Suplementy mogą mieć inny skład niż zadeklarowano

Opublikowano: 10.02.2017 | Kategorie: Wiadomości z kraju, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 766

Bakterie chorobotwórcze, substancje zakazane z listy psychoaktywnych czy stymulanty podobne do amfetaminy – to tylko niektóre składniki suplementów diety, sprzedawanych w Polsce bez żadnej kontroli – tak wynika z danych, zebranych przez NIK. Czy naprawdę nikt nie kontroluje tego rynku?

„Rynek suplementów diety wymaga pilnej poprawy regulacji dotyczących tych produktów. Polscy konsumenci spożywają coraz więcej suplementów diety, traktując je nierzadko jako panaceum na różne dolegliwości. Nie wiadomo jednak dokładnie, co spożywamy, gdyż wprowadzanie do obrotu i sprzedaż są praktycznie poza kontrolą” – alarmuje Najwyższa Izba Kontroli. Okazuje się, że laboratoryjne badania niektórych produktów wykazały, że w ogóle nie zawierają one deklarowanych w składzie substancji. Nie tylko nie działają w taki sposób, jak przekonuje się ich konsumentów, ale mogą być szkodliwe dla zdrowia.

Tymczasem proces rejestrowania suplementów jest – jak alarmuje NIK – skrajnie niewiarygodny. Producenci deklarują skład i działanie preparatu w ramach tzw. notyfikacji, jednak nikt nie sprawdza, czy informacje te są zgodne z prawdą. Teoretycznie powinna się tym zajmować Inspekcja Sanitarna, ta jednak ma zbyt wiele innych zadań i de facto w ogóle nie zajmuje się suplementami. Wszystko dlatego, że zgodnie z prawem są one traktowane jak żywność, nie jak leki. Zupełnie inne zdanie na ten temat mają konsumenci – według przedstawionych przez NIK badań TNS z 2014 r. 41 proc. osób przypisało im właściwości lecznicze, a połowa badanych była przekonana, że podlegają takiej samej kontroli jak leki właśnie.

Zjawisko to jest o tyle alarmujące, że rynek suplementów diety to jeden z najbardziej dynamicznie rozwijających się w Polsce. W latach 1997-2005 powiększył się o 219 proc. (był to największy przyrost w Unii Europejskiej) i wciąż rośnie w tempie ok. 8 proc. rocznie. Średnio Polak wydaje na te produkty ok. 100 zł rocznie. Tymczasem dopuszczaniem do obrotu i kontrolą nowych produktów zajmowało się w Głównym Inspektoracie Sanitarnym zaledwie siedem osób i nie były to ich jedyne zadania. Produkty tymczasem wchodzą na rynek natychmiast po złożeniu notyfikacji – jak podaje NIK GIS nie rozpoczęto jeszcze nawet procesu weryfikacji preparatów, które otrzymały notyfikację jeszcze w roku 2014. Jednak nawet negatywna weryfikacja suplementów jako niebezpiecznych dla zdrowia niewiele daje – z losowo wybranych przez NIK 45 produktów, które nigdy nie powinny były trafić do obrotu ze względu na zawartość szkodliwych substancji, aż 38 wciąż można kupić – efektem ich przyjmowania może być większe ryzyko zachorowania na raka, zakażenia dróg moczowych i oddechowych, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, zatruć pokarmowych i problemów z sercem.

Jednocześnie GIS w ogóle nie zajmuje się badaniem składu suplementów i tego, czy zgadza się on z informacją podawaną przez producenta. NIK zleciła zbadanie 11 preparatów probiotycznych, z czego aż w czterech znaleziono inne szczepy bakterii niż te podane na opakowaniu, a w jednym – bakterie kałowe, których przyjmowanie może stanowić zagrożenie dla zdrowia pacjenta. Izba rozpoczęła procedurę wycofywania skażonego probiotyku z rynku, jednak jak dotąd udało się to zrobić z co dziesiątym opakowaniem. Niestety, Izba nie podała nazwy produktu.

Autorstwo: JS
Źródło: Strajk.eu


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. gajowy 10.02.2017 10:22

    Farmacja (myślę że ona zlecila te badania) najchętniej odebrałaby konsumentom prawo sprawdzenia na własnej skórze czy dany specyfik im pomaga czy też nie. Według prawa (narzuconego przez farmację) producent suplementów nie może sugerować działania leczniczego czy nawet zapobiegającego chorobom mimo że z praktyki i badań naukowych (ale nie tych formalnie zatwierdzających dany lek do stosowania) wiadomo że wiele suplementów pomaga – np. po magnezie lepiej się śpi. Jak się lepiej śpi, to uklad odpornościowy lepiej pracuje i lepiej zwalcza choroby. Ale magnez nie jest oficjalnie zarejestrowanym lekiem więc oficjalnie każdy lekarz (będący na krótkiej smyczy farmacji) powie że suplementacja jest zbędna a nawet szkodliwa.
    A teraz pytanie dlaczego magnez nie jest zarejestrowanym lekiem? Dlatego że nikt nie wyda kwoty rzędu 100mln dolarów na udowodnienie korzystnego działa substancji której nie jest w stanie opatentować. Nikt tez nie wyda kwoty rzedu 100mln dolarów na udowadnianie w warunkach laboratoryjnych spraw oczywistych już dawno dobrze sprawdzonych w praktyce.

  2. MakSym 10.02.2017 11:34

    Proponuję geniuszom z NIK-u zająć się lepiej składem szczepionek, którymi obraca GIS. Właśnie przeczytałem doniesienie o badaniu ich składu, które ujawniło poza standardowymi metalami ciężkimi, takimi rtęć i glin, również: nikiel, arsen, tytan, kobalt oraz… uran (!).
    http://www.vaccinationinformationnetwork.com/vaccine-test-results

    W innym badaniu czytałem o również o wolframie i nie mogę wyjść z podziwu jak producentom tych g…..n udało się tego dokonać?
    Używali do produkcji ścieków z jakiejś huty czy rafinerii metali?

  3. kudlaty72 10.02.2017 18:05

    Niech sanepid zajmie się zawartością śląskiej z Biedronki i całego tego syfu bez którego nie można się obejść czyli potocznie zwanego żywnością.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.