Święte strzyżenie

Opublikowano: 03.12.2014 | Kategorie: Publicystyka, Wierzenia

Liczba wyświetleń: 1407

„Kościół nie lubi owiec, które nie pozwalają się strzyc swoim pasterzom” – Tomasz Becket.

W niniejszym tekście chciałbym przedstawić jeden z aspektów tego „świętego strzyżenia”, tak bardzo podatnego na formowanie „ludzkiego żywopłotu” wiernych i już mniej podatnych – niewiernych. Czytając go miejmy na uwadze pytania: „Czy właśnie o to mogło chodzić chrześcijańskiemu Bogu? Czy w taki sposób wyobrażał sobie swój Kościół?”.

Każdego roku, mniej więcej o tej porze, nasuwa mi się pewna refleksja, która co prawda ma związek z naszą przyrodą, ale wyobraźnia przenosi mi to zjawisko na inną dziedzinę naszego życia – religię. Otóż podstawą do tych rozważań jest coroczna obserwacja grabowego żywopłotu otaczającego posesję w której mieszkam, posadzonego przeze mnie 40 lat temu. Od tego czasu jestem zmuszony dbać o niego i regularnie go przycinać, nie chcąc aby wyrosły z niego duże drzewa.

Kiedy jesienią opadają z niego liście (choć nie do końca, bo w przypadku grabu, uschnięte trzymają się jeszcze długo), widać wyraźnie skutki mojej – koniecznej moim zdaniem – „pielęgnacji”: pousychane i powykręcane odrosty, tworzące nieskładną plątaninę gałęzi, którym nie pozwoliłem rosnąć w ich naturalnym kształcie. Na poobcinanych kikutach gałęzi widoczna jest w wielu miejscach zgorzel, którą krzew starał się pokryć młodą tkanką, bez powodzenia zresztą. Trafiają się też liczne zgniłe i spróchniałe końcówki odrostów.

I kiedy tak przyglądam się temu swojemu „dziełu”, widzę wyraźnie jego niesamowitą żywotność i olbrzymi wysiłek, aby pomimo moich ogrodniczych zapędów do uzyskania pożądanej dla mnie formy żywopłotu i odpowiedniej jego wysokości, odrastać ciągle na nowo i to na tyle szybko, by wytworzone liście zdążyły utrzymać przy życiu całą roślinę. Jednakże cena, jaką płaci ów kilkudziesięciometrowy szpaler krzewów za moją ingerencję w jego cykl życiowy jest przerażająca, co właśnie każdego roku odsłaniają opadające liście.

Tym wyraźniej to widać, kiedy porównuję go do tej części dawnego żywopłotu, który rośnie daleko za domem od strony łąki. Tam jakieś ćwierć wieku temu odpuściłem sobie przycinanie go i pozwoliłem mu rosnąć „na dziko”. Efekt jest taki, iż stoi tam teraz szereg wysokich, okazałych drzew, których pnie mają grubość nogi, a rozłożyste gałęzie nie ograniczane cięciami mojego sekatora, tworzą piękne cieniste parasole, których naturalna forma sprawia wyjątkową radość dla oka. I zapewne dla ptaków, których mnóstwo się tam gnieździ.

Mamy więc dwa różne świadectwa przyrody: jedno prowadzone przez ambitnego ogrodnika, który za cel wyznaczył sobie utrzymanie formy niezgodnej z naturą roślin, oraz drugie pozostawione samemu sobie, tak „jak je Pan Bóg stworzył”, jak to się określa w podobnych przypadkach przez osoby religijnie wierzące. Jak już wspomniałem na początku, ten przyrodniczy fenomen skłania mnie co roku do dziwnej refleksji:

Przecież takim gatunkiem prowadzonym i nieustannie „przycinanym” oraz „pielęgnowanym” przez naszych „duchowych ogrodników” – jesteśmy my: ludzie! Od wieków, ba! Od tysiącleci jesteśmy kształtowani według odgórnie ustanowionych wzorców i kanonów zachowań, a mimo to ciągle nam daleko do propagowanych ideałów. Ludzka natura w przeważającym stopniu stanowiąca o naszych zachowaniach jest przez naszych „duchowych ogrodników” tak samo „przycinana” do abstrakcyjnego, wyidealizowanego wzorca człowieczeństwa, z którym przeciętny osobnik ma raczej niewiele wspólnego.

To oni pełnią zaszczytną misję pielęgnowania naszych sumień i „przycinania” ich do obowiązujących norm moralnych. Co prawda bardziej jest rozpowszechniona analogia o pasterzach dbających o swoje owieczki („Co do tłumu, nie ma on innych obowiązków, jak dać się prowadzić i jak trzoda posłuszna iść za swymi pasterzami”, papież Pius X), lecz uważam, że analogia do ambitnego i zdeterminowanego wyższym celem ogrodnika, który przedkłada formę nad treścią, też jest niezła.

