uwag tygodniowo i było lańsko. I taki pedagog jeden z drugim miał odwagę mówić do moich rodziców, że syn ma wzorowe wyniki w nauce, ale zachowanie jest fatalne. Oni to łykali, choć pewnie dziwili się, że w domu spokój, a w szkole diabeł hehe Ja już bym czegoś takiego nie strawił w stosunku do mojego dziecka. Mimo wszystko lubiłem chodzić do szkoły, ale chyba bardziej ze względów towarzyskich 🙂
    Reasumując. Kosmetyczne zagrania z wcześniejszym wysyłaniem dzieciaków do szkoły uważam za kompletnie nietrafione, gdyż system leży niemal na całej rozciągłości. Mam świadomość, że chodzi o to żeby społeczeństwo było stadem matołów, ale jak państwo ma się rozwijać skoro system faworyzuje dzieci rodziców na stanowiskach. Nieważne, że matoł. A geniusze się marnują i kończą w rowie z butelką za pazuchą, bo nikt nie raczył im pomóc.

  13. MichalR 07.02.2013 14:45

    System nie faworyzuje żadnych dzieci. System przepycha przez kolejne etapy wszystkie dzieci i nie jest to z korzyścią dla nikogo…

  14. Takie_tam 07.02.2013 14:55

    Oczywiście, że faworyzuje. System nie ma odpowiednich funduszy więc w zamian za komplet sprzętu sportowego dla szkoły dziecko z sześciu jedynek na półrocze poprawia je na oceny 4-5.
    System pozwala na funkcjonowanie mniej lub bardziej formalnych stowarzyszeń wewnątrz grup zawodowych co skutkuje problemem z dostaniem się na aplikację z 3 wynikiem na bardzo dobrej uczelni, a co za tym idzie uniemożliwia dalszą naukę… Można mnożyć, ale to nie o to chodzi.

  15. MichalR 07.02.2013 15:12

    Powiedz mi w jakim stopniu podniesienie ocen w podstawówce z 1 na 6 jest faworyzowaniem ucznia?!

    Niech nawet uczeń dostanie 6 na świadectwie z góry na dół… co to ma wspólnego z faworyzowaniem?!

    Faworyzowaniem byłoby tworzenie kół zainteresowań pod ucznia. Faworyzowaniem byłaby edukacja ucznia. Faworyzowaniem nie jest wpisywanie not do dziennika…

    W edukacji inżynieryjnej, prawniczej, czy medycznej problem pojawia się, ale pojawia się dopiero po ukończeniu studiów.

    Wcześniej student co najwyżej może zaliczyć przedmiot, czy semestr, ale wiedzy jeśli nie będzie chciał to do głowy gotówką sobie nie włoży.

  16. marek13 07.02.2013 17:35

    @ Takie_tam, zgadzam sie z Toba, dzieciaki lat 6 trafia do szamba zwanego szkola. ( czekaja na nich takie cacka jak ” Teczowa rodzina” ).
    obserwuje klase mojego syna( lat 10) i stwierdzam ze trzech dzieciakow jest ewidentnie miazdzonych przez to szambo, odstaja swoim poziomem od programu. Sam sposob podchodzenia do problemow ( niekoniecznie szkolnych) rozwala.
    Szkola uczy przede wszystkim punktualnosci i posluszenstwa. Tego najbardziej potrzebuje system. Sprubuj powiedziec, ze twuj dzieciak jutro nie idzie do szkoly, na karku bedziesz mial psow.

  17. narkos 07.02.2013 21:46

    Czy system jest wadliwy czy kolejne pomysly ludzi z MEN staraja sie o kolejne jego eksperymenty (by sie wykazac) takie sztyczne pompowanie powietrza bez wskazania wsparcia finansowego problem w dalszym ciagu spoczywa na samorzadach terytorialnych ktore nie maja zadnego wplywu na klejne decyzje MEN w tej sprawie, a wiadomo kazda jakakolwiek zmiana pociaga za soba wzmozenie srodkow finansowych, taka sytuacja (moze i celowa) na dluzsza mete moze doprowadzic do pekniecia (pseudo) systemu ze wzgledu na jego niewydolnosc finansowa juz dzis bardzo niekorzystnie postrzegana przez lokalne wladze samorzadowe.

  18. Zuzanna 08.02.2013 01:20

    Jasne, wcześniej do szkoły, wcześniej do pracy, wcześniej zaczną tyrać na swoich Panów, wcześniej płacić składki na ZUS, na NFZ, na fundusz emerytalny, podatki na US, wcześniej kredyt na mieszkanie, wcześniej choroby cywilizacyjne, wcześniej zgon, więc nie będą brać emerytury… Wiadomo, władzuni to by najbardziej odpowiadało.
    A ja się nie zgadzam, żeby mojemu dziecku zabierano rok dzieciństwa!

  19. Il 08.02.2013 03:14

    Współczesny “kanibalizm” polega na “pożeraniu” dzieci przez zdegenerowanych finansistów:

    http://szybki.fakt.pl/To-historia-nie-powinna-sie-wydarzyc,artykuly,137660,1.html

    Gdzie ta edukacja skoro na poważnych stanowiskach tak wiele nieodpowiedzialnych osób ?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.