Starbucks Worksers Union – przykład skutecznego uzwiązkowienia prekariatu

Opublikowano: 03.08.2012 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 651

Większość pracowników sieci Starbucks zatrudniona jest w oparciu o prawo „At Will employees” co oznacza, iż w każdym dowolnym momencie, bez podania żadnej przyczyny, mogą zostać zwolnieni, co stanowi niezwykle istotny element dyscyplinowania zatrudnionej weń siły roboczej. Godziny i czas pracy ulegają zmianie co tydzień, co znowuż stanowi konsekwencję przyjęcia przez korporację skomputeryzowanego harmonogramu pracy uniemożliwiającego ustabilizowaniu czasu pracy i domowego budżetu. Naturalnie, system ten wraz z rozdziałem zadań praktykowanym przez menadżerów, którzy zachowują pełną kontrolę nad przydzielaniem zadań odmawiając zarazem pracownikom prawa do samodzielnego rozdzielenia pomiędzy sobą funkcji, ma za zadanie „wycisnąć” jak najwięcej z pracowników, czyli zmaksymalizować zagarnianą przez sieć wartość dodatkową oraz stanowić kolejny element nadzoru i dyscyplinowania najmitów.

Przyjęty model rozdziału zadań i model alokacji siły roboczej sprzyjają wzmożonemu nadzorowi pod kątem działalności związkowej (samo-organizacyjnej), utrudniając komunikację, współpracę, rozwój solidarności, pomocy wzajemnej oraz podjęcia wspólnej walki przez pracowników. Poza alokacją i nadzorem prowadzonym wprost w większości korporacji (w tym również w Starbucks) wdrażane są różnego rodzaju sztuczki socjotechniczne mające na celu odepchnąć pracowników od związków zawodowych. W tym też celu nie określa się najmitów mianem pracowników najemnych, acz mianem „współpracowników” lub „partnerów” , podejmowane są próby zaszczepienia wśród pracowników pędu ku wytężonej rywalizacji pomiędzy sobą: o awans, o premię, itd. starając się zarazem zniszczyć poczucie wspólnoty interesów – najważniejszego elementu świadomości klasowej. Tak więc korporacyjny model zatrudnienia dąży do zastąpienia solidarności, pomocy wzajemnej i poczucia wspólnoty interesów, kolaboracją, rywalizacją, utrudnieniem w komunikacji, tak aby pracownicy nie zjednoczyli swych sił przeciw szefom. Zarazem korporacje wydają ogromne sumy pieniędzy w celu zapobiegania organizowania się pracowników bądź wchodziły w różnego porozumienia z reformistycznymi centralami, aby te stanowiły podporę dla działów HR.

Ponadto większość zatrudnionych pracuje na 1/3 lub 1/4 etatu oraz nie posiada ubezpieczenia zdrowotnego, co powoduje, iż oprócz pracy w Starbucks muszą podejmować się także innych pracy w niepełnym wymiarze czasu, niejednokrotnie pracując dziennie na dwie lub trzy zmiany i tak ledwo wiążąc koniec z końcem. Sytuacja w Starbucks uległa dalszemu pogorszeniu wraz z początkiem kryzysu w 2008 roku. Szefowie zaczęli likwidować wszelkie wcześniejsze przywileje i korzyści dla pracowników, które wprowadzone zostały w zamian za pełną uległość. Następnie rozpoczęły się masowe zwolnienia, zaś ci pracownicy, którym udało się przetrwać tę falę zwolnień, zmierzyć się musieli z intensyfikacją wyzysku, wynikłego z wprowadzenia nowych norm określanych mianem „optymalnego planowania”. Jego istota polega na zaostrzeniu norm czasowych do określonych zadań, które wykonać muszą mniejsze załogi kawiarni, których niespełnienie prowadzi do zwolnienia, zmniejszeniem czasu przewidzianego na przerwy oraz poprzez obniżenie jakości świadczeń zdrowotnych dla pracowników. Inni słowy, nowa forma terapii szokowej pozwoliła korporacjom na zrzucenie maski “odpowiedzialności społecznej” i pod groźbą zwolnień, cięć płac, godzin stara się znacznie mocniej zdyscyplinować pracowników najemnych pragnąć zmaksymalizować wartość dodatkową zgarnianą z ich pracy.
Powstanie Starbucks Workers Union