Oczywiście jest ona czytelna tylko dla tych, którzy tak jak ja znają historię religii i potrafią dostrzec rzucające się w oczy podobieństwa. Jestem pewien, iż każdy, kto zna tę historię (a w szczególności katolicyzmu i dworów papieskich), zada sobie prędzej czy później te pytania: Czy nasi duchowi przewodnicy (owi pasterze właśnie), aby naprawdę prowadzą nas we właściwym kierunku? Czy Sartre nie miał racji, mówiąc: „Są dwa rodzaje pasterzy; ci, którzy dbają o wełnę i ci, którzy dbają o mięso. Nie ma takich, którzy dbają o barany”?

Albo w odniesieniu do tej drugiej analogii: czy ci nasi „duchowi ogrodnicy”, którzy ponoć przez cały czas mają na względzie czystość i bezgrzeszność naszych dusz, dlatego z benedyktyńską cierpliwością i nie bezinteresowną dbałością „przycinają” nasze sumienia już od wieku przedszkolnego – czy oni naprawdę dbają wyłącznie o nasze zbawienie, jak twierdzą, czy ważniejsze jest dla nich utrzymywanie nas w takiej formie umysłowej, aby korzyści (doczesne i materialne) z tego stanu rzeczy, głównie im przypadały w udziale?

Te pytania i związane z nimi wątpliwości są jak najbardziej zasadne dla osób, które w społecznościach preferujących zastępowanie racjonalnej wiedzy wiarą w autorytety (szczególnie te religijne), zachowały jeszcze jakimś cudem zdolność samodzielnego myślenia i kwestionowania ogólnie uznanych „prawd” religijnego światopoglądu, wpajanego nam na siłę od wieku przedszkolnego.

W niniejszym tekście chciałbym przedstawić jeden z aspektów tego „świętego strzyżenia”, tak bardzo podatnego na formowanie „ludzkiego żywopłotu” wiernych i już mniej podatnych – niewiernych. Czytając go miejmy na uwadze pytania: „Czy właśnie o to mogło chodzić chrześcijańskiemu Bogu? Czy w taki sposób wyobrażał sobie swój Kościół?”. Porównajmy więc wpierw, jak widział ten aspekt zbawczej misji sam Jezus Chrystus. Oto niektóre z jego nauk zapisane w Ewangeliach:

„Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie (…) bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i twoje serce (…) Nikt nie może dwom panom służyć (…) nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam: nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to co macie jeść i pić (…) czym się macie przyodziać (…) bo o to wszystko poganie zabiegają” (Mt 6,19,25,32).

„A oto podszedł do Niego pewien człowiek i zapytał: “Nauczycielu, co dobrego mam uczynić, aby otrzymać życie wieczne?” (…) Jezus mu odpowiedział: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź ze mną!” (Mt 19,16-22). „Zaprawdę powiadam wam: bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. (…) łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19, 23, 24). „…tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14,33).

„A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i zasadzkę, oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniami wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” (1 Tym 6,9,10). „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota, ani srebra, ani miedzi do swych trzosów” (Mt 10,8,9).

Przyjrzyjmy się teraz w jaki sposób te nauki jezusowe realizował Kościół kat. w czasie swej wielowiekowej historii. I będzie od razu oczywiste, dlaczego ten aspekt jego historii skojarzył mi się ze „świętym strzyżeniem” i zamieszczoną na wstępie konstatacją Tomasza Becketa, która w tych paru lakonicznych słowach wydaje się streszczać ten aspekt historii Kościoła.

