Rosół z Azora

Opublikowano: 11.01.2013 | Kategorie: Gospodarka, Prawo, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 884

Do noża przytul psa, weź na siekierę kota?

Zimny wieczór 13 listopada przechodził w noc, gdy w komisariacie policji w Solcu-Zdroju (Świętokrzyskie) zadzwonił telefon. Anonimowy informator powiedział, że na terenie jednej z posesji oprawiany jest pies. Policjanci udali się pod wskazany adres. W stodole faktycznie znaleźli szczątki zwierzęcia. W domu w wielkim garze bulgotało mięso i oczka do śledczych puszczał zalotnie tłuszcz z owczarka niemieckiego: psa żywiołowego i energicznego, który szybko i chętnie się uczy i świetnie współpracuje z człowiekiem. Tej konkretnej psinie – rasę stwierdził weterynarz badający to, co po nim zostało – obcięto łeb siekierą, ściągnięto z niego skórę, a mięso wrzucono do gara. Zwierzę należało do 48-letniego właściciela posesji, który – jako jedyny trzeźwy tego wieczoru – pilnował, żeby nie wykipiało. Jego dwaj kompani, 31-latkowie, mieli po 2 promile. Po co gotowali psa? Jego tłuszcz potrzebny był dla chorej żony gospodarza.

Ten świeży przypadek wytapiania tłuszczu ze zwierzęcia potocznie zwanego domowym nie jest odosobniony. Głośna była sprawa dwóch kobiet z Kłobucka koło Częstochowy, które na masową skalę produkowały smalec z psów. Była to rodzinna firma z tradycjami: najpierw w fachu działał ojciec, potem schedę po papie przejęły córki. W Białce koło Iłży psi smalec wytapiało małżeństwo kierujące schroniskiem – za cichym przyzwoleniem mieszkańców miejscowości. W Starem Bystrem tłuszcz produkowało kilku gospodarzy: jeden ze sprawców zabił m.in.2 bernardyny. W malowniczym Cichem pan zabił owczarka podhalańskiego zastrzykiem z trucizną. Małopolska policja ujęła 70-letniego mieszkańca Wieliczki, który przez pół wieku zabijał psy i przerabiał je na smalec. w domu mężczyzny znaleziono słoiki ze specyfikiem, psie obroże, kagańce, smycze i żywego psa w worku. Produkty sprzedawał okolicznym mieszkańcom, niektórzy sami dawali mu zwierzęta, których chcieli się pozbyć.

Zabobon o rzekomym dobrym wpływie psiego smalcu na ludzki organizm jest wciąż żywy na południu kraju, szczególnie w Małopolsce i na Podkarpaciu.

Jak ginie zwierzę przetapiane na smalec? Technik jest wiele. Zwykle zabija się je, obcinając głowę siekierą. Czasem “humanitarnie” ogłusza się psa wcześniej, waląc obuchem w nos. Niektórzy przed zabiciem obijają ciało kijem, bo podobno jak smalec podejdzie krwią, jest lepszy.

Tak jak słonie giną z powodu szlachetnej kości, tak o zabijaniu psów decydują rzekome właściwości lecznicze ich tłuszczu. Psi smalec to panaceum chyba na wszystkie ludzkie choroby. Pomaga na zapalenie płuc, gruźlicę, niektórzy nawet nogi nim smarują, jeśli bolą. W opłotkach ludzie mówią, że to niezawodne lekarstwo na raka. Tanie nie jest, butelka kosztuje 50-70 zł. Podobno nieoszukany jest ciemny jak miód i nigdy nie tężeje.

Mimo tak wielu zalet władza (na szczęście) coraz mniej przejmuje się wielowiekową tradycją i dbałością o zdrowie niektórych Polaków. Cezary Kiszka – szef Prokuratury Rejonowej w Busku-Zdroju – powiedział, że mężczyzna, który w zeszłym tygodniu zabił owczarka, wstępnie usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzęciem, za co grozi mu do 2 lat więzienia. Jego kompani odpowiedzą za współuczestnictwo w procederze. Jeden z mężczyzn chciał podobno dobrowolnie poddać się karze, ale prokuratura nie wyraziła na to zgody. -? Ta sprawa jest wyjątkowo drastyczna i dlatego zastosowaliśmy także dozór policyjny. Dwaj mężczyźni, którzy pomagali właścicielowi psa, który hodował go w celu zabicia, również usłyszą zarzuty współuczestnictwa w przestępstwie. Zamierzamy wnosić do sądu o karę bezwzględną, czyli bez możliwości warunkowego zawieszenia jej wykonania – powiedział prokurator.

Co o tego typu przypadkach mówi polskie prawo? Jedzenie psiego czy kociego mięsa teoretycznie nie jest w Polsce zakazane, podobnie jak jego posiadanie. To luka prawna, która powinna zniknąć. Po pierwsze dlatego, że może prowokować do zabijania psów i spożywania pozyskanych z nich produktów. Po drugie żyjemy w globalnej wiosce i przyjeżdżają do nas mieszkańcy z różnych kręgów kulturowych, którzy mają inny stosunek do żywności. Jak Wietnamczyk Jakub Pham, który w zeszłym roku planował otworzenie restauracji wietnamskiej z psiną i kociną.

