Segregacja w gimnazjach

Opublikowano: 11.11.2012 | Kategorie: Edukacja, Społeczeństwo, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 593

Gimnazja miały wyrównywać szanse uczniów, tymczasem utrwalają społeczne nierówności.

Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, problem dotyczy wszystkich dużych miast. Przykładowo, w Poznaniu na egzaminie gimnazjalnym uczniowie z osiedla Jeżyce zdobyli z matematyki średnio ok. 26 proc. punktów, a ci z Piątkowa – średnio ok. 60 proc. We Wrocławiu z kolei gimnazjum na Krzykach miało o 30 proc. lepsze wyniki niż inna rejonowa szkoła na Psim Polu. Rekordowe różnice między szkołami są w Opolu – aż 43 pkt proc.! Dr Dobrochna Hildebrandt-Wypych z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza wyjaśnia, że to efekt przyjętej po 1989 r. ideologii edukacyjnej, według której rzekomo „konkurencja jest lekiem na wszystko”.

„Przeniosłam dziecko do szkoły dalej od domu, bo jest lepsza od tej za rogiem. Nie chciałam, żeby syn zadawał się z chłopakami, którzy wystają wieczorami w bramach. Wierzę, że w towarzystwie ambitniejszych dzieci on też sobie lepiej poradzi” – mówi Danuta Kurzawska, mama gimnazjalisty z Katowic.

Jakie są rezultaty takich wyborów? „Uczniowie ‘dobrzy’ stają się lepsi, bo mają możliwość edukacji w dowolnych szkołach. A uczniowie wymagający pomocy nie uzyskują wsparcia i stają się coraz słabsi. Są skazani sami na siebie, w ich zespołach brak ‘lokomotyw’, czyli uczniów o większych aspiracjach, którzy stanowią naturalne wsparcie i mogą być stawiani za wzór dla pozostałych” – mówi Wojciech Miśko, nauczyciel matematyki i działacz nauczycielskiej „Solidarności”.

Ponadto, „lepsze” szkoły przyciągają też „lepszych” nauczycieli – choć ci są potrzebni bardziej w placówkach wymagających wsparcia.

Jak temu zaradzić? Dr hab. Roman Dolata, profesor Instytutu Badań Edukacyjnych uważa, że „słabsze” szkoły mogłyby przyciągać uczniów dodatkową, ale bezpłatną ofertą edukacyjną, również pozalekcyjną. A co z nauczycielami? „Trzeba przygotowywać ich do pracy z trudniejszą młodzieżą i wspierać ich dodatkami finansowymi. Najważniejsze byłoby jednak budowanie prestiżu nauczyciela pracującego w trudniejszych środowiskowo szkołach” – komentuje.

Z tego typu rozwiązań korzystają niektóre samorządy. Na przykład w Bydgoszczy poradnia psychologiczno-pedagogiczna opracowała cykl zajęć dla nauczycieli pracujących w „trudnych” gimnazjach. Ponadto dba się o to, aby klasy w takich placówkach były mniej liczebne oraz by szkoły posiadały nowoczesną bazę sportową i przeznaczały godziny na dodatkowe zajęcia.

Źródło: Nowy Obywatel


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

19 komentarzy

  1. peter_toolovitz 11.11.2012 10:29

    W Simpsonach był taki odcinek, w którym dyrektor szkoły nie chciał by dzieciaki uczyły się lepiej, bo to obcięło by szkole fundusze. Takie rozwiązania właśnie proponuje NowyObywatel. Jak zwykle- równajmy w dół.

  2. Jedr02 11.11.2012 12:02

    Gdzie masz w tekście napisane o równaniu w dół?