„Kościół zwalczał i eksploatował wszystkich, w niemałym stopniu również własne owieczki (…) Gdy Kościół stanął po stronie bogatych, to chwycił także za ich miecz – po czym szybko obrastał w dostatek (…) Najjaskrawiej wykazuje to utrzymywanie przez Kościół niewolnictwa (…) Co więcej, jak tego żąda w II w. biskup Ignacy, niewolnicy powinni “na chwałę Boga jeszcze gorliwiej wykonywać pracę niewolniczą”! Doktor Kościoła Ambroży nazywa niewolnictwo „darem Boga”. A inny doktor Kościoła Augustyn już bez zastrzeżeń stoi po stronie bogatych i propaguje ideał „pracowitości w biedzie” — pozostać biednym i dużo pracować, to jedna z najistotniejszych rad, udzielanych biednym (…). Jeden z Ojców Kościoła — Jan Chryzostom, patron kaznodziejów, całkiem otwarcie opowiadał się za potrzebą kłamstwa dla zbawienia duszy i to powołując się na przykłady ze Starego i Nowego Testamentu. Mawiał on także: „Bez niesprawiedliwości nie sposób się wzbogacić”, oraz: „Człowiek godny czci nie może nie być bogaty” (…) Już w III w. biskupi przyznają sobie prawo do zaspokajania wszystkich swoich potrzeb z dochodów Kościoła. W IV w. stają się sojusznikami państwa, które wręcz wysysa krew ze swoich poddanych. A już w V w. biskup Rzymu jest największym posiadaczem ziemi w cesarstwie rzymskim (…). Cała historia dogmatów to przecież jeden łańcuch intryg, przemocy, denuncjacji, przekupstwa, fałszowania dokumentów, ekskomunik, banicji oraz mordów (…) Św. Cyryl, swoją doktrynę Marii, Matki Bożej przeforsował przy pomocy obfitych łapówek i wielkiej ilości drogich prezentów. Zaś św. Hieronim, doktor Kościoła, mawiał: „Płoniemy prawdziwie z żądzy pieniędzy, a grzmiąc przeciwko pieniądzom, napełniamy nasze dzbany złotem i nigdy nie mamy dosyć”. (…) Grabi się wszystko co jest do zagrabienia; twierdze, zamki, całe hrabstwa i księstwa (…) kradnie się wszystko co zostało do ukradzenia; już w IV w. mienie świątyń pogańskich, w VI wieku mienie wszystkich pogan, potem majątek wygnanych albo zabitych Żydów, dobytek spalonych kacerzy i osób oskarżonych o czary (…) okradani są nie tylko inaczej myślący, ale i wierni tego Kościoła, poprzez coraz to inne i coraz wyższe podatki, poprzez czynsz dzierżawny, świętopietrze, szantaże, sprzedaż odpustów, rzekome cuda, fałszywe relikwie, (…) dzięki ekskomunikom, interdyktom oraz za pomocą miecza. (…) Już za czasów pierwszych cesarzy chrześcijańskich majątek Kościoła znacznie się powiększył. W VI w. pobiera się kościelną dziesięcinę, zawarowaną prawnie za Karola “Wielkiego” i ściąganą aż do XIX w. W średniowieczu co najmniej jedna trzecia całej ziemi uprawnej w Europie znajduje się w rękach duchowieństwa, a pracują na niej niewolni chłopi. (…) Alvarez Pelajo, szczerze dochowujący papieżom wierności dostojnik Kurii, opowiada, że ilekroć przybywał na pokoje papieskie, zawsze zastawał duchownych przy liczeniu pieniędzy (…) w Kurii prawie wszystko jest do kupienia i wyroki wymierza się według wagi złota”. W XIII w. skarży się biskup Jakub z Vitry: “Wszystko dotyczy tylko spraw przyziemnych i doczesnych, królów i królestw, procesów i sporów. Rzadko kiedy pozwalano na rozmowę o sprawach duchowych”. Pod koniec XV w. wykrzykuje we Florencji Savonarola: „Oni handlują beneficjami i nawet sprzedają krew Chrystusa”. (…) Papieże przemieniali w pieniądze prawie wszystko, dając w każdym stuleciu przykład wielkiej korupcji i demoralizacji. Mimo zakazu sprzedawali każdą nominację na biskupa, każdą godność opata, każde probostwo katedralne. (…) Sprzedawali każda bullę, każdą łaskę, wszelkie dokumenty, wszelkie decyzje. Sprzedawali najświętsze relikwie i jeszcze w czasach antycznych zaczęli rozprowadzać je masowo, np. już w IV w. produkowano w Rzymie relikwie będące replikami całunu. (…) „Napletek Chrystusa — pisze Alfonso de Valdes — widziałem osobiście w Rzymie, Burgos i Antwerpii” — ponoć występuje jeszcze w 14 innych miejscowościach – „w samej tylko Francji znajduje się pięćset zębów Dzieciątka Jezus. Mleko Matki Boskiej, pióra Ducha Świętego przechowuje się w wielu miejscach”. (…) Papieże inkasowali czynsz dzierżawny i świętopietrze z ziem im podległych (…) ze wszystkich krajów objętych obowiązkiem daniny. Inkasowali cały majątek wszystkich “kacerzy” skazanych w Państwie Kościelnym i od każdego kościoła na świecie dziesiątą część jego dochodów, a od niejednego znacznie więcej. (…) Inkasowali pieniądze za przyznanie i potwierdzenie prawowitości władzy królewskiej, za obowiązkowe wizyty książąt Kościoła, za uchylenie niepożądanych wizytacji. Inkasowali ogromne łapówki, na wielką skalę handlowali odpustami. (…) Stale zwiększali podatki i wymyślali coraz to inne, jeden tylko papież Urban VIII aż dziesięć. (…) Papież Sabinian gromadził zboże i w 605 r., gdy panował głód, sprzedawał je po lichwiarskiej cenie. Papież Sykstus IV, niegdyś franciszkanin, który współżył fizycznie ze swoją siostrą i z własnymi dziećmi, zakładał w Rzymie domy publiczne, wydzierżawiał je kardynałom (…) obłożył specjalnym podatkiem ladacznice. (…) Duchowni i szlachta, tron i ołtarz – za ich sprawą całe narody były przez tysiąc lat otaczane pogardą, uciskane, wyzyskiwane. I chociaż często występowali przeciw sobie nawzajem (…) trzymali się razem, byli klasą zorientowaną na władzę i zysk, żyjącą z potu i krwi innych ludzi, zdemoralizowaną mniejszością (…) która „przemienia masy obywateli w harujące bydło” (Karlheinz Deschner”, Opus diaboli”).