2004 roku w jednym z kawiarni w Nowym Jorku. Następnie dzięki wsparciu IWW oraz aktywności w sieci udało się związkowcom zorganizować związki w szeregu innych miast, jak np. w Chicago, Minneapolis czy Quebecku. Związek stosuje kombinację strategii „wojny w powietrzu” i „wojny na ziemi”.

Wojna na ziemi oznacza zaadaptowanie przez Starbucks Union zasady solidaryzmu związkowego, którego istotą jest analiza siły i przekonanie, iż największa siła pracowników najemnych drzemie na „hali produkcyjnej”. Związek nie zamierza polegać na nieodpowiednich oraz nieskutecznych przepisach prawa pracy. Zamiast tego promuje solidarność pomiędzy pracownikami oraz stosowanie akcji bezpośredniej w miejscu pracy, co implikuje stosowanie: petycji, pikiet, spowolnień, odejść od pracy, zaprzestanie pracy, blokowania, podjazdów dla samochodów (coś ala McDrive), które zarazem służą rozwojowi solidarności.

Działania te przyniosły konkretne rezultaty, pomimo wszelkich trudności w działaniu, jak np. zwiększenie płac wśród pracowników Starbucks w nowojorskich centrach handlowych o 25%, przywrócenie do pracy zwolnionych pracowników oraz poprawy bezpieczeństwa i świadczeń zdrowotnych. Jednakże pomimo tych zwycięstw, najważniejszym celem pozostaje zbudowanie silnego związku oraz dokonania przemiany wewnętrznej pracowników pod wpływem solidaryzmu związkowego.

Taktyka wojny w powietrzu odpowiada w istocie starej ananarchosyndykalistycznej metodzie sabotażu otwartymi ustami. Mówiąc prościej, związek dba o rozpowszechnianie prawdziwych informacji o marce, o nieczystych praktykach sieci, warunkach zatrudnienia. Pozostaje to niejako sprzężone z wolą uczestniczenia przez związkowców w szerokiej debacie publicznej dot. kwestii uzwiązkowienia w celu uświadamiania społeczeństwa i zachęcania pracowników innych zakładów oraz sieci (jak np. Wall Mart) do tworzenia organizacji broniących ich interesów. Drugą stroną medalu pozostaje konieczność walki z neoliberalną propagandą i mitem „korporacyjnej odpowiedzialności społecznej”, której orędownicy przekonują, iż tworzenie związków jest nie tylko zbędne, ale wręcz szkodliwe.

Ponadto, jak przekonują działacze Workers Union, z ich punktu widzenia możliwość podczepienia się pod dobrze znaną markę ułatwia poszerzanie wiedzy o ich związku oraz organizowaniu się w ogóle, tworząc podstawy pod znacznie szerszą ofensywę klasy robotniczej.

Ma to również ogromne znaczenie symboliczne, zwłaszcza w sytuacji bankructwa systemu kapitalistycznego, bowiem udało się „przynieść ruch robotniczy do serca jednego z głównych symboli globalnego kapitalizmu, kładąc solidarność klasy robotnicze z powrotem na mapę (…) Nasza kampania z powodzeniem używała kapitalistycznych mediów do ukazania znaczenia solidarności robotniczej, co oznacza, iż robotnicy stracili wiarę w szefów i mogą zainspirować się naszym przykładem do podejmowania działań bezpośrednich”.

Źródło: Maciej D. – anarchistyczny blog

BIBLIOGRAFIA

The Precarious Economy and Its Discontents: Struggling Against the Corporate Chains Through Workplace Organizing. The Starbucks Workers Union, [w:] USES OF A WHIRLWIND. Movement, Movements, and Contemporary Radical Currents in the United States, Edinburgh, Oakland, Baltimore 2010, s. 57-65.


