Rozważania wrocławskiego studenta

Opublikowano: 09.01.2013 | Kategorie: Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 999

Wszelkie kolokwializmy oraz neologizmy zostały wprowadzone w celu emocjonalnego nacechowania wypowiedzi i/lub nadania tekstowi łatwiejszej przyswajalności.

Ostatnimi czasy zostałam włączona w grupę społeczną tak znienawidzona przez niektórych, a mianowicie, “jestę studentę”. Większość dnia spędzam na placu grunwaldzkim lub na Biskupinie. W ciągu ostatniego miesiąca wojażowałam tramwajami więcej niż przez całą moją dotychczasową egzystencję. Przez ten czas poczyniłam pewne obserwacje które mniej lub bardziej powodują u mnie wzmożoną aktywność negatywnych myśli. Czasami dochodzi do tego, że stężenie wulgarnych określeń otaczającej mnie rzeczywistości przekracza pojemność czaszki i muszą one opuścić mój organizm, najczęściej drogą ustną. I, ku zdziwieniu wielu, nie mówię tu o śmierdzących żulach w środkach komunikacji publicznej czy o gimnazjalistach drących swoje człekokształtne oblicza i robiących mini-wiejskiedyskoteki na tyłach danego transportu. Chodzi o policję oraz straż (w/m)iejską. Wrocław, w którym przyszło mi egzystować, ma problemy finansowe (zresztą które miasto ich nie ma?) dzięki czemu stał on się miastem policyjnym. Jadąc gdziekolwiek samochodem jest trudniej złapać mandat niż idąc na piechotę/jadąc rowerem.
Do sedna. Mieszkam na dzielnicy uważanej za dość niebezpieczną. Nieraz są tu poprzebijane opony, powybijane szyby w samochodach, płoną piwnice, śmietniki, bramy a nawet auta. Z korytarzy/piwnic giną rowery i inne cenne fanty. Wszędzie są bazgroły grafopodobne a wracanie do domu po 24 jest wątpliwie bezpieczne. Do tego mamy pod sobą dość imprezowych sąsiadów którzy swoje “dzikie melanże” zaczynają ok. 23 a kończą koło 7 rano. Dlaczego o tym wspominam? No cóż, komisariat mamy na końcu ulicy ale nigdy nie widziałam tu patrolu. Gdy dzwonimy by uciszyli naszych miłych sąsiadów (no ja rozumiem weekend, ale w środę o 3 rano puszczanie “papa americano” z ilością decybeli równą odgłosowi startującego odrzutowca to lekkie przegięcie) oni ze stoickim spokojem odpowiadają, że nie są od tego, że to są sprawy sąsiedzkie i oni nie mogą się w to mieszać. Gdy młodzi gniewni robią imprezę na klatce podpalając windę to doprowadzenie ich do porządku także nie leży w obowiązkach naszych kochanych służb mundurowych. Więc czym się zajmują?

Wystarczy przejść/przejechać się na Plac Grunwaldzki. Pierdylion świateł, milion pińćset przejść i na każdym sygnalizacja ma inny cykl. Oczywiście przez nie wszystkie trzeba przejść by dostać się do upragnionego środka transportu bądź dolecieć na czas pod budynek jednego z okolicznych Hogwartów. W tym ogólnootaczającym pośpiechu spokój odnajdują w sobie tylko funkcjonariusze którzy, bądź podjeżdżają cywilnym autem między jedne, drugie a trzecie światła i w opanowaniu przyglądają się ogólnemu poruszeniu, bądź na zmianę pełnią wartę na każdym rogu owego placu. I muszę przyznać, że nieźle na tym wychodzą. Zapewne dochody z samego “Grunwaldu” przewyższają wielokrotnie dochody np. z fotoradarów (które to także doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Nie ma to jak strzec bezpieczeństwa w krzakach) . Studenci, jako ludzie spontaniczni, często lecą na zajęcia na złamanie karku i na ostatnią chwilę. Oczywiście nie zważają zbytnio na wskazania sygnalizatorów (rozumiem światła na przejściu na ruchliwej jezdni, ale na przejściu przez torowisko którym tramwaj jeździ raz na godzinę? Żeby było zabawniej gdy na pozostałych przejściach jest zielone tam akurat jest czerwone). Często w swoim pędzie ku wiedzy zostają zatrzymani przez panów w niebieskim (bądź strażników teksasu) i uhonorowani za poświęcenie dla kraju oraz za budowanie jego przyszłości stuzłotowym mandatem.

To samo dzieje się koło dworca. “No bo ludzie którzy się spieszą na pociąg na pewno pracują więc mają pieniądze. Trzeba ich oskubać do samych kości. Nie ma po co zatrzymywać tego menela bo on i tak nie zapłaci a taki Kowalski, reprezentant niższej klasy średniej, nie chce mieć przecież konfliktu z prawem. Flaki sobie wypruje by zapłacić.” To samo tyczy się rowerzystów. Chciałam twarzą rozbić maskę samochodu na pasach niedaleko mego miejsca zamieszkania, samochód wyjechał zza autobusu a ja dostałam 220 zł mandatu. Rozumiem nadzorowanie przy przejściach na których nie ma sygnalizacji. Sama jestem kierowcą i rowerzysta wyjeżdżający nagle na środek ulicy jest trudny do ominięcia, ale przejścia gdzie są światła? No po jaką cholerę trzeba złazić? Tu jest pewnie ta sama dedukcja co poprzednio “ma na rower to ma i na mandat, oskubać go, buahahahaha”. Jeszcze łapanie rowerzystów po zmroku na głównych, dobrze oświetlonych drogach ze ścieżkami rowerowymi oddzielonymi od jezdni i dawanie 100 zł za brak światełka. Milicja zmusza ludzi do jeżdżenia podwórkami i bocznymi, bardziej niebezpiecznymi drogami by ominąć patrole polujące na roztargnionych.