Dużo jest tych cytatów, to prawda, ale też jest niesłychanie duże zakłamanie w tym aspekcie naszej religii. Tak duże, iż gdyby chcieć wyliczyć wszystkie grzechy Kościoła kat. To zapełniłyby one niejeden opasły tom. Ja ograniczyłem się tylko do paru publikacji podejmujących ten wstydliwy temat i tych fragmentów, które ukazują owe problemy w miarę „skondensowanej” formie, pozbawionej mniej istotnych szczegółów.

Jeszcze tylko na koniec tej części chciałbym przedstawić pewien znamienny przykład, ukazujący mechanizmy owego procederu, dobitnie świadczący o tym, że w istocie rzeczy zawsze chodziło kapłanom o pieniądze. Właściwie o dużo pieniędzy. Dotyczy on tzw. „Roku Świętego” i jego niewątpliwych zalet dla ludzi Kościoła. Oto stosowne fragmenty:

„Bonifacy VIII ogłosił rok 1300 Rokiem Świętym. Miał on przypadać raz na sto lat. Największą atrakcją miały być hojne odpusty dla odwiedzających bazylikę i odbywający się co tydzień pokaz chusty św. Weroniki. Bonifacy jako papież zajmował się głównie gromadzeniem bogactw i rozszerzaniem swej władzy. Rozpętał całą biurokratyczną machinę w Roku Świętym, mającą głównie na celu sprawne przyjmowanie ofiar, które wyrażałyby pobożność pielgrzymów. Niewiele natomiast interesował się stroną religijną uroczystości. (…) Według relacji ówczesnych kronikarzy, duchowni dniem i nocą zgarniali ofiary przy użyciu grabi. (…) Klemens VI (…) zgodził się rok 1350 ogłosić drugim z kolei Rokiem Świętym, łamiąc w ten sposób zasadę stuletniej przerwy, ogłoszonej przez Bonifacego VIII. Z siedmioletnim wyprzedzeniem zapowiedział uroczystości w proklamowanej przez siebie bulli. Gwarantował także odpusty pielgrzymom, oddającym cześć chuście św. Weroniki. Tłumy pielgrzymów były tak ogromne, że wielu zostało stratowanych i uduszonych. To zagrożenie skłoniło władze kościelne do wznowienia prywatnych pokazów za specjalnym zezwoleniem i — rzecz jasna — specjalną ofiarą. (…) Rok Święty był więc dla Kościoła kolejną okazją do zdobycia bogactw. (…) W 1389 r. Urban VI nie mogąc doczekać się końca wieku, ogłosił rok 1390 Rokiem Świętym. Zapowiedział jednocześnie, że odtąd kolejne jubileusze będą się odbywać co 33 lata. (…) Prawdopodobnie więc, że w tym czasie dostojnicy kościelni mogli wpaść na pomysł (…) aby całun turyński przynosił im zyski podobne jak znana już od dwóch wieków chusta św. Weroniki. Papieże walczyli wówczas uparcie o tron, chroniąc jednocześnie chustę i przenosząc ją z bazyliki w coraz to bezpieczniejsze miejsca. W roku 1423 Marcin V zorganizował obchody Roku Świętego, przestrzegając ustalonej przez Urbana VI formuły trzydziestoletniej przerwy (…). Mikołaj V, zrezygnował z trzydziestoletniego cyklu pokazywania chusty i rok 1450 ogłosił Rokiem Świętym. Ten rok okazał się szczególnym sukcesem, wziąwszy pod uwagę liczbę uczestników. Ogromne rzesze pielgrzymów zginęły wówczas z powodu zimy i zarazy. (…) Jeden z następnych papieży Paweł II zarządził, by Rok Święty obchodzić co 25 lat. Roku Świętego 1475 jednak nie dożył. Zapiski kronikarzy świadczą o tym, że chustę pokazywano częściej — nie tylko w latach jubileuszowych, ale nawet co roku. Na pokazy wybierano Wielkanoc. Papież udzielał wówczas specjalnych odpustów, a wierni nadal tratowali się w tłumie. Następni papieże także strzegli chusty, mając na uwadze fakt, jakie może im przynieść zyski. (…) Aleksander VI czynił także przygotowania do Roku Świętego 1500. (…) W 1506 r. papież Juliusz II kładł u podstawy obecnego filaru św. Weroniki kamień węgielny pod budowę nowej bazyliki św. Piotra. Koszty tego przedsięwzięcia miały być ogromne, dlatego też system odpustów został absurdalnie wyolbrzymiony, aby liczyć na tym większe zyski (…) Papież Jan Paweł II poczuł się nawet zmuszony do ogłoszenia roku 1983 za „nadzwyczajny rok święty”, który miał przysporzyć pielgrzymów i pieniędzy. Ponieważ i to nie pomogło w dostatecznym wymiarze, spróbowano sprzedawać płyty, mające upowszechnić wśród ludu przemówienia namiestnika Chrystusa z podkładem muzycznym; w samym tylko 1987 r. prałaci obliczyli czysty zysk na 13 mln. dolarów z 30 mln. płyt, sprzedawanych możliwie wszędzie” (Robert A. Haasler, “Zbrodnie w imieniu Chrystusa”).