Przedsiębiorczy Azjata mięso planował sprowadzać z zagranicy, bo jeżeli posiadanie mięsa jest legalne, a beknąć można jedynie za zabijanie, to właściwie czemu nie? Pytany przez dziennikarzy, powiedział, że mieszkając w Polsce, jada psinę i kocinę. Utrzymywał, że niepolską, ale potem chlapnął, że kupił ze schroniska 2 psy na obiad, ale niestety polubił zwierzaki i stały się członkami rodziny, choć nie wiadomo, na jak długo. Pham przyjrzał się ustawodawstwu polskiemu i roztaczał wizje o ubojniach psów i kotów, które jego zdaniem powinny być legalne. Twierdził, że nasze prawo zakazuje znęcania się nad zwierzętami, ale nie zabijania zwierząt. Nie doczytał, bo w takich przypadkach brane są pod uwagę nie tylko ustawa o ochronie zwierząt i tzw. ustawa weterynaryjna (o ochronie zdrowia zwierząt, organizacji hodowli i rozrodzie zwierząt gospodarskich), ale także przepisy o uboju gospodarczym. Ustawa o ochronie zwierząt wymienia zwierzęta domowe, trzymane dla towarzystwa (czyli właśnie psy i koty), które zabijać można z powodów humanitarnych czy z konieczności sanitarnej: gdy zwierzę jest chore, dla potrzeb nauki i ochrony przyrody, lub jeśli zwierzak zagraża otoczeniu. O kwestii zabijania zwierząt jako takich mówi rozporządzenie ministra rolnictwa w sprawie warunków i metod uboju i uśmiercania, gdzie wyraźnie napisano: zwierzęta domowe zabijać można tylko poprzez uśpienie. W przypadku zwierząt gospodarskich stosuje się ubój – do każdego gatunku określonymi w rozporządzeniu metodami. Po zaostrzeniu przepisów ustawy o ochronie zwierząt (weszła w życie 1 stycznia 2012 r.) za zabicie psa czy kota ze szczególnym okrucieństwem dostać można do 3 lat więzienia. To dużo czy mało? Na to pytanie musi odpowiedzieć sędzia. Zwykły człowiek może za to podjąć decyzję, czy psa woli głaskać, czy kłaść na kanapkę.

Autor: Kinga Matałowska
Źródło: “Nie” nr 48/2012


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. Jedr02 12.01.2013 00:02

    Świnie można zabić a psa nie? Miliony Polaków wręcz codzienie żywi się świńskimi zwłokami a jak ktoś woli psine to z niego się przestępce robi… Chory socjalistyczny kraj.

  2. Il 12.01.2013 14:46

    1.
    W zimową siarczyście mroźną noc przez las szedł człowiek. Nie wiadomo dlaczego nie spał snem zimowym tak jak to robią niedźwiedzie.
    Na celownik człowieka wziął wilk. Tracąc siły życiowe z powodu dużego zimna szli blisko siebie myśląc o tym który z nich szybciej się zmęczy.
    Do wilka dołączył drugi wilk i rzuciły się na strudzonego człowieka aby go zjeść. Zdziwiły się ostatni raz w swoim życiu ponieważ człowiek użył metalowego zęba (noża).
    Martwe wilki zarzucił na plecy i zaniósł do swojego biednego gospodarstwa. Wspólnie z żoną przerobili je na pożywienie dla siebie i dla swoich głodnych dzieci.

    2.
    Psy i koty karmione gmo i innymi paskudztwami są nieodpowiednie do spożycia.

    W skrajnych sytuacjach lepiej zjeść psa niż umrzeć z głodu.
    Czy w Polsce występują skrajne sytuacje? Jak widać tak. Sytuacje patologicznego przyzwyczajenia do pożerania zwierząt.

  3. widrox 13.01.2013 07:18

    Jedzenie psa jest złe a świni to już w porządku. Jeśli ktoś tak uważa to świadczy tylko o tym jaką jest obłudną i konformistyczną kreaturą. Tacy “ludzie”, gdyby “wychowano” ich w kulturze w której normą byłoby jedzenie dzieci, a drapanie się po głowie czymś złym, z radością spożywaliby niemowlęta przy stole dyskutując przy tym o złych drapaczach głowy i jakie straszne kary powinny ich spotkać.

    Gwoli ścisłości dodam, że nie popieram jedzenia psów. Tak samo nie popieram też jedzenia świń, które są bardziej inteligentne od psów i także posiadają układ nerwowy i czują ból.

    Nie uważam też jedzenia zwierząt za coś “złego”. Po prostu nie jest to konieczne. Potrzebne aminokwasy może znaleźć w innych pokarmach, np. roślinach strączkowych. Organizm sam je łączy i tworzy potrzebne białko.
    To jest nauka, a nie religia czyli wiara w rzeczy na które nie ma dowodów. Dlatego też każdy kto nie mieszka w jakichś terenach gdzie nie ma roślin, a twierdzi że jedzenie zwierząt jest mu potrzebne do życia, jest mordercą i kłamcą.

    Nie wspominam nawet o toksynach i wszelkiej maści gównach, jakimi karmi się zwierzęta. Jak chcecie to sobie jedzcie mięso, żryjcie nawet siebie nawzajem, ale nie kłamcie bydlaki że jest to potrzebne do życia. Bo ani nie jest potrzebne, ani nie jest zdrowe, ale jest wręcz odwrotnie.

    Do tego rośliny są tańsze. Przynajmniej w normalnej sytuacji, ponieważ nie są produktem pośrednim. Teraz jest inaczej bo są dopłaty do mięsa, na które zabiera się z podatków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.