Śmierć chorego po interwencji policji

Stróże prawa traktują osoby chore psychicznie jak najbardziej groźnych przestępców. Poza „zwykłym” użyciem siły zbyt nie potrafią, bo pewnie nikt ich nie nauczył, działać w sposób nieszablonowy i bezpieczny dla chorego.

W czwartek (7 kwietnia) do chorego na schizofrenię 34 letniego Pawła Klima, mieszkająca z nim partnerka wezwała policję. „Zbrodnią” mężczyzny była odmowa przyjmowania jedzenia i leków. Przybyli ratownicy medyczni podejrzewając, iż chory jest nietrzeźwy – co nota bene wystawia negatywną ocenę ich umiejętnościom – wezwali policję, którzy po zbadaniu alkomatem wykluczyli spożycie alkoholu.

Na kolejną karetkę, która miała zawieźć chorego do szpitala w Choroszczy, trzech policjantów wraz z Pawłem Klimem czekało na balkonie mieszkania. Policjanci twierdzą, że chory stał się agresywny i nie chciał zejść do karetki, co zmusiło ich do użycia siły i gazu.

„On nie chciał wyjść z mieszkania, to użyli siły. Zaczęli go bić i dusić na tym balkonie dalej mam to przed oczami. (…) Jak stracił przytomność, wrzucili, jak worek kartofli do środka, a po chwili, jak wyszli na zewnątrz, słyszałam, jak wzywali drugą karetkę. Przyjechała może po 15 minutach, w tym czasie zdążyło tu przyjechać kilka radiowozów. Nie wiem czy go reanimowali, ale to co widziałam było straszne” – opowiada zaszokowana kobieta, która obserwowała interwencję policjantów.

Inny świadek wydarzeń twierdzi, że „policjant chciał się popisać umiejętnościami przed koleżanką funkcjonariuszką polskiej policji w różowych ślicznych rękawiczkach (!), zapiął niepełnosprawnemu gilotynę i z całym impetem próbował go za szyję podnieść do góry. Człowiek zrobił się cały siny, zaczął charczeć i udało im się go w końcu przewrócić, jednak nie wystarczyło to funkcjonariuszom i dusili go nadal (…) bronił się przed śmiercią dzikimi ruchami ciała i nóg. Kopali i okładali go pięściami” – czytamy na stronie internetowej „Białystok Online”.

Przewieziony do szpitala Paweł Klim, po wielokrotnych próbach reanimacyjnych zmarł w sobotę.

Czwartkowa interwencja wywołała burzę nie tylko w komendzie policji, ale i wśród sąsiadów zmarłego, którzy w sobotę zgromadzili się przed domem, komentowali i palili znicze.

Śmierć mężczyzny po brutalnej interwencji w Białymstoku, po raz kolejny obnaża smutną prawdę -stróże prawa traktują chore psychicznie osoby jak najbardziej groźnych przestępców.

Autorstwo: TMS
Źródło: Strajk.eu