Według mnie wymowa zaprezentowanych faktów historycznych jest tak jednoznacznie druzgocząca dla „duchowych” pasterzy Kościoła katolickiego, że uwalnia mnie od wymyślania jakiegokolwiek podsumowania tej części tekstu. Czy te nieliczne przykłady „zbawicielskiej” działalności owych „sług bożych” nie mówią same za siebie? Nie widać z nich wyraźnie, iż metoda, którą posługują się od 17 wieków pasterze Kościoła kat. podczas „zbawiania” wiernych, ma się nijak do nauk jezusowych zapisanych w Ewangeliach?

Autor: Lucjan Ferus
Źródło: Listy z naszego sadu


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

13 komentarzy

  1. wiara milosc nadzieja 03.12.2014 11:40

    “niebiblijna władza i hierarchia w Kościele” – http://biblia.webd.pl/forum/viewtopic.php?t=10331

    rzymski katolicyzm nie był nigdy chrześcijaństwem i w przeciwieństwie do niego nie ma 2000 lat ale około 1600. Powstał na bazie spoganizowanej frakcji chrześcijaństwa w 4 wieku (edykt mediolański – 313 rok, edykt tesaloński – 380 r, dekrety teodozjańskie 391-392 – ta odstępcza od biblijnej frakcja została uznana za jedyną i państwową religią cesarstwa rzymskiego). Greckie słowo katholikós – “powszechny” a ten “powszechny” – katolicki – dokładnie rzymskokatolicki powstał właśnie po edykcie tesalońskim, dekretach teodozjańskich – później z upływem lat, stuleci było to umacniane. Celem było i jest niszczenie prawdziwego Kościoła którym nie jest jakaś organizacja ale uczniowie- naśladowcy PANA i BOGA JEZUSA którzy podlegli są Chrystrusowi nie ludziom i ludzkim organizacjom. Słuchają Chrystusa a nie organizacji jak KRK czy Świadkowie Jehowy, Adwentyści czy wielkie denominacje protestanckie itd . Rzymski system popełnił wiele zła i wiele przelał krwi – również chrześcijan jak m.in Waldensi, Husyci, Hugenoci, Anabaptyści (Ci byli zabijani również przez niektórych tzw protestantów). Ten system miał i ma za zadanie być atrapą chrześcijaństwa i osmieszac je, oczerniac a wiec zwalczac ale również błędne są organizacje jak organizacja Świadków Jehowy czy wielkie denominacje protestanckie, adwentystyczne itd – one są opozycją kontrolowaną. naśladowcy Jezusa Chrystusa nie muszą być w żadnej organizacji i nie muszą spotykać się w ramach organizacji korporacyjny zwanych kościołami które zniewalają i zwodzą. Spotkania chrześcijan są dobre i budujące i można spotykać się na wiele sposobów nie będąc w organizacyjnej niewoli. Zbory domowe czyli spotykanie się w domach – tak wyglądało chrześcijaństwo przez pierwsze trzy wieki.

    W Chinach jest już więcej chrześcijan niż członków partii komunistycznej – i większość chrześcijan spotyka się w ramach kościołów domowych – http://mieczducha888.blogspot.com/2014/10/wiecej-chrzescijan-niz-komunistow-jezus.html

  2. dagome12345 03.12.2014 13:46

    do @wiara milosc nadzieja

    Zgadzam się z twoim postem, ale mam jedno pytanie.
    Zważywszy na treść powyższego wpisu, jakim prawem ktokolwiek może się posługiwać treścią Biblii argumentując swoją wizję Boga ?
    Przyjmując za pewnik obłudny i zbrodniczy charakter instytucji kościoła rzymsko katolickiego jak można wierzyć w jakiekolwiek zapisy w najliczniej drukowanej księdze świata? Logicznie rozumując jeśli krk manipuluje społeczeństwami od 1600 lat to na 100% tak przekształcił Biblię aby poprzeć swoje dogmaty i system wierzeń ogromną liczbą przekłamań, zatajeń istotnych faktów itd

  3. masakalambura 03.12.2014 18:29

    Dlatego zesłano Koran

  4. wiara milosc nadzieja 04.12.2014 10:56

    dagome12345 – Pisma nowego testamentu były od początku cytowane w dziełach różnych pisarzy. W 4 wieku można było odtworzyć cały nowy testament z samych cytatatów różnych pisarzy którzy cytowali NT – tylko 11 wersetów różni pisarze nie zacytowali. Ale oprócz cytatów z różnych książek, w 4 wieku były tysiące manuskryptów i to w różnych językach. Sobów nicejski niczego nie zmienił, niczego nie dodał – nawet antychrześcijańska wikipedia o tym mówi, powszechne kłamstwo głosi co innego – błędne nauki m.in Dana Browna tu wychodzą, ale prawda się ostoi. Kto ma pokorne serce i szuka, prosi ten znajdzie, otrzyma.