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

39 komentarzy

  1. Tito 03.08.2012 01:33

    Dobrze, że walczą o swoje. Tylko śmieszy mnie ostatni fragment, będący zwyczajnym bełkotem:
    “Ma to również ogromne znaczenie symboliczne, zwłaszcza w sytuacji bankructwa systemu kapitalistycznego, bowiem udało się „przynieść ruch robotniczy do serca jednego z głównych symboli globalnego kapitalizmu, kładąc solidarność klasy robotnicze z powrotem na mapę (…)”
    Bankructwo systemu kapitalistycznego? To jest kapitalizm tylko z nazwy – decydenci wzięli ze wszystkich systemów to, co dla nich najistotniejsze i tak wygląda ten system. Ani socjalizm, ani kapitalizm, tylko oczywiście skrajne odłamy różnych orientacji politycznych muszą oczernić drugą stronę…

  2. norbo 03.08.2012 01:56

    Skoro dominującym czynnikiem jest kapitał to jest to jednak kapitalizm.

  3. masakalambura 03.08.2012 07:51

    kapitalizm w starym, przedwojennym stylu.

  4. Rozbi 03.08.2012 10:48

    norbo – muszę Cię rozczarować – ale dominującym czynnikiem był kapitał – nawet w ZSRR

  5. norbo 03.08.2012 13:55

    @Rozbi, raz – niby do czego ten twój komentarz? dwa – ile i jaki bank zarobił na drukowaniu rubli przez ZSRR w trakcie drugiej wojny światowej?…. wydaje się jednak, że gospodarka radziecka raczej oparta była na zasobach niż na kapitale, prawda?

  6. Rozbi 03.08.2012 16:53

    A zasób to nie kapitał?
    No proszę człowiek całe życie się uczy – a tu nagle dowiaduje się że kapitał to jedynie papierowy pieniążek… A surowce, praca i czas to zasób…

    Ciekawe definicje – bardzo ciekawe.

  7. norbo 03.08.2012 17:17

    Istotą kapitalizmu jest… co? kumulacja kapitału…. więcej, istotą kapitalizmu jest kumulacja kapitału prywatnego, ZSRR nie musiał żadnego kapitału kumulować aby wyprodukować Rudego 😉

  8. Sebek 03.08.2012 20:20

    “różnego rodzaju sztuczki socjotechniczne mające na celu odepchnąć pracowników od związków zawodowych.”

    No nie wyrobię zaraz 🙂 Jak można w ogóle takie teksty puszczać, na wydawałoby się portalu na poziomie?

  9. Yogipower 03.08.2012 22:01

    Czemu na WM jest ciągle dyskusja o tym samym? W dodatku między tymi samymi użytkownikami? Nabijacie posty czy co?
    Tak się nie przekonacie do swoich racji i tak.

  10. Janusz Korczynski 03.08.2012 22:04

    Prekariat, jak ja nie znoszę tego określenia… PREKARIAT to dawny proletariat! Karierę zrobiło słowo prekariat, które jest pomyłką socjologiczną… A co do kapitalizmu, socjalizmu – Norbo Rozbi ma rację, w kapitalizmie państwowym jak niektórzy określają ZSRR kapitał państwowy był podstawą, a że kapitał to szerokie pojęcie i nie ujmuje tylko pieniędzy to inna sprawa… Kapitał także i w socjalizmie będzie tylko będzie pomnażany przez społeczeństwo i korzystać z niego będzie społeczeństwo, a w kapitalizmie społeczeństwo buduje kapitał, a prywaciarze z niego korzystają do dalszego pomnażania, ot różnica.