    Nie ma problemu że są lepsi uczniowie, ale jest problem że współczesny system edukacyjny nie spełnia się zupełnie w przypadku tych gorszych. Co skutkuje właśnie w tym że np stoją po bramach czy coś demolują. Z tym że oczywiście nie każdy musi być super matematykiem, ale druga prawda taka że poziom w gimnazjum jest taki że zdecydowana większosć to przyswoi z dobtym nauczycielem i chcąc to zrobić. Ale tak to można by taką młodzież też angażować w sport jakieś takie różne rzeczy. ratować dzieci przed chuliganerią, a nie wpychać je w te środowisko odsegrewowujać je od normalnych. Pragnę zauważyć że to dzieci i nie mają wpływu na to jak ich rodzice wychowują 🙂

  3. Rozbi 11.11.2012 12:46

    Uczniowie ZAWSZE stali w bramach demolowali, pili ćpali palili.

    I chodzi o to zeby Ci dobrzy nie zostawali sciagani w dol przez patologie – tylko zeby stawali sie lepsi.

    Tutaj jest bledne zalozenie ze w klasie moga byc “lokomotywy” ktore ciagna za soba gorszych uczniow w gore.

    Ten ktos kto to pisze chyba nigdy nie byl w gimnazjum….
    Takie “lokomotywy” sa bite, opluwane, wysmiewane i nazywane kujonami przez szara eminencje klasowa.
    Naprawde – czy jak wy chodziliscie do gimnazjum czy liceum to wzorem dla was byl kujon ktory jechal na samych 5-tkach i 6-tkach i nie mial znajomych – czy moze czlowiek ktory pierwszy poruchal, palil trawke, pil alkohol a przeslizgiwal sie z kalsy do klasy na samych 2-jach…

    Ktos tutaj jest oderwany od rzeczywistosci.

    Wymieszane klasy to wlasnie rownanie w dol – bo zawsze to patologia ciagnie w dol lepszych- nie widzialem i nie slyszalem jeszcze przypadku zeby od kilku lepszych uczniow klasa lobuzow zrobila sie lepsza. Moze w statystykach tak. ale w rzeczywistosci gdyby przeniesc lepszego ucznia z lepszego gimnazjum do gorszej klasy w gorszym gimnazjum to tylko kwestia czasu by bylo zanim by zostal zgnojony, zmaltretowany psychicznie i fizycznie i w efekcie pod koniec gimnazjum nie roznilby sie zbytnio od reszty swoich klasowych kolegów.

    Jesli ktos juz w podstawowce wykazuje sklonnosci patologiczne i ma slabe wyniki w nauce to nie sadze zeby pomoglo mu nawet najlepsze gimnazjum.

  4. saal 11.11.2012 13:26

    Pomijając fakt, że gimnazjum jest nowotworem w toku nauczania, to absurdalne jest to, żeby wyrównywać jakieś szanse. Przecież na tym polega wolny rynek i konkurencja, lepsi pójdą do lepszych szkół. Nikt tym gorszym uczniom nie zabrania zacząć się uczyć. Póki rodzice się nie wezmą za swoje pociechy, nie ma sensu nic zmieniać.
    Sam zaliczałem się do tych tzw. lokomotyw. Po prostu nie miałem najmniejszego problemu z nauką. Nikt mnie nie bił, nie opluwał ani nie wyśmiewał. Był tylko jeden problem. Mianowicie, gdy zabrakło konkurencji (w sumie nieświadomie konkurowałem w wynikach ale fajnie było na zmianę się przeganiać), mi się odechciało konkurencji. W ten sposób mimo braku problemów w nauce, osiągnięcia miałem przeciętne. Przestałem dbać o wyniki, które nie zmieniały nic.
    Na 20 osób w klasach, zazwyczaj około 5 stawia na wyniki w nauce, a około 10 na ogólne poszerzanie wiedzy (niekoniecznie tej szkolnej). Po co więc zniżać te 5-10 do poziomu pozostałych, którym nie chce się uczyć, nie mają zainteresowań, a czytanie książek jest dla nich “passe”.
    Jeśli nie szkoła, to życie nauczy ich, że trzeba się doskonalić. Nic na siłę.