    Więc w 4 wieku nawet jakby gdyby Rzym chciał coś zmienić, było to niemożliwe.

    “Kopie nowotestamentowe są ze sobą zgodne w stopniu bez porównania wyższym niż kopie innych starożytnych ksiąg, bo aż w 99,5%! Wcześniejsi badacze pod wpływem dziewiętnastowiecznej krytyki racjonalistyczno-liberalnej myśleli, że jest znacznie gorzej. Na przykład Friedrich Delitzsch (1850-1922), znany niemiecki biblista i wykładowca, napisał: „Tekst biblijny doświadczył korupcji w stopniu przechodzącym wszelkie wyobrażenie” (2). Delitzsch, gdyby dożył odkrycia w Qumran, byłby zdumiony tym, jak minimalne i trywialne okazały się zniekształcenia tekstu Starego Testamentu, a podobnie ma się rzecz z Nowym Testamentem.

    Nowy Testament przewyższa wszystkie starożytne dokumenty mnogością kopii. Im zaś więcej starożytnych kopii z różnych miejsc świata, tym łatwiej — porównując je ze sobą — zrekonstruować oryginał. Samych tylko greckich rękopisów Nowego Testamentu skatalogowano już blisko 5500. Do tego trzeba dodać około 10 000 łacińskich, 8000 etiopskich, gockich, gruzińskich i ormiańskich. W sumie dysponujemy około 25 000 całościowymi lub fragmentarycznymi rękopisami Nowego Testamentu z pierwszych wieków! Dla porównania — kolejny starożytny dokument reprezentowany przez liczne wczesne kopie to „Iliada” Homera z „zaledwie” 643 rękopisami. Następny to „Wojny Galijskie” Juliusza Cezara w 10 znanych kopiach, a potem księgi Herodota oraz Tukidydesa zachowane w 8 kopiach.

    Bez precedensu

    Cały tekst Nowego Testamentu moglibyśmy dziś odtworzyć z cytatów zawartych we wczesnochrześcijańskich dziełach, a niektóre z tych pism powstały już na przełomie I i II wieku (3)! To fenomen bez precedensu w starożytnej literaturze. Same tylko księgi napisane przed 325 rokiem zawierają 32 000 cytatów z Nowego Testamentu! Nawet gdyby w czasach rzymskich zniszczono każdą kopię Nowego Testamentu, to z tych cytatów moglibyśmy odtworzyć cały jego tekst, z wyjątkiem zaledwie 11 wersetów!

    Wprowadzenie istotnej zmiany w treść Nowego Testamentu w późniejszych wiekach byłoby niemożliwe ze względu na ogrom wczesnych kopii. Wprowadzenie jej w pierwszych wiekach także było praktycznie niemożliwe. Po pierwsze, spotkałoby się ze sprzeciwem ówczesnego świata chrześcijańskiego, gdyż księgi te były znane i regularnie czytane w kościołach podczas nabożeństw. Po drugie, ktoś musiałby taką zmianę wpisać do wszystkich znaczniejszych kopii, włącznie z tymi, które powstały we wczesnych wiekach w języku syryjskim, łacińskim czy koptyjskim. Po trzecie, taką zmianę należałoby wprowadzić także do dzieł wczesnochrześcijańskich pisarzy, którzy cytowali księgi nowotestamentowe począwszy od końca I wieku. Byłoby to niemożliwe.

    Niegdysiejsze sugestie sceptyków, że to kopiści dodali relacje o nadprzyrodzonych wydarzeniach, takich jak np. narodziny Mesjasza z Marii panny, uzdrowienia czy zmartwychwstanie Jezusa, były bezpodstawne. Także sugestie zwolenników wschodnich religii, że Kościół usunął z ewangelii jakieś rzekome wzmianki o reinkarnacji czy innych modnych obecnie wierzeniach, są urojeniami ludzi niezorientowanych.