Oprócz ww. sytuacji równie idiotyczny jest zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych (którego ostatnio także stałam się ofiarą). Libacji na 20 osób, która niszczy pół osiedla, innych ludzi i samych siebie nie rozgonią, przecież jeszcze coś im stanie. Dwie osoby oparte o barierkę, pijące zupę chmielową i rozmawiające to już kryminaliści pokroju gwałcicieli i trzeba ich ukarać. Swoją drogą, patrol który uszczuplił nasze portfele o banknot z Jagiełłą rzekł, iż ktoś doniósł, że tu spożywa się alkohol. Niech żyje nasza polaczkowość.

Podsumowując, czy policja i straż miejska nie ma na celu nadzorowanie bezpieczeństwa obywateli? Czy nie mają być postrachem tych którzy łamią prawo i utrudniają życie innym? Dlaczego stali się źródłem wielkiego procentu dochodów miasta? Dlaczego to obywatele którzy odprowadzają w nim podatki, rozwijają je i napędzają jego gospodarkę są najczęstszymi ofiarami tej kasy fiskalnej z pagonami?

Niestety, odpowiedzi mogliby udzielić tylko sami opisywani tutaj a wątpię, by ktokolwiek chciał wyjaśnić mechanizm jawnego okradania ludzi.

Autor: krollew93
Nadesłano do “Wolnych Mediów”


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. pablitto 09.01.2013 11:35

    To ty chyba pieprzysz kolego, a autorem tekstu jest raczej koleżanka jak widać. Kulturwy trochę, urva… ;]
    U mnie w mieście też jest co najmniej jedna dzielnica, która różni się od brazylijskich faveli głównie tym, że ci ludzie mieszkają w betonowym klocu zamiast poskładanych z czegokolwiek domków, i nawet kiedy było tam wielkie otwarcie placu zabaw dla dzieci i jeszcze jakiś pro-społecznych gadżetów, to oficjele przecięli wstęgę w konkretnej asyście policyi, po czym zawinęli się stamtąd szybciej niż przyjechali.
    Nie trzeba dodawać, że radiowozu się tam raczej nie uświadczy.

  2. bro 09.01.2013 11:36

    @ black
    Mam identyczną sytuację za ścianą, policja bywa 3 razy w tygodniu, niestety nie pomaga to nic. To o czym pisze autorka dzieje się w każdym mieście. Chociaż uciażliwość sąsiada tłumaczę nie jego złą wolą, ale faktem że te wszystki bloki zbudowane są z kartonu, bo przecież dlaczego miałby nie móc nawciągać się z kolegami, pogadać, i posłuchać muzy.

    Wyjaśniając autorce mechanizm okradania: Strażnik Miejski z każdego mandatu ma profity (kasa trafiado jego gminy) więc wypisuje mandatów na masę, zatrzymując każdego o wszystko, starać się nie musi. Jeżeli ktoś się nie zgodzi, może iść do sądu grodzkiego, przeważnie wygrywa, zwłaszcza że sędziowie też Strażników nie lubią 😉 ale wtedy kosztami sprawy nie jest obciązany strażnik ktory wlepił ci mandat np. za usiłowanie spożycia alkoholu a skarb państwa (więc i tak i tak płacisz ty) – tak działają wszyscy urzędnicy, więc dopóki to bedzie tak działało nie oczekuj zmian.

  3. Jedr02 09.01.2013 16:34

    ” Swoją drogą, patrol który uszczuplił nasze portfele o banknot z Jagiełłą rzekł, iż ktoś doniósł, że tu spożywa się alkohol. Niech żyje nasza polaczkowość.”

    Pytanie Tylko czy aby na pewno jak tak mówią to znaczy że był donos. Usłyszałem podobne hasło kiedyś w miejscu gdzie to było mało prawdopodobne. Ale być może faktycznie aż tak jest, ale szczerze mówiąc nie widze powodu ufać Policji na słowo 🙂

  4. erazm55 09.01.2013 17:29

    Za PRL-u(nie będę wymieniał nazw miejscowości)”przejeżdżałem pół polski w tym aglomerację śląską,Kraków nie spotkałem milicjanta:w “trójkącie bermudzkim”(tak to nazywaliśmy wśród społeczności szoferskiej trzy miejscowości mieszczące się w 20-tu kilometrach)jak nie było trzech kontroli to był cud(przeważnie w godzinach nocnych pisze o kontrolach dotyczących mnie osobiście).Na pytanie “Panowie i chce Wam się tak czekać na jelenia”odpowiedź zawsze była jedna “taki prikaz a Ty za co masz premię ” “No za tonokilometry””A my za każdego obdarowanego mandatem bo za pouczenie to jak Ty za pusty przebieg premii zero.No i “historia zatoczyła krąg”

  5. pigi.one 10.01.2013 00:59

    krollew93 widzę,że lubisz troszkę koloryzować i pisać o niczym lub jesteś dobra z pisania prac na język polski:) fakt, policja i straż miejska (przede wsszystkim) albo przekraczają swoje kompetencje albo nie wypełniają ich nalezycie. Ale troszkę obraża mnie Twój “wiejski” styl pisania o tym- często się mowi że człowiek wyjdzie ze wsi, ale wieś z człowieka nigdy. Jednak dużo bardziej cenię właśnie te wsie i spokój na nich. Straży miejskiej nie można porównywać do wsi- tam ludzie są dla siebie życzliwi i traktują jak rodzinę.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.