  5. MichalR 11.11.2012 17:10

    Czy to nie jest dziwne, że z powodu tego, że w szkołach nie można prowadzić segregacji na uczniów lepszych i gorszych tworząc klasy dla uczniów lepszych, rodzice wychowujący zdolne dzieci chcą zwiększyć ich szanse na uzyskanie najlepszego wykształcenia poprzez rzucanie ich do szkół gdzie średni poziom będzie zawyżony przez uczniów spoza rejonu? Elitarne szkoły są według mnie naturalnym następstwem tego, że w zwykłej szkole żadna klasa nie może być zbiorem wyselekcjonowanych najlepszych uczniów. Ja byłem lepszym uczniem w gimnazjum rejonowym (drugie najgorsze osiedle w mieście) i absolutnie nie dostrzegałem tego żebym jakkolwiek był lokomotywą dla klasy… Jedyne co mnie zaskakiwało to jako osoba bez jakichkolwiek zdolności humanistycznych przez całe gimnazjum miałem 5 z historii i języka polskiego. Świadczy to dla mnie jedynie o tym, że nauczyciele w słabych placówkach nie są nawet przygotowani do uczenia zdolnej młodzieży, a każdego kto jakkolwiek się wybija odstawiają na bok dając mu na starcie 5. Obecnie studiuję matematykę o specjalizacji nauczycielskiej. Poziom przyszłych nauczycieli wcale nie odbiega od tego co reprezentuje sobą całe nasze społeczeństwo. Na 100 osób jest dosłownie kilka osób zdolnych, a poza nimi ponad 50% to są ludzie którzy wybrali zarówno kierunek jak i specjalizację raczej przypadkiem.

  6. goldencja 11.11.2012 18:12

    Zgadzam się z @Rozbi. Dodam od siebie, że w najlepszych szkołach prywatnych w USA jest zakaz (a przynajmniej był 10 lat temu) bratania się z rówieśnikami z niższych warstw społecznych – ze szkół publicznych. Wszystko w trosce o stabilny rozwój dzieci bogatych rodziców. Jeśli uczeń prywatnej szkoły został “przyłapany” na pogaduszkach z dziećmi ze szkół publicznych mógł zostać wydalony ze swojej elitarnej szkoły. Kiedyś wydawało mi się to chore, ale już od kilku lat widzę w tym sens. Nie chodzi tu tylko o uprzeciętnianie jednostek wybitnych przez większość jednostek słabych i nijakich. Chodzi tu również o zabezpieczenie sposobu myślenia. Ludzie stale obracający się w danym towarzystwie podświadomie ewoluują w kierunku myślenia jego członków.

  7. papamobile 11.11.2012 20:45

    Problemy zaczynają się w rodzinach. I tyle.

  8. lboo 11.11.2012 22:15

    Badania psychologiczne wskazują że zdolny uczeń praktycznie nic nie traci, a mniej zdolny dużo zyskuje ucząc się w klasie mieszanej (czyli takiej w której uczą się dzieci zdolne razem ze słabymi) w porównaniu z klasami z uczniami o jednakowym poziomie uzdolnienia.

    Co do złego wpływu, to uważam że odseparowanie spotęguje tylko antagonizmy poprzez stworzenie sztucznego podziału lepsi-gorsi. A jak wiadomo antagonizmy nie służą żadnej ze stron, służą tylko rządzącym – divide et impera.

  9. Yogipower 11.11.2012 23:56

    Całe szczęście że norbo znikł. Jednego trolla mniej.

  10. rebelia 12.11.2012 08:10

    Każdy uczeń ma swoje tempo pracy (mam na myśli uczniów, którzy choć trochę się uczą): jeden jest zdolny, inny ma trudności ale i zapał… Nauczyciel jednak nie jest w stanie żadnemu z nich poświęcić dostatecznego czasu i uwagi (często nie chce), a program nauczania istnieje tylko po to, by wyrabiać “normy”- każdy odbębni swoje, i do domu. Tak wygląda szkolnictwo. Zdolny się marnuje, mało zdolny traci początkowy zapał do nauki i zaczyna mieć kompleksy itd. Szkoła nie działa.
    U mnie w gimnazjum były oddzielne klasy dla lepszych i słabszych uczniów, mozna było swobodnie się “przemieszczać” na podstawie osiągnięć i wedle chęci.
    @goldencja
    Ale czy w tym zakazie nie chodziło bardziej o izolację bogatych i biednych, a nie mądrych i niemądrych? Czy jeśli w biednej rodzinie pojawi się zdolne dziecko, które chce się uczyć, ale nie ma pieniędzy, to czy ktoś w ogóle przyjmie go do tej “lepszej” szkoły? Gdyby go przyjęli, to zapewne rodzice bogaczów podnieśliby ryk, że szkoła schodzi na psy. Nawet gdyby biedak był cudownym dzieckiem.