    Dysponujemy kopiami ksiąg nowotestamentowych, które od oryginałów dzielą zaledwie dwa pokolenia. Jak to niewiele, przekonamy się porównując je z innymi starożytnymi pismami, w przypadku których różnica ta wynosi zwykle nie dwa pokolenia, lecz 1000 lat! Na przykład „Roczniki” Tacyta, które powstały około 116 roku, przetrwały dzięki fragmentarycznym kopiom z połowy IX i XI wieku. Najwcześniejsze kopie „Iliady” Homera, która powstała około 800 roku p.n.e. pochodzą z II-III wieku n.e. (pierwszy pełny tekst z XIII wieku), co daje 1000 lat różnicy między oryginałem a pierwszą zachowaną kopią. Pisma greckiego historyka Tukidydesa (460-393 p.n.e.) przetrwały w paru kopiach, z których pierwsza pochodzi z X wieku n.e., co daje różnicę około 1400 lat. To samo dotyczy „Dziejów” Herodota (488-428 p.n.e.). Najstarsza dobrze zachowana kopia „Wojen Galijskich” Juliusza Cezara jest młodsza od oryginału o 900 lat. W tym kontekście Frederick Kenyon, który był dyrektorem Muzeum Brytyjskiego i znawcą starożytnych rękopisów, zauważył: „Okres między powstaniem oryginału a najwcześniejszymi zachowanymi do naszych czasów kopiami jest tak krótki, że właściwie bez znaczenia. W ten sposób usunięta została ostatnia podstawa dla jakichkolwiek wątpliwości, że Pismo Święte dotarło do nas zniekształcone. Zarówno autentyczność, jak wiarygodność ksiąg nowotestamentowych mogą być uważane za ostatecznie potwierdzone” (4)

    Studiowałem na kilku wyższych uczelniach, między innymi historię starożytną, biblistykę i teologię. I wiem o teologach kwestionujących autentyczność ksiąg biblijnych ze względu na to, że najstarsze kopie oddalone są o setki lat od oryginałów. Nie znam jednak historyka specjalizującego się w starożytności, który kwestionowałby wiarygodność dokumentu tylko dlatego, że jego kopie są późne. Znamienne są słowa jednego z liberalnych teologów z Tybingi, który wyznał: „Jako teolog skłaniam się do tego, aby powątpiewać w zawarte w ewangeliach historie, ale jako historyk muszę traktować je jako wiarygodne sprawozdania” (5)of. F.F. Bruce z uniwersytetu w Manchesterze napisał: „Dowody na rzecz autentyczności ewangelii są bez porównania większe niż na rzecz któregokolwiek z dzieł klasycznych pisarzy, których autentyczności nikt nie ważyłby się zakwestionować. Jeśli księgi nowotestamentowe byłyby zbiorem pism świeckich, ich autentyczność byłaby uznana powszechnie za niepodlegającą dyskusji. Ciekawą rzeczą jest to, że historycy zwykle mają dużo więcej zaufania do pism Nowego Testamentu niż niejeden teolog” (6).” – http://www.solafide.dei.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=107&Itemid=67

    http://www.solafide.dei.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=98&Itemid=88

    strona jest pro Adwentystyczna a Kościół Adwentystów Dnia Siódmego błądzi w echatologii, w temacie wymuszania sabatu, w temacie Ellen White ale z tymi linkami warto się zapoznać. Nie daj się zwieść kłamstwami typu nauki Dana Browna

  5. adambiernacki 04.12.2014 12:31

    Ja tam wolę wiedzieć niż wierzyć i jestem niepokorny. Czytam by rozumieć a nie wierzyć.

  6. masakalambura 04.12.2014 12:41

    wiktor x
    Jeśli Jezus powróciwszy powie, że Islam praktykowany przez dzisiejszych muzułmanów jest religia zmyśloną, luźno opartą na przesłaniu Posłańca Boga Muhammada (pzn), to Mu uwierzę. Tak, jak lektura Koranu, jego przesłanie, budowa, historia i tematy, które opisuje i wyjaśnia, przekonały mnie, że katolicyzm nie pochodzi od Boga, a jest tylko systemem wymyślonym przez ludzi luźno opartym na przesłaniu Posłańca Bożego Jezusa (pzn).

    Jednakowoż boskie posłanie zarówno Jezusa, jak i Muhammada zostało udowodnione już dawno temu. Otóż proroka łatwo zidentyfikować. On zajmuje się przyszłością i ją przepowiada. I tak prawie wszystko co przewidział Jezus się spełniło. Prawie wszystko co przepowiedział Muhammad też się spełniło. To co się nie spełniło to oczekiwana przyszłość np. wschód Słońca na zachodzie, albo powrót Jezusa, czy przyjście Antychrysta-Dadżdżala.

    To, oprócz cudów, są dowody na boskie ich posłannictwo. Wiedz nie opowiadaj proszę o ich braku. Nie chcesz wierzyć, twój wybór, jednak nie stoi za tobą nic, nawet rozum. Tylko upór, ignorancja lub coś innego.

  7. dagome12345 04.12.2014 12:42

    @ wiara milosc nadzieja

    No chyba się nie zrozumieliśmy( zresztą z mojej winy).
    Pomijam fakt ,że nie ma żadnych ewangelii napisanych bezpośrednio przez apostołów( jak to się usprawiedliwia wczesnych chrześcijan: byli biedni i nie mieli kasy na odpowiednie materiały oraz palono ich dzieła).