  11. norbo 04.08.2012 02:24

    Prekariat to bardzo użyteczne słowo, akcentuje ono różnice pomiędzy ludzmi, którzy mają pracę i ludzmi, którzy pracują od czasu do czasu. To symbol upadku epoki kapitalizmu opartej na trwałych stosunkach pomiędzy pracodawcami i pracownikami. Prekariusz nie powie ci jaki jest jego zawód – on nie jest górnikiem, elektrykiem czy spawaczem, robi to co jest do zrobienia w danej chwili. Nie powie ci gdzie pracuje, on nie ma miejsca pracy, są tylko miejsca w których czasem popracuje. Nie powie ci kiedy ma wakacje, on odpoczywa gdy nikt go nie chce do roboty, oczywiście nikt mu za to nie płaci. Nie powie ci czy pracuje bo tego nie wie, idzie do pracy z nadzieją ale nigdy nie jest pewny czy go nie odeślą…….

    Nie podoba mi się taka prymitywna gadka o kapitale, kapitałem może być tylko to co zostało zawłaszczone. Tyle w temacie.

  12. Janusz Korczynski 04.08.2012 08:46

    “Nie podoba mi się taka prymitywna gadka o kapitale, kapitałem może być tylko to co zostało zawłaszczone. Tyle w temacie.”

    To jest właśnie prymitywne. Kapitał to jeden ze środków produkcji i może on być społeczny jak i prywatny, (tak jak praca, czy ziemia są środkami produkcji).
    A prekariat określany jest jako nowa klasa społeczna – to co tutaj przytoczyłeś jest ok, nie określa prekariuszy jako nowej klasy społecznej, a mi chodzi właśnie o to, że prekariat to nie jest nowa klasa społeczna tylko grupa społeczna bez praw pracowniczych wyodrębniona z proletariatu. Krótko prekariusz jest proletariuszem, ale nie każdy proletariusz prekariuszem.

  13. norbo 04.08.2012 11:37

    Być może masz rację, jeszcze jest to możliwe ale z każdym dniem coraz bardziej wzrasta prawdopodobieństwo całkowitego rozłamu. I klasyczny protariat nie jest bez winy.

    O kapitale porozmawiamy innym razem 🙂

  14. Janusz Korczynski 04.08.2012 13:11

    To nie jest rozłam tylko utrata praw przez proletariat. Prekariat to XIX wieczny proletariat. Masz tylko 2 klasy społeczne obecnie – kapitalistów i proletariuszy, którzy sprzedają swoją siłę roboczą (praca najemna) w celu uzyskania środków do utrzymania. To oznacza, że nic się w tej kwestii nie zmieni. Albo pracownicy etatowi znikną, albo znikną prekariusze jak zacznie rządzić radykalniejsza gospodarczo lewica.

  15. Janusz Korczynski 04.08.2012 13:11

    Co do kapitału nie wiem o czym tu rozmawiać, ale kiedyś pogadamy jak chcesz 🙂

  16. norbo 04.08.2012 13:26

    Różnica jest taka, że w XIX wieku proletariat brał udział w produkcji a dzisiejszy prekatiat zazwyczaj miota się tylko pomiędzy handlem, pośrednictwem i coraz bardziej abstrakcyjnymi usługami. Odpowiednikiem XIX-wiecznego proletariatu dziś są robotnicy w krajach producenckich takich jak Chiny czy Indie.

  17. Janusz Korczynski 04.08.2012 13:57

    Definicja klasy pracującej została sformułowana już dawno i prekariat pod tą definicję pasuje jak ulał. Nie jest to żadna nowa klasa.
    Definicja brzmi… znalazłem ja w tym tekście, akurat o prekariacie: http://www.1917.net.pl/?q=node/10214

  18. norbo 04.08.2012 23:34

    Mechanizmy rządzące prekariatem i przede wszystkim możliwości aktywności klasowej są zdecydowanie inne niż w przypadku klasycznego proletariatu. Wskazywany przez ciebie tekst pomija całkowicie pewien bardzo istotny aspekt – więź łącząca kapitalistów z proletariatem jest obustronna, natomiast w przypadku prekariatu zależność staje się coraz bardziej jednostronna.

  19. Janusz Korczynski 05.08.2012 00:01

    Co rozumiesz przez jedno i obustronność?