    Jeśli biedne dziecko chce się uczyć, to dlaczego nie dać mu szansy?
    @Yogipower
    chyba zniknął…Do szkoły się nie chodziło;)?

  11. goldencja 12.11.2012 09:44

    @rebelia – chodziło o kontakty dzieci z elitarnych szkół (tak, chodzą tam z reguły tylko bogaci) z dziećmi ze szkół publicznych, gdyż te są na ogól bardzo słabe (tak, chodzą tam z reguły dzieci biednych rodziców). Podejrzewam, że jeśli dziecko urodziło się w biednej rodzinie, to nie ma zbyt dużych szans na dostanie się do elitarnej szkoły. Tak chodzi o izolację bogatych i biednych, o izolację sposobu myślenia jednych i drugich, a nie o arogancję klasową. Biedni ludzie z reguły zorientowani są na socjalizm, a bogaci na kapitalizm. Jedno i drugie może być zaraźliwe. Ale tylko jedno z tych 2 – długotrwale szkodliwe. Biedaki uczą się na etatowców – robotników, a bogaci na inwestorów – panów. Jeśli ktoś jest panem, to nie chce żeby jego dzieci stawały się robotnikami?

  12. goldencja 12.11.2012 09:45

    @Ilboo, mógłbyś napisać jakie badania psychologiczne? Jakieś źródło, cokolwiek?

  13. MichalR 12.11.2012 21:28

    Abssolutnie się z Tobą Łukaszu nie zgadzam.

    1. Gimnazja powinny istnieć, ale powinny mieć coś na celu. Chociażby wymuszenie na dyrekcjach szkół utworzenia oddziałów (klas) o programie: ogólnym podstawowym, ogólnym wszechstronnie rozszerzonym i oddziałów opcjonalnych: sportowych, ścisłych, humanistycznych i przyrodniczych (biol-chem-geo).
    U dzieci zwykle widać pojawiające się zainteresowania do przedmiotów i warto je podtrzymywać w klasach do tego przeznaczonych. Jednocześnie jak widać naturalnym jest, że w takich szkołach pojawiałoby się bardzo korzystne dla uczniów zdolnych oddzielenie ich od uczniów słabych (kórzy lądowaliby na podstawowym profilu ogólnym lub sportowym).

    2. Segregacji materialnej nie popieram ale ją w pełni rozumiem. Jednak jest ona obecna już dziś poprzez istnienie szkół prywatnych.

    3. Najlepsi nauczyciele powinni pracować z najzdolniejszą młodzieżą, gdyż tylko oni będą w stanie wytłumaczyć im materiał znacznie wykraczający ponad minimum programowe przedmiotu. Natomiast uczniom gorszym wystarczy jeśli nauczyciel będzie dawał proste zadania z podręcznika dostosowane do poziomu ucznia i będzie tłumaczył niejasności. To tak jak w sporcie – pierwszą ligę trenują najlepsi trenerzy, a trzecią słabsi… Chciałbym w tym miejscu zauważyć że dobrych nauczycieli jest tak samo wielu jak dobrych uczniów. Chcąc rozdać najlepszych nauczycieli do najgorszych uczniów… Zabraknie Ci nauczycieli.

    4. Zgadzam się z Tobą w kwestii tego, że uczniowie z różnych warstw społecznych powinni się spotykać na korytarzach, żeby się obserwować, poznać i zawierać znajomości. Przenikanie się kultur jest ważne.
    Przy okazji nie widzę problemu aby uczeń z najlepszej klasy miał osobne zajęcia polegającej na pomaganiu uczniom mającym problemy w nauce. Obaj by na tym skorzystali. W końcu człowiek najlepiej uczy się ucząc innych.

    5. Słabi uczniowie w słabej klasie powinni mieć inną skalę ocen, tak aby wykres ocen można było zawrzeć na krzywej dzwonowej. Najsłabszy uczeń w najsłabszej klasie powinien mieć ocenę 1-2, w momencie gdy najlepszy w najsłabszej klasie 5-6. Nikogo przy tym nie powinno obochodzić to że w klasie najlepszej ta sama wiedza byłaby wiedzą na poziomie 2-3.

    Nie wiem, czy z tym samoukiem to piszesz do mnie. Jeśli tak to jesteś w błędzie. Owszem byłem uzdolnionym uczniem ale nigdy nie można było o mnie powiedzieć “samouk”, gdyż to określenie oznaczałoby że sam się uczyłem. Błędnym jest gdyż w domu nigdy się nie uczyłem. Mam żal jako zdolny uczeń do systemu edukacji, rodziców i samego siebie o to że nikt mnie nie zmuszał do tego żebym uczył się czegokolwiek. Nawet, żeby historii tańca… Czegoś przy czym nabrałbym pilności. Obecnie czuję jakbym po części zmarnował swoje życie. Marnuję je z każdą chwilą nie pracując samodzielnie nad sobą. Od kilku lat zmuszam samego siebie do czytania książek, ale robię tego za mało… Jak mówiłem mam żal do świata o to że zawsze byłem traktowany jako osoba uzdolniona która wszystko umie i nic nie musi robić aby być na pozytywnie wyróżniającym się poziomie.

  14. MichalR 13.11.2012 10:20

    Offtop: Ponieważ tam nie mogę Tobie odpisać więc odpiszę tutaj. Licea ogólnokształcące kształcą wszechstronnie. Profilowane w stopniu Ciebie zadowalającym są technika. W Polsce technika nie mają renomy. Za granicą wszystko zależy od technikum. Klasy profilowane w liceach ogólnokształcących mają moim zdaniem jeden cel który świetnie realizują. Dzielą młodzież według uzdolnień. Dzięki temu uzdolnieni matematycznie są osobno, a humaniści osobno. Podział ten choć nie tak wyspecjalizowany powinien być według mnie zrobiony o jeden szczebel edukacji wcześniej – w gimnazjum.

    WFu jest faktycznie wszędzie za mało i jedna godzina WFu dziennie powinno być absolutnym minimum, ale WF to nie powinno być bieganie za piłką, a gimnastyka, siłownia, sporty indywidualne i sporty drużynowe (przy czym na każdą z gałęzi WFu powinna być przeznaczona podobna ilość godzin).

    Religia powinna być rozbita nie tylko na “Religioznastwo i Kulturoznastwo”, ale również na “Etykę i Podstawy Sawuar wiwr’u”, która (Etyka) jest obecnie wyłącznie przedmiotem dobrowolnym.

    Utworzeniu szkół Bilogiczno Chemicznych, Humanistycznych i Ścisłych jestem przeciwny. Obecny system nie potrzebuje aż tak radykalnych kroków. Poza tym nawet takie przedmioty jak język polski i matematyka się wzajemnie przenikają, a młody człowiek nie dostrzeże tego jeśli nie będzie miał możliwości uczestniczyć na oba w stosunkowo szerokim zakresie. Kolejną wadą tej propozycji jest sytuacja małych miasteczek w których często jedno liceum i tak zdaje się być za dużym kosztem dla gminy ze względu na “niż demograficzny”

  15. MichalR 14.11.2012 10:00

    i właśnie z uwagi na to co piszesz należy wykorzystać potencjał dobrego ucznia i nauczyć go tak dużej partii materiału aby wyzwaniem dla niego (ucznia) było pełne opanowanie go. Szkoła ma stawiać wyzwania. Ma uczyć uczenia się, oraz rozwiązywania problemów. Szkoła daje nam narzędzia. Zdolny uczeń od którego niczego się nie wymaga (tylko minimum programowego) tych narzędzi nie dostaje.

    To prawda że dla nauczyciela prawdziwym wyzwaniem jest uczeń mniej zdolny. Sam prowadząc lekcję dla ucznia gimnazjum który ma 18 lat byłem… podekscytowany. Nie byłem w stanie przewidzieć z jakimi trudnościami się spotkam. Często podczas zajęć z nim musiałem bardzo improwizować, żeby tłumaczyć zagadnienia których się normalnie nie tłumaczy, bo “nikt” z nimi nie ma problemów.

    Jednak ten jak Ty to ująłeś tempy uczeń nie zmarnuje swojego potencjału trafiając na słabego nauczyciela w takim stopniu w jakim zostanie zmarnowany potencjał ucznia zdolnego. Uczeń zdolny potrzebuje wyzwań, aby się rozwijać. Nauczyciel musi wiedzieć, że małej części materiału można go wręcz nie uczyć aby musiał sam ją odkryć (mówię tu wciąż o nauczaniu matematyki, bo na własnym doświadczeniu najłatwiej mi bazować). Nauka dla ucznia może być albo wykuwaniem na pamięć, albo przygodą pełną zagadek. To jest wyzwanie żeby przed uczniem zdolnym stworzyć takie łamigłówki.

  16. papamobile 14.11.2012 18:43

    @ MichałIR bardzo przemyślane i, moim zdaniem, trafne są twoje spostrzeżenia. Wiele rozbija się także o ekonomię, warunki nauki uczniów i pracy nauczycieli.

  17. MichalR 14.11.2012 23:03

    Łukaszu jeśli uważasz że Twoja analogia z mechanikiem jest słuszna, to się zastanów, dlaczego NASA nie daje swoim konstruktorom jedynie młotka i piły i nie powie im żeby reszte potrzebnych narzędzi zrobili sobie sami?

    Uważasz że specjaliści NASA nie są zdolni?

    W tym wypadku należy rozróżnić kujona, który może ale nie musi być zdolny, od ucznia o niebywałych możliwościach intelektualnych, który może być kujonem, ale może być też takim “leniem śmierdzącym” jakim byłem przez całe dzieciństwo ja.

    Zmarnowałem moją szansę na prorozwojowe dzieciństwo, na rzecz ogłupiającego komputera i telewizora, które jedyne co mogły mi zaoferować to hibernację intelektualną w godzinach wolnych od szkoły.

    Uważam że w takim podejściu nie jestem wyjątkiem. Bazując tylko na logicznym myśleniu i zerowej pracy własnej można prześlizgnąć się przez wszystkie przedmioty w podstawówce, gimnazjum i liceum. Jedyny problem sprawiają języki obce, które poza gramatyką nie mają niczego co można starać się rozgryźć na logikę.

    Podsumowując zdolny ale leniwy uczeń potrzebuje kopa w cztery litery. Mi go nikt nigdy nie był w stanie zafundować i mam o to trochę żalu do… siebie samego… bo przez to że tak walczyłem o to żeby nie mieć żadnej 2 do tej pory nie wiem co to znaczy siedzieć przed podręcznikiem w domu i się uczyć, a czuję że czasem taka zdolność by się przydała. Chociażby po to żeby mieć stypendium na magisterce.

  18. MichalR 16.11.2012 08:14

    Analogię do mechanika sam zaproponowałeś. Pisałeś przy tym, że zdolny mechanik jest w stanie rozwiązać problemy mechaniczne niższego rzędu bez użycia wyspecjalizowanych narzędzi. Ja korzystając z Twojej analogii pokazałem Tobie, że w mechanice mogą również pojawić się wyższe problemy, do których rozwiązania mechanik będący najlepszym specjalistą urzywa specjalistycznego sprzętu.

    Tak samo jest z mózgami uczniów. Jeśli uznasz, że chcesz tworzyć uczniów, którzy mają wykonywać te same zadania w przyszłości (w analogii z mechanikiem będzie to naprawianie samochodów), to faktycznie tylko niektórym powinieneś dać sprzęt z NASA, a geniuszy zostawić z gumą do rzucia i paczką zapałek.
    Jednak praca nauczyciela nie powinna się sprowadzać do wykształcenia ludzi do tego samego poziomu. Nauczyciel powinien wydobyć z ucznia tyle ile jest tylko możliwe. Wracając do Twojej analogii z mechanikiem nauczyciel powinien dostrzec, że niektórym uczniom wyjątkowo zdolnym można dać takie narzędzia intelektualne, że będą oni w stanie budować wachadłowce w momencie gdy uczeń słaby zostanie na poziomie naprawy samochodów.

    Jak słusznie zauważyłeś u Ciebie w klasie byli zarówno uczniowie mający oceny bardzo dobre i dobre jak i byli słabi uczniowie którzy obawiali się o zagrożenie z przedmiotu. Ucząc informatyki w gimnazjum największy nacisk podczas lekcji programowania kładłem na uczniów, którzy mnie chętnie słuchali. Większość klasy, która nie była zainteresowana tematem zostawiłem samym sobie, byle nie przeszkadzali. Gdybym przez całą lekcję skupiał się na tym żeby każdego wszystkiego nauczyć nikogo nie nauczyłbym praktycznie niczego. Dzięki temu że nie chciałem użerać się z dziesięciorgiem uczniów to ośmioro zrozumiało perfekcyjnie temat.
    Oczywiście mógłbyś naskoczyć na mnie i powiedzieć, że mógłbym spróbować chociaż wszystkich nauczyć wszystkiego, ale takiej próby dokonałem na pierwszej lekcji z pierwszą klasą, którą uczyłem i poza komendami (powinni je znać po lekcjach z innym nauczycielem – zdolni uczniowie faktycznie je znali, a wszyscy mieli je w zeszycie) w języku programowania który omawialiśmy nie nauczyłem ich niczego, a programowanie to nie komendy, a sposób myślenia. W przypadku kolejnych klas pogodziłem się z koniecznymi stratami i zaoferowałem przygodę z programowaniem tylko dla chętnych (w tym pojedynczych mniej zdolnych uczniów którzy zainteresowali się tematem w połowie zajęć).

  19. papamobile 16.11.2012 18:32

    I znowu zacytuję klasyka: “Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz”. Podstawowym błędem jest twierdzenie, że wszystkie dzieci, młodzież chcą się uczyć i rozwijać, że dom rodzinny pozytywnie, czy w ogóle, wpływa na MOTYWACJĘ ucznia do nauki. Na podstawie ponad 20-letniego doświadczenia w pracy z dziećmi mogę powiedzieć, że największe problemy, przede wszystkim natury wychowawczej, powstają i są przynoszone do szkoły z DOMU. Dziecko mając do wyboru zabawę albo naukę, zawsze wybierze zabawę. Gdzie są rodzice? Nauka przez zabawę w szkole wymaga odpowiednich warunków, arsenału pomocy naukowych i innych rekwizytów. Ceny tychże w katalogach są moim zdaniem zawyżane, a wydatki na oświatę zmniejszane. I koło się zamyka. W ilu szkołach jest wystarczająca ilość pomocy dydaktycznych?
    System oświaty, który obecnie mamy w Polsce zakłada współpracę szkoły i domu rodzinnego ucznia w procesie edukacji i wychowania. Jak jest w praktyce? W zasadzie wszystkie kontakty rodziców z nauczycielami są z inicjatywy nauczycieli, niekiedy wymuszone wielokrotnymi wezwaniami. Ilu rodziców na bieżąco interesuje się postępami i zachowaniem dzieci w szkole? Ilu kontroluje zeszyty, pilnuje odrabiania prac domowych, czytania lektur, czy dziecko ma zapewnione i spakowane wszystkie potrzebne materiały? Ilu próbuje rozwiązać zaistniałe problemy wychowawcze wspólnie z nauczycielami?
    Nasz system edukacji zakłada w dość dużym stopniu zaangażowanie ucznia – czytanie lektur, samodzielne utrwalanie i ćwiczenia, prace domowe itd. Jaka jest rzeczywistość? Kto tego pilnuje?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.