    Chodziło mi o ludzki czynnik , który zdecydował co będzie uznane, a co będzie apokryfem.
    Nie napisałem też o swobodnej interpretacji chociażby podstawowych 10 przykazań. Wiem, chodzi o różnice miedzy biblią oraz katechizmem katolickim, ale 99% katolików nie widzi w tym żądnego problemu i bierze 10 przykazań z katechizmu za te z biblii.
    Nie będę z tobą wchodził w intelektualne szranki( bo jesteś lepiej oblatany z tym zagadnieniem) na temat interpretacji samych znaków interpunkcyjnych , błędów gramatycznych jakie miały miejsce w czasie przepisywania Biblii z języka na język ( co daje argumenty pro biblistom oraz ich przeciwnikom).

    Najbardziej nurtuje mnie temat apokryfów.
    Z jednej strony mówi się ,że są one w większości dużo młodsze wiec są nie prawdziwe. Obrońcy apokryfów podpierają się argumentem “tępienia” tych dzieł przez kościół – ich starsze wersje zostały spalone. Obrońcy ewangelii nowotestamentowej wykorzystują tego samego argumentu wobec przeciwników biblii.
    Zalatuje mi to pewną hipokryzją:)
    Jak “my” nie może pokazać dzieł napisanych przez samych apostołów to zasłaniamy się woalką “gnębienia wczesnych” chrześcijan , ale jak ten sam schemat wykorzystają pro-apokryfiści to jest tylko nic nie warta ściema.

  8. masakalambura 04.12.2014 14:13

    Religie są złe jak każda ideologia, hehehe …
    “to pijak i złodziej, bo każdy złodziej to pijak”

    Udowodnienie że wszystkie ideologie są złe pozostawiam tobie.

    Co do dowodu, że za życia pokolenia Jezusa dojdzie do sądu. A kto powiedział, że musi do tego dojść w tamtym życiu. O zmartwychwstaniu nie słyszałeś? I o tym że na Sąd wszyscy to zrobić muszą nie wiesz?

    A o tym, że po Nim ma przyjść jeszcze Pocieszyciel (arab. Ahmad jedno z imion Proroka), który przepowie przyszłość, i słowo prawdy (arab. Amin jedno z imion Proroka) pewno też nie słyszałeś. Albo nie wierzysz, bo ty o wierze a nie o dowodach chcesz rozmawiać.

    A więc porozmawiajmy o przepowiedniach które się sprawdziły. W jednej z relacji Prorok odpowiadając Gabrielowi na pytanie o znaki zbliżania się Dnia Sądu odpowiedział dwoma.

    Pierwszy, że nadzy i bosi pasterze będą konkurować w budowaniu jak największych budowli – Dubaj ty widział?
    Drugi to taki, że służąca urodzi dziecko, które będzie potem jej panią – o instytucji surokatek za 20 tys dolarów w Indiach ty słyszał?

    Skąd on wiedział?

    Sąd już blisko…

  9. masakalambura 04.12.2014 15:58

    Surokatka otrzymuje podobno tylko 5 tyś. Resztę bierze firma pośrednicząca.

  10. luzak1977 04.12.2014 18:22

    Na chu j drążyć ten temat?

  11. masakalambura 04.12.2014 20:09

    Apostazja w islamie. Nie jest miłe widziana ale nie jest karana śmiercią. Tzn sunna Proroka nie zezwala na zabicie tylko za odejście od religii. Owszem było kilka przypadków kary śmierci wykonanych na apostatach w czasie życia Proroka. Jednak karę śmieci otrzymali oni za to co potem zrobili czyli za zabójstwo.

  12. adambiernacki 05.12.2014 00:37

    Wierzysz, że mnie uraziłeś i pewnie ci staje na samą myśl o tym. Masturbujesz się swoją małpio wyuczoną elokwencją i nic więcej. Jesteś elokwencyjnym onanistą klawiaturowym:-) Nie jestem ateistą, zamordystą ani komunistą, kapitalistą itp. Nie wiesz nic na mój temat jedynie wierzysz, że wiesz:-) Myślę, że twoje pojęcie istoty rzeczy jest mizerne ze względu na to iż cierpisz na szufladcyzm definicyjny. Oczywiście mogę się mylić bo błądzić jest rzeczą ludzką:-)

  13. masakalambura 05.12.2014 11:21

    Wiktor x,
    Bóg nakazuje właśnie to, kochać Stwórcę za stworzenie oraz bliźniego jak siebie samego.
    W Iranie żyją szyici – taka sekta. Dlaczego mam ci się tłumaczyć za czyny innych ludzi i ich rozumienie religii?
    A homo rozwiązanie? Cóż, Sodoma i Gomora zastały zniszczone. Jak nie chcesz być zniszczony, usuń spośród siebie Sodomitów i Gomorytów. Najwyraźniej w Iranie słowo “usuń” nie kojarzy się z “wydal”. Ale czemu ja mam się za Iran tłumaczyć?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.