  20. norbo 05.08.2012 01:01

    W przeciwieństwie do klasycznego proletariatu biorącego faktyczny udział w procesie produkcji i dystrybucji dóbr i usług będych podstawą zysków osiąganych przez kapitalistów wielu prekariuszy zajmuje się wykonywaniem prac, które nie są niezbędne z punktu widzenia interesu kapitalistów. Pośrednictwo, doradztwo, wyolbrzymiona do granic absurdu obsługa klienta (itp.) to przykłady stanowisk pracy, których powiązanie z głównym nurtem wydarzeń gospodarczych jest jednostronne. Ich powstanie i funkcjonowanie uzależnione jest od doraźnych interesów czy spekulacji głównych graczy (można nawet powiedzieć od ich kaprysu) i nie ma praktycznie żadnego wpływu na proces produkcji i osiągane zyski. Tym samym prekariusze nie dysponują siłą przetargową typową dla proletariatu, nie mogą przerwać łańcucha produkcji. Także wpływ na łańcuch dystrybucji produktów nie jest zbyt duży jeśli uwzględnimy typową dla krajów wysoko rozwiniętych nadmiernie rozbuchaną infrastrukture oraz dość luźne powiązanie wielu prekariackich miejsc pracy z faktyczną dystrybucją.

  21. Janusz Korczynski 05.08.2012 09:35

    Zatem ich działalność także jest obustronna ponieważ przynoszą zysk firmie doradczej, w której są zatrudnieni… A to, że świadczą dziwne usługi innym pracodawcom nie ma kompletnie znaczenia

  22. norbo 05.08.2012 11:17

    Problem w tym, że te “firmy doradcze” mogą zniknąć z rynku z dnia na dzień bez żadnych poważnych konsekwencji dla inwestorów a poziom zysków głównego nurtu działalności gospodarczej pozostaje zasadniczo bez zmian. Samo istnienie takich instytucji wynika raczej z rozdmuchiwania rynku, interwencji państwa czy wzmożonej akcji kredytowej. Krótko mówiąc, w perspektywie długofalowej ludzie ci są opłacani raczej w celu wprowadzenia pieniądza na rynek niż w celu wygenerowania bezpośrednich zysków.

  23. Janusz Korczynski 05.08.2012 13:21

    Nadal nic to nie zmienia. Nadal jest to klasa pracująca i nazywanie jej inaczej niczego nie zmienia. Do tego artykułu, co Ci wrzuciłem w 100% mogę się zgodzić z twierdzeniem, że massmedia używają tego pojęcia, bo boją się nawiązywać do pojęć bezpośrednio marksistowskich takich jak proletariat, bo kojarzy się to bezpośrednio z myślą socjalistyczną i tworzy dla rządzącej klasy zagrożenie.

  24. norbo 05.08.2012 13:25

    A nie widzisz problemu w stale narastającej dysproporcji? Pomyśl, to prosta matematyka – gdy stale spadają koszty pracy (zmniejsza się liczba pracowników) to udział właściciela środków produkcji wzrasta, tym samym społeczeństwo dysponuje coraz mniejszymi środkami. Aby uzupełnić powstałą w ten sposób luke proponuje się wzrost sektora usług abstrakcyjnych, a czy nie prościej byłoby zwiększyć udział pracowników w zyskach z produkcji? Niby dlaczego korzyści z postępu technologicznego mają czerpać jedynie właściciele środków produkcji? Dlaczego w miarę postępu technologicznego nie może być skracany czas pracy przy zachowaniu poziomu wynagrodzeń? Dlaczego właścicielem środków produkcji nie może być społeczeństwo?

    Obecny model zmierza do pełnego uzależnienia produkcji od małej grupy właścicieli fabryk, którzy będą mogli praktycznie całkowicie swobodnie sterować rozwojem ludzkości. To faktyczne oddanie władzy w ręce nielicznych bogaczy. Poszukiwanie alternatywnych zajęć nie mających znaczenia dla produkcji to tylko poszukiwanie pretekstu do emisji pieniądza przy zachowaniu zasady, że wartość pochodzi z pracy. A przecież ta praca nie niesie faktycznej wartości, to raz. Dwa, takie rozumowanie powinno prowadzić do ogromnego obniżenia wartości produktów – przecież udział pracy przy ich wytwarzaniu stale maleje a wartość podobno pochodzi z pracy…. dlaczego tym razem nie działa ta zasada?

    http://cia.media.pl/canon_rezygnuje_z_ludzi_produkcja_w_calosci_zajma_sie_roboty

    To przykład (dążenia do) całkowitego wyłączenia ludzi z procesu produkcji. Czy taka władza w rękach fabrykantów nie wzbudza twojego niepokoju?

  25. norbo 05.08.2012 14:04

    @Janusz Korczynski, do tej definicji pasują nawet prezesi spółek giełdowych zarabiający miliony (gdy nie są właścicielami tych spółek).

    Przyjrzyj się wydarzeniom w Europie z ostatnich kilku lat. Sporo zamieszek i mało strajków, prekariat nie ma zasadniczo możliwości strajkowania a klasyczny proletariat wcale nie pali się do nadstawiania tyłka za prekariuszy. Faktyczne strajki pojawiają się na scenie dopiero gdy kryzys czy działania rządu bezpośrednio dotykają daną grupę. (Nawet jeśli taka akcja dotyczy prekariuszy to najczęściej jest to objaw obawy przed prekaryzacją zakładu). W takim układzie można już mówić co najmniej o początku poważnego rozłamu klasy pracującej na dwie grupy, których interesy niekoniecznie są spójne.

    Nie wiem w jakiej prasie ty widzisz obawy przed używaniem określenia “klasa robotnicza” (czy “proletariat”), ja nic takiego nie stwierdzam. Jeśli pojawia się nowomowa to idzie ona raczej w innym kierunku – bezrobotni stają się klientami urzędów pracy, samozatrudniający przedsiębiorcami a umowy śmieciowe elastycznymi formami zatrudnienia.

  26. norbo 05.08.2012 15:15

    W okresie od początku 2008 roku do drugiego kwartału 2012 w Hiszpanii ubyło 2420,1 tys. miejsc pracy (najemnej), z tego 1663,8 tys. (68,75%) to były miejsca pracy tymczasowej. (Dla jasności, w tym okresie liczba osób aktywnych zawodowo wzrosła o 2,37%). To jest właśnie przyczyna stosunkowo małej liczby strajków wobec ogromu kryzysu.

  27. norbo 05.08.2012 15:56

    @realista, używając kolokwializmu można powiedzieć, że “odwracasz kota ogonem”. Ja nie tylko nie twierdzę, że należy powstrzymać postęp technologiczny ale wręcz odwrotnie – uważam, że nowe technologie powinny służyć całej ludzkości a nie tylko garstce właścicieli środków produkcji. Na początek wystarczy skrócenie czasu pracy gdy – jak sam zauważasz “potrzebnych jest CORAZ MNIEJ pracowników”, znowu prosta matematyka – gdy wzrasta wydajność to zamiast zwalniać ludzi należy proporcjonalnie obniżyć czas pracy. Oczywiście takie działania należy podejmować dla gospodarki jako całości, ewentualnie według branż. Z drugiej strony aby uniknąć dyktatury właścicieli środków produkcji najprościej uspołecznić proces produkcji. W żadnym jednak razie nie można opierać gospodarki na abstrakcyjnych zajęciach, które nikomu nie służą.

  28. Janusz Korczynski 05.08.2012 23:46

    Norbo,
    Prezes spółki nie jest zatrudniany na zasadzie sprzedaży swojej pracy najemnej, a jest powoływany i to zwykle spośród akcjonariuszy, czy też spośród zarządu. Nie jest zatrudniany na umowę o pracę, a dostaje granty za pełnienie funkcji…
    Odpowiadając na Twoje pytanie odpowiem: Nie, nie prościej by było zwiększenie udziału w zyskach, prościej by było jakby pracownicy przejęli zakład.
    Wymień mi usługę abstrakcyjną.
    A co do sytuacji społecznej i braku strajków to zupełnie inna dyskusja i dużo dłuższa.

  29. norbo 06.08.2012 02:56

    Spora część prekariatu też nie pracuje na umowy o pracę 😉

    Syndykalizm? To była propozycja rozwiązania doraźnego tylko ale twoja odpowiedź zmusza mnie do zadania takich pytań: czy pracownicy po przejęciu zakładu ograniczą własne zyski aby zwiększyć zatrudnienie i umożliwić bezrobotnym godne życie? czy w miejsce obecnych korporacji nie powstaną swoiste klany/gildie o strukturze mafijnej decydujące o zatrudnieniu? i takie tam….

  30. Janusz Korczynski 06.08.2012 11:01

    A prezes nie pracuje i jest właścicielem akcji, więc właścicielem także firmy… Grant jest wypłacany z zysku.

  31. norbo 06.08.2012 11:35

    Nie jest to warunek bycia prezesem 😉 A robotnicy, którzy otrzymali akcje spółek to proletariat? A nawet bez akcji – pracownicy dostający premie od zysku spółki gdy zysk zależny jest od gry kapitałowej, przecież to nie oni są bezpośrednimi sprawcami zysków….

  32. peter_toolovitz 06.08.2012 11:51

    Kapitalizm- słowo to wzięło się nie od ang. capital (kapitał), lecz z łac. capita (głowa). Nie mamy dziś do czynienia z kapitalizmem a już na pewno nie z wolnym rynkiem.

  33. Janusz Korczynski 06.08.2012 13:00

    Peter_toolovitz,
    … nie wiem czy sie śmiać czy płakać.

  34. norbo 06.08.2012 14:15

    “Etymologia słowa kapitalizm jest od angielskiego capital, które pochodzi od łacińskiego capitale, które wywodzi się od indoeuropejskiego caput (nie łacińskiego caput!), które oznacza, prawda, głowę, ale w sensie pogłowia, trzody hodowlanej, dóbr łatwozbywalnych, majątku ruchomego. Caput we francuskim wyewoluowało w chattel , które w angielskim występuje jako cattle.” – http://forum.gazeta.pl/forum/w,410,137426502,137454546,Forbes_niezaleznie_o_kapitalizmie_zartujesz_.html

    Takie coś się wyguglowało 🙂

  35. Yogipower 06.08.2012 14:42

    @Janusz Korczyński Śmiej i płacz jednocześnie… ze swojej głupoty.

  36. Janusz Korczynski 07.08.2012 01:45

    Czyli kapitał ;).
    Pracownicy, którzy otrzymali akcje spółek to zależy jaki procent akcji otrzymali :]. Premia z zysku akurat w sumie niczego nie dowodzi.

  37. norbo 07.08.2012 05:18

    Gdy pracownicy otrzymują premie uzależnione od zysku a zysk ten jest w znacznie większym stopniu uzależniony od spekulacji (pracodawcy tychże pracowników) niż od wyników pracy to można powiedzieć, że pracownicy ci uczestniczą w zyskach kapitałowych (pracodawcy) a ich główną zasługą jest to, że znaleźli się w odpowiednim miejscu o właściwym czasie – inni pracownicy wykonujący identyczną pracę mogli nie mieć tyle szczęścia, nawet gdy wyniki ich pracy były lepsze.

  38. Janusz Korczynski 07.08.2012 11:46

    Rozdzielasz proletariat na ten, który ma lepiej i na ten który ma gorzej. Nie zmienia to nadal niczego pod względem, że to nadal proletariat.

  39. norbo 07.08.2012 12:10

    No nie wiem… taki robotnik co dostaje dole z zysków kapitałowych (lub z innych przyczyn niepracowniczych) tylko dlatego, że pracuje u silniejszego pracodawcy lub mieszka w jakimś tam miejscu to chyba nie tak do końca jest proletariuszem….

    “¿Hasta cuando el pueblo alemán, y su clase trabajadora va a seguir adormecida, con esos engaños, que esconden los auténticos, e irresponsables, culpables (y beneficiarios) de la crisis del euro?”

    http://kaosenlared.net/component/k2/item/26451-la-gran-mentira-política-estamos-salvando-a-los-bancos-alemanes.